chrzescijanin-homoseksualny.pl
http://chrzescijanin-homoseksualny.pl/forum/phpBB3/

Ciągle coś... czyli gdy niepowodzenia się kumulują
http://chrzescijanin-homoseksualny.pl/forum/phpBB3/viewtopic.php?f=13&t=43
Strona 1 z 1

Autor:  david262 [ czwartek 12 sty 2012, 16:27 ]
Tytuł:  Ciągle coś... czyli gdy niepowodzenia się kumulują

Dziś dostałem w pracy po uszach, a jutro też nie zapowiada się lepiej.
Z braku czasu i trochę z własnej głupoty zaniedbałem jedną rzecz i inni będą się musieli natrudzić żeby ją wyprostować. Ja oczywiście też będę się starał.
W ogóle od początku tego roku jest mi jakoś pod górę - ciągle coś, a to sprawy rodzinne, a to w pracy ciężko, gdy już przychodzi chwila wytchnienia usiłuję się zmierzyć z własnymi problemami, samotnością, brakiem wsparcia i z poczuciem beznadziei która mnie dość skutecznie dopadła. Staram się być mocny jednak samemu się słabo walczy z tym wszystkim.

Autor:  mario [ czwartek 12 sty 2012, 18:36 ]
Tytuł:  Re: Smutki małe i duże

David widzisz ja straciłem prace bo trzeba było na moje miejsce przyjąć pociotka wiesz jakie to deprymujące ale jakoś staram sobie dawać radę choć nie ukrywam jest mega ciężko, ale wierzę że ma to jakiś sens poza tym, to co piszesz samotność , brak bliskości to jest chyba to co nas czeka albo wóz albo przewóz, nie mówię tu o spotkaniach z rodziną i znajomymi mówię o relacjach międzyosobowych MM jak chcemy żyć zgodnie ze swoim sumieniem to jesteśmy sami ale mamy wsparcie w Najwyższym i Jego Matce. Kurcze ale bywa ciężko :) fajnie że jest takie forum, i mam nadzieję, że stworzymy tutaj jakąś "wspólnotę" wiem brzmi to bardzo wyniośle ale cóż wiele nas łączy, i możemy się nawzajem wspierać

Autor:  david262 [ czwartek 12 sty 2012, 21:19 ]
Tytuł:  Re: Smutki małe i duże

mam taką nadzieję mario. Tym bardziej że najtrudniej jest na życiowych zakrętach gdy nie ma z kim o tym wszystkim pogadać.
Osobiście wolałbym te trudne chwile przeżywać z kimś - w dobrych wiadomo jest inaczej. A z wiekiem podejście do spraw życiowych się zmienia.
Jednej rzeczy stają się ważniejsze inne bez znaczenia

Autor:  Karmelito [ środa 08 lut 2012, 22:12 ]
Tytuł:  Padłem...

Oddałem swoje życie Jezusowi. Rób ze mną co chcesz. Ja z Tobą, któż przeciwko mnie?!
Bóg tuli do swej piersi, głaszcze delikatnie moje serce a myśli bez ustanku kierują się ku Niemu. Jest zawsze Pierwszy. Jest cudownie i błogo. Mam wrażenie a nawet przekonanie, że będę świętym i nic mi w tym nie przeszkodzi. Jestem po prostu zadowolony sam z siebie.
Poranna toaleta przebiega sprawnie. Goląc się układam sobie plan dnia. Co by nie było Bóg jest ze mną, więc mam po co żyć i mogę się niczego nie obawiać. Poranne ablucje kończy uroczyste dzwonienie szczoteczką o zęby.
Wsiadam do samochodu i jadę do pracy. Rutyna dnia nie zapowiada szczególnych wydarzeń. Po południu moja ulubiona msza i radość ze spotkania z Panem w Eucharystii. Dzień jak co dzień. W kolejnych dniach zaplanowałem jeszcze spotkanie z moją nauczycielka czeskiego a w środku tygodnia kolejny wypad na łyżwy. Jestem gotów na wiele. Na każda ofiarę. Bohater... dla siebie. Wszystko zgodnie z planem.

Po prostu Boga nie rozumiem! Otworzyłem rano oczy i ta myśl była pierwszą, która mnie uderzyła tak jakby mnie ktoś spoliczkował. Na domiar złego jeszcze ta paskudna pogoda za oknem. Godzina 5.10 rano. Straszna godzina. Byłem załamany... Od wczoraj nie mogę przystąpić do sakramentu eucharystii... Trzeba wstawać do pracy. Na samą myśl ogarniają mnie mdłości.

Jak zwykle poprzedniego ranka byłem pełen entuzjazmu, zadowolony i pełen sil do walki. Muszę ciągle być przygotowany na kolejna bitwę, bo wojna trwa choć czasem są jakieś dłuższe lub krótsze zawieszenia broni.
Ta wojna rozpoczęła się zdradliwie. Dawno. Bez wypowiedzenia. Byłem wtedy małym chłopcem. Trwa już ponad 40 lat. Przeciwnik jest realny, ale tak bardzo przebiegły i nieuchwytny fizycznie, chociaż zadający mnóstwo fizycznego i psychicznego bólu. Przeciwnik działa z zaskoczenia, chociaż mam świadomość, że stale coś knuje...

Tamtego poranka poczułem znów ten znany już mi z doświadczenia niepokój. W okolicach brzucha zaczęły pojawiać się pojedyncze „motylki”. Znajdowałem jednak mnóstwo siły duchowej i pogody ducha, aby nadchodzące oddziały złych wyobrażeń i myśli odpędzać. Zbroja wydawała się mocna o gotowa do skutecznego odparcia ataku. Byłem przecież z Nim!

Ten drugi, często mi powtarza, że chce być moim przyjacielem, lepszym od Tamtego.
Teraz szeptał – Zrób to. Powtarzał – Zrób to. Korcił, ubarwiał, krzyczał – Zrób to! Wrzeszczał – Zrób to w końcu!!! W sercu ogromny lęk. Całe moje ciało zaczęły spowijać jakieś trudne do opisania, ale fizycznie odczuwalne doznania jakby przechodzących ni to duchowych, ni to fizycznie odbieranych prądów o smaku „ słodko-pikantym”. Były miło-niemiłe, otwierające na nowe możliwości dające jednocześnie ten dreszczyk emocji przed przyjemnym nieznanym... Bądź odkrywcą, zakosztuj przygody, doświadczaj nowych doznań! Wrzeszczał dalej.
Poczułem się totalnie bezbronny. Bez argumentów. Bezwolny... Padłem jak ustrzelony bizon.

Nie mam siły na walkę. Nie czuję Bożej pomocy. Czuję się opuszczony i zostawiony na środku oceanu. Bóg tak długo milczy... Wiem, że mnie kocha. Nie czuję tego. Wiem, że na mnie czeka. Nie mam siły się podnieść... Teoretycznie wydaje mi się, że dużo wiem, ale w praktyce... W moim wnętrzu, gdzieś bardzo na dnie wyrywa się jęk – Pomocy! Modlitwy...

Autor:  Miguel [ środa 08 lut 2012, 23:46 ]
Tytuł:  Re: Padłem...

To nie upadek oddala nas od Pana, lecz niepotrzebna rozpacz i zagłuszanie Jego miłości skupianiem się na poczuciu winy... Nie każda bitwa musi być zwycięska. Wierny żołnierz nie musi być niepokonany.
Karmelito, zostaw to wszystko, uspokój i wycisz myśli, przeczekaj, zaśnij. On będzie czuwał tak długo, aż w Twoim sercu wzejdzie słońce i będziesz gotów ruszyć dalej.
Pamiętam w modlitwie.

Autor:  mario [ czwartek 09 lut 2012, 08:02 ]
Tytuł:  Re: Ciągle coś... czyli gdy niepowodzenia się kumulują

Karmelito mogę Cię zapewnić, że Pan nie idzie teraz koło Ciebie, ale niesie Cię na swoich rękach, zobaczysz będzie dobrze a zły to przebiegła bestia, on doskonale wie gdzie uderzyć żeby bolało, ja tez jestem trochę skopany przez niego ale się nie poddaje i czuję silę Waszej modlitwy, bez niej było by mega Ciężko, no i w swoim nicku Karmelito - Karmel - Matka Boża - szkaplerz potężna pomoc. Głowa do góry obiecuje modlitwę. :)

Autor:  cezary [ czwartek 09 lut 2012, 10:02 ]
Tytuł:  Re: Ciągle coś... czyli gdy niepowodzenia się kumulują

Karmelito! Doskonale wiem co czujesz; znam smak Twojego bólu, cierpienia i wewnetrznego rozdarcia, którego równiez sam doświadczam.Musisz zaakceptować sam siebie i swoje upadki które są niestety wpisane w nasze życie,uwierzyć i całkowicie zaufać Bogu, pozwolić, aby prowadził Cię za rękę.On, Kochajacy Ojciec naprawdę wie co z nami zrobić i czego my jako "upośledzone,kalekie dzieci" najbardziej potrzebujemy.Im wiecej w nas wiary w Boga, tym mniej zaufania do siebie,a wówczas i ból po upadku mniejszy.Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.Uwierz!.Głowa do góry!To co piszę to nie slogany;to wnioski do których sam doszedłem po wielu latach błądzenia,zwątpienia a nawet rozpaczy.Dziś wiem, że nie ma dla osób o skłonnosciach homoseksualnych innej drogi niż droga za rękę z Chrystusem.Pozdrawiam serdecznie.Szczęść Boże!

Autor:  mario [ czwartek 09 lut 2012, 10:11 ]
Tytuł:  Re: Ciągle coś... czyli gdy niepowodzenia się kumulują

cezary napisał(a):
On, Kochajacy Ojciec naprawdę wie co z nami zrobić i czego my jako "upośledzone,kalekie dzieci" najbardziej potrzebujemy.Im więcej w nas wiary w Boga

Cezary my jesteśmy najlepszym jego dziełem a nie upośledzonymi, kalekimi dziećmi. To że jesteśmy homoseksualni, nie świadczy o tym że jesteśmy gorsi, jako ludzie jesteśmy tak samo warci jak heteroseksualni. w każdym razie ja nie czuję się gorszy.
Najwyższy wie co robi i nie daje nam krzyża którego nie jesteśmy w stanie unieść a jak trzeba to i pomoże go nieść. :))
pozdrawiam mario

Autor:  cezary [ czwartek 09 lut 2012, 10:41 ]
Tytuł:  Re: Ciągle coś... czyli gdy niepowodzenia się kumulują

Mario;oczywiście masz racje i sam tak samo uwżam- dlatego upośledzone,kalekie napisałem w cudzysłowie.

Autor:  Limco [ poniedziałek 20 lut 2012, 22:37 ]
Tytuł:  Re: Ciągle coś... czyli gdy niepowodzenia się kumulują

Pan Bóg daje siłę człowiekowi do dźwigania codzienności ,myślę ,że nic ponad nie wkłada na nasze ramiona,a nawet jak ciężar jest duży to daje siłę by iść dalej...
Często tak bywa,że dopada nas zmęczenie życiem a troski dnia codziennego zaczynają przygniatać,to co było łatwe staje się ponad siły a to co cieszyło już przestało cieszyć,ważne by wtedy nie tracić z oczu celu ostatecznego jakim jest przecież dla nas Życie z Chrystusem na wieki:)

Autor:  SWAY [ wtorek 21 lut 2012, 17:22 ]
Tytuł:  Re: Ciągle coś... czyli gdy niepowodzenia się kumulują

Limco napisał(a):
ważne by wtedy nie tracić z oczu celu ostatecznego jakim jest przecież dla nas Życie z Chrystusem na wieki:)


Jak długo należy widzieć ten ostateczny cel, aby mieć pewność, że jest się we właściwym miejscu odniesienia?

Autor:  Limco [ wtorek 21 lut 2012, 21:41 ]
Tytuł:  Re: Ciągle coś... czyli gdy niepowodzenia się kumulują

Dla mnie to zawsze jest punkt odniesienia,jestem człowiekiem wierzącym i droga jaką podążam prowadzi do wieczności.Kiedyś na rekolekcjach usłyszałem to zdanie:to co do Boga prowadzi umacniać ,a to co od Boga oddala odrzucać...Zawsze będzie to decyzja i wybór.Być we właściwym miejscu to żyć wartościami ,które się podziela Chrystus ładnie o tym mówi ,to Pokój Który On daje:)To jest to właściwe miejsce dla Nas Chrześcijan,żyć zawsze w Przyjaźni z Chrystusem,nawet jak upadamy mieć siłę wstać i iść dalej:)i tego Wszystkim życzę:)

Autor:  nowyuzytkownik7 [ poniedziałek 04 lis 2013, 22:20 ]
Tytuł:  Re: Ciągle coś... czyli gdy niepowodzenia się kumulują

Może te niepowodzenia w cale nie są takie wielkie i straszne - akurat mi znajomy przesłał:
http://vimeo.com/78460174#

Autor:  darek86 [ sobota 28 gru 2013, 14:01 ]
Tytuł:  Re: Ciągle coś... czyli gdy niepowodzenia się kumulują

Moja rada dla tych, których codzienne życie przygniata do ziemi kolejnymi negatywami.
Zawsze kiedy jest mi cięzko i przychodzi załamanie, świadomość , że to koniec, że się nie podniosę. Pocieszam się myśleniem, że kiedyś już tak sądziłem a doświadczenia które przeżywałem okazały się po czsie "pikusiem" i teraz sie z tego śmieję, albo ironicznie myśleże będzie jeszcze gożej i niema się co urzalać.

Dobrze to też ujmuje powyższy filmik, przez trudne doświadczenia Bóg formuje nasz charakter i dusze abyśmy stawali się silniejsi i dojrzalsi.
Polecam kazania O. Szustaka podnoszą na duchu :)

Autor:  melancholický kluk [ sobota 28 gru 2013, 23:10 ]
Tytuł:  Re: Ciągle coś... czyli gdy niepowodzenia się kumulują

Jestem idiotą... :(

Autor:  marcin_991 [ niedziela 29 gru 2013, 13:31 ]
Tytuł:  Re: Ciągle coś... czyli gdy niepowodzenia się kumulują

A skąd taki mylny wniosek?? Każdy z nas jest dzieckiem Bożym, mało tego, jesteśmy stworzeni na Boży obraz i podobieństwo! Więc, głowa do góry, po każdej burzy wychodzi słońce :)

Autor:  melancholický kluk [ niedziela 29 gru 2013, 22:29 ]
Tytuł:  Re: Ciągle coś... czyli gdy niepowodzenia się kumulują

marcin_991, ja nie widze tego tak kolorowo,. ale od wczoraj jest juz troche lepiej. Moment najwiekszej zlosci, zalu juz chyba minal, chociaz dalej nie jest mi dobrze na tym swiecie. Dzisiaj probowalem odpisac na Twojego powyzszego posta, ale pisalem z komorki i wyskoczyl jakis blad. Moze i lepiej, ze nie zafundowalem Wam takiej lektury. Mam nadzieje,. ze jakos sie pozbieram...

Autor:  marcin_991 [ niedziela 29 gru 2013, 22:47 ]
Tytuł:  Re: Ciągle coś... czyli gdy niepowodzenia się kumulują

Wiesz, mi tez ostatnio się "zawalił świat" a dziś...? Świeci piękne słońce! Nadzieja powróciła, wraz z nią nowe perspektywy, możliwości. Nie wiem co się wydarzyła, ale pamietaj, każdy koniec jest początkiem!!! Zaufaj Bogu, On wie co robi...

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/