Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 21 ] 
  Drukuj

Re: Nic już nie wiem....
Autor Wiadomość
PostNapisane: środa 25 sty 2012, 23:53 
Witaj. Nie wiem, czy będę potrafił dać Ci dobrą radę, mimo, że różne doświadczenia mam za sobą. Na tym forum raczej nie ma prostych pytań, tym bardziej nie ma prostych odpowiedzi. Ale i ja, i chyba wszyscy tutaj, dobrze rozumieją, co czujesz. Aż za dobrze.

Potrzeba bliskości drugiego człowieka, dzielenia się z nim swoimi przeżyciami, swoim czasem, potrzeba akceptowania i bycia akceptowanym - wszystko to jest czymś naturalnym, ludzkim, pięknym. To znak, że chcesz i potrafisz kochać, że możesz z tego uczynić wielki dar. Gdy jednak tego daru nie masz komu ofiarować, pojawia się przygnębienie, rozgoryczenie. Czasem zwyczajnie chce się wyć.

Jestem na tym forum od całkiem niedawna, ale wystarczyło mi poczytać tylko trochę postów, aby poczuć wszystkie emocje, które kryją się między wierszami tych, którzy tu piszą. Tę potrzebę miłości, która nie może znaleźć ujścia. Widzisz, ja kiedyś zdecydowałem się obdarzyć swoją miłością kilku facetów, co dało mi najpierw uczucie spełnienia, ale wkrótce narastającej frustracji, aż w końcu zorientowałem się, że ten mój dar został zwyczajnie podeptany. Przemyśl sobie dobrze, zanim zdecydujesz się ofiarować komuś swoje uczucie. To jedna z najcenniejszych rzeczy, jakie masz.

Znalezienie dobrej relacji z Bogiem nie jest wcale łatwe. On nam się wymyka przez całe życie, nie rozumiemy Go... Daj sobie czas. Bóg to Dobro i Piękno. Szukaj tego Dobra w innych ludziach, szukaj Piękna w przyrodzie. W końcu poczujesz, gdzie On jest...

Dlaczego Bóg naznaczył nas, osoby homoseksualne, w taki sposób? Czy On tego chciał, czy ma w tym jakiś cel, aby tak trudno było nam swój dar miłości ofiarować komuś w sposób godny? Nie wiem, pojęcia nie mam... Ale im mniej rozumiem, tym bardziej chcę Mu zaufać. Wierzę, że to właśnie On mi powie, co zrobić z moją miłością, komu i w jaki sposób ją ofiarować, aby już więcej jej nie zmarnować.

Nie jesteś sam. Pamiętaj o tym i choćby żal rozrywał serce idź przez życie z podniesioną głową. Masz w sobie siłę, o jakiej nie śniłeś. Bóg pomoże Ci ją odkryć - nie dziś, nie jutro, ale warto czekać na dzień, gdy to się stanie.


Góra
  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: piątek 27 sty 2012, 21:50 
DTX - nie wiem na ile moje słowa się zdadzą... ja borykam się z tym wszystkim, w wątpliwościami od ponad 14 lat. Czasami mam wrażenie że jak moje serce się nie wyciszy w rozterkach to pęknie... więc chyba wiem co czujesz


Góra
  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: wtorek 10 kwi 2012, 22:17 
Pewnie to, co napiszę zabrzmi zbyt emocjonalnie, ale przecież jest to dział „Smutki duże i małe”.
Wczoraj po południu wróciłem do domu z radością w sercu, bo udało mi się przeżyć w należytym skupieniu liturgię Wielkiego Tygodnia. Także w tych ostatnich dniach nie zabrakło wzruszeń, kiedy widziałem jak wielu ludzi /wydaje mi się, że nawet więcej niż w latach poprzednich/ przystępowało do sakramentu pojednania i uczestniczyło w ceremoniach Triduum Paschalnego. Pomyślałem sobie, że nie jest jeszcze tak źle - jak czasami można usłyszeć - z polską religijnością.
W parafii, w której od kilku lat pracuję jestem jedynym księdzem i dlatego też z racji obowiązków nie miałem możliwości, by spędzić chociaż jedno świąteczne popołudnie w gronie rodziny, która mieszka ode mnie dość daleko. Tak się złożyło, że w tym roku moi serdeczni przyjaciele rozjechali się na cztery strony świata, by podzielić się wielkanocną radością ze swoimi starszymi rodzicami, więc tym samym „skazany” byłem na samotność. Ale to nie samotność stała się przyczyną mojego smutku.
Wieczorem postanowiłem zajrzeć na forum i przeczytać posty z ostatnich kilku dni. I tu trafiłem na artykuł Tomasza Terlikowskiego - „Homoseksualizm i kapłaństwo”, który kilka dni wcześniej miałem okazję przeczytać na portalu „Fronda.pl”. Śmiem przypuszczać – proszę wybaczyć mój sarkazm - że właśnie na taki tekst w Wielkanocny Poniedziałek czekali z utęsknieniem wszyscy kapłani, którzy zostali dotknięci „przekleństwem” homoseksualizmu /używam celowo tego słowa „przekleństwo”, bo w kontekście dokonanego przez nas wyboru i słów pana Terlikowskiego jest ono jak najbardziej uzasadnione/. Szczerze powiem, że zupełnie inaczej zabrzmiały w moich uszach te same słowa pana redaktora, które tym razem przeczytałem na naszym forum. Zapoznałem się także z pięknymi wypowiedziami wspólbraci, za które bardzo dziękuję, ale pozostał we mnie niesmak i pytanie o sens mojej kapłańskiej posługi; pytanie, na które sam muszę znaleźć odpowiedź.
Wiem, że „homoseksualizm i kapłaństwo”, to jeden z tematów do dyskusji, ale dla niektórych z nas, to całe nasze życie.


Góra
  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: środa 11 kwi 2012, 09:57 
Nieaktywny/-a od ponad 3 m-cy
Offline

Dołączył(a): poniedziałek 19 gru 2011, 17:27
Posty: 24
Hej Tobiasz,
po przeczytaniu Twojego wpisu, nie mogę zostać obojętny, choć staram się raczej nie komentować ....
Generalnie miałeś okazję zapoznać się z moim stanowiskiem nt. poruszanego tematu, który niestety Cię zasmucił.
Jak łatwo wyczytać z mojego wpisu w tej sprawie, jestem gruntownym adwersarzem takiego łatwego kategoryzowania ludzkiej rzeczywistości a co dopiero w wymiarze duchowym. Oberwało się nawet Dukowi - rykoszetem. Niemniej i tak nie zmienia to faktu, że mój osobisty stosunek do dokonywania tzw."wklejek" i komentowania ich, jest dosyć zdystansowany - tym bardziej, kiedy bierzemy na tapetę wypowiedź pana, z którym generalnie ciężko się zgadzać w pełnej rozciągłości. Niestety prawa tego forum rządzą się "wolnością" wypowiedzi, a więc teksty, które nam się nie podobają, pewnie są i będą. Dla naszego "ja" źle, dla ogółu pogłębiania tematyki - dobrze.
Tak czy siak,
chłopie - nie poddawaj się smutkowi, przygnębieniu i temu wszystkiemu co na Ciebie spadło po przeczytaniu takich słów.
Nie ulegaj pokusie szafowania swoim powołaniem i miarkowania jego owoców, tylko dlatego, że ktoś ma chrapkę na "papieską nieomylność", która tak na marginesie powoli przestaje funkcjonować w praktyce.
Pan Jezus w ewangeliach nie odnosi się stricte do osób homo. Dlaczego? Najprościej, albo dlatego że uważał to za coś "ogólnie normalnego i przyjętego co samo w sobie nie jest katastrofą", albo nie miał na ten temat pojęcia. Biorąc pod uwagę fakt, że był Bogiem, trudno zgodzić się z tezą nr dwa. Dlatego zapewne, trzeba byłoby tu spojrzeć na powołanie św. Józefa - pamiętasz jak to było, nie tak jak w przypadku naszej ukochanej Matki Maryji /czy przyjmujesz, czy chcesz, czy się zgodzisz/, ale Józef de facto usłyszał - przyjmij. Nie było tu pola manewru co do zasady, jedno słowo: przyjmij. Zaopiekuj się nią i jej dzieckiem.
Dlatego spójrz na siebie podobnie. Jesteś homo. Jesteś kapłanem. Przyjmij to. Nie miarkuj swego kapłaństwa z uwagi na tak "nieznaczący" akurat w tym wypadku szczegół.
Zrób sobie eksperyment: usiądź wygodnie w kaplicy, zamknij oczy i przywołaj z pamięci to uczucie, ten stan i optymistyczny niepokój, kiedy wtedy, lata temu poczułeś przynaglenie, otrzymałeś dar powołania. Czy w zestawieniu: dar powołania i koncepcje absolutystyczne p. Terlikowskiego, to drugie ma dominujące znaczenie? NIE.
W Twoim życiu opiekuje się Tobą Pan Jezus,to jemu zaufałeś, ufaj więc zmartwychwstałemu nadal i bądź przepełniony jego miłością.
Księże, dziękuję że wziąłeś ten krzyż, i postanowiłeś go nieść drogą swego kapłaństwa za Naszym Panem.
consPR


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: środa 11 kwi 2012, 10:35 
Offline

Dołączył(a): wtorek 27 gru 2011, 07:30
Posty: 203
Lokalizacja: okolice oświecimia
Miejscowość: Brzeszcze, Oświęcim, Pszczyna
Tobiasz jesteś Bożym człowiekiem tego jestem pewien jakby wszyscy kapłani tak kochali Jezusa i tak mu służyli jak Ty to robisz to uwierz mi w KK nie byłoby takich skandalów które nimi wstrząsają, od czasu do czasu, dla mnie jesteś wzorem kapłana, i skłonności hmx nie mają tutaj nic do powiedzenia służ ludziom jak służysz a w niebie będziesz miał miejsce pewne :)) ale na to jeszcze musisz poczekać :)

_________________
W Panu mym złożyłem całą swą nadzieję, On pochylił się nade mną prośby wysłuchał:)


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: środa 11 kwi 2012, 14:47 
Wczoraj poczytałem raz jeszcze tekst terlikowskiego.
I źle zrobiłem.
Nie mogłem zmrużyć oka do 2 w nocy.
Poczułem się znów przeklęty...

I przyszło mi na myśl to, co napisał ConsPR - choć Cie nie znam, Bracie - że gdyby spytać o moje spotkanie z Jezusem, o tę chwilę, gdy przemówił w sercu, o te wszystkie spowiedzi, rozmowy, towarzyszenie duchowe, rozeznawanie, wszelakie rozmowy wieczorne i nocne z wartościowymi duchownymi - to Jezus nie mógł się przecież pomylić, wzywając mnie...

A co było kiedys z innymi "grzesznikami"?
Celnik Mateusz mógł potencjalnie wykazywać ciągotki do "ustawiania zaplecza" misji Jezusa w oparciu o doświadczenie nabyte za stołem poborcy podatkowego - miał chyba niezłą praktykę, co?
Szaweł - Paweł, ów niepospolity morderca i prześladowca - mający na sumieniu tyle wściekłych zbrodni - czy to rzeczywiście najlepszy materiał na Apostoła Narodów?
A najmłodszy z grona Apostołów - chłopięcy Jasio właściwie - przecież dojrzewał całe życie, by pojąć i zachwycić się misją Nauczyciela z Nazaretu - a potem, we wzniosłych listach, przekazanych nam u schyłku życia - ukazać głębię duchowych odkryć...

Dopiero wtedy zasnąłem. Bogu dzięki za te nocne natchnienia o których nieco wspominam, ale teksty terlikowskiego mnie rozwalają... Ja nadal jestem podatny na taką logike, łykam pospiesznie, i trzęsę portkami na takie wywody... Może to jest właśnie ta moja "niestałość" (w sercu najbardziej, nie na zewnatrz) której obawialiby się "dopuszczający do święcej przełożeni" w naszym przypadku?
A może terlikowski trafi na nasze forum i zechce porozmawiać z ludźmi - przyłozyć ucha do naszych serc, annie wlasnych teorii - choć niby wszechstronnych, to jednak "tylko zza biurka"?


Góra
  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: środa 11 kwi 2012, 17:58 
Offline

Dołączył(a): piątek 20 sty 2012, 22:39
Posty: 45
Drodzy Kapłani, spokojnie. Wiecie, że wszystko dzieje się po to, by Was osłabić; Was, a poprzez Was, także nas. Wiecie, kto za tym stoi, prawda? Nie zawsze walka jest oczywista, czasami tak subtelna jak ta, choć trzeba przyznać, że tym razem środki wroga dobrane wybornie, wziąwszy pod uwagę wrażliwość tych, na których przeznaczone. Trzeba udźwignąć i to, ale wytrzymacie, otrzymujecie wystarczająco dużo siły.

Przed laty otrzymałem otuchę (Pwt, 31, 7-8), znaną Wam doskonale, ale przytoczę:

Potem Mojżesz zawołał Jozuego i rzekł mu na oczach całego Izraela: <<Bądź mężny i mocny, bo ty wkroczysz z tym narodem do ziemi, którą poprzysiągł Pan dać ich przodkom, i wprowadzisz ich w jej posiadanie. Sam Pan, który pójdzie przed tobą, On będzie z tobą, nie opuści cię i nie porzuci. Nie lękaj się i nie drżyj!>>

To Słowo wystarczy.
Trzymajmy się i Wy, kapłani sakramentalni, i my -powszechni ;)

Pokoju w sercach!


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: środa 11 kwi 2012, 18:33 
Offline

Dołączył(a): czwartek 02 lut 2012, 21:28
Posty: 33
Bardzo się cieszę, że wśród katolickich dziennikarzy pojawiają się takie głosy (choć bardzo nieliczne):
http://www.youtube.com/watch?v=K0sILSapUUc
Dlaczego tak często postrzegamy osoby homoseksualne, jako ludzi, którym winniśmy szacunek, ale nadal jako osoby z defektem? Cieszę się, że Michael Voris potrafił spojrzeć na problem homoseksualizmu w inny, jak najbardziej zgodny z katolicką ortodoksją, sposób.
Bardzo mi kiedyś ten klip pomógł.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: środa 11 kwi 2012, 21:33 
Offline

Dołączył(a): niedziela 08 kwi 2012, 23:57
Posty: 168
Miejscowość: śląskie / Warszawa
Uszy do góry!


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: czwartek 12 kwi 2012, 09:30 
Offline

Dołączył(a): niedziela 08 kwi 2012, 23:57
Posty: 168
Miejscowość: śląskie / Warszawa
A i jeszcze coś do poczytania - John Henry Kardynał Newman Ludzie, nie aniołowie, kapłanami Ewangelii

www.sanctus.pl/index.php?grupa=66&podgrupa=394&doc=343


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: czwartek 12 kwi 2012, 10:35 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Bracia! Bóg stworzył człowieka na obraz i podobieństwo swoje… nas też! Dla każdego przewidział własny, odrębny i niepowtarzalny scenariusz na życie. Po to, aby, życie każdego z nas miało sens, On oddał z miłości swoje życie na krzyżu. Do każdego z nas mówi ,,Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!” Wystarczy uwierzyć i całkowicie zaufać Bogu ! Do Niego należy inicjatywa, ponieważ to On kieruje naszym życiem. Nie my planujemy naszą przyszłość; my ją jedynie odkrywamy i przyjmujemy. Wszelkie nasze wybory są jedynie akceptacją Jego wyborów przygotowanych dla nas. Nie mamy się lękać prawdy o nas samych, o naszej słabości, o naszych wielorakich uwikłaniach moralnych, o naszych grzechach, nałogach, o naszych zranieniach i skrzywdzeniach emocjonalnych. Prawdę o sobie winniśmy przyjąć z pokorą i powierzyć ją, wraz z naszymi lękami, obawami… Jezusowi. Jego słowa: Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się! chciejmy usłyszeć jako skierowane bezpośrednio i osobiście do każdego z nas, niezależnie od naszej sytuacji życiowej. Musimy na nowo stać się małymi dziećmi - uwierzyć, zaufać i pozwolić Bogu prowadzić się za rękę. Przecież nic mi nie zagrozi, jeżeli uwierzę i zaufam Bogu, jeśli będę z Nim, jeśli pozwolę, aby, On sam kierował moim życiem. Przekleństwem był dla mnie czas kiedy zwątpiłem, kiedy uległem podszeptom szatana głoszonym na stronach niektórych gazet, w internecie…- odwróciłem się… i odszedłem, po to, by wiele, wiele razy upaść twarzą w bagno, by poznać gorzki smak pozornego szczęścia. Choć dalej nie wiem dlaczego, choć wiele faktów z własnego życia nie potrafię sam sobie wytłumaczyć, choć dalej wiele nie rozumiem… choć z każdym dniem wydaje mi się, że jestem coraz głupszy- wiem jedno: uwierzyć i zaufać Bogu to jedyna opcja! to jedyna droga! z każdej innej alternatywy rezygnuję. JEZU UFAM TOBIE ! a nie dziennikarzom, publicystom, filozofom.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: czwartek 26 lip 2012, 07:49 
אדם napisał(a):
Bo co zrobić kiedy człowiek się kładzie i tak po ludzku chciałby aby Go przytulił jakiś facet ? Abym z Nim pobył ? Kurcze, to strasznie trudne jak za pewne wiecie. Nie mam takiego oparcia jak Wy w Bogu; bo nie wierzę że mnie kocha, że zależy mu na mnie.



Popełniasz dwa podstawowe błędy: patrzysz na Boga jak na człowieka i skupiasz się na swoim grzechu zamiast na miłości. I ja taki byłem, więc postaram się dać Ci inną perspektywę, którą sam otrzymałem dzięki encyklice Benedykta XVI "Bóg jest miłością".


[1] Bóg cię kocha Efraimie i to nie jest banał!

"Jakże cię mogę porzucić, Efraimie, i jak opuścić ciebie, Izraelu? Jakże cię mogę równać z Admą i uczynić podobnym do Seboim? Moje serce na to się wzdryga i rozpalają się moje wnętrzności. Nie chcę, aby wybuchnął płomień mego gniewu i Efraima już więcej nie zniszczę, albowiem Bogiem jestem, nie człowiekiem; pośrodku ciebie jestem Ja - Święty, i nie przychodzę, żeby zatracać". Wychodząc od tego wyznania Boga, Ojciec święty zauważa, że miłość Boga do człowieka jest "tak wielka, że zwraca Boga przeciw Niemu samemu, Jego miłość przeciw Jego sprawiedliwości (...) Bóg tak bardzo miłuje człowieka, że sam stawszy się człowiekiem, przyjmuje nawet jego śmierć i w ten sposób godzi sprawiedliwość z miłością". Bóg robi więc wszystko, żeby pokazać Ci, że Cię kocha, Ty dalej mu nie wierzysz i zamiast odpowiedzieć miłością na Jego miłość zamykasz się w swojej egoistycznej rozpaczy a masz przecież wydawać owoc, którym będzie to, że odpowiesz miłością bliźniego na miłość Boga do Ciebie. Uwierz Ojcu, że umiłował Ciebie tak samo jak Syna (J 17,23) przecież wiesz, że "uwierzył Abraham Bogu i zostało mu to poczytane za sprawiedliwość", bardziej sprawiedliwy człowiek już być nie może.


[2] Odpowiedz na Jego miłość i będziesz wolny, powaga!

Długo sam rozumiałem słowa apostoła Pawła, że "kto umarł, stał się wolny od grzechu" jako konieczność rezygnacji z wielu rzeczy, przede wszystkim rezygnacji z realizowania swoich skłonności, a dużo szerzej jako konieczność rezygnacji dla Boga z siebie. I tu znów z pomocą przyszła mi ta encyklika, w której Ojciec święty tak opisuje czym jest miłość: "Chcieć tego samego, nie chcieć tego samego, to właśnie starożytni uznali za prawdziwą treść miłości: stać się podobnym jedno do drugiego, co prowadzi do wspólnoty pragnień i myśli. Historia miłości między Bogiem a człowiekiem polega właśnie na fakcie, że ta wspólnota woli wzrasta w jedności myśli i uczuć, i w ten sposób nasza wola i wola Boga stają się coraz bardziej zbieżne: wola Boża przestaje być dla mnie obcą, którą narzucają mi z zewnątrz przykazania, ale staje się moją własną wolą, która wychodzi z fundamentalnego doświadczenia tego, że w rzeczywistości Bóg jest mi bardziej bliski niż ja sam".

Tych kilka słów zdjęło ze mnie jarzmo, które nosiłem, choć go dawno już nie było, bo kierując swoją miłość ku Bogu sprawiłem, że przymus prawa został zastąpiony przez pragnienie. Nie może być przecież przymusu zakazu "nie będziesz zabijał!", skoro ja sam pragnę by bliźniego nakarmić, nie mam już zakazu "nie będziesz cudzołożył!", skoro sam pragnę być bliźniemu sługą, i zakazu "nie będziesz kradł" też nie mam odkąd szukam tego, którego mogę wspomóc. Nie nienawidzę nikogo, odkąd w każdym chcę zobaczyć bliźniego, którego potrzebę zaspokajając mogę nakarmić, napoić, przyjąć, przyodziać, odwiedzić i pocieszyć Jezusa Chrystusa, którego kocham!

Nie stało się to nagle lecz pozwalałem by Jego pragnienia wypełniały mnie kropla po kropli aż teraz często nie potrafię już rozróżnić Jego woli od własnej. Umarłem "ja" by rodzić się w komunii woli i pragnień. Nic już nie muszę i niczego się nie obawiam i zapraszam do tej wspólnoty pragnień z Bogiem Ciebie!


Góra
  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: czwartek 26 lip 2012, 08:43 
Nie chcę żeby stało się to przypadkiem dla kogoś powodem do większej rozpaczy więc podkreślam, że nie mam na myśli tego, że sam nie upadam! Nie każde przecież, nawet najsilniejsze pragnienie, człowiek jest w stanie zrealizować. Oczywiście, jestem grzeszny i często „nie czynię dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Nie wpadam jednak wtedy w rozpacz, tylko oddaje to Bożemu Miłosierdziu, które jest przecież największym przymiotem Boga, w które nigdy nie wolno nikomu wątpić. Pan Jezus przestrzegał świętą Faustynę, że żaden grzech tak Boga nie obraża jak wątpienie w Jego miłość do Ciebie, więc skończ wątpić i nie grzesz tym więcej!


Góra
  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: środa 18 gru 2013, 16:48 
Offline

Dołączył(a): niedziela 15 gru 2013, 22:10
Posty: 30
Miejscowość: Lubelskie
Witajcie...

No właśnie, nic już nie wiem... Jestem w związku z mężczyzną, starszym od siebie, jego szczęście jest moim szczęściem, kocham go z całych sił, ale... przecież niektóre efekty naszej miłości to po prostu grzech. Nie wiem już sam co robić, nie potrafię znaleść odpowiedzi, rozwiązania, co dzień pytam o nie i proszę Boga, ale On akurat w tym temacie milczy, jest kilka za tej miłości ale i są głosy przeciw, może nawet więcej i silniejsze, ale kiedy ja go tak strasznie kocham, i może potrafiłbym zakońcyć ten związek gdyby nie to, że tym spowoduję jego cierpienie... bo ja już się przyzwyczaiłem, że rzadko jest dobrze, ale nie potrafię sprawić mu tego bólu...

Pomocy...


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: środa 18 gru 2013, 18:42 
Moderator
Offline

Dołączył(a): niedziela 22 wrz 2013, 22:39
Posty: 493
Miejscowość: Katowice
Cześć Marcin ;)

Piszesz, że jesteś w relacji z kimś kogo kochasz z wzajemnością i jesteście dla siebie bardzo ważni. No to chyba dobrze :D Dlaczego piszesz, że aby żyć wedle przykazań, musiałbyś się z nim "rozstać"? Obydwoje jesteście wierzący, nie powinno być chyba problemu aby ta relacja tak wyglądała by była Bogu miła? Człowiek nie jest samotną wyspą. Jest stworzony do tego by żyć z ludźmi, ale niekoniecznie w czymś co byśmy nazwali związkiem (w rozumieniu takiego jak małżeński), ale co budzi w tobie wątpliwości w byciu bardzo bliskiej relacji przyjacielskiej? Bratnie dusze? Nie widzisz naprawdę możliwości bycia z nim w relacji nie budzącej zastrzeżeń pod względem wiary?

Pozdrawiam i otaczam modlitwą,

Szymon.

_________________
"Nade wszystko jednak nie ustawajcie w miłości jedni ku drugim, gdyż miłość pokrywa wiele grzechów." 1P 4, 8


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: środa 18 gru 2013, 19:13 
Offline

Dołączył(a): niedziela 15 gru 2013, 22:10
Posty: 30
Miejscowość: Lubelskie
Drogi Szymonie

Najpierw zacząłem z nim pisać, a ja jak to ja, szybko się angażuję, za szybko, jemu też zależało na czymś więcej, stopniowo zaczęły się okazywać nowe okoliczności, z którymi się pogodziłem, a teraz znów wracają, szczególnie gdy po rozmowie z księdzem okazało się że ze względu na byćie w relacji homoseksualnej właściwie jestem wykluczony z sakramentów, dodatkowo, ksiądz ten, który staje mi się prawdziwym przyjacielem otworzył mi dziś oczy na pewne zachowania mojego partnera - które akceptowałem - a które są nie do końca w porządku wobec mnie. na Dodatek oprócz Piotrka - mojego partnera, księdza Pawła, i Was bracia i siostry w niedoli, nie mam nikogo. Jak by było mało to mamy z Piotrkiem do siebie daleko (póki co) więc rzadko się widujemy. Nie mam się do kogo przytulić i wypłakać, z Piotrkiem widzę się raz, dwa razy w miesiącu, wytrzymuję to, ale są pewne sprawy, które są niemałym problemem...

Dziękuję Ci Szymonie za zainteresowanie, i chęć pomocy. Szczerze dziękuję, jedyne co na chwilę obecną mogę zrobić, to pomodlic się za Ciebie.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: środa 18 gru 2013, 20:00 
Moderator
Offline

Dołączył(a): niedziela 22 wrz 2013, 22:39
Posty: 493
Miejscowość: Katowice
Nie wiem co dokładnie się dzieje, co czujesz, wiem tylko tyle ile napisałeś i ile z tego wyczytałem, domyślam się. Jakbyś chciał, to napisz jeszcze coś więcej, konkretniej.

Bo kurcze... na podstawie tego co teraz napisałeś odnoszę wrażenie, że utrzymujesz z nim kontakt tylko dlatego, że nie masz nikogo innego. I przypisujesz tej relacji niebywałą rangę, a tak naprawdę ona Cię tylko rani duchowo. Przypisujesz jej obłudne cechy jakie byś chciał żeby miała, a w rzeczywistości jest zupełnie różna od twych przekonań, oczekiwań, potrzeb. Zaskoczyło mnie, że tak piszesz o chęci zerwania relacji z kimś kogo szczerze kochasz. Ale skoro tak, to może dlatego, że w cale tak nie jest? Skoro jest to "relacja homoseksualna" jak sam napisałeś, a nie relacja z przyjacielem, do którego możesz się "przytulić i wypłakać" to nie jest to relacja, której chcesz. Jeśli ten człowiek nie potrafi inaczej, nie są to jakieś drobne kwestie do naprawienia w relacji, tylko on by musiał stać się zupełnie innym człowiekiem niż jest, to rzeczywiście zostaje Ci tylko przerwanie tego i to jak najszybciej, bo im później, tym będzie trudniej.

PAMIĘTAJ! Teraz nie jesteś sam :D Wspaniale, że masz w przyjaźni księdza, przewodnika duchowego, który jest Ci bezpośrednio wsparciem, szczególnie w sprawach wiary. Możesz zawsze z kimś z nas, ze mną, pogadać o sprawach zasadniczych, ale i o czymkolwiek innym :D

_________________
"Nade wszystko jednak nie ustawajcie w miłości jedni ku drugim, gdyż miłość pokrywa wiele grzechów." 1P 4, 8


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: środa 18 gru 2013, 20:32 
Drogi Marcinie,
Szymon dobrze pisze ogólnie trudno wywnioskować co tak naprawdę Cię łączy z Piotrkiem, napisz coś więcej wtedy przybliżysz na swoje położenie i będziemy Ci mogli bardziej pomóc.
Tak jak pisze Szymon:

Cytuj:
PAMIĘTAJ! Teraz nie jesteś sam :D Wspaniale, że masz w przyjaźni księdza, przewodnika duchowego, który jest Ci bezpośrednio wsparciem, szczególnie w sprawach wiary. Możesz zawsze z kimś z nas, ze mną, pogadać o sprawach zasadniczych, ale i o czymkolwiek innym :D


Góra
  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: środa 18 gru 2013, 20:55 
A ja wcale się nie dziwię Marcinowi , że ciężko mu określić relacje, czasem naprawdę człowiek tak potrafi zagubić się we własnych uczuciach, że dochodzi do wniosku, że łatwiej temu komuś byłoby lepiej bez nas. Nasza nieobecność pozbawiłaby go jakiś dylematów moralnych, nie wiem jak to tak do końca określić, ale bardzo dobrze Cię rozumiem Marcinie. Związek na odległość zmienia wiele rzeczy, inaczej patrzy się na pewne sprawy, wiele akceptuje. A czy rozmawiałeś z Piotrkiem na temat swoich odczuć? Nigdy nie rozmawiałam z żadnym księdzem na temat moich relacji z kobietami, wolałabym rozmowę w cztery oczy z kimś , kto będzie potrafił wyjaśnić mi wiele rzeczy, pomóc odnaleźć się, cieszę się że w tej kwestii znalezłeś taką osobę. :)


Góra
  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: czwartek 19 gru 2013, 23:27 
Offline

Dołączył(a): niedziela 15 gru 2013, 22:10
Posty: 30
Miejscowość: Lubelskie
Już po wszystkim...

Bóg chyba wysłuchał modlitwy w której prosiłem, że jeżeli ten związek jest zły to niech pomoże go rozwiązać. Nie, to nie ja zakończyłem go. To mój partner (były :cry: ) wolał wyjechać na ferie ze swoim byłym którego jak on to mówi ma za syna, to on nie potrafił zaakceptować czystej miłości bez seksu, aż to wreszcie on zapytał wtedy kiedy mu proponowałem miłość bez seksu, czy nie bedzie mi przeszkadzało uwaga cytat: "jak od czasu do czasu kogoś bzyknie, skoro ja nie chcę seksu"

Całe szczęście że zaprzyjaźniony niedawno ksiądz otworzył mi oczy na to, że mój partner się mną bawi... brak mi słów, już nawet nie będę tu wywlekał innych historii z nim. A co najlepsze teraz próbuje wywołać we mnie poczucie winy i robi z siebie ofiarę tego wszystkiego, gdzie to on nie potrafił zaakceptować związku bez grzechu.

Na szczęście Bog dodaje mi sił, co czuję bardzo wyraźnie bo jakoś się trzymam. Nie raz po sprzeczce z Piotrkiem płakałem, a teraz już nie płaczę mimo że to już koniec.

Kolejny raz potraktowany jak rzecz... :cry:


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Nic już nie wiem....
PostNapisane: czwartek 19 gru 2013, 23:55 
Moderator
Offline

Dołączył(a): niedziela 22 wrz 2013, 22:39
Posty: 493
Miejscowość: Katowice
Dobrze, że to się wyjaśniło i zakończyło :) Choć twoje uczucia długo pewnie jeszcze będą boleć :( Ale nie obwiniaj siebie za to jaki okazał się być Piotrek, za to że zaufałeś nie temu człowiekowi. Tak bywa, gdy ktoś o czystych intencjach patrzy na drugą osobę przez pryzmat siebie i myśli, że ta druga strona jest podobna. A może okazać się niestety zupełnie inna ;/

Martwi mnie teraz twoje ostatnie zdanie :(

Dobrze, że do nas trafiłeś :D Mam nadzieję, że znajdziesz tu wsparcie w swych rozterkach (ja znalazłem :D ) i odnajdziesz w sobie wolę do życia ;) Bo życie naprawdę jest piękne! :D

_________________
"Nade wszystko jednak nie ustawajcie w miłości jedni ku drugim, gdyż miłość pokrywa wiele grzechów." 1P 4, 8


Góra
 Zobacz profil  
 

Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 21 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  

Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group studio kuchni warszawa

Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL