chrzescijanin-homoseksualny.pl
http://chrzescijanin-homoseksualny.pl/forum/phpBB3/

Nie radzę sobie już z totalną samotnością
http://chrzescijanin-homoseksualny.pl/forum/phpBB3/viewtopic.php?f=13&t=1037
Strona 1 z 1

Autor:  absurd [ piątek 08 wrz 2017, 22:08 ]
Tytuł:  Nie radzę sobie już z totalną samotnością

Nie radzę sobie już z totalną samotnością

Jeśli się osiągnie pewien wiek, nie pracuje, nie ma żadnych bliskich osób, jeśli się ma sporo umarłych bliskich i znajomych, zmartwień i problemów nierozwiązywalnych wiele od lat, to co dalej?

Autor:  Wiki [ sobota 09 wrz 2017, 10:33 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

Dalej to np.:

http://odnowa.jezuici.pl/index.php?page=seminarium

Autor:  IaanPO [ sobota 09 wrz 2017, 11:44 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

Ja jestem pełnym pokory w wysyłaniu linków (miałbym ich mnóstwo do wyboru), czy dawaniu rad w takiej sytuacji (choć podobno mężczyzna jak sie żali to szuka rozwiązania, inaczej niż kobieta). Dlaczego? Dlatego że gdy jest mi smutno (rzadko zdarza się być mi w hiperdołku) to linki i rady mi nie pomagają.
Miałem wczoraj taką sytuację. Miałem spotkanie klasowe po latach. Zatrułem się czymś, bardzo mnie bolał brzuch, ale specjalnie na to spotkanie przyjechałem do rodzinnego domu, więc poszedłem. Bałem się przy tym, bo w klasie byłem zazwyczaj na uboczu, a teraz lata zleciały, tematów może ubyło - w każdym razie czulem niepokój. Dodając do tego te dolegliwości żolądkowe - nic fajnego. Już nawet chciałem ze względu, że mam wymówkę racjonalną, stchórzyć. Przyszedlem - byłem pierwszy. Schodzili się ludzie, pojawił się uśmiech. Każdy mówił co u niego, ten w takim korpo, ten w banku, ten w biurze projektowym, ten jedzie do Włoch, ten wrócił z półrocznego stażu stamtąd. Mam taki charakter, że źle się oceniam. Obiektywnie mogłem się pochwalić skonczonymi studiami, planami na kolejne lata. Ale w imie zasady "trawa u sąsiada jest zawsze bardziej zielona", moje myśli mnie dołowały - że jakbym dostał prace na takim stanowisku jak koleżanka, udowodniłbym swoją wartość, a tak jestem bez pracy, nieudacznikiem. Co poradzić - tak myślałem. Jednocześnie czułem się jak w 7. niebie - bo ci ludzie w ogóle się nie zmienili, a byliśmy fajną klasą, w której kazdy miał swoje miejsce. I sobie to przypomnialem - to wrażenie, w polowie socjologiczne doświadczenie, w połowie szczera radość e spotkania z drugim człowiekiem - to zostało z tego wieczoru.
Po co to piszę? Bo mam przekonanie, że takie jest życie. Jest dobra okoliczność, ale ja mam albo bolący brzuch, albo te złe myśli (obiektywnie bzdurne kompletnie) i okoliczność się psuje. Nie jest nigdy dobrze, ani źle.
Tak sobie myślę, po prostu. A wierzący ma do tego wszystkiego przekonanie płynące z wiary, że nad sensem czuwa osobowa Miłość. Co nie jest powodem do chluby, bo to nie wierzący wybierają, ale sa wybrani.
Słyszałem kiedyś od kogoś, że umiem wysłuchać (albo wyczytać). Jakby co - jestem pod pw.

Autor:  xyz [ sobota 09 wrz 2017, 13:57 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

Co człowiek, to inna rada :-) Połaczę metodę Wiki i Iaana: będzie link oraz tekst ;-)

Absurdzie, jesteś wrażliwym, błyskotliwym człowiekiem, znasz biegle język angielski (pamiętam to jeszcze z Twoich dyskusji z Danielem). Prawdopodobnie nie jesteś poetą czy artystą, ale możesz jeszcze wiele w życiu stworzyć, doświadczyć, dlatego nie warto tonąć w smutku. Wysyłam Ci tekst w j. angielskim pobudzający do walki o siebie: "To Stay Alive", ze słynną frazą: "A dead poet does not write". Co utknęło mi głowie poza tym: "Continue. Have no fear. The worst is already past. To be sure, life will tear you apart again, but, from your point of view, you do not really have that much more to do with life. Remember this: fundamentally, you are already dead. You are now face to face with eternity"; "Your path, unfortunately, lies elsewhere. It is indissociable from neurosis. The poetic experience and the neurotic experience are two paths which cross, intersect, and most often end up merging; this by dissolution of poetic ore in the bloody torrent of neurosis. But you have no choice. There is no other way. Your unceasing working over of your obsessions will end up transforming you into a pathetic wreck, consumed by anguish and devastated by apathy. But, I repeat, there is no other way. You must attain the point of no return. Break the circle. And produce some poems, before crushing yourself into the ground. You will have glimpsed immense spaces. Every great passion opens up a prospect on eternity."

https://www.houellebecq.info/popdivers.php?id=13 Fragment eseju "Rester vivant" (ang. "To Stay Alive").

http://www.filmweb.pl/film/Prze%C5%BCy% ... 16-786221# Film "Przeżyć: metoda Houellebecqa" ukazuje sytuację kilku osób, które borykają się z trudnościami życia i własnym smutkiem. Niedługo wchodzi na ekrany kin.

Zmierzam do tego, żebyś przetrwał. Nie zawsze jest w życiu sukces, grono ludzi obok itd. Znalezienie pracy i grona przyjaciół to ciężka sztuka. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie zadręczaj się tym. Myśli sprawiają, że człowiek czuje się jeszcze gorzej. Don't worry to much. W filmie "Przeżyć: metoda Houellebecqa" bohaterowie znajdują się w podobnej sytuacji nierozwiązanych spraw, ale nadal żyją, idą do przodu, tworzą.
Co do pracy: wiele zależy od stanu zdrowia, umiejętności i możliwości zmiany zawodu.
Czasem nie mam żadnych rad, ale chętnie Cię wysłucham na PW. W gronie nieudaczników zawsze raźniej - inni doświadczają podobnie jak Ty.

Autor:  antares [ niedziela 10 wrz 2017, 02:25 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

Myślę że dobrą radą jest aby umocnić się w duchu... Samotność jest jakoś wpisana w egzystencję człowieka. Prędzej czy później ktoś opuści kogoś bowiem umieramy. Można czuć się samotnym a być otoczonym przez ludzi, można czuć się samotnym i opuszczonym w małżeństwie, w rodzinie, nawet w doborowym towarzystwie. Obecność drugiego człowieka nie zawsze jest gwarantem na to że nie poczujemy się samotni.

Żyjemy jakby w swoim własnym wnętrzu i tam możemy zaprosić Chrystusa, a wtedy on przyjdzie i będzie najlepszym towarzyszem naszych chwil.

Bowiem ukojenie samotności bierze się z wewnętrznego odczucia, a nie z fizycznej obecności drugiej osoby.

Pozostaje chyba to wszystko oddać Bogu, jest taka modlitwa - Jezu, Ty się tym zajmij. I to wszystko. On zajmie się, ale inną sprawą jest czy pozwolimy na to aby Bóg prowadził nas i działał w naszym sercu. Tylko wtedy możesz znaleźć ukojenie, bowiem to ukojenie będzie wypływać ze spokoju ducha. Trudno jest radzić - idź gdzieś między ludzi, poszukaj sobie kogoś. Bowiem to może być na chwilę a problem odczuwania samotności pozostaje. Może czujesz samotność także ze względu na problemy w których nikt nie jest w stanie Ci pomóc.

Człowiek osiąga pewne etapy w życiu. Kiedy zbliża się do pewnego miejsca na skali życia, to wtedy niejako musi pogodzić się z tym że inni będą powoli odchodzić, że znalezienie sobie kogoś będzie coraz trudniejsze.

To piękne jest mieć kogoś kto pochyli się nad drugą osobą, kogoś kto wesprze, pomoże, podtrzyma, ale nie zawsze tak jest. Bądź przyjacielem Chrystusa i siebie samego. Ponoć mamy anioła za przyjaciela. Zapominamy o nim, ogólnie jakby nie zwracamy uwagi na ten świat duchowy z którym możemy mieć kontakt poprzez ducha, oczywiście nie trzeba tego mylić ze spirytyzmem. Chcemy tego co namacalne, widzialne, słyszalne, odczuwalne. Ale można odczuwać także poprzez sferę duchową, a uporządkowanie sfery duchowej przynosi poczucie osiągnięcia innej płaszczyzny życia.

Autor:  absurd [ niedziela 10 wrz 2017, 17:06 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

4x dziękuję!

Aż się zadumałem nad tym, że komuś chce się pisać tak dużo.
Patrząc wstecz stwierdzam, że miałem pecha do ludzi. Klasy szkolne to udręka w mrokach PRL-u. Chłód i dystans.
I jakieś maniakalne ale konsekwentne szyderstwo: z mojej twarzy, nazwiska, ministrantowania, pozycji społecznej, stanu posiadania, itd., itp.
Mój "najlepszy przyjaciel" z LO, a potem z okresu studiów, któremu latami się zwierzałem, po 50 latach zmieścił swój profil na kumpello ze swoimi zdjęciami. Na początku miałem nadzieję, że ktoś ukradł mu tożsamość, ale nie. To nie była normalna sytuacja, tysiące niby szczerych rozmów, wszystko oparte na fałszu ze strony drugiego człowieka, niby przyjaciela. I to z atrybutem "normalny, hetero".

Panie xyz.
Antoni Słonimski to napisał:
"Cóż odnajdziemy zawieszeni w środku,
Pomiędzy mikro- a makrokosmosem,
Zbrojni w trzy zmysły w klatce trzech wymiarów?
Niepogodzeni z bezsensem istnienia"
I ja tak mam.

Antares - "święte słowa", znam je...
I cóż z tego.

Autor:  xyz [ niedziela 10 wrz 2017, 21:38 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

Bardzo proszę :-)

"Cóż odnajdziemy zawieszeni w środku,
Pomiędzy mikro- a makrokosmosem,
Zbrojni w trzy zmysły w klatce trzech wymiarów?
Niepogodzeni z bezsensem istnienia"
I ja tak mam.

Wiem, Absurdzie. Czasem "hetero" zmienia się w "homo" po latach. Życie ma słodko-kwaśny smak. Najeżone jest rozczarowaniami. Chciałoby się czasem ujrzeć ten promień słońca i odrobinę sensu na końcu tunelu. I tego Ci życzę!

Autor:  Wiki [ niedziela 10 wrz 2017, 21:42 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

IanPo, to raczej nie rady z mojej strony, ale informacje, o różnych możliwościach.
A źródło jest cenniejsze niż powielone pisanie.
Trzeba się dzielić....

Autor:  krzychu;) [ poniedziałek 11 wrz 2017, 19:02 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

A jaka towarzyskość dawała ci radość dotychczas? Może czas wyjść ze swojej strefy komfortu? Może czas na szalonego psiaka, z którym musiałbyś trochę potruchtać? Może siłownia - wiek nie gra roli! Może aktywność towarzyska, np. klub inteligencji katolickiej, koło w jakimś domu kultury, wolontariat?

Autor:  absurd [ środa 01 maja 2019, 22:54 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

"dotychczas" - umarło.
Strasznie jest dojrzeć poniewczasie, zobaczyć nagle siebie i wszystko, jakie jest...
Trzeba poddać się przemieleniu, przez ból, nadchodzącą śmierć i to w pustce.

Autor:  nie wiem [ niedziela 07 lip 2019, 10:10 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

lepiej przejrzeć późno niż wcale... tylko to poczucie pustki i bólu jest śmiertelnie poważne i zabiera calą radość z tego bylejakiego życia

Autor:  nie wiem [ niedziela 07 lip 2019, 12:16 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

chyba nie dam rady iść dzisiaj do kościoła... najchętniej unikałabym ludzi jak tylko mogę... i nie radzę sobie... ból jest większy niż nadzieja

Autor:  Wiki [ niedziela 07 lip 2019, 17:20 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

Z jednej strony samotność a z drugiej unikanie ludzi....tak to na początku jest gdy, zostajemy zranieni i boimy się ludzi...

Autor:  nie wiem [ niedziela 07 lip 2019, 17:34 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

tak, potrzeba czasu, żeby się pozbierać... i podobno niektórym sie to nawet udaje za tego życia ;)

Autor:  Wiki [ niedziela 07 lip 2019, 19:43 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

nie wiem napisał(a):
tak, potrzeba czasu, żeby się pozbierać... i podobno niektórym sie to nawet udaje za tego życia ;)


Dajmy czasowi czas....

Autor:  nie wiem [ niedziela 07 lip 2019, 20:29 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

ale czy czas ma czas, skoro tak goni i pędzi i nie można go cofnąć, żeby coś poprawić, naprawić, zawrócić albo skorygować jego późniejsze oddziaływanie

Autor:  Wiki [ poniedziałek 08 lip 2019, 09:46 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

Czas ma zawsze czas:)
Jeżeli tą chwilę tą sekundę przezyjemy tak jak chcemy to nie będziemy mieć myśli i chęci na korygowanie przeszłości.
Poza tym porazki są po to, aby sie uczyć.
nie ma nauki żadnej, gdy nie docenimy sensu porażki

Autor:  nie wiem [ poniedziałek 08 lip 2019, 10:11 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

szkoda, że nie urodziłam się w Holandii - wystarczyłoby poprosić o eutanazję i byłby spokój... a tutaj to się człowiek musi tylko uczyć i uczyć... tylko że czasem porażki sa tak porażające, że następuje paraliż... i to sie chyba nazywa depresją, przestojem intelektualno-motorycznym... ... pewnie Kleopatra w takich sytuacjach wchodziła do basenu pełnego mleka... a może w ogóle nie miała takich stanów i po prostu żyła dopóki się dało a jak się nie dało to sięgnęła po żmiję - tonący brzytwy się chwyta

Autor:  Wiki [ poniedziałek 08 lip 2019, 12:06 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

oj, człowiek NIC NIE MUSI
najwyżej może chcieć albo nie chcieć :)

Autor:  Wiki [ poniedziałek 08 lip 2019, 12:08 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

Jak ktoś chce to się uczy, jak nie chce to nie.
Mogłaś sie też urodzić w innym kraju albo kulturze, tam też nie byłoby takich problemów.
W wieku 3 lat miałabyś już męża :lol: :lol:

Autor:  nie wiem [ poniedziałek 08 lip 2019, 13:13 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

może to byłoby łatwiejsze niż rozbijać się codziennie o decydowanie, wybieranie, rozmyślanie i niezależność

Autor:  Wiki [ poniedziałek 08 lip 2019, 13:42 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

nie wiem napisał(a):
może to byłoby łatwiejsze niż rozbijać się codziennie o decydowanie, wybieranie, rozmyślanie i niezależność


ach, dzieciństwa wspomnień czar...wszystko wtedy było prostsze
może oprócz robienia tego, co chcieliśmy robić a nam nie pozwalano...

Autor:  Fabix234 [ piątek 08 sty 2021, 01:19 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

antares napisał(a):
Myślę że dobrą radą jest aby umocnić się w duchu... Samotność jest jakoś wpisana w egzystencję człowieka. Prędzej czy później ktoś opuści kogoś bowiem umieramy. Można czuć się samotnym a być otoczonym przez ludzi, można czuć się samotnym i opuszczonym w małżeństwie, w rodzinie, nawet w doborowym towarzystwie. Obecność drugiego człowieka nie zawsze jest gwarantem na to że nie poczujemy się samotni.

Żyjemy jakby w swoim własnym wnętrzu i tam możemy zaprosić Chrystusa, a wtedy on przyjdzie i będzie najlepszym towarzyszem naszych chwil.

Bowiem ukojenie samotności bierze się z wewnętrznego odczucia, a nie z fizycznej obecności drugiej osoby.

Pozostaje chyba to wszystko oddać Bogu, jest taka modlitwa - Jezu, Ty się tym zajmij. I to wszystko. On zajmie się, ale inną sprawą jest czy pozwolimy na to aby Bóg prowadził nas i działał w naszym sercu. Tylko wtedy możesz znaleźć ukojenie, bowiem to ukojenie będzie wypływać ze spokoju ducha. Trudno jest radzić - idź gdzieś między ludzi, poszukaj sobie kogoś. Bowiem to może być na chwilę a problem odczuwania samotności pozostaje. Może czujesz samotność także ze względu na problemy w których nikt nie jest w stanie Ci pomóc.

Człowiek osiąga pewne etapy w życiu. Kiedy zbliża się do pewnego miejsca na skali życia, to wtedy niejako musi pogodzić się z tym że inni będą powoli odchodzić, że znalezienie sobie kogoś będzie coraz trudniejsze.

To piękne jest mieć kogoś kto pochyli się nad drugą osobą, kogoś kto wesprze, pomoże, podtrzyma, ale nie zawsze tak jest. Bądź przyjacielem Chrystusa i siebie samego. Ponoć mamy anioła za przyjaciela. Zapominamy o nim, ogólnie jakby nie zwracamy uwagi na ten świat duchowy z którym możemy mieć kontakt poprzez ducha, oczywiście nie trzeba tego mylić ze spirytyzmem. Chcemy tego co namacalne, widzialne, słyszalne, odczuwalne. Ale można odczuwać także poprzez sferę duchową, a uporządkowanie sfery duchowej przynosi poczucie osiągnięcia innej płaszczyzny życia.


Dziękuję za tak piękny tekst, taki podtrzymujący na duchu. Dzisiaj mam podobną sytuację życiową, czuję się trochę samotny chociaż mam przyjaciela. Zapewne ta samotność jest związana z pewną bardzo trudną sytuacją życiową, długo by mówić...
Ja jednak we wszystkim dostrzegam Chrystusa który też był opuszczony, staram się dostrzegać sens tego wszystkiego w nim. Samotność nie jest prosta, jest wręcz tragiczna ale w nasze życie chyba wpisana. Zaufaj Jezusowi On jest przyjacielem samotnych.

Autor:  Inori [ czwartek 01 kwi 2021, 00:39 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

Może to śmiesznie zabrzmi ale polecam gry komputerowe(multiplayer i najlepiej z komunikacją glosową). Można sobie pogadać a nawet zaprzyjaźnić z kimś. Zawsze to jakiś substytut relacji

Autor:  Ania [ czwartek 22 kwi 2021, 21:22 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

A ja goraco polecam Kurs Alfa online. Dzis bylam pierwszy raz. Mozna sie nadal dolaczyc. Spotkania na Zoomie o 19:00 w czwartki. Czulam sie jak na spotkaniu przy kawie i ciastku ze znajomymi. Taki jest wlasnie format tych spotkan - przy napoju i jedzeniu.

Formularz zapisu :
https://docs.google.com/forms/d/e/1FAIp ... A/viewform

Autor:  Ania [ czwartek 22 kwi 2021, 21:22 ]
Tytuł:  Re: Nie radzę sobie już z totalną samotnością

Celem spotkań jest dyskusja na temat wiary - w skrócie. Ale jest to miejsce, gdzie Duch Święty może Cię zaskoczyć

Litery angielskiego słowa
ALPHA:

A – anyone can come. Każdy może przyjść. Kurs jest przeznaczony dla każdego, kto chciałby się dowiedzieć czegoś więcej na temat wiary chrześcijańskiej.

L – learning and laughter. Uczymy się i śmiejemy. Spotkania odbywają się w radosnej atmosferze, więc śmiech i humor są ważnym elementem kursu.

P – pasta (wł. makaron). Wspólne posiłki pomagają w stworzeniu miłej atmosfery i dają okazję ludziom do poznawania się i nawiązywania przyjaźni.

H – helping one another. Spotkania w małych grupach dyskusyjnych pomagają w zrozumieniu wykładu, w studiowaniu Biblii, modlitwie itp.

A – ask anything. Można pytać o wszystko. Żadne pytanie nie jest niemądre lub zbyt napastliwe.

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/