chrzescijanin-homoseksualny.pl
http://chrzescijanin-homoseksualny.pl/forum/phpBB3/

Małe cuda
http://chrzescijanin-homoseksualny.pl/forum/phpBB3/viewtopic.php?f=12&t=160
Strona 1 z 1

Autor:  Bartymeusz [ sobota 11 lut 2012, 09:50 ]
Tytuł:  Małe cuda

Mam taką propozycję, żebyśmy w tym wątku pisali o takich małych cudach. Drobnych zdarzeniach, które są dla nas znakami z Nieba; drobiazgach, na które może ktoś inny nie zwróciłby uwagi.

Zainspirowało mnie do tego wydarzenie sprzed 2 dni. Od niedawna pracuję jako listonosz. W środę dostałem ostro w kość (mnóstwo korespondencji). Wróciłem z pracy przed 23, ale byłem tak zmęczony i obolały, że nie mogłem spać. W czwartek korespondencji tyle samo, ale sił dużo mniej. Kiedy brnąłem przez pewną ulicę, niezbyt gęsto zamieszkaną, ale bardzo długą, myślałem, że zaraz położę się na środku drogi, bo w ogóle nie miałem siły iść. Zacząłem się modlić, żeby Pan dodał mi sił, bo już nie dam rady.

Jakieś 15 minut później zanosiłem list polecony dla pewnej starszej pani, która zaprosiła mnie do środka, mówiąc, że nie wypuści mnie, jeśli nie zjem czegoś ciepłego. Zaserwowała mi najsmaczniejsze placki ziemniaczane, jakie w życiu jadłem :) Poczułem się niemal jak Eliasz, tylko trochę głupio tę przemiłą staruszkę porównać do kruka :)

Autor:  h.c (admin) [ sobota 11 lut 2012, 19:50 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Fantastyczna historia! U mnie małych, codziennych cudów było wiele - mam tu na myśli rozmaite "pomyślne zbiegi okoliczności" (w cudzysłowie - bo nie wierzę w przypadek). Do mniej spektakularnych, a wyjątkowo cennych zaliczyłbym oczywiście przyjaźnie i znajomości, które rodziły się ot, tak, a okazywały jednymi z największych darów, jakie kiedykolwiek otrzymałem.

A coś, co poczytuję za autentyczny cud (choć w mikroskali) wydarzył się ze 4 lata temu, w pewną słoneczną wiosenną niedzielę. Choć pogoda była piękna, szedłem do kościoła wprost przybity. Czym? Odpowiedź chyba jest jasna :-) Wtedy wydawało mi się, że mój homoseksualizm przekreśla wszelkie nadzieje na szczęście. Rzeczywiście, nie było (nomen omen) różowo, bo nie miałem jeszcze przyjaciół, z którymi teraz mogę otwarcie rozmawiać, więc wszelkie negatywne odczucia kłębiły się w moim wnętrzu, nie znajdując ujścia. Obniżony nastrój, czasem nawet stan okołodepresyjny, towarzyszył mi niemalże dzień po dniu. Udręką były spotkania z innymi ludźmi, ale i sam z sobą czułem się po prostu źle.

Mimo pięknej pogody podczas mszy nie opuszczał mnie więc zły nastrój. Przez całe nabożeństwo siedziałem zgaszony, momentami nawet chciało mi się płakać - nie mogłem przestać myśleć o tym, jak fatalnie to wszystko wygląda, i że właściwie to wolałbym nie żyć niż wieść takie życie. Aż przyszedł moment Komunii. Kiedy przyjąłem Ciało Chrystusa, nagle poczułem się... pogodny, nawet radosny, zadowolony z życia. Wierzcie mi, że różnica była diametralna! A ani się o to nie modliłem, ani też nie przyjmowałem Komunii z jakąś egzaltacją, która w ogóle jest mi obca, a która mogłaby tłumaczyć zdarzenie kategoriami psychologicznymi. I dlatego widzę tu cud.

Nie wiem, na ile to fakt, a na ile apokryf, ale z osobą św. Faustyny wiąże się taka opowieść, że gdy kiedyś usłyszała docinek na temat swojego pochodzenia z niższych sfer społecznych, odpowiedziała: "Właśnie przyjęłam Komunię, w moich żyłach płynie teraz krew królewska". Coś w tym jest.

Autor:  Adam [ niedziela 12 lut 2012, 11:33 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Dzisiejszego dnia Odeszła mega gwiazda popu,pierwsza mysl jaka się pojawiła u mnie to modlitwa.Nie byla jedyną,pojawiały się następne: odpowiedzialność,wielka odpowiedzialność za to co czynię,mówie,jestem w stosunku do drugiego człowieka.Ważnym jest,aby nie zwyciężał egoizm,moje apetyty ale dobro drugiego człowieka,abym nie odzierał z miłości ale ją obdarzał,wzrastał w niej,każdego dnia,aby było jak najmniej niepotrzebnych śmierci.Uzależnienie,nie jedno ma imie...często wielu ludzi tkwiąc w uzależnieniu nie pozwala się z niego drugiemu wyzwolić...potrzeba Nam dużo modlitwy,każde owe tchnienie,umocnienie w nim jest dla mnie małym cudem..

Autor:  OnSam [ poniedziałek 13 lut 2012, 11:31 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
Było to w czasach studenckich. Przeżywałem wtedy chyba swój pierwszy poważniejszy kryzys. Nie byłem wtedy człowiekiem pobożnym, religijnym, nie mówiąc o tym, że ufającym Bogu. Pewnego dnia otrzymałem list od koleżanki z Hiszpanii ( z którą nigdy wcześniej nie rozmawiałem o sprawach wiary). W liście był obrazek z wizerunkiem pewnego (wówczas jeszcze tylko) sługi bożego wraz z modlitwą o jego beatyfikację. Koleżanka napisała mi, że to patron wspólnoty, do której ona należy i zachęcała, abym modlił się za jego wstawiennictwem o potrzebne w moim życiu łaski. Początkowo sceptycznie nastawiony uległem po kilku dniach owym namowom i zacząłem odmawiać tę modlitwę, która z czasem bardzo mocno do mnie przylgnęła.
Upłynął jakiś czas. Pewnego dnia wracając z uczelni, na środku ruchliwej ulicy pełnej ludzi zatrzymała mnie starsza osoba. Przepraszam – powiedziała – czy mógłby pan pomóc mi zanieść te zakupy do domu. Prawie całkiem opadłam z sił. Byłem w szoku, bo nigdy wcześniej (ani potem) w życiu nie przydarzyło mi się coś podobnego. Oczywiście nie byłem w stanie odmówić pomocy starszej pani i tak oto znalazłem się u niej w domu. Napije się pan herbaty – powiedziała stanowczo, jakby dając do zrozumienia, że nie mogę odmówić. Bardzo chętnie – odpowiedziałem, nie umiejąc się wycofać. Zaczęliśmy rozmawiać. Starsza pani opowiedziała mi o mężczyźnie, który przychodzi do niej od czasu do czasu, pomóc w sprzątaniu, czy zrobieniu zakupów. Powiedziała, że właśnie za chwilę ma przyjść.
Tak oto poznałem tego człowieka, który okazał się liderem jednej ze wspólnot w moim rodzinnym mieście. Tak oto rozpoczęła się droga prowadząca do poznania przeze mnie Jezusa Chrystusa. A przede wszystkim tak oto zostały wysłuchane moje modlitwy zanoszone za pośrednictwem owego sługi bożego (dzisiaj świętego) o to, aby „ w moim życiu stało się cokolwiek, co wyrwie mnie z dotychczasowego marazmu.”

ŻYWE SŁOWO BOŻE
Po jakimś czasie bycia w owej wspólnocie zacząłem odczuwać potrzebę opuszczenia jej. Ponieważ było to racjonalnie nie uzasadnione, obawiałem się, że mogą to być podszepty złego, który chce mnie pozbawić skarbu, jaki został mi dany. Dzieliłem się rozterkami z liderem, innymi osobami ze wspólnoty, ale nikt nie dawał mi jednoznacznej odpowiedzi. Postanowiłem, że decyzję podejmę po zakończeniu seminarium, na koniec którego przewidziana była modlitwa wstawiennicza. W czasie tej modlitwy otrzymałem Słowo – początek drugiego rozdziału jednego z listów pawłowych. Poproszono mnie o odniesienie tych słów do swojego życia. Totalna pustka. Powiedziano mi, że choć dziś te słowa nic mi nie mówią, nadejdzie taki czas, kiedy Słowo to wróci do mnie z wielką mocą. Uśmiechnąłem się w duchu myśląc sobie, że pewnie każdemu tak mówią, bo taka jest rola animatorów.
Opuściłem wspólnotę. Wyszedłem niejako na pustynię. W skrócie: po jakimś czasie poznałem „przypadkowo” rzeczywistość, która mnie zaintrygowała. Byli to ludzie prowadzący życie w formie, o której istnieniu w Kościele do tego momentu nie miałem zielonego pojęcia, choć interesowałem się już wtedy życiem Kościoła jako takiego.
Zostałem zaproszony na pierwsze spotkanie – dzień skupienia. I w owym dniu, tekstem z Pisma św., który stanowił wprowadzenie do medytacji były te same wersety – początek drugiego rozdziału jednego z listów pawłowych – które otrzymałem wiele miesięcy wcześniej na modlitwie wstawienniczej. Poczułem się, jakbym dostał obuchem w głowę.
Minęły lata. Po drodze działo się wiele bardzo różnych rzeczy. A ja jestem wciąż w tym miejscu, do którego przyprowadziło mnie Słowo Boże.

CHWAŁA PANU !

Autor:  ks.tymoteusz [ poniedziałek 13 lut 2012, 22:04 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Mam bardzo proste, choś mocno symboliczne i osobiste dla mnie wspomnienie, które na moment
mnie w sobie samym zatrzymało... To akurat sprzed trzech tygodni... Cum jubilo...

Uczestniczylem w dość dużym spotkaniu pewej grupy modlitewnej, wraz z jednym z Biskupów.
Na uroczystej Mszy Św. któryś z ministrantów źle policzył hostie do konsekracji. Moment przed
ukazaniem ludowi Ciała Pańskiego główny celebrans dzieli hostie, podaje kazdemu z kapłanów
"po połowie", i patrzy (stałem obok), a tam zostala jedna czastka więcej - on sam juz ma dwie,
aby ukazać wszystkim - chce zaraz użyć pateny - to były ułamki sekundy - i odwraca sie do mnie,
patrzy mi w oczy - i patrzy - i podaje mi nagle tę drugą, pozostałą cząstkę...

Moja pierwsza, odruchowa myśl - choć niepoważna - to taki "okazyjny bonus" - a Biskupowi się
udało jakoś wyjść z niezręczności... I zaraz przyszła inna myśl: to nie "dla mnie", ale "dla tych,
do których jestem poslany"... Aby nieść Chleb Życia... I wzruszenie...

Trudno się rozdaje wiernym Komunię, z gulą w gardle, w spoconej ręce, i łzach ciskających się
do oczu - bo przy takiej refleksji jest: i wzruszająco, i wyjątkowo...

Autor:  ks.tymoteusz [ piątek 17 lut 2012, 22:30 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Każda chwila ma sens, każde pytanie, każda refleksja, nawet ta najbardziej dziwna...

Dzisiaj, wieczorową porą, usiadłem do dyżuru w konfesjonale... Jako, że przyjechało
do nas właśnie nieco młodzieży, i osobno rodzinki - na swoje formacyjne spotkanie -
do spowiedzi podeszła pewna młoda dziewczyna (jak się okazało - dalsza znajoma, a
tego wcześniej wogóle nie zauważyłem).
Pośród własnych osobistych spraw, napomknęła coś nie wprost o kłopocie w relacji
z dobrym znajomym. Tknęło mnie to, jak nigdy; postanowiłem spytać - o co chodzi.
"Bo właściwie, proszę księdza, to nie jest moja sprawa, ale on tak naprawdę,
jest homoseksualistą, i zupełnie nie wiem, co ja sama mogłabym mu powiedzieć,
zaproponować - widzę, jak się męczy i miota, ale nie mam żadnego pomysłu..."


Gdyby nie to "tknięcie", nie byłoby pytania. Gdyby ne pytanie, nie byłoby odpowiedzi.
Gdyby nie odpowiedź, nie byłoby propozycji napisania... Czy się odezwie? Serce ruszy?

Autor:  ks.tymoteusz [ poniedziałek 27 lut 2012, 10:13 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

wczorajsze popoludnie, jedna z dzielnic londynu. po niedzielnym serwisie w parafii, po obiedzie i kawie spacerujemy (w sutannach) z proboszczem i wikarym, by zalapac nieco wiosennej atmosfery... nagle z przeciwka idzie 2 czarnoskorych, z psem i dzieciecym wozkiem - na ich "HALO FATHERS" odpowiadamy usmiechem... wchodzac do parafii wikary nagle mowi: A MOZE TO BYLI GEJE? ja: WIDAC, ZE POBOZNI. on: ALE Z WOZKIEM? ja: MOZE JUZ ADOPTOWALI? on: CHYBA NIE, TEN WOZEK TO JAKIS TYLKO SZPAN... :)

pzdr. znad tamizy

Autor:  ks.tymoteusz [ czwartek 08 mar 2012, 22:40 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Dla jednych - dziecinne i niepoważne... dla innych - niesamowite i zaskakujące...
Ale takie właśnie są - i tak widzę małe promyki, jakimi zaskakuje mnie Pan Bóg.

Po prawie ośmiu godzinach drogi autem zajechałem na miejsce, gdzie od dzisiaj
głoszę rekolekcje zamknięte. Bardzo duża grupa, ponad setka uczestników...

Droga pechowa - zagubiłem się mimo GPSa, w Kaliszu na stacji paliw kilkakrotnie
odrzuciło płatność, okazało się, że "londyńskie zakupy za funty" wyczyściły konto.

Szybko szukam rozwiązania... Laptop z bagażnika na stolik, ładowarka do kontaktu,
modem ciach bezprzewodowy - ale słońce przeszkadza - zaciągam żaluzje, po oczach
świeci, ekran nieczytelny - ale ja tam im dziś "nacudaczyłem", na Orlenie...

Ok, udało się, szybki przelew i płatnośc przechodzi. Pot mi spływa, nerwy narastają,
kwadranse uciekają... Zajechałem spóźniony, ale jestem na miejscu. Już spokojnie.

Pierwsze spotkanie, potem różaniec, Msza Święta... Nadeszła kolacja - "na gorąco",
bo to pierwszy dzień, ludzie z drogi przyjechali. Podają żurek; i nie jakąś tam "lurę",
ale taki prawdziwy - na zakwasie, biała kiełbaska, ziemniaczki, a obok, na talerzyku
pleśniowy ser i ... gałązki świeżego majeranku! A we mnie - promyki uśmiechu!

Przepraszam, ale... może nie powinienem... może to takie prostackie ... niby taki
banał, ot, byle co, ale udało się zmyć całodniowe wspomnienie zmagań i trudności...
A dla tych, co dopiero do kolacji zasiadają - szczerze Wam życzę - SMACZNEGO!

Autor:  morgus [ piątek 23 mar 2012, 20:52 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

[color=#0000FF]Chciałem sobie kupić rower, nie miałem jednak na tyle pieniędzy. Kiedyś będąc w Krakowie oglądałem fajny rower i po cenie, jednak wahałem się czy kupować tak daleko, bo jakby był jakiś problem trzeba będzie daleko wieść. Wróciłem do domu i zająłem się poszukiwaniami, jednak nic sensownego nie znalazłem. W końcu po wielu nieudanych poszukiwaniach, zadzwoniłem do tego sklepu w Krakowie, (bo też zajmują się sprzedażą przez internet) czy jest jeszcze ten rower na stanie okazało się, że był ostatni ucieszyłem się i go zamówiłem. Pomyślałem, że to chyba jakiś znak od Boga, że na mnie ten rower czekał. Dzisiaj go dostałem, pewnie ktoś zastanowi się po co o tym piszę, ale jazda na rowerze pomaga zapomnieć mi o wielu problemach, jest też niemałą atrakcją i pomaga w walce :)[/color]

Autor:  ks.tymoteusz [ wtorek 17 kwi 2012, 19:51 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Wracam prawie po tygodniu nieobecności na forum. In plus.
Potrzebna mi była ta abstynencja. Więcej dystansu można załapać.
Niemniej - pozdrawiam :-)

Autor:  ks.tymoteusz [ poniedziałek 30 kwi 2012, 17:43 ]
Tytuł:  Niezasłużony, słodki ciężar ...

Kolejny dzień na Litwie... Choć wiosna dotarła tu nieco później, niż w Polsce to w Wilnie jest bardzo gorąco... Po południu prowadzę nabożeństwo; potem Msza Święta i nauka.

Potężny kościół. Dziewiętnaście lat temu modlił się tutaj Bł. Jan Paweł II. Dostrzegam pamiątkową tablicę na filarze.
Przygotowałem wcześniej plan rozważań, a spis potrzebnych pieśni podałem organiście.
Kościelny zakłada mi na ramiona ciężką kapę. Jakaś historyczna, ponoć bardzo cenna. Czuję się niegodzien... Ciężko mi tak jakoś, choć nie tylko „ciężarem historycznego sukna”...

Patrzę w monstrancję... Organista intonuje kolejną pieśń. Gra mądrze, pięknie, dokłada starań... Kolejne nuty naprawdę niosą nas w modlitwie... Robię więc i ja oddech, i włączam się w śpiew:
„... tulisz w ojcowski płaszcz – chroniąc mnie w nim.
Ty w sercu moim trwasz, miłością Stwórcy ziem,
tulisz w ojcowski płaszcz – chroniąc mnie w nim...”

Płaszcz... tulisz... ojcowski... chronisz...

Już wiem, skąd te ciarki na plecach, i skąd ta ciężka kapa – na moich barkach dzisiaj...

Autor:  Duke [ wtorek 01 maja 2012, 15:35 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

To i moja mała radość - z tego, że coraz częściej odkrywam na co dzień to, o czym czasem pisze Miguel: "Żyję, więc jestem szczęśliwy". :) Lata zagryzania zębów, pełnych smutków za mną, czuję, że powoli wracam do wewnętrznej harmonii i poczucia bycia szczęśliwym, spełnionym człowiekiem. :)

Autor:  cezary [ środa 02 maja 2012, 19:33 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Dziś, po pracy, na dużym osiedlu w Katowicach, na którym mieszkam chciałem kupić zwykły chleb. No niestety okazało się, że w największym osiedlowym sklepie, o godz. 15.30 pieczywa już nie ma i nie będzie. A, że bardzo rzadko robię zakupy i nie jestem zorientowany co, jak i gdzie oczywiście lekko mnie ruszyło i w sposób dość złośliwy skomentowałem ten fakt. Wychodząc ze sklepu, gdzieś jakby w swoim wnętrzu usłyszałem pytanie : a twoja pokora gdzie ? Przypomniałem sobie ostatnią spowiedź i zrobiło mi się podwójnie przykro: nie mam chleba i nadal brakuje mi pokory, chleb może jutro gdzieś kupię, a z pokorą co ? nie było i nie ma. Kilkaset metrów dalej w kolejnym sklepie regał z pieczywem również pusty. Myślę, trudno jakoś przeżyję, z głodu nie umrę, więcej chleba po osiedlu szukał nie będę. Wychodząc pytam przy kasie o chleb, odpowiedź ta sama już nie ma i nie będzie. Tym razem uprzejmie podziękowałem za odpowiedź i wychodzę, trudno. Gdy byłem w drzwiach słyszę wołanie kasjerki, wracam, a Pani wyciąga świeżutką połówkę chleba . Przypadek?, banał?,drobiazg? a może nie…. mam chleb, wiem czego mi nadal brakuje i ile są warte moje deklaracje.Przy okazji tak niewielkich zakupów tak wiele dowiedziałem się o sobie.

Autor:  ks.tymoteusz [ czwartek 03 maja 2012, 12:01 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

cezary napisał(a):
... słyszę wołanie kasjerki, wracam, a Pani wyciąga świeżutką połówkę chleba. Przypadek?, banał? drobiazg?

Kurde, dajesz po oczach.
Klawiatura znów mokra...

PS.1. Chyba musimy wcześniej stawiać znaczki, albo ostrzeżenia, co do nie brania odpowiedzialności za konsekwencje wynikające z czytania naszych forumowych notek, wzruszających, czy łzy wyciskających...
PS.2. Wczoraj poznałem księdza - całkiem przypadkowo - który powiedział, że to on był inicjatorem zawieszenia pamiątkowej tablicy w Kościele w Wilnie, gdzie 19 lat temu gościł tutaj Bł. Jan Paweł II...
PS.3. Co dzisiaj mnie spotka?... Codzienność pełna jest cudów... ;)

Autor:  cezary [ poniedziałek 07 maja 2012, 08:08 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Wczoraj w godzinach rannych jechałem samochodem z Katowic w kierunku Rybnika. Pogoda dobra, droga pusta, prosta, a samochód sobie jedzie, tak jak kierowca nogą naciska wiadomo co. Nagle Policja zatrzymać się i wszystko jasne. Gdzieś w środku słyszę głos ,, osobistego policjanta”: to dla bezpieczeństwa twojego i tych których wieziesz. Zatrzymałem się, oczywiście prędkość przekroczona o 30 km w obszarze zabudowanym –mandat. Taki wstyd, prawie najlepszy kierowca, drugi mandat w życiu za 30 lat jeżdżenia-nic z tego. Z uśmiechem dziękuję Bogu za troskę o nasze bezpieczeństwo i kolejną lekcje pokory, a Policji za mandat – to opłata za lekcje -kolejny mały cud w moim życiu.

Autor:  ks.tymoteusz [ niedziela 13 maja 2012, 19:30 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Ks. Twardowski napisał kiedyś w jednym ze swoich wierszy słowa, które dotarły do mnie wyraźnie dopiero niedawno: "Kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno"... Tym otwartym okienkiem cieszę się od wczoraj. Znalazłem je!
Jak blisko nas są niekiedy ludzie, którzy niosą pocieszenie, pokrzepienie, przy których spokojniej bije serce, gdzie można nabrać głęboki oddech i pierzchają ciemne chmury... Jak radosną odpowiedź można usłyszeć na zatrwożone, niepewne pytanie - trzeba się tylko odważyć, aby je zadać, i nie bać usłyszeć odpowiedzi...
Jak szczera, dziecięca, prosta i ufna może być braterska rozmowa, spotkanie, radość przebywania, wspominania... Współdzielenie czasu, stołu, serca, myśli... Subtelność gestów i bogactwo obecności... Ciarki mam z radości...
Dziękuję dziś za spotkanego wczoraj brata, i za to, że się wciąż pokornie przekonuję, że moje serce może się stale czegoś nowego nauczyć, otworzyć, zaufać... I że inni mają niekiedy serca piękniejsze, i tym pięknem się dzielą... Bo szczęście dzielone się pomnaża!
Od wczoraj towarzyszy mi niezwykłe pocieszenie, i słowa Psalmu 131, które krążą we mnie jak spiewny refren i mnie nie opuszczają: "Lecz uspokoiłem i uciszyłem moją duszę... Jak dziecko na łonie swej matki - tak we mnie jest moja dusza..."
Dziękuję.

Autor:  Tomek30 [ niedziela 13 maja 2012, 21:27 ]
Tytuł:  Małe cuda

Ja chciałbym się podzielic moimi małymi cudami. Raz na jakiś czas czytam sobie Pismo Święte, ale losowy fragment jaki wypadnie. I zawsze jest tak, że tekst który otrzymałem idealnie pasuje do sytuacji, jaką przeżywam w danej chwili. To na pewno nie jest przypadek. I dało mi to wielką radość i realne poczucie obecności Boga. Dla mnie to jest niesamowite.

Autor:  darek86 [ piątek 18 maja 2012, 23:24 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

W moim życiu było wiele "zbiegów okoliczności" czyli małych cudów. Na teraz przychodzi mi jedna sytuacja z ok. 3 lat temu. Mianowicie zdawałem na prawo jazdy kat. B, było mi ono bardzo potrzebne w wykonywaniu pracy (konieczne!), przez dwa lata trwały zdawki, 13 razy zdawałem. Śmieszne jest to że zdałem za 13-stym razem, 13-stego w piątek i w samochodzie nr. 13 z bardzo "wrednym" egzaminatorem. Po jeździe byłem przekonany że kolejny raz oblałem, a tu - zdał pan egzamin. CO NAJWARZNIEJSZE: do kolejnych zdawek zaczołem podchodzić ze szczyptą nadziei, wielkim zawzięciem, ale i zwątpieniem. Chciałem zrezygnować z egzaminów i zwolnić się z pracy. Przed tą ostatnią pozytywną zdawką ustawiłem sobie w tel. budzik. i przypomnienie (tzw.emotikon) na 7:00. O treści: Zaufaj Bogu, w nim twoja siła(czy coś w tym stylu). Chciałem rano dodać sobie odwagi. Tel miałem nowy ale coś zaszfankowało i budzik rano nie dzwonił, a o przypomnieniu zapomniałem. Kiedyśmy wracali z ośrodka mój instruktor gratólował mi i pytał czy się ciesze, a w tym momęcie włączył się budzik i przypomnienie na ekranie komórki. Popłakałem się:-). To mi dało takiego POWERA, aby zawsze ufać, pomimo wszystko.

Autor:  ks.tymoteusz [ sobota 19 maja 2012, 08:40 ]
Tytuł:  Egzamin na prawo jazdy :)

Uśmiecham się kątem ust...
W mojej rodzinie nigdy wcześniej nie było samochodu, aż do czasu, gdy z bratem "wyszliśmy" z domu. Wtedy tato mógł nieco odłożyć na auto - najpierw maluch... Więc i mnie prawdo jazdy - aż do święcen kapłańskich - potrzebne nie było. To się zmieniło na diakonacie, na ostatnim roku przed święceniami kapłańskimi. Konieczny był kurs, konieczne egzaminy, jazdy po mieście, i po zatoczkach, po rondach i po "fajkach" itd.
Sam egzamin był zaskakujący. Koniec lutego, srogi śnieg, godzina 7.30 rano. Na sali, na testach, tylko 6 osób. Dwie dziewczyny, dwóch chłopaków i... dwóch kleryków: w koloratkach! (napisałem tak, jakby klerycy byli kims innym niż faceci, hehe)... Srogi egzaminator. Jeszcze przed testami zjechał jednego z gości, że nawet swojego peselu nie zna (tamten zaczął numer od literek czytać...). Dwóch chłopaków na sali oblewa testy... Dwie dziewczyny nie zdały na placu... Tylko dwóch kleryków wyrusza na miasto...
Jadę jako drugi. Czekam przed budynkiem. Pierwszy kleryk wraca po 8 minutach. Myślę sobie: "nie zdał!" - kurde, co dalej?... Wsiadam teraz ja. Przestraszony... Egzaminator rozluźnia atmosferę. "Gadka-szmatka" się rozkręca - nie było wtedy jeszcze kamer i rejestracji jazdy... Facet kręci jak najęty. Rozmawia ze mną - ja dalej przestraszony (jego bezpośrednioscią - a w międzyczasie podaje mi wskazówki do jazdy: i sam mi włącza światła, podpowiada, mówi co, gdzie teraz - zapisałem to wszytsko poniżej - chyba uda się złapać klimat tego, co się wtedy wydarzyło w aucie, między nami...

- I co, to prawda, że ksiądz nie do końca jest jeszcze księdzem? SKRĘCAMY W LEWO... W LEWOOO... To ciekawe, ile to trwa, chyba długo, co?... POWOLI PROSZĘ, BO ŚLISKO... Ja bym chyba tyle nie wytrzymał... Tyle nauki... I jak tam księdzu było? TERAZ KIERUNKOWSKAZ - O TUTAJ, TAK, ŁADNIE... POWOLI, BARDZO ŚLISKO DZISIAJ...
- Ja też uczyłem księży jeździć, to fajne chłopaki są, i takie pojętne... TERAZ WYCOFUJEMY... WSTECZNY... ALE GDZIE?... GDZIE???... TRZEBA SIE OBEJRZEĆ DO TYŁU!! (łapie mnie za kolano, i za prawe udo, ciągnie moją nogę w swoją stronę, chwyta mnie za biodro) - ALE TUTAJ PUPĘ TRZEBA ODWRÓCIĆ - W PRAWO - I DO TYŁU TERAZ POPATRZEĆ - BO TAM JAKIEŚ MAŁE DZIECKO MOŻE SIĘ ZNALEŹĆ I NAM WPADNIE POD KOŁA... (szok, cały spięty jestem!)
- A ja byłem kiedyś ministrantem, ale to dawno było, zanim do Partii się nie zapisałem... MUSIMY UWAŻAĆ, ŻEBY AUTO NIE WPADŁO W POŚLIZG... I po łacinie się uczyliśmy śpiewać, to były czasy... I KIERUNKOWSKAZ TERAZ - TAK, ŁADNIE, JEDZIEMY DALEJ... (gadka dalej trwa, ujechaliśmy jakieś 500 m, prędkością 35 km/h, dojeżdżamy do ronda, a facet się rozmyśla) OJ, DZISIAJ TO NIE POGODA NA JAZDE, WRACAMY DO BAZY, SZKODA CZASU

I tak to zdałem egzamin, z przekonaniem że facet tez jest homo, i wystartował do kleryka... Potem się okazało, że to największa kosa w całym ośrodku, dawny komunista, a tak mu serce zmiekło w aucie... I ten gest, i te wskazówki, i to "obracanie pupy" - zostanie mi na długo to wspomnienie... Dzisiaj parskałbym wniebogłosy, ale wtedy byłem megaprzestraszony...

Autor:  ks.tymoteusz [ środa 23 maja 2012, 12:49 ]
Tytuł:  Wrażliwi tak mają :)

Codzienne sytuacje, czasem zupełnie niespodziewane, albo tak ulotne... Gdyby je zatrzymać – stają się niezwykle pięknymi wspomnieniami, że w chwilach bardzo trudnych, chwilach „strapień”, są jak „pocieszenie”, o którym pisał Św. Ignacy Loyola... Zaskoczyły mnie ostatnio – na plus – trzy z nich.

Siostry zakonne, które gościły mnie przez kilka dni, nie przyjęły zapłaty (należności) za mój przedłużony u nich pobyt i noclegi. Prosiły jedynie – bardzo serio – o odprawienie jednej Mszy Św. z prośbą o błogosławieństwo dla ich Wspólnoty i o nowe powołania... Moje serce nieco struchlało, bo uświadomiło sobie ich mocne przekonanie, że przecież... takiej „ceny” nie jest w stanie już nic przebić... Moja wiara rośnie!

Podczas jednej z niedawnych Mszy, sprawowanej na Śląsku, przejazdem, poruszyło mnie zaangażowanie wiernych. Jako, że na co dzień mieszkam w innej części Polski, zostało mi mocno w pamięci – rozmodlenie, śpiewy, służba liturgiczna: ojcowie i synowie wspólnie przy Ołtarzu. Kiedy podzieliłem się dwoma zdaniami, na końcu Mszy, później znajoma siostra zakonna w zakrystii powiedziała, że muszę do nich częściej przyjeżdżać – bo to co powiedziałem sprawiło, że widocznie nawzajem otwieramy sobie w ten sposób oczy – na to, co oczywiste, i dlatego tak niekiedy jakby niedostrzegalne... W tej samej Mszy, podczas modlitwy przeistoczenia, przyszła mi bardzo żywa i uważna refleksja – „I właśnie teraz będą mogli wszyscy spożywać – dzięki Twojej modlitwie.” Ja? Przecież tak niewiele zrobiłem... Mało, a tak wiele – bo wszystko!

Nie znaczy to, że nie mam zmartwień, ale te jakby mniej „gryzą”, gdy tyle natchnień dookoła... Pewien starszy ksiądz „zastrzelił” mnie swoim osobistym podsumowaniem, w grupie dzielenia się Słowem Bożym, kiedy powiedział – „Widząc Twoje szczere przeżywanie tego, co mówisz i że się nie wahasz, budzisz moje głębokie zaufanie - chcę zaufać Tobie i chcę, byś i Ty mnie ufał... Ciesz się tym darem, ale też chroń go, aby nie zostało nadużyte przez innych...” Przeprosiłem go wtedy, bo momentalnie obudziła się we mnie złość na te jego słowa... Powiedziałem mu wtedy, że akurat strzelił bombę - i niestety wykrakał - mimo, że nic wcześniej nie wiedział... No, ale zawsze można się ochronić na przyszłość...

Obyśmy zechcieli dostrzegać w codzienności - te nieczęste „rodzynki z nieba” – tego życzę i Wam, i sobie.

Autor:  ks.tymoteusz [ piątek 15 cze 2012, 19:59 ]
Tytuł:  Re: Wrażliwi tak mają :)

Zaskakująca popołudniowa rozmowa telefoniczna.

Ona: - Halo?
Ja: - Tak, proszę.
Ona: - Czy to Pan jest może od Nutelli?
Ja: - Nie, proszę, Pani. Pomyłka.
Ona: - Ojej, jaka szkoda!
Ja: - Ale jakby co, to ja też lubię czekoladę... :)

Autor:  szaweł-paweł [ czwartek 23 sie 2012, 11:58 ]
Tytuł:  jaś fasola istnieje !

http://deser.pl/deser/1,111857,12343408,Staruszka_chciala_pomoc_odrestaurowac_200_letni_obraz_.html

Autor:  Zagubiony [ poniedziałek 27 sie 2012, 21:53 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Przydarzyła mi się dziś taka sytuacja. Z braku konstruktywnego zajęcia i złej pogody miałem powiedzmy taki sobie nastrój i zaczęły mi chodzić po głowie myśli nieczyste, które mimo walki i prób zajęcia uwagi narastały niechybnie prowadząc do upadku i grzechu. Gdy byłem w trakcie wchodzenia na gorszące strony, wahałem się przez chwilę czy wcisnąć enter. Nagle dzwoni telefon. To była moja mama. O dziwo dziś wcześniej skończyła pracę i prosiła, żebym po nią podjechał. To taki mój mały cud i aż mi się wstyd zrobiło, że aż potrzebna była Boska interwencja, aby mnie ocalić przed upadkiem. Chwała Panu! :)

Autor:  szaweł-paweł [ poniedziałek 27 sie 2012, 21:54 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

A no chwała Panu ;-) No i mamy są kochane :-)

Autor:  ks.tymoteusz [ środa 05 wrz 2012, 14:04 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Tydzień temu media informowały o bombach znalezionych w Centrum Warszawy, podczas budowy nowej linii metra. SMS-owalem wtedy ze znajomym...

– Onet podaje, że znowu znaleźli niewybuch w Centrum Warszawy? Coś ty tam dziś narobił? – pytam znajomego.
– Ja? Nic! Ale wiesz co, jeszcze kilka miesięcy temu miałbym z tego powodu wolne, bo nasza korporacja miała inną lokalizację.
– Nie marudź! Przecież teraz też są bomby i też masz wolne.
– Jak to?
– To są „bomby” w rozmowie między nami – a „wolniejsze” masz serce, jak ufam... :)

Autor:  qer88 [ wtorek 11 wrz 2012, 09:45 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Tak pięknie ostatnio Pan Bóg działa w moim życiu....

Człowiek, który przez trzy lata mojej pracy w ogóle mnie nie doceniał, a nawet krytykował, był nieprzychylny zmienił się ostatnio i nawet zaczął doceniać moją pracę, oraz stosunek do mojej osoby,

Mama mojej przyjaciółki, która w zeszłym roku przeszła poważną operację i od tamtej pory chodziła zgaszona ostatnio powiedziała, że wstąpiło w nią nowe życie,

Znajome małżeństwo, które nie tak dawno chciało się rozwodzić dzisiaj mówi, że nie ma o tym mowy i nawet starają się o drugiego dzidziusia :) Każdego dnia otrzymują ode mnie maila z jakąś myślą, sentencją i ku mojemu zdziwieniu otrzymuję od nich zwrotną wiadomość: "Trafiasz w sedno. Jak Ty to robisz?" Odpowiadam, że to nie ja, lecz natchnienie Ducha Świętego :) Nazwali mnie nawet swoim Aniołem Stróżem :)

CHWAŁA PANU!

Autor:  ks.tymoteusz [ środa 03 paź 2012, 12:57 ]
Tytuł:  Cena gestów.

Przez kilka dni prowadziłem skupienie w dużym ośrodku rekolekcyjnym. Uczestniczyły różne osoby, także starsze, tzw. „50+”. Kolejnego dnia rankiem dojechał spóźniony uczestnik, starszy pan, tak pod „sześćdziesiątkę”. Doskonale go kojarzyłem z wcześniejszych rozmów telefonicznych... Ukradkiem zobaczyłem jego rozmowę w recepcji, ze starszą panią. To refleksja nie do wyrażenia prostymi słowami.

Wzruszenie w powitaniu... Uważność słów... Takt gestów... Szacunek spojrzeń... Potęga mądrości... Doświadczenie lat... Zapiera mi dech w piersiach, bo zadziwia się młodziak, taki jak ja – czemu tego w mediach: tak mało, tak rzadko... Więc cieszę się na moją pamięć wzrokową i słuchową – bo mój „recording” w sercu to sobie zapamiętał...

Tak niewiele, a tyle radości.

Autor:  darek86 [ piątek 05 paź 2012, 22:16 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

W ostatnim czasie wiele się w moim życiu zmienia na "+".
Dzisiaj wyjechałem na kilka dni do OM-u (wtajemniczeni wiedzą co znaczy skrut) aby się zastanowić co dalej jak żyć, by to życie nie było zmarnowane, "przejedzone".
Kiedy zatrzymałem się aby coś przekąsić do picia kupiłem Tymbarka a pod kabzlem pisze:
"PAMIĘTAJ!
MIŁOŚĆ I TAK CIĘ DOPADNIE!!"
Pewnie autor tego tekściku niemyślał o MIŁOŚĆI Boskiej, ale ja tak to odebrałem.
Wiem że właśnie Jezus chciał abym trafił na ten kabzel dzisiaj.

Autor:  ks.tymoteusz [ piątek 19 paź 2012, 11:27 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Jesteś mi bliski wtedy, kiedy spisz.
Jesteś mi bliski, gdy wcześnie rano wstajesz.

Jesteś mi bliski, kiedy w pracy wiedziesz prym.
Jesteś mi bliski, gdy się szczerze zamartwiasz.

Jesteś mi bliski, kiedy wracasz do domu z głową pełną trosk.
Jesteś mi bliski, gdy opadasz już z sił.

Jesteś mi bliski, kiedy się autentycznie złościsz.
Jesteś mi bliski, gdy wieczorami tęsknisz.

Te wszystkie chwile były także moim doświadczeniem.
Chwile podobne do Twoich – Jezus.

Autor:  Heron [ piątek 19 paź 2012, 23:49 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Ksiądz to juz z tym sentymentalizmem przegina :D

Autor:  cezary [ niedziela 28 paź 2012, 10:27 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Bracia! Z potrzeby serca okazania Bogu wdzięczności za doświadczenie Jego wszechmocy, dobroci… za otrzymane łaski zamieszczam ten wpis. U żony mojego siostrzeńca młodej matki oczekującej z wielką radością upragnionego dziecka w 7 miesiącu stanu błogosławionego stwierdzono guza-nowotwór mózgu. Diagnoza lekarska okropna, pierwsze rokowania bardzo niepokojące, łzy i pytanie dlaczego? Tysiące przeróżnych myśli ciśnie się do głowy, a wśród nich ta jedna podpowiadana przez wiarę tylko Bóg! dla Niego nie ma nic niemożliwego! to jedyna nadzieja ! jedyna szansa ! W duchu całkowitego zawierzenia proszę /nękam/ tak jak potrafię, jak umiem Boga, aby tą niezwykle skomplikowaną życiową sytuację młodej rodziny wziął w swoje ręce. Po dwóch tygodniach pierwsza pomyślna wiadomość: guz nie rośnie jest szansa na uratowanie dziecka i tak się staje. Na początku 9 miesiąca ciąży przychodzi na świat zdrowy upragniony synek- wielka, ogromna radość - Bóg czuwa! Rozpoczynają się przygotowania do operacyjnego usunięcia guza mózgu: konsultacje lekarskie i poszukiwania najlepszych fachowców. Dla mnie jest tylko jeden- Bóg ! „Szukam znajomości ”u Matki Bożej Leśniowskiej Patronki Rodzin i codziennie proszę, aby Ten który uzdrawiał, wskrzeszał Sam stanął na czele zespołu operacyjnego, by oświecił umysły i pobłogosławił ręce lekarzy którzy będą operować .I staje się kolejny wielki cud. W jednej z warszawskich klinik guz mózgu zostaje usunięty bez jakichkolwiek powikłań i następuje bardzo szybki powrót do zdrowia …a po tygodniu do synka. Po kolejnym miesiącu przychodzi wynik badania histopatologicznego –guz nie jest złośliwy! BOGU DZIĘKI! TE DEUM! Po raz kolejny w życiu Bóg pozwolił mnie- nędznemu łajdakowi doświadczyć Jego Wszechmocy i dobroci. Bracia uwierzcie ! dla Boga nie ma trudnych, beznadziejnych, przegranych sytuacji ! On kocha każdego - nikt nie jest Mu obojętny. Trzeba Mu zaufać, nawet jeśli nie wiemy dlaczego , nawet jeśli trudno zasnąć na mokrej od łez poduszce.
Boże ! Dziękuje Ci za ogrom darowanej łaski , za dar życia i zdrowia dla dziecka i jego matki!
To wyłącznie Twoja zasługa! Tobie chwała teraz i na wieki!

Autor:  kris [ niedziela 28 paź 2012, 10:56 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Chwała Panu .

Autor:  Geralt [ czwartek 07 mar 2013, 22:25 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Prosiłem Pana Boga jakiś tydzień temu, tak trochę po cichu, nieśmiało żebym mógł się wyprowadzić z Warszawy. I w ciągu kilku dni dostałem - choć nie szukałem - propozycję pracy i niewykluczone że za kilka tygodni będę już gdzie indziej...
Pan Bóg jest jednak niesamowity... :)

Autor:  Adrian [ piątek 08 mar 2013, 15:56 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Jeżeli ma to przynieść dobre owoce - chwała Panu :)

Autor:  Duke [ niedziela 21 kwi 2013, 15:19 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Czas na moją opowieść.

Dominikańskie rekolekcje, które mnie poruszyły. Niedługo przed Bożym Narodzeniem. I decyzja: Panie, bierz mnie jakim jestem, wielu rzeczy nie umiem w sobie zmienić, trudno - jedyne co mogę zrobić, to spróbuję bardziej iść przy Tobie, w zgodzie z własnym sumieniem.

Niedługo później wpadł mi do ręki styczniowy numer miesięcznika "W Drodze" z takim oto rozważaniem na niedzielę chrztu pańskiego (z czytaniem ze słowami skierowanymi do Jezusa w Jordanie "To jest mój syn umiłowany, w nim mam upodobanie"):

http://miesiecznik.wdrodze.pl/?mod=arch ... t&id=14815

Po przeczytaniu skwitowałem to słowami: "no fajnie by było, ale takie rzeczy to się mało komu zdarzają".

Byłem wtedy jakieś 12 godzin drogi pociągiem od domu, w mieszkaniu najlepszego przyjaciela. Podczas niedzielnej mszy - nic szczególnego, choć mocno ucieszyłem się na te słowa.

Wychodziłem na nocny pociąg trochę zasmucony - M. miał masę roboty i zamiast spędzić z nim sensownie wspólnie niedzielę, skupiłem się na czytaniu książek i rozmyślaniach, mieliśmy niewiele czasu by pogadać.

I nagle... dup! Wielkie wewnętrzne ciepło, poczucie takiej "Bożej elektrowni" w środku. I poczucie, że stało się dokładnie to, o czym mowa w tekście. Że to męstwo o którym mowa zostało mi nadane - zarówno przez Boga, jak i przez M. - który ostatnimi laty mocno mnie wspierał. Tej nocy nie zasnąłem w pociągu.

Następne tygodnie okazały się być jednymi z najbardziej twórczych i energicznych w życiu. Wiele spraw się naprostowało, wiele ciekawych "zbiegów okoliczności" nastąpiło. Choć minęły już ponad 3 miesiące - "elektrownia" w sercu wciąż działa i kruszy nagromadzone tam lody. Jest moc!

Autor:  ks.tymoteusz [ niedziela 19 maja 2013, 23:26 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Mimo zmęczenia, niepewności, zniechęcenia – warto wytrwać do końca.

Po dzisiejszej niedzieli "pytań w stronę nieba" – czy ja także dziś otrzymam nieco ożywiającego, świątkowego, zielonego tchnienia z nieba – dopiero na koniec dnia Bóg zgotował mi niespodziankę.
Cierpliwość zwyciężyła obawy. Opór został pokonany przez zaufanie. Odkładane spotkanie, które doszło wreszcie do skutku... Obiecane odwiedziny, które się urzeczywistniły... Godzinna Msza Święta – sam na sam z Jezusem i przyjacielem... Godzinna, szczera i twórcza rozmowa... Godzinny, piękny, wiosenny spacer... Godzinna, wspólna kolacja we włoskim tonie... I to tylko jednego wieczoru. Właśnie dziś.
Właśnie wróciłem ze spaceru. Wskakuję do łóżka. I powiem wam coś jeszcze: Kocham Bydgoszcz!

Autor:  darek86 [ niedziela 07 lip 2013, 21:33 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Małym cudem jestem Ja, Ty, każdy człowiek...

Dzisiaj to sobie bardzo mocno uświadomiłem, zastanawiając się dlaczego tyle dobra, miłości, łask daje mi Jezus, choć ja na każdą Eucharystię przychodzę do Niego ze "skrzynką gwoździ"
Jakimi cudami musimy być w Jego oczach?.

Chwała Ci Jezu za Twą Miłość.

Autor:  Poszukujący89 [ poniedziałek 06 sty 2014, 21:58 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

W swoim pierwszym poście pisałem o mojej walce o czystość. Niestety, w ostatnią sobotę upadłem, ale idę dalej... Dzisiejszy dzień był bardzo intensywny i nagle pojawiła się myśl, by zgrzeszyć, by wejść na zakazane strony. Modliłem się, by Jezus dał mi siły do przeciwstawienia się tej myśli. To pragnienie jednak powracało. Po powrocie do domu czułem, że nie jestem w stanie (nie chcę?) mu się sprzeciwić i "muszę" wyszukać to, od czego uciekam. Przeglądanie Internetu zacząłem jednak od tego forum. Przez kilka ostatnich dni uzbierało się trochę nowych postów, więc czytałem i czytałem... I ten okropny przymus zajrzenia na nieodpowiednią stronę minął. Nie pamiętam już, by to niezwykle przykre uczucie udało mi się w jakiś sposób przezwyciężyć (ewentualnie było to odwlekanie w czasie), dlatego tym większa jest moja radość. To taki mój dzisiejszy mały "cud".
W czasie dzisiejszej spowiedzi ksiądz zasugerował, bym znalazł sobie jakąś grupę przykościelną, z którą mógłbym być w jakiś sposób związany. Tak, by ograniczyć możliwość oglądania pornografii. Pomyślałem o tym forum. Może to przedwczesny i zbyt daleko idący wniosek, ale czuję, że może mi ono pomóc. W końcu coś ważnego dzisiaj się stało... Dziękuję Wam za to, że jesteście i dzielicie się swoimi przemyśleniami.

Autor:  memoryzone [ środa 08 sty 2014, 11:04 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Dla mnie też to forum wiele znaczy. Czuję się, że jestem w mocnej grupie, w której chyba łatwiej pewne sprawy znieść, przezwyciężyć.

Autor:  cezary [ niedziela 08 cze 2014, 08:19 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

W dniu wczorajszym, w wigilię Zesłania Ducha Świętego, wraz z kilkoma Braćmi z naszej wspólnoty i Róży Różańcowej uczestniczyłem w II Ogólnokrajowej Pielgrzymce Żywego Różańca na Jasną Górę. Rano, przed cudownym obrazem naszej Matki, dziękowałem Bogu za nasze forum i za Was Drodzy Bracia-autentyczni, prawdziwi Świadkowie Jezusa. Tak, jak umiałem i jak potrafiłem prosiłem Pana w naszych intencjach, prośbach, tych wyrażanych na forum, i tych nie wypowiedzianych, które każdy z nas nosi w swoim sercu. A później Msza Święta „na wałach” i wspólna Komunia Święta. Dziękuję Bogu za ta wielką łaskę , że mogłem tam być. Dziękuję Tym, którzy byli razem ze mną. Przyznam, że kilkanaście lat temu takie spotkanie nawet nie było w moich marzeniach, bo niestety były inne. Za cud mojego zmartwychwstania BOGU i Wszystkim, którzy, w jakikolwiek sposób pomogli mi wstać i nadal pomagają, ze szczerego serca DZIĘKUJĘ. Cezary

Autor:  cezary [ sobota 21 lis 2015, 18:02 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Sobota… i kolejne spotkanie z Jezusem w sakramencie pojednania. Choć wokół późna jesień, ponuro… w moim sercu na nowo wiosna, a w uszach rozbrzmiewa radosne Te Deum. Wieka niepojęta tajemnica Miłości! , wielka łaska, wielki cud uzdrowienia - zmartwychwstanie !
"Niechaj się nie lęka do Mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia Mojego" To słowa Jezusa dające nadzieję, radość, pokój.

Autor:  CalmOcean [ sobota 21 lis 2015, 18:45 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

cezary napisał(a):
Sobota… i kolejne spotkanie z Jezusem w sakramencie pojednania. Choć wokół późna jesień, ponuro… w moim sercu na nowo wiosna, a w uszach rozbrzmiewa radosne Te Deum. Wieka niepojęta tajemnica Miłości! , wielka łaska, wielki cud uzdrowienia - zmartwychwstanie !
"Niechaj się nie lęka do Mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia Mojego" To słowa Jezusa dające nadzieję, radość, pokój.


Jak często powodujesz doświadczenie uczucia Wiosny? :)

Autor:  cezary [ sobota 21 lis 2015, 19:56 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Ostatnich kilka lat- systematycznie raz w miesiącu, czasem częściej, wcześniej bywało różnie.

Autor:  absurd [ niedziela 22 lis 2015, 20:54 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

Wyraźne działanie Boga na moją wyraźną prośbę...
Chociaż nie mam pojęcia, co będzie dalej...

Autor:  Małgosia [ środa 18 maja 2016, 12:35 ]
Tytuł:  Re: Małe cuda

h.c napisał(a):
Aż przyszedł moment Komunii [świętej]. Kiedy przyjąłem Ciało Chrystusa, nagle poczułem się... pogodny, nawet radosny, zadowolony z życia. Wierzcie mi, że różnica była diametralna! A ani się o to nie modliłem, ani też nie przyjmowałem Komunii z jakąś egzaltacją, która w ogóle jest mi obca, a która mogłaby tłumaczyć zdarzenie kategoriami psychologicznymi. I dlatego widzę tu cud.

Nie wiem, na ile to fakt, a na ile apokryf, ale z osobą św. Faustyny wiąże się taka opowieść, że gdy kiedyś usłyszała docinek na temat swojego pochodzenia z niższych sfer społecznych, odpowiedziała: "Właśnie przyjęłam Komunię [Świętą], w moich żyłach płynie teraz krew królewska". Coś w tym jest.


Uwielbiam te wypowiedź św. Faustynki (Króluj nam Chryste:)

Ja na mszy świętej, która odbywała się w parafii pw. Św. Faustyny usłyszałam podczas kazania słowa Alberta Einsteina, który stwierdził, iż:

Są dwie drogi, aby przeżyć życie.

Jedna to żyć tak, jakby nic nie było cudem.

Druga to żyć tak, jakby cudem było wszystko.



W moim życiu Jezus Eucharystyczny dokonał cudów, które filozofom się nie śniły.

Panie dobry jak chleb,
bądź uwielbiony od swego Kościoła,
bo Tyś do końca nas umiłował,
do końca nas umiłował.

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/