Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 17 ] 
  Drukuj

Samotne powroty
Autor Wiadomość
PostNapisane: niedziela 24 lut 2013, 02:23 
Nieaktywny/-a od ponad 3 m-cy
Offline

Dołączył(a): czwartek 07 cze 2012, 21:49
Posty: 50
Miejscowość: Polska
Kolejne spotkanie z ludźmi. Wszystko wspaniale. Do momentu kiedy zbliża się rozstanie - najboleśniejszy moment w moim życiu.
Odchodzę, znajomi znikają z pola mojego widzenia. Jestem sam. Sam wracam do domu. I nie tylko fizycznie wracam sam, ale nie ma też tego kogoś, kto też wraca gdzieś tam kiedyś tam do swojego domu - cieleśnie osobno ale razem.
Kiedy idę do psychoterapeuty niemal zawsze patrzę na jego obrączkę i staram sobie wyobrazić jak to jest: nie ma tu fizycznie jego żony, jedynie co to ma tę obrączkę, ale tak naprawdę są cały czas razem.
Spószczam wtedy wzrok na swoją prawą dłoń, na serdeczny palec. I nie ma tam obrączki. Jej nie ma. Jakbym nie wierzył swoim oczom, biorę swoją lewą dłoń i palcami dotykam swojego serdecznego palca, by faktycznie się przekonać, że nie ma tam obrączki. I nie chodzi tylko o kawałek metalu, bo nigdy założona obrączka mnie nie zaspokajała. Nie ma tej rzeczywistości, którą tak wymownie symbolizuje. I pewnie nigdy tej rzeczywistości nie będzie.
Nigdy nie wyobrażałem sobie, jak to jest mieć żonę. Od dzieciństwa marzyłem o tym, żeby być celibatariuszem w kapłaństwie. Owszem, mówiłem, że chcę mieć żonę, dziewiątkie dzieci (jak mój pradziad). Ale nigdy tak naprawdę nie wyobrażałem sobie, jak to jest budzić się i zasypiać przy kobiecie, wracać do domu gdzie czeka na mnie, chcieć z nią spędzić swoje życie. Zawsze była wizja kapłaństwa, zakonu. Gdy minęła, jest wizja samotności, ewentualnie życia z przyjacielem. I tak widzę swoje szczęście. Ale gdy widzę obrączkę u faceta, czuję smutek. Tak jak czuję smutek, widząc ojca w sukni. Ale gdy zostaję sam , czuję głęboki smutek. Nie mogę zrozumieć, że przed chwilą byłem wśród ludzi, a teraz nie ma nikogo przy mnie w żaden sposób.
Siedzę na przystanku. Wezwę imienia Jezus. I On jest przy mnie. Ale mnie nie przytuli. Będę dla Niego wyjątkowy, ale nie ten jedyny. Może Go nie doceniam. Pewnie Go nie doceniam. Ale nie potrafię.
Może to brzmi jak brednie gościa, który wypił o jedno piwo za dużo. Ale czy ja właśnie taki nie jestem. Taki jak wtedy kiedy wypiję.
Nie jest mi tak łatwo się upić. Ja cały czas skrywam się przed innymi. Nie pozwalam się pokazać innym. Co więcej, ukrywam się przed samym sobą. Ja sam nie wiem, kim ja jestem. Całe swoje życie spędzam z obcą sobie osobą. Co się dzieje, gdy wypiję? Przestaję się kontrolować, przestaję udawać. Pojawia się Lulek. Cały czas skryty, ale zaczyna się pokazywać. Dlatego nie jest łatwo mi się upić, bo to oznacza jakieś odsłonienie się.
Kiedy pierwszy raz się schlałem? Na opłatku paschowym. Wielu mi to wypominało, ale zawsze się cieszyłem z tego spotkania. Miałem wtedy niespełna 19 lat. Ale pierwszy raz się odważyłem wypić więcej, bo czułem się bezpieczny. Zrobiłem coś, czego normalnie bym nie zrobił, bo bym się bał. Tam się czułem nienormalnie, bo czułem się bezpiecznie. Wiedziałem, że co nie zrobię, będzie dobrze. Bo są tam wspaniali chłopcy. I sobie pozwoliłem wypić. Nawet nie wiedziałem, że to tak na mnie zadziała.Czułem, że już wypiłem swoje, ale jednak wypiłem piwo do końca. Cały czas byłem wszystkiego świadom, ale już niekoniecznie umiałem się opanować czy w pewnym momencie poruszać się.
Nigdy nie upiłem się przy byle kim. Byle kto mnie nie wydział nawet lekko wstawionego. Przy rodzinie, innych zawsze trzymałem umiar.
Aż do podłogi upiłem się dwakroć. Ze dwa razy trochę przesadziłem. Przy każdym razie nawet była ta sama osoba, ale nie o nią chodziło, ale o całą grupę.
Jest to piękny czas, gdy wreście mam odwagę być sobą. Oczywiście jednocześnie robię masę głupich, niepotrebnych rzeczy, za które mi wstyd i za które przepraszam (szczególnie pewnych Panów na P).
Ale wreście odzywa się Lulek. Lulek, który chce się przytulić, ale normalnie nigdy o tym nie powie, tego nie zrobi. Dlatego wtedy tak ochoczo się przytula. O tym marzy, ale normalnie tego nie zrobi. A zazwyczaj nawet gdy ktoś go obejmie, to po ułamku chwili już puszcza Lulka, daje krok do tyłu. Dlatego, gdy mężczyzna go przytuli bez natychmiastowego odsunięcia się, już zawsze patrząc na niego, Lulek myśli o tym, czy i tym razem będzie mógł się przytulić. Chyba było tylko dwóch mężczyzn, którzy świadomie tak przytulili Lulka. Może z dwóch kolejnych by się znalazło, którym było blisko do tego. Zawsze, gdy Lulek widzi swojego duszpasterza, myśli o tym. Jest to mężczyzna, którego Lulek ceni najbardziej spośród wszystkich nieumarłych jezuitów i kapłanów. Nigdy o nim nie pomyślał w jakikolwiek sposób źle. Ów jezuita nie ukrywa, że potrzebuje przytulenia. Dwakroć uścisnął Lulka. Szczególnie Lulek pamięta, gdy Lulka przytulił na opłatku. Nie dość, że podziękował za to, to pozwolił był Lulkowi tak długo być w uścisku, jak tylko Lulek chciał. W sali pełnej osób. Z prawdziwej miłości i uczucia. Jak ojciec. Jak facet.
Lulek lubi się wtedy też szturchać, przepychać. Czasem robi to i na trzeźwo. Ale mężniej poprzepycha się, oprze się o kogoś, popchnie. Pobić też by się pobił, ale nikt mu nie chce oddać - na trzeźwo też.
Ale czy ktoś Lulka zna? Jak ma znać, skoro Lulek nic o sobie nie powie. Skoro samemu sobie o sobie nie powie. Czy ktoś wie, o czym Lulek marzy, by robić w życiu? Nikomu nie mówił. Nikomu nie mówił, że od lat, od podstawówki, jego marzeniem jest być ulicznym muzykiem. Wyjść na ulicę, usiąść pod kamienicą czy na rynku i grać na akordeonie. Grać dla przechodniów. Dla sobie znanych i nieznanych. Czy jest to marzenie realne czy nie. Ale jest.
Ale Lulek nie powie. Boi się. Boi się, że zostanie wyśmiany, że zostanie ośmieszony, że sam się ośmieszy, że nikt nie zauważy, co powiedział, że zostanie opuszczony. Ale jak ma się nie bać, gdy nikt nigdy nie uważał jego zdania za ważne. Gdy pierwszy raz przeciwstawił się tacie, został zlany pasem, za drugim razem, a było to w gimnazjum, spędził godzinę w kącie, co było dlań upokarzające. Dlatego dla Lulka tak ważne jest, gdy ktoś pyta go o zdanie. Nie tak ot. Ale gdy naprawdę chce znać zdanie Lulka, pomimo że ma własne.
Nikogo nie interesowało, że Lulek od przedszkola chciał się uczyć grać na jakimś instrumencie. Dziwnie się na niego patrzono, gdy się dzielił, że lubi słuchać muzyki poważnej, a w pozostałych gatunkach niezbyt się orientuje. Gdy śpiewał, mówiono by przestał. A nie wyobrażał sobie życia bez śpiewu - nie na scenie, ale na co dzień, sobie a muzą. Nic dziwnego, że po raz pierwszy zakochał się w chłopaku, który nie tylko pozwolił mu śpiewać i słuchał jego fałszów, ale razem z nim śpiewał. Dwóch 18latków przez kilka godzin wspólnie, pełną piersią, również przy otwartym oknie, śpiewało wkółko tę samą piosenkę:

„Czy normalna koza z bródką, może zostać prostytutką?
Ależ owszem, czemu nie, kozie też należy się.

Cztery razy po dwa razy, osiem razy raz po raz.
O północy ze dwa razy i nad ranem jeszcze raz.

Cztery razy po dwa razy, osiem razy raz po raz.
O północy ze dwa razy i nad raznem jeszcze raz.”

I tak przez wszystkie zwrotki i znów od początku. W sumie o tym, co robili poprzedniej nocy i co zamierzali powtórzyć w następną.
Lulek boi się. Boi się powiedzieć, że kogoś lubi, że ktoś jest dla niego ważny.
Boi się powiedzieć, jak ważne jest dla niego, gdy ktoś się modli za niego. Nie tylko ze względu na moc modlitwy, ale dlatego, że to oznacza, że ktoś o Lulku myśli. Rzadko ktoś do Lulka napisze czy zadzwoni…
A sam jest ciapa. Nie umie rozmawiać, wymyślać tematów, zrobić czegoś fajnego. Sam nie zadzwoni, nie umówi się z kimś. Tylko wobec kumpla ma tyle odwagi, by napisać, co by i w tym tygodniu się spotkać.
Boi się powiedzieć, co sądzi.
Nikomu nie powie, że nie ma szczęścia w miłości. Co prawda nigdy nie zakochał się w heteryku, ale zawsze byli to zajęci homo. I że ich tak kochał, że nigdy nie modlił się, aby mógł być z danym chłopakiem. Ale o to, by owy facet był jak najszczęśliwszy, nawet jeśli by to miało być u boku tamtego.
„Gdybym miał gitarę, to bym na niej grał,
Opowiedziałbym o tej miłości, którą przeżyłem sam,
Opowiedziałbym o tej miłości, którą przeżyłem sam.

A wszystko te zielone oczy, gdybym ja je miał.
Za te śliczne, zielone oczęta, serce duszę bym dał,
Za te śliczne, zielone oczęta, serce, duszę bym dał.

Fajki a ja palę, wódkę też piję.
Ale z żalu, żalu wielkiego, ledwo co żyję.
Ale z żalu, żalu wielkiego, ledwo co żyję.

A wszystko te zielone oczy, gdybym ja je miał.
Za te śliczne, zielone oczęta, serce, duszę bym dał,
Za te śliczne, zielone oczęta, serce, duszę bym dał.

Ludzie mówią: „Głupiś. Po coś ty go chciał?
Po coś to chłopię piękne, figlarne mocno pokochał.
Po coś to chłopię piękne, figlarne mocno pokochał.”

A wszystkoo te zielone oczy, gdybym ja je miał.
Za te śliczne, zielone oczęta, serce, duszę bym dał,
Za te śliczne, zielone oczęta, serce duszę bym dał.”



„A czy zwykły, młody student, może raz w tygodniu z trudem?
Och nie, och nie, och nie, nie, on w stołówce żywi się.

Cztery razy po dwa razy, osiem razy raz po raz.
O północy ze dwa razy i nad ranem jeszcze raz.”

_________________
Pan jest moim pasterzem, niczego mi nie braknie.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Samotne powroty
PostNapisane: niedziela 24 lut 2013, 10:07 
Kiedy czytałem Twój wpis miałem poczucie, że ktoś ponazywał po imieniu rzeczy, które mną kiedyś targały.

Wydaje mi się, że w Twojej głowie masz jakiś utarty schemat, że małżeństwo, czy bycie z drugim człowiekiem pod jednym dachem, to synonim szczęścia, pełni, doskonałości, czy też jakiegoś absolutu. Między wierszami swojego tekstu bardzo wyraźnie kładziesz akcent na rozmowę, wyżalenie się, szukanie zrozumienia i wsparcia. Czyli na realną relację z człowiekiem. Czy wspólne mieszkanie jest do tego bezwzględnym warunkiem? Nie sądzę... Oczywiście jest wygodniejszą okolicznością, ale nie zawsze najlepszą.
Filozofia mówi, że z każdej sytuacji są zawsze co najmniej dwa wyjścia. Teraz od Ciebie zależy, czy samotność potraktujesz jako przekleństwo, czy z godnością zaprosisz ją do swojego życia i napijecie się wspólnie herbaty. Pamiętaj też, że tu na ziemi nic nie trwa wiecznie. Wszystko, czego się dotykamy obraca się w proch.
Każdego dnia pytaj Pana Boga po co dał Ci ten czas... Wiem, że trudny, pełen bólu, rozczarowania... Nie ustawaj w pytaniu Chrystusa: Panie, po co mi ten czas?
Kolejne zdanie zabrzmi jak paradoks, bo pewnie dla Ciebie, w Twoim położeniu masz poczucie, że jest to coś zmarnowanego - nic bardziej mylnego! Nie zmarnuj tego czasu, który dostałeś od Boga Wykorzystaj konstruktywnie swoją samotność. Może Bóg chce, abyś coś przeczytał? Może napisał? Podzielił się z kimś skrawkiem swojego życia/czasu? Pytań można mnożyć wiele, ale odpowiedź odnajdziesz w swoim sercu.
Zaufaj Chrystusowi

„Wspomnienie udręki i nędzy – to piołun i trucizna. Biorę to sobie do serca, dlatego ufam“ (Lm3 19-21).


Góra
  
 

Re: Samotne powroty
PostNapisane: niedziela 24 lut 2013, 13:41 
Lulku, ja czytając Ciebie nie pomyślałem, że masz zaburzone pojmowanie małżeństwa i wartości, jakie ono ze sobą niesie. Odnalazłem w tym tekście dużo smutku, więc nic dziwnego, że tęsknota tak bardzo wyidealizowała ten stan.

Wydaje mi się, że to co napisał qer88 to półprawda i próba zracjonalizowania prganień serca, które realnie w nas są.
qer88 napisał(a):
rozmowę, wyżalenie się, szukanie zrozumienia i wsparcia

To nie wszystkie aspekty bliskości drugiej osoby. Przecież nie można ciągnąć rozmowy codziennie w nieskończoność, będąc w związku nie ma potrzeby ustawicznego żalenia się. A czymże innym jest zrozumienie i wsparcie, jeśli nie obecnością.
Związek to obecność. Każdy z nas dorastał w domu i wie, jak to dobrze się czyta książkę, gra, odpoczywa, po prostu żyje, gdy gdzieś obok jest bliska osoba.
Jedna z religijnych piosenek niesie ze sobą taką treść:
"Wystarczy byś był, nic więcej"
Od Boga często nie możemy oczekiwać niczego więcej, jak pełnej miłości, kochającej obecności. Właśnie, wiemy, że nas kocha, tak samo, gdy w pokoju obok jest osoba, która ma własny świat, ale zaprosiła nas do niego.
Uwierzcie, że znacznie lepiej wykorzystuje się swój wolny czas, gdy wiesz, że fizyczna pustka (niekoniecznie cielesna) jest w naszym życiu wypełniona. Prawdziwe błogosławieństwo!

Piszę to z punktu widzenia osoby, która żyje w związku homoseksualnym i jest szczęśliwa. To jest moje miejsce, to jest moje powołanie, które bardzo długo próbowałem zastąpić powołaniem kapłańskim, zakonnym, potem do samotności, a nawet w związku z kobietą. Wszystko to okazało się pudłem i wierzę, że nie ma większej krzywdy niż powołanie, które nie jest naszym wyborem.

Z całym przekonaniem podpisuję się pod rozważaniem o sens czasu, który dostajemy od Boga, ale rozważanie szczere, przeprowadzone o przykazanie miłości, a nie rozważanie, które przekreśla z góry pewne drogi.

Modlę się za Ciebie! :)


Góra
  
 

Re: Samotne powroty
PostNapisane: niedziela 24 lut 2013, 15:16 
Offline

Dołączył(a): niedziela 16 wrz 2012, 13:50
Posty: 59
Miejscowość: malopolska
A mnie Lulek rozwalił Twój post. Swoją prostotą, swoją zwykłaścią, brakiem koloryzowania. To nie ważne czy tam jest jakies błędy myślowe, czy ich nie ma, czy są schematy. Szkoda czasu na taką analizę. To wyznanie wygrało swoją prawdziwością i prostotą...

Dla Ciebie przesyłam wiersz K. Dąbrowskiego:

Bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi
za waszą czułość w nieczułości świata
za niepewność wśród jego pewności
Bądźcie pozdrowieni
za to, że odczuwacie innych tak, jak siebie samych

Bądźcie pozdrowieni
za to, że odczuwacie niepokój świata
jego bezdenną ograniczoność i pewność siebie

Bądźcie pozdrowieni
za potrzebę oczyszczenia rąk z niewidzialnego brudu świata
za wasz lęk przed bezsensem istnienia

Za delikatność nie mówienia innym tego, co w nich widzicie

Bądźcie pozdrowieni
za waszą niezaradność praktyczną w zwykłym
i praktyczność w nieznanym
za wasz realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego

Bądźcie pozdrowieni
za waszą wyłączność i trwogę przed utratą bliskich
za wasze zachłanne przyjaźnie i lęk, że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami

Bądźcie pozdrowieni
za waszą twórczość i ekstazę
za nieprzystosowanie do tego co jest, a przystosowanie do tego, co być powinno

Bądźcie pozdrowieni
za wasze wielkie uzdolnienia nigdy nie wykorzystane
za to, że niepoznanie się na waszej wielkości
nie pozwoli docenić tych, co przyjdą po was

Bądźcie pozdrowieni
za to, że jesteście leczeni
zamiast leczyć innych

Bądźcie pozdrowieni
za to, że wasza niebiańska siła jest spychana i deptana
przez siłę brutalną i zwierzęcą

za to, co w was przeczutego, niewypowiedzianego, nieograniczonego
za samotność i niezwykłość waszych dróg
bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi

P.S. Nie chciej odrzucać tej prostoty!!!! To w zranieniach jest miejsce na rozlanie największej łaski Bożej!!! Bóg właśnie w nim będzie przechodził!!! Nie zapominaj o tym!!! Bogu jesteś Ty potrzebny, Ciebie pragnie! Takim jakim jesteś!


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Samotne powroty
PostNapisane: niedziela 24 lut 2013, 19:30 
Moderator
Offline

Dołączył(a): czwartek 29 gru 2011, 10:30
Posty: 148
Miejscowość: PL
Lulek, wiesz że odkrywając i nazywając swoje potrzeby wyciągnąłeś ku sobie pomocną dłoń? Nikt nie ma prawa Cię osądzać czy potępiać za to co napisałeś. I Ty sam tego nie rób. Jezus głosił, że pełnię można osiągnąć, jedynie akceptując własne słabości i potrzebę zdania się na drugiego człowieka. Tym bardziej nie jesteś sam, bo Twoje potrzeby podzieliłeś na forum. Każdy pełen serca człowiek przyjmie bogactwo Twoich przeżyć, bo właśnie nie zobaczy w nich żadnych ułomności czy śmieszności (czego się obawiasz), tylko skrywaną dotąd serdeczność pragnień. I wiesz co: to czym się podzieliłeś poniesie w swoich modlitwach, byś nie dźwigał tego sam. Czyż to nie jest pełen nadziei dla Twojej dalszej drogi początek?

_________________
"Ufaj Bogu tak, jakby całe powodzenie spraw zależało wyłącznie od Niego; tak jednak dokładaj wszelkich starań, jakbyś ty sam miał wszystko zdziałać, a Bóg nic nie zgoła". /św. Ignacy Loyola/


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Samotne powroty
PostNapisane: niedziela 24 lut 2013, 22:30 
smutna historia, pewnie po części wielu z nas się w niej odanjduje. Mnie jednak niepokoi motyw "bycia sobą po alkoholu", bo skoro jak piszesz po alkoholu robisz różne głupoty, które zrażają do Ciebie ludzi to jak zamierzasz budować z nimi bliskie relacje?


Góra
  
 

Re: Samotne powroty
PostNapisane: poniedziałek 25 lut 2013, 01:11 
Nieaktywny/-a od ponad 3 m-cy
Offline

Dołączył(a): czwartek 07 cze 2012, 21:49
Posty: 50
Miejscowość: Polska
Pharmaconie, dziękuję za Twoją nieustającą troskę o mnie.
Odpowiedź na Twoje pytanie jest prosta: nauczę się być sobą bez alkoholu.
Ale może nie będę tu dyskutował nt. moje picia, bo jeszcze zaraz połączy to ktoś z moją łatwością do popadania w uzależnienia, a to już na pewno nie nadaje się na publiczną rozmowę.

_________________
Pan jest moim pasterzem, niczego mi nie braknie.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Samotne powroty
PostNapisane: poniedziałek 25 lut 2013, 01:38 
Offline

Dołączył(a): sobota 23 cze 2012, 11:46
Posty: 70
Miejscowość: Warszawa
Lulek, dla mnie jesteś ważny.
Bardzo Cię polubiłam.

_________________
"Wybaw mnie, Boże, bo woda mi sięga po szyję (...).
Niechaj mnie nurt wody nie porwie, niech nie pochłonie mnie głębia(...)"


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Samotne powroty
PostNapisane: poniedziałek 25 lut 2013, 11:07 
Offline

Dołączył(a): wtorek 27 gru 2011, 07:30
Posty: 203
Lokalizacja: okolice oświecimia
Miejscowość: Brzeszcze, Oświęcim, Pszczyna
Kurcze mi się tez smutno zrobiło jak przeczytałem Twój post Lulek, życie nie zawsze jest takie jakbyśmy sobie tego życzyli, ale wiesz ja ostatnio jak już nie mam sił i wszystko wydaje się nie takie jak powinno mówię do Jezusa trzy proste słowa - "Troszcz się Ty" i jakimś sposobem wszystko znowu zaczyna się układać - Lulek On zatroszczy się o Ciebie także i ufam, że pomoże Ci odnaleźć rozwiązanie Twoich egzystencjalnych rozterek. On Ciebie kocha miłością wyjątkową i jedyną w swoim rodzaju bo Ty też Go pokochałeś. Trzymaj się bracie zapewniam o modlitwie swojej.
Pozdrawiam Mariusz:))

_________________
W Panu mym złożyłem całą swą nadzieję, On pochylił się nade mną prośby wysłuchał:)


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Samotne powroty
PostNapisane: poniedziałek 25 lut 2013, 11:31 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Bracie Lulek! Żyję z obrączką na palcu ponad 30 lat i chciałem Ci powiedzieć, że obrączka-małżeństwo nie rozwiązuje żadnych problemów-a rodzi nowe, o znacznie większym ciężarze. Niewątpliwie, ciężko i trudno przeżywać samotność w pustych czterech ścianach mieszkania, znacznie gorzej przy pełnych. To co wydaje Ci się takie piękne cudowne wcale takie nie jest. Czy ja żałuje swojej decyzji? Nie, bo jestem przekonany, że Bóg tak chciał i to mi wystarcza. Może to Tobie trudno pojąć, zrozumieć- tak samo jak mnie, bo wciąż nie wiem dlaczego moje pragnienia biegną poza dozwolone granice możliwości,… i nie mogą być spełnione. Jak z tym żyć ? Kto mnie zrozumie? psycholog ? seksuolog ? kiedyś tak myślałem, myliłem się.. dziś wiem, że rozumie mnie jedynie Ten, który mnie naprawdę kocha, który oddał za mnie życie, chociaż doskonale wiedział, że….. a mimo to darował mi życie i poprzez swoją śmierć nadał jemu sens. Czyżby się pomylił ? Na pewno NIE! dlatego JEMU ufam …to jest najlepsza recepta na moje problemy – zaufać Bogu i cieszyć się życiem, takim jakie ono jest. Szczerze dziękuje Bogu za każdy przeżyty dzień, wcale nie dlatego, że był to taki dzień jaki ja chciałem, jaki sobie wymarzyłem, taki rzadko się zdarza, ale dlatego, że był. Czy jestem zadowolony z życia? Tak, bo żyję.

Życie potrafi tak boleć,
że nie chce się nawet żyć.
Lecz nie należy się poddawać,
Choćby dla kilku cudownych chwil.
Od nas zależy ile ich będzie.
Więc nie płacz, że jest ich za mało.
Staraj się patrzeć z nadzieją
I walcz o to, by szczęście trwało.
Nawet, gdy ciężkie przychodzą chwile,
Niech w Tobie będzie dużo wiary,
Że będzie lepiej, że to chwilowo,
A światło w tunelu zobaczysz.

Pozdrawiam Cie serdecznie i w szczrej modlitwie polecam Cię Bogu!


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Samotne powroty
PostNapisane: poniedziałek 25 lut 2013, 22:59 
Offline

Dołączył(a): wtorek 03 sty 2012, 14:49
Posty: 222
Miejscowość: Rzeszów
Floinus napisał(a):
Piszę to z punktu widzenia osoby, która żyje w związku homoseksualnym i jest szczęśliwa. To jest moje miejsce, to jest moje powołanie, które bardzo długo próbowałem zastąpić powołaniem kapłańskim, zakonnym, potem do samotności, a nawet w związku z kobietą. Wszystko to okazało się pudłem i wierzę, że nie ma większej krzywdy niż powołanie, które nie jest naszym wyborem.


Floinusie, czy zechciałbyś dać szersze świadectwo ?


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Samotne powroty
PostNapisane: sobota 02 mar 2013, 06:57 
Lulek napisał(a):
Siedzę na przystanku. Wezwę imienia Jezus. I On jest przy mnie. Ale mnie nie przytuli. Będę dla Niego wyjątkowy, ale nie ten jedyny. Może Go nie doceniam. Pewnie Go nie doceniam. Ale nie potrafię.


Lulek,

Pisałeś, że może to tylko brednie gościa, który wypił jedno piwo za dużo. A ja myślę, że to szczere słowa gościa o wrażliwym sercu, pięknego w swojej prostocie i tęsknotach...
Nie jesteś jedyny, który tak myśli/ czuje. Pod tym co piszesz ja też mogę podpisać. Na trzeźwo ;)

Trzymaj się Bracie,
Pozdrawiam


Góra
  
 

Re: Samotne powroty
PostNapisane: poniedziałek 14 kwi 2014, 19:36 
Moderator
Offline

Dołączył(a): poniedziałek 07 kwi 2014, 20:15
Posty: 422
Miejscowość: Warszawa
Geralt napisał(a):
Lulek napisał(a):
Siedzę na przystanku. Wezwę imienia Jezus. I On jest przy mnie. Ale mnie nie przytuli. Będę dla Niego wyjątkowy, ale nie ten jedyny. Może Go nie doceniam. Pewnie Go nie doceniam. Ale nie potrafię.


Lulek,

Pisałeś, że może to tylko brednie gościa, który wypił jedno piwo za dużo. A ja myślę, że to szczere słowa gościa o wrażliwym sercu, pięknego w swojej prostocie i tęsknotach...
Nie jesteś jedyny, który tak myśli/ czuje. Pod tym co piszesz ja też mogę podpisać. Na trzeźwo ;)

Trzymaj się Bracie,
Pozdrawiam


Lulek, uwierz - Jezus przytula! Jestem starym facetem i mam długi staż w częstej tęsknocie do przytulenia, bycia w silnych ramionach faceta. I często jak ironia w moich uszach brzmiały wezwania kapłanów, by "przylgnąć do Jezusa". Ba!, myślałem sobie, takie metafory to tylko heteryk może bezkarnie powtarzać. A dziś na starość, kiedy w mojej głowie pojawia się tylko ta tęsknota, czy nawet żal za konkretnymi ramionami, zaraz je "forwarduję" do Jezusa. Całkiem jak dziecko powtarzam w myślach: przytul mnie, Jezu, przytul mnie! I wiesz - On mnie przytula! Nie czuję tych ramion fizycznie na sobie, ale w środku odczuwam to, co czułbym (a zdarzało się przecież, że faktycznie czułem) w tych "fizycznych" ramionach mężczyzny - ulgę, spokój, należenie do kogoś (Kogoś!). Więc zamiast czuć żal wynikający z Twojego założenia, że Cię nie przytuli, poproś Go o to. Raz, drugi, trzeci, byle z ufnością, że On to może i tego chce!

I druga rzecz: potrzeba bycia dla Niego tym jedynym. Mnie też to przyszło do głowy, że przecież On kocha wszystkich. Ale od razu poczułem - no to co? Dostaję od Niego tyle, o ile proszę, i wcale nie jestem zazdrosny o innych. To chyba jedna z ważniejszych różnic między Miłością Nieskończoną a naszymi ziemskimi, ludzkim miłościami. Zresztą ten pierwiastek boskiej pojemności miłości jest też w prawdziwej, pełnej miłości rodzicielskiej, szczególnie matczynej. Owszem, niektóre dzieci są zazdrosne o miłość matki do brata lub siostry, ale to jest cokolwiek neurotyczna potrzeba zawłaszczenia matki, nie zaś naturalna potrzeba jej miłości. Nie żałuj więc, że Jezus przytula także mnie; ciesz się tym, że przytula Ciebie. Jego Miłość nie dzieli się, lecz mnoży. Tak to czuję, gdyż "widok" drugiej osoby doświadczającej Jego miłości od razu grzeje moje serce, jakbym to ja był na jej miejscu. A może wręcz tam jestem po prostu!

Minął ponad rok od Twojego poruszającego wpisu, więc jest szansa, że powiedziałeś już na tym przystanku Jezusowi, czego od Niego chcesz. I że to dostałeś. Ale ja jestem na tym forum od niedawna i stąd późny komentarz. Tak, czy inaczej - od dzisiaj, kiedy będę prosił Jezusa o przytulenie, pomyślę też o Tobie, Lulku, żeby i Ciebie przytulił.

Pozdrawiam Cię serdecznie,

Querens

_________________
Mądrość jest wspaniała. Kto dla niej wstanie o świcie, ten się nie natrudzi, znajdzie ją bowiem siedzącą u drzwi swoich. (Mdr 6, 12;14)


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Samotne powroty
PostNapisane: niedziela 14 wrz 2014, 10:39 
Offline

Dołączył(a): niedziela 07 wrz 2014, 18:17
Posty: 12
Lokalizacja: Poznań
Miejscowość: Poznań
Człowiek ma głęboko wpisaną potrzebę do dzielenia życia z drugą istotą.
Samotność bywa rozrywająca. Powoduje, że serce krwawi, cierpi, pragnie mocniej. Jeśli ktoś został w życiu przeczołgany przez samotność, ten wie, jak ważny jest drugi człowiek. Samotność uczy pokory wobec drugiego człowieka, uczy akceptacji, że nikt nie jest idealny...

Do rozdartego drzewa woda wniknie łatwiej, niż do takiego zwartego i ładnie wyglądającego.

_________________
"Poucz mnie, Panie, i wskaż mi drogę, którą mam pójść; utkwij swoje spojrzenie we mnie." (Ps 32,8)


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Samotne powroty
PostNapisane: niedziela 14 wrz 2014, 20:31 
epme napisał(a):
Człowiek ma głęboko wpisaną potrzebę do dzielenia życia z drugą istotą.
Samotność bywa rozrywająca. Powoduje, że serce krwawi, cierpi, pragnie mocniej. Jeśli ktoś został w życiu przeczołgany przez samotność, ten wie, jak ważny jest drugi człowiek. Samotność uczy pokory wobec drugiego człowieka, uczy akceptacji, że nikt nie jest idealny...

Do rozdartego drzewa woda wniknie łatwiej, niż do takiego zwartego i ładnie wyglądającego.


"Jeśli ktoś został w życiu przeczołgany przez samotność, ten wie, jak ważny jest drugi człowiek."

Z ta wiedzą ani żyć ani umrzeć się nie da...:-(
Miara absurdu jest za ogromna...
Ja nie daję rady.


Góra
  
 

Re: Samotne powroty
PostNapisane: sobota 12 mar 2016, 14:02 
hope napisał(a):
Miara absurdu jest za ogromna...

Miłosierdzie jest kwiatem miłości...
......:


"Prosiłem Cię, Panie, o siłę, abym mógł osiągać powodzenie.
Uczyniłeś mnie słabym, abym nauczył się posłuszeństwa.

Prosiłem Cię o zdrowie, żebym mógł dokonać wielkich rzeczy.
Uczyniłeś mnie kaleką, bym mógł czynić rzeczy lepsze.

Prosiłem Cię o bogactwo, abym mógł być szczęśliwy.
Otrzymałem ubóstwo, aby być mądrym.

Prosiłem Cię o władzę, by uzyskać szacunek wśród ludzi.
Uczyniłeś mnie słabym, abym potrzebował Ciebie.

Prosiłem Cię o przyjaźń, bym nie był sam.
Dałeś mi serce do kochania wszystkich braci.

Nie otrzymałem nic z tego, o co prosiłem.
Otrzymałem jednak wszystko to, czego oczekiwałem."


KEEP CALM AND LISTEN TO GOD

CHRISTIANFUNNYPICTURES.COM


Góra
  
 

Re: Samotne powroty
PostNapisane: sobota 12 mar 2016, 22:11 
Offline

Dołączył(a): poniedziałek 06 paź 2014, 15:10
Posty: 239
Miejscowość: Legionowo
KEEP CALM AND LISTEN TO GOD

Dobre:-)

_________________
"Zaświadcza się, że Mikołaj Iwanowicz, spędził wyżej wymienioną noc na balu u szatana zaangażowany jako środek lokomocji...Hella, nawias, a w nawiasie napisz wieprz. Podpisano Behemot".


Góra
 Zobacz profil  
 

Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 17 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
cron

Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group studio kuchni warszawa

Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL