chrzescijanin-homoseksualny.pl
http://chrzescijanin-homoseksualny.pl/forum/phpBB3/

Ech...
http://chrzescijanin-homoseksualny.pl/forum/phpBB3/viewtopic.php?f=13&t=738
Strona 1 z 1

Autor:  eMKa [ sobota 12 wrz 2015, 22:54 ]
Tytuł:  Ech...

Hej.
Moim pragnieniem w sercu jest przyprowadzanie ludzi do Jezusa, zwłaszcza ludzi młodych. Od roku pracuję z młodzieżą we wspólnocie, w sumie to ponoć sama się zaliczam do tej grupy (mam 22 lata). Uważam, że młodzi ludzie to najwrażliwsza grupa w Kościele. Młodzi mają różne problemy, staram się im pomóc, i po prostu być jeśli tego potrzebują. i... chyba w tym problem. Aby komuś pomóc angażuję się emocjonalnie. Ponoć taka jest przypadłość kobiet, bez zaangażowania emocjonalnego jestem głazem i nie potrafię wykorzystać empatii. Ostatnio mam cięższy okres, wiele do zrobienia, mało czasu, trudniej się pilnować.

Zauważyłam, że jak się tak angażuję, daję kawałek siebie, to trudniej mi się żyje w pojedynkę. Pragnienie bliskości narasta, brakuje tej drugiej osoby, takiej przed którą mogę być sobą. Takiej która da coś z siebie gdy ja coś daje. Która przytuli, po prostu będzie. Wypalam się chyba dając to co mam, a poczucie niezrozumienia i tego, że nie mogę być sobą, aby się nie zauroczyć, nie przekroczyć jakieś granicy doprowadza mnie do braku szczęścia. Tak, jestem cholernie nieszczęśliwa.

Ciężko ostatnio, a ponoć będzie jeszcze ciężej... :(

Autor:  tex [ niedziela 13 wrz 2015, 21:40 ]
Tytuł:  Re: Ech...

Witaj.
Uważam że to co robisz jest bardzo potrzebne, tym bardziej że masz tylko kilka lat więcej od nich, dlatego na pewno jest im łatwiej się otworzyć.

Człowiek żyjąc we wspólnocie daje coś z siebie innym, ale też i bierze. Jeśli tylko daje to, tak jak mówisz, szybko się wypala.

Po sobie widzę, że na pragnienie bliskości, zrozumienia i możliwości bycia sobą, czyli na przykład zwykłe wygadanie się z problemów, bardzo dużo dają przyjaciele. Nawet szczera rozmowa raz na jakiś czas z bliską osobą bardzo pomaga. Albo świadomość, że o drugiej w nocy jest pod telefonem.
Z przytulaniem jest trudno, bo nie każdy lubi, ale wielu osobom brakuje takiej bliskości, tylko czasem nie chcą się przyznać.

Niestety momenty pragnienia większej bliskości pewnie zawsze będą się pojawiały, ale może rzadziej i słabsze.

Autor:  StudentS [ poniedziałek 14 wrz 2015, 21:57 ]
Tytuł:  Re: Ech...

Przede wszystkim to się nie poddawać!:) i tak jak mowi tex szukać przyjaźni:)

Autor:  @si@ [ piątek 18 wrz 2015, 21:03 ]
Tytuł:  Re: Ech...

eMKa napisał(a):
Hej.
Moim pragnieniem w sercu jest przyprowadzanie ludzi do Jezusa, zwłaszcza ludzi młodych. Od roku pracuję z młodzieżą we wspólnocie, w sumie to ponoć sama się zaliczam do tej grupy (mam 22 lata). Uważam, że młodzi ludzie to najwrażliwsza grupa w Kościele. Młodzi mają różne problemy, staram się im pomóc, i po prostu być jeśli tego potrzebują. i... chyba w tym problem. Aby komuś pomóc angażuję się emocjonalnie. Ponoć taka jest przypadłość kobiet, bez zaangażowania emocjonalnego jestem głazem i nie potrafię wykorzystać empatii. Ostatnio mam cięższy okres, wiele do zrobienia, mało czasu, trudniej się pilnować.

Zauważyłam, że jak się tak angażuję, daję kawałek siebie, to trudniej mi się żyje w pojedynkę. Pragnienie bliskości narasta, brakuje tej drugiej osoby, takiej przed którą mogę być sobą. Takiej która da coś z siebie gdy ja coś daje. Która przytuli, po prostu będzie. Wypalam się chyba dając to co mam, a poczucie niezrozumienia i tego, że nie mogę być sobą, aby się nie zauroczyć, nie przekroczyć jakieś granicy

oj znam to znam, mogę się w 100% podpisać, są chwilę gdy jest strasznie ciężko,a jesteśmy normalnymi ludźmi i uczuć nie da się wyłączyć.
Mi osobiście bardzo pomaga to, że kilka osób ze wspólnoty (w tym duszpasterz) wie o ,oim zmaganiu, i w chwilach trudności i poczucia beznadziei mam do kogo iść, albo sami mnie zgarniają widząc co się dzieje :)

Autor:  eMKa [ piątek 20 lis 2015, 00:29 ]
Tytuł:  Re: Ech...

Dziękuję, że jesteście. Może i nie piszę zbyt wiele, ale jak mam cięższy czas wiem, że mogę tu wpaść poczytać i w ten sposób jakoś przetrwać kolejny kryzys.

Dziękuję, naprawdę dziękuję.
Niech Bóg Wam błogosławi!

Autor:  alfa zeta [ wtorek 22 lis 2016, 16:09 ]
Tytuł:  Re: Ech...

dając czasami ma się wrażenie, że traci się siebie... ważne, żeby to rozpoznać i żeby nie zatracić siebie i mieć wewnętrzną równowagę... angażować się trzeba, ale żeby to nie było tak, że tylko eksploatujesz się we wspólnocie, nic nie masz z tego (zadowolenia, radości, pokoju wewnętrznego) a potem reszta życia to samotność nie do wytrzymania... altruizm bywa pułapką - i to sami możemy sie do niej zagonić, gdy dbamy o przyjemność i szczęście innych a swojego nie pielęgnujemy

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/