Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 65 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
  Drukuj

Karmelitańskie zamyślenia
Autor Wiadomość
PostNapisane: sobota 02 cze 2012, 10:45 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
„Są dusze tarzające się w błocie, jak brudne stworzenia, lecz są inne, jak ptaki wzlatujące w jasne przestworza i w nich się oczyszczające”. (Św. Jan od Krzyża, Słowa światła i miłości.)

Wielokrotnie doświadczałem i doświadczam tego z pozoru przyjemnego taplania się w mięciutkiej mazi grzechu. Zły bazując na mojej cielesności stara się mnie przekonać, że ta zmysłowa przyjemność jest tym czego potrzebuję i co mi wystarczy. Tak jest jednak do czasu.

Przypominam sobie katastrofę tankowca Exxon Valdez. Zwabione w śmiertelną pułapkę zwierzęta pociągnięte zmysłową atrakcyjnością błyszczącej ropy dały się omamić brnąc w śmiercionośne sidła. Często był to dla nich ostatni błysk powabu... Zdjęci litością ludzie pospieszyli na ratunek rybom i ptakom starając się je wykąpać i obmyć z lepkiej, trującej powłoki dając im kolejna szansę na przeżycie.

Św. Jan od Krzyża zna bardzo dobrze ludzka naturę. Zauważa moją słabość i skłonność do ulegania iluzorycznej atrakcyjności grzechu. Ukazuje mi jednak, że nadzieja na wyjście z impasu zawsze istnieje. Jest sposób na to, aby pozbyć się tego duszącego, ciasnego gorsetu zła, który ostatecznie krępuje i ciało i ducha. Droga oczyszczenia polega na wzlatywaniu ponad nasze ziemskie przywiązania i wznoszeniu naszego ducha ku rzeczywistości, którą ukazał na Jezus. To w Nim znajduję te jasne przestworza będące miejscem, gdzie w cudowny sposób dokonują się radosne rytuały miłosiernych ablucji przywracających godność i nadzieję.

Jestem istotą, która w sobie samym nie osiągnie w żadnym zakresie swojej pełni ponieważ jestem tylko stworzeniem. Tęsknota za szczęściem, doskonałością i pełnią mojej natury nigdy nie może znaleźć zaspokojenia we mnie samym, poprzez samego siebie, ani dzięki żadnemu bytowi stworzonemu. Znajdę je wyłącznie w Miłości – w moim Stwórcy.

Pozdrawiam wszystkich, zwłaszcza Tych, którzy wspierali mnie ostatnio dobrym słowem i modlitwą :)

Karmelito

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia 1.
PostNapisane: niedziela 03 cze 2012, 20:04 
Offline

Dołączył(a): wtorek 03 sty 2012, 14:49
Posty: 222
Miejscowość: Rzeszów
Oooo, Karmelito powrócił do pisania :idea: Jak dobrze :D Witam po przerwie ;)


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia 1.
PostNapisane: niedziela 03 cze 2012, 20:08 
Offline

Dołączył(a): wtorek 03 sty 2012, 14:49
Posty: 222
Miejscowość: Rzeszów
A ja właśnie wróciłem z dnia skupienia, z doładowanymi akumulatorami, ze świadomością, że bez wspólnoty nie umiałbym (sam) iść za Jezusem.

Cieszę się też, że miałem możliwość spotkać się z jednym z Forumowiczów, dzięki czemu i samo Forum przybiera dla mnie bardziej ludzką twarz :)

Pozdrowienia wieczorne dołączam :)


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia 2.
PostNapisane: piątek 08 cze 2012, 09:33 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Św. Jan od Krzyża zwraca uwagę na to,” że ciało twe jest słabe i że żadna rzecz na świecie nie może dać siły ni pociechy twojej duszy. To bowiem, co się rodzi ze świata, światowe jest, i co się rodzi z ciała, ciałem jest, a duch dobry rodzi się tylko z ducha Bożego (por. J 3, 6), który się nie udziela przez świat i ciało”.
Zatem jak dotrzeć do źródła tego, co ma być pożywne dla ducha i wznoszące ponad rutynę „świętego” spokoju?
Św. Teresa z Awila była przekonana, że trzeba się zdobyć na odwagę i szczerość czyli pokorę w kontakcie z Bogiem. Wiedziała, że jedyną drogą ku temu jest modlitwa - przyjacielska rozmowa z Panem na przekór temu, że Szatan często stara się nas przekonać, że ze względu na naszą grzeszność wierne trwanie na modlitwie nie będzie Bogu miłe.
Ta wielka, ale zarazem normalna, bo twardo stąpająca po ziemi święta napisała przepiękny komentarz do modlitwy Ojcze nasz w swojej „Drodze doskonałości”. Nie na darmo Jezus nauczył nas tej modlitwy. Jest to najprostszy sposób, by mój trochę wyrachowany dorosły sposób widzenia siebie i otaczającego świata zamienić w dziecięcą postawę zaufania. Czy zdobędę się na gorliwą prośbę, aby On zaprowadził już tu na ziemi swoje królestwo w moim sercu zgodnie z Jego planem, z Jego wolą?

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia 1.
PostNapisane: niedziela 10 cze 2012, 14:31 
Offline

Dołączył(a): wtorek 03 sty 2012, 14:49
Posty: 222
Miejscowość: Rzeszów
Piękny... moralitet.

http://starymarzyciel.wrzuta.pl/audio/7 ... an_aniolem

"Pamiętaj, możesz być jedyną ewangelią, którą drugi człowiek w swoim życiu przeczyta"

http://www.youtube.com/watch?v=Rm5kx3xqmg0

Pozdrawiam.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia 1.
PostNapisane: niedziela 10 cze 2012, 22:18 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Nie taki miał być mój zamiar. Nikogo nie chciałem wprowadzać w dyskomfort. Daleki jestem od moralizowania, bo chyba w tym kontekście należy odczytać termin moralitet i zamieszczone linki. Jeśli tak to odebrałeś, zatem przepraszam i na tym kończę temat Karmelitańskie zamyślenia.

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia 1.
PostNapisane: poniedziałek 11 cze 2012, 07:48 
Offline

Dołączył(a): wtorek 03 sty 2012, 14:49
Posty: 222
Miejscowość: Rzeszów
Ależ nie, nie , nie ! Nie wolno kończyć tematu "Karmelitańskie zamyślenia" ! :) Być może dla niejednej osoby tutaj są/będą one źródłem zamyśleń osobistych.

To ja przepraszam, że wparowałem tutaj - do Twojego wątku - ze swoim komentarzem z zakresu duchowości nieautorytarnej :)

Pozdrawiam.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia 1.
PostNapisane: poniedziałek 11 cze 2012, 07:52 
Offline

Dołączył(a): wtorek 03 sty 2012, 14:49
Posty: 222
Miejscowość: Rzeszów
Przepraszam, jeszcze małe post scriptum, bo może nie wszyscy wiedzą, co to jest duchowość nieautorytarna

http://www.fronda.pl/blogowisko/wpis/nazwa/humus


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia 3
PostNapisane: czwartek 14 cze 2012, 07:53 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
W "Drodze na Górę Karmel" św. Jan pisze: Chrześcijanin winien się zatem radować nie tym, że spełnia dobre uczynki i naśladuje cnoty, lecz tym tylko, że czyni to dla samej miłości Boga, bez żadnego innego względu.

Z dużą dozą prawdopodobieństwa moja droga na szczyt nie będzie przebiegała przy dźwiękach fanfar. Teraz już wiem, że spektakularność i widowiskowość nie robią na Bogu zbyt dużego wrażenia. Istotne jest, aby stale uczyć się kochać, nie utracić azymutu i "doczłapać" się, choćby na czworakach, do Nieba...

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia 4.
PostNapisane: wtorek 19 cze 2012, 19:55 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
„(...) wiedzmy, że nie jesteśmy aniołami, mamy ciało. Chcieć zrobić z siebie anioła, póki się jest na tej ziemi - zwłaszcza, kto tak głęboko ugrzązł, jak ja - jest to szaleństwo”. To powiedział nie kto inny, ale św. Teresa z Avila – doktor Kościoła. Zawsze powtarzała, że najistotniejsze jest realistyczne podchodzenie do siebie i świata, czyli widzenie wszystkiego poprzez prawdę. Na tym polega właśnie pokora. Dlatego tym bardziej, widząc swoją nędzę, słabość, niedoskonałość muszę się zdobyć na odwagę i dać się zaprosić Jezusowi na ucztę. Bez odkładania na później. Jeśli mnie zaprasza, to wie co robi i bezwzględnie muszę mu zaufać. Muszę dać Mu się porwać ponad wszystko i mimo wszystko. Tylko On może nałożyć na mnie w białą szatę... Dzięki Niemu mogę nie tylko biec, ale i „latać”. Tak jak mówi ojciec Moulinié: trzeba zamknąć oczy, lecieć, wyruszyć po przygodę, „utracić swą duszę”, opuścić wszystko, aby iść za Jezusem Chrystusem.

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia 5.
PostNapisane: niedziela 24 cze 2012, 10:54 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Od pewnego czasu odczuwam okropne oschłości duchowe. Jest to bardzo męczące, gdyż nie znajduję jak kiedyś pociechy ani w modlitwie ani generalnie w sprawach duchowych. Czuję się jakby zawieszony pomiędzy „światem” i „niebem”. Staram się zachować jednak przeświadczenie, że moja wiara i ufność nie może zależeć od moich nastrojów. Być może Pan chce mi w ten sposób oznajmić, jak ważne jest przede wszystkim trwanie przy Bogu mimo chwilowych ciemności...
W „Księdze życia” św. Teresa od Jezusa pisze: A gdy przyjdą troski o sprawy ziemskie, prześladowania i utrapienia, gdy dusza już nie może mieć takiego pokoju, jaki przedtem miała, gdy nastanie czas oschłości - wtedy czuje, jak dobrym przyjacielem jest Chrystus. Widzimy Go jako człowieka wśród słabości i cierpień, i On dotrzymuje nam towarzystwa.
Ten brak pociech duchowych łagodzi właśnie przekonanie, że On jest tuż obok, że mnie kocha, że rozumie moje obawy i niepkoje i dlatego i sam się uchyli, gdy będzie widział, że pora ku temu i że Pan, jak mówiłam, chce duszę podnieść nad samą siebie.

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia 1.
PostNapisane: niedziela 24 cze 2012, 14:34 
Offline

Dołączył(a): wtorek 03 sty 2012, 14:49
Posty: 222
Miejscowość: Rzeszów
Ja taki czas - a przeżywam go również aktualnie - odczytuję zawsze jako okazję do zwrócenia się ku drugiemu, realnemu człowiekowi i zajęcia się swoją zwyczajną, szarą rzeczywistością. Taki Nazaret ;)


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia 1.
PostNapisane: czwartek 05 lip 2012, 08:12 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Pragniemy przyjaźni, tego szczególnego poczucia, że mamy kogoś, kto jest dla nas ważny i twórczej świadomości, że w czyimś życiu zajmujemy niepoślednie miejsce...
Św. Teresa od Jezusa dostąpiwszy najwyższego, dostępnego na ziemi, zjednoczenia z Bogiem nigdy nie traciła z pola widzenia drugiego człowieka. W zakładanych przez siebie wspólnotach kładła naciska na atmosferę braterstwa, przyjaźni i wzajemnej miłości. Takim wartościami kierowała się również w relacjach ze świeckimi. Podkreślała, że droga do Boga, do przebóstwienia ludzkiego ducha wiedzie przez przylgnięcie do świętego Człowieczeństwa Chrystusa. Idąc do Boga nie zapominajmy o otaczających nas ludziach, o tym, że my jesteśmy także istotami z krwi i kości.Nie bójmy się zatem przyjaźnić, kochać...
„Nic nigdy na tym świecie nie było kochane zbyt mocno, wiele rzeczy kochano jednak w niewłaściwy sposób, a wszystkie za mało (...). Powinniśmy być Życiem, Odwagą, Mocą i Miłością dla wszystkich i wszystkiego – to by nas umocniło. Ośmielam się twierdzić, że każdy człowiek powinien być kochany właśnie tak bardzo, (...) lecz Bóg, miłowany nieskończenie bardziej, w nieskończenie większym stopniu stanie się naszą radością, a nasze serca będą mocniej z Nim zjednoczone. Żadnemu człowiekowi, który miłuje Boga tak, jak powinien Go miłować, nie grozi niebezpieczeństwo, że innych będzie kochał zbyt mocno” (Centuries, II,66 i 68, Oxford 1963, s. 87-88)

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia 9 lipca
PostNapisane: poniedziałek 09 lip 2012, 11:17 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Bardzo denerwowałem się, gdy moje plany się nie realizowały tak jakbym oczekiwał, a czasem w ogóle wszystko wydawało się być jako klęska za klęską. Szukam różnych sposobów, aby zaradzić napotykanym trudnościom czy problemom. Poszukiwałem rozwiązań uciekając się do najrozmaitszych źródeł. Wciąż chciałem wszystko załatwić sam. Ufałem sobie i pragnąłem polegać wyłącznie na sobie, gdyż miałem wtedy poczucie kontroli nad tym co się wokół mnie dzieje. Ot taki „król kontroli” jak kiedyś określił mnie jeden z przyjaciół.
Wydawało mi się, że całkowite oddanie swej woli Bogu poprzez akt zupełnego zawierzenia w Jego dobroć jest poza moimi możliwościami. Miałem wrażenie, że to tak jakby wystawić się na palący żar słońca nie mając na sobie odpowiedniego kremu z wysokim filtrem. Strach, niepewność.
Ile razy próbowałem budować bez oparcia na Bogu tyle razy moje autorskie konstrukcje prędzej czy później się zawalały. Miałem w końcu tego dość. Jedyne na co mnie było stać to zwiesić głowę na piersi i tak trwać przed Nim. W milczeniu. Musiałem zacząć uczyć się słuchać. Musiał ustać mój wewnętrzny jazgot. Uczę się wciąż...
Mała Tereska pisze w swoich „Dziejach duszy”: Nigdy nie słyszałam Jego głosu, ale czuję, że jest On we mnie w każdej chwili, że mną kieruje i daje mi natchnienia, co powinnam mówić lub czynić. Odkrywam nie znane mi dotąd światła w tym samym momencie, kiedy ich potrzebuję, a dzieje się to najczęściej podczas modlitwy odprawianej w największym opuszczeniu, lub nawet pośród codziennych zajęć.

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia 14 lipca
PostNapisane: sobota 14 lip 2012, 15:50 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Kiedy zatem widzę tę moją codzienną duchową bezpłodność , ten brak wzrostu mimo przedsiębrania odpowiednich działań i podejmowania wysiłku, wtedy na myśl przychodzi mi wizja ogrodu w okresie jego zakładania. Na początku ugór należy okopać, powywracać ziemię „do góry nogami”, porozbijać grudy twardej, suchej ziemi. Ciężka mozolna praca. Wysiłek fizyczny ogromny, który jednak nie można określić jako daremny, choć jeszcze na tym etapie pozornie bezowocny. Paradoksalnie już nawet na tym etapie można osiągnąć wewnętrzne zadowolenie zważywszy na cel, do którego się zmierza.

Owoc nie rodzi się ni stąd ni zowąd, ale jest wynikiem cudownego tchnienia życia zadanego suchemu ziarnu. To suche ziarno, aby zakiełkowało musi być posadzone do wilgotnej gleby, która znojną pracą musi być wpierw użyźniona. Czasem jest to długotrwały proces, szczególnie wtedy,gdy gleba była dłuższy czas z dala od życiodajnej Wody. W takim przypadku z określonymi trudnościami należy się liczyć i nie zniechęcać się.

Św. Teresa określa różne fazy rozwoju modlitwy, czyli tworzenia relacji z Bogiem, za pomocą czterech rodzajów podlewania ogrodu. Pierwszy okres przyrównuje do czerpania wody ze studni korzystając głównie z pomocy własnych mięśni. Mimo, że czasem wyciągnę wiadro puste lub tylko w części napełnione to jednak należy już na samym początku przyjąć postawę zdecydowanego zawierzenia Bogu i z pełną determinacją ponawiać trud dotarcia do Zdroju, stając się w ten sposób „niewolnikiem z miłości”.

„Cóż wtedy uczyni taki, który przez długie dnie widzi w sobie samą tylko oschłość, niesmak, znękanie i taką bezskuteczność swojej pracy w chodzeniu do studni i szukaniu wody? Gdyby nie pomniał o tym, iż tak pracując, przyjemność czyni i posługę oddaje Panu ogrodu, gdyby go nie powstrzymywała obawa utraty tego wszystkiego, co już wysłużył i nadzieja, że przecież nie pozostanie bez pożytku ten nużący trud, jaki ponosi tyle razy spuszczając wiadro do studni i zawsze je wyciągając bez wody - gotów jest porzucić wszystko. Nieraz mu się zdarzy, że od zmęczenia ani rąk nie zdoła podnieść ani się zdobyć na żadną pobożną myśl. Bo przez to ciągnięcie wody ze studni ma się tu rozumieć działanie i pracę rozumu. Cóż, więc, pytam, uczyni ogrodnik w takiej swojej niedoli? - Niech się pociesza, niech się weseli, niech sobie uważa to za największą łaskę, że dano mu pracować w ogrodzie tak wielkiego Monarchy, że tak pracując, podoba się Jemu i że w tym ma na celu nie własne zadowolenie, ale zadowolenie Jego. Niech Go wysławia ustawicznie, iż takie mu zaufanie okazuje, widząc jak on z taką pilnością wykonuje pracę przez Niego mu zleconą, choć Pan mu żadnej nie daje zapłaty. Niech Mu dopomaga w noszeniu krzyża, pamiętając o tym, że On całe swoje życie dźwigał brzemię krzyża. Niech tu na ziemi nie szuka chwały królowania z Nim. Niech modlitwy nigdy za nic nie opuszcza, ale raczej wciąż się utwierdza w mocnym postanowieniu, że chociażby ta oschłość miała trwać całe życie, on nie dopuści by Chrystus upadł pod krzyżem. Przyjdzie czas, że za wszystko otrzyma zapłatę. Niech się nie lęka, by miała być stracona jego praca. Dobremu Panu służy i oczy Jego na nim spoczywają. Jakiekolwiek by go napastowały złe myśli, niech się nimi nie trwoży, ponieważ i świętemu Hieronimowi diabeł także na puszczy podsuwał pokusy”. („Księga życia”, 11.10)

Pozdrawiam i pozostaję w modlitewnej łączności na naszej wspólnej drodze.

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia 22 lipca
PostNapisane: niedziela 22 lip 2012, 17:27 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Mówi się, że całe nasze życie winno być modlitwą. Powstaje tylko zasadnicze pytanie jak taka modlitwa ma wyglądać? Jak mam ją wpleść w moją codzienność? Wydaje mi się, że sposób modlitwy jest kwestią bardzo indywidualną, gdyż jest w rzeczywistości tylko moją odpowiedzią na Bożą inicjatywę. Moja modlitwa nie jest łaską wyświadczaną Bogu, ale łaską miłości ze strony Pana skierowaną ku mnie z zaproszeniem do wejścia w zażyłą przyjacielską relację.

Początki zawsze są trudne, ale muszę zdobyć się na „zdeterminowaną determinację”, aby oddać się Bogu w całości swej egzystencji w taki sposób w jaki w danym momencie jestem zdolny to uczynić, biorąc pod uwagę realia rzecz jasna. W budowaniu przyjaźni z Chrystusem można wykorzystać wszystkie dostępne, godne środki. Św. Teresa podpowiada, że może to być dobra literatura ( najlepsza jest Biblia), która sprzyja koncentracji i medytacji. Może to być zachwyt nad pięknem przyrody. Warto też korzystać z opieki mistrza – kierownika duchowego, ale podkreśla też ogromne znaczenie przyjaciół.

Jako człowiek wciąż posiadam stałe pragnienia „dopełnienia”, które na ziemi zasadniczo realizuje się w kontakcie z innymi. Jesteśmy przecież istotami społecznymi, realizującymi pełnię naszego człowieczeństwa poprzez wielowymiarową socjalizację. Bez odniesienia do drugiego człowieka, tej permanentnej relacyjności, nie można byłoby mówić w ogóle o prawie, moralności, odpowiedzialności czy realizowaniu największego przykazania miłości Boga i bliźniego.

Mimo, że modlitwa jest spotkaniem osoby ludzkiej z Osobą Boga to jej skutki nie pozostają tylko na tej prostej dwuosobowej linii, ale mają szersze oddziaływanie. Z drugiej strony bardzo ważna jest, zwłaszcza na początkowym etapie budowania więzi z Panem Bogiem obecność w naszym otoczeniu osób „czujących klimat”. Myślę, że potrzeba istnienia i widoczne gołym okiem powodzenie jakim się cieszy nasze forum jest tego dobitnym przykładem.

Dla Św. Teresy przyjaźń stanowiła wielka wartość i wie o czym mówi, gdyż to o czym pisze nie jest wydumaną teorią, ale rezultatem jej własnego doświadczenia:

„Wielkie to nieszczęście dla duszy być pozostawioną samej sobie wśród tylu niebezpieczeństw. Gdybym miała, przed kim się otworzyć z tego wszystkiego i u kogoś znalazła pomoc ku powstrzymaniu się od nowych upadków, sądzę, że dla samego wstydu byłabym go słuchała, choć nie wstydziłam się Boga. Z tego powodu radziłabym każdemu, kto się oddaje modlitwie wewnętrznej, aby zwłaszcza z początku starał się o przyjaźń i towarzystwo z tymi, którzy podobnie ćwiczą się w rozmyślaniu. Jest to rzecz w największym stopniu pożyteczna, choćby tylko, dlatego, że wtedy jeden drugiego swoją modlitwą wspomaga. Tym bardziej, że z takiego połączenia wiele innych wynika korzyści.
(...) Nie rozumiem doprawdy, dlaczego by temu, kto szczerze zaczyna służyć Bogu i miłować Go, nie było wolno mieć powiernika lub kilku dobranych przyjaciół i zwierzać się im z tych pociech, czy też trudności, jakich niechybnie musi doznać każdy, kto się oddaje modlitwie wewnętrznej.
(...) Sprawy służby Bożej są dzisiaj tak słabe, że ci, którzy Panu służą, muszą wzajemnie się wspierać, aby naprzód mogli postępować”.

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia 28 lipca
PostNapisane: sobota 28 lip 2012, 18:45 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Moim skromnym zdaniem, jeśli modlitwa wg św. Teresy jest przyjacielską rozmową z Tym, o którym wiemy, że nas kocha to nie można jej sprowadzać czy ograniczać li tylko do metod czy sposobów jej praktykowania. Różnorakie narzędzia, które spożytkujemy, mają nam to spotkanie z Przyjacielem ułatwić, usposobić nasze serce do rozmowy z Nim, ale do jej istoty musi przynależeć jednak coś więcej.
Jezus pragnie zostać moim przyjacielem, więc dla wytworzenia odpowiedniej atmosfery muszę przynajmniej chcieć pozytywnie odpowiedzieć na zaproszenie do tej szczególnej więzi jaka łączy przyjaciół. „Przyjaźń, podobnie jak inne relacje międzyludzkie, wymaga pracy, wysiłku, zaangażowania i pielęgnacji, bo w przeciwnym razie umiera. Przyjaźń nie ma zdolności samopodtrzymywania się. Jeśli się o nią nie dba, przestaje być przyjaźnią, zmieniając się w zwykłą znajomość, ograniczoną do kurtuazyjnej wymiany uprzejmości”. Nie inaczej jest z modlitwą.

Modlitwa, aby była głęboką, zażyłą, osobową relacją musi zasadzać się na pewnych fundamentach, którymi wg św. Teresy są MIŁOŚĆ, ODERWANIE, POKORA i WYTRWAŁOŚĆ.
Jakże często chciałem, aby moja modlitwa była ubrana w piękne słowa; aby urzekała mnie głębią rozmyślań; aby moje myśli były doskonale skierowane ku Bogu. A przecież w rezultacie częściej byłem niezadowolony z jej „jakości”. Matka Teresa zaś pisze: „nie o to nam chodzić powinno, byśmy dużo rozmyślały, jeno o to, byśmy dużo miłowały”. Miłość ta jednak ma objawiać się nie tyle w jakichś doznaniach, smakach i słodkościach doznawanych w duszy, ale w mocnym postanowieniu i pragnieniu podobania się Bogu.

W przypadku oderwania św. Teresa radzi, aby starać się ustawić odpowiednią hierarchię ważności. Moją wolę mam oddać jedynie w posiadanie Bogu. Jeśli Boga postawię na pierwszym miejscu to moje relacje z ludźmi i do rzeczy zostaną w sposób naturalny uporządkowane. Oderwanie sprzyja także rozwojowi moje własnej ludzkiej wolności, bycia panem swoich decyzji i przyjmowania za nie odpowiedzialności.

O pokorze już kiedyś wspominałem. Powtórzę zatem, że jest ona „chodzeniem w prawdzie”, przy czym nie należy jej mylnie odczytywać jako nieśmiałości, lękliwości czy melancholii. Prawda o mnie samym nie leży też w osądach czy opiniach innych ludzi, czy w osobistym „mniemaniu” o sobie nabytym w skutek własnych pragnień . Prawda o mnie jest w Bogu a jej głębsze poznanie rodzi się poprzez coraz bliższe przebywanie z Panem. Przy Bogu można trwać w każdych okolicznościach i chwilach jakie nam przynosi codzienność „(...)bądźcie tego pewne, że i w kuchni także, wśród garnków i rondli, Pan jest z wami, i wewnątrz i zewnątrz was wspiera”.

Muszę przyznać, że modlitwa wymaga ode mnie nieraz ogromnego wysiłku i samozaparcia. Wymaga wytrwałego starania się o budowanie tej przyjacielskiej więzi. Wiem jednak, że warto dołożyć wiele starań, aby mieć takiego Przyjaciela. Jezus respektuje jednak moją wolność i nie chce przyjaźni opartej na przymusie. Decyzję muszę podjąć sam, w wolności. „Pan nie chce zmuszać woli nasze, więc przyjmuje, co Mu damy, ale całkowicie nam siebie nie odda, póki my się całkowicie nie oddamy Jemu”.

Z zapewnieniem o stałej modlitewnej pamięci o Was,
Karmelito

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia - Internetowa szkoła modlitwy
PostNapisane: wtorek 31 lip 2012, 15:38 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Witajcie,

Dziś chciałbym zaprosić Was do udziału w internetowej szkole modlitwy.

"Strony zawierają materiał do osobistych poszukiwań i studium. Ich celem jest pomóc Ci doskonalić praktykę modlitwy, a przez to bardziej rozkochać się w Bogu. Materiał jest rozłożony na trzy etapy i zawiera teorię modlitwy, praktyczne porady oraz propozycje tekstów do medytacji na każdy dzień. Internetowa szkoła modlitwy powstała wysiłkiem kilku środowisk karmelitańskich. Zapraszamy Cię do tej duchowej przygody, która może pomóc Ci zmienić Twe myślenie i serce oraz otworzyć na nowe duchowe horyzonty":

http://irekpot.republika.pl/modlitwa/modlitwa.htm

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę pięknej podróży do krainy modlitwy :)
Karmelito

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia 1.
PostNapisane: wtorek 31 lip 2012, 18:04 
@Karmelito

Zapowiada się ciekawie, dzięki :)


Góra
  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia 1.
PostNapisane: środa 01 sie 2012, 21:50 
Offline

Dołączył(a): środa 21 mar 2012, 00:44
Posty: 57
Cieszę się, że powstała taka strona w internecie.
Znając o.Jana polecam wszystkim w ciemno tę szkołę.
Dzięki Karmelito, że jesteś na posterunku


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia 26 sierpnia
PostNapisane: niedziela 26 sie 2012, 11:15 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
„Miłość. Nie ma bardziej tajemniczej, twórczej, piękniejszej, bardziej konstruktywnej i mocniejszej siły na świecie, która by była zdolna przywieść człowieka ku piękniejszemu życiu!
Nienawiść połączona z intelektualną i fizyczną siłą może zniszczyć nie tylko rodziny, przyjaźnie czy zwykłe ludzkie relacje. W historii jest wiele przykładów na to, że niekontrolowana nienawiść może zniszczyć małe i wielkie narody, całe państwa, piękne miasta, wspaniałe wykwity ludzkiej kultury, miliony ludzkich istnień, ba nawet całe cywilizacje.
Jedynie niewidzialna siła miłości trwale buduje, daje życie, zdrowe rodzinny, pokój, przyjaźń, prawo, wolność, ogólny rozwój duchowy i materialny, piękno, współpracę między ludźmi i narodami. Nie, nie ma nic piękniejszego, użyteczniejszego i bardziej twórczego we wszechświecie nad miłość. Niewidzialna moc miłości otwiera, rozgrzewa, łagodzi, inspiruje i wznosi serca wszystkich ludzi bez względu na rasę, narodowość, religię płeć bądź wiek. Miłość daje nowego ducha, nową nadzieję, uśmiech na twarzy i rozpala pełen miłości żar w ludzkich oczach.
Miłość daje siłę, poszerza pole widzenia, umożliwia zdobycie wielkich, Bożych celów, których w inny sposób nie można dosięgnąć. Dopóki w moim sercu nie będzie panowała miłość, cała moja praca i trud nie będą miały żadnego znaczenia.
Każdy dzień witam z miłością w sercu”.
(„CESTA K ÚSPECHU” - tłumaczenie z języka słowackiego).

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia 30 sierpnia
PostNapisane: czwartek 30 sie 2012, 14:24 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Czekam na działanie Boga. Mam wrażenie, że tak często nie odpowiada na moje nawoływania. Czekam. A Jezus tak mnie kocha, że nawet akceptuje tę moją bierność, gdyż wie, że to ja mam „niedomyte” uszy, które tak często zatyka brud grzechu.

Jezus dał mi starter, abym do Niego się odezwał, kiedy tylko zapragnę. W odróżnieniu od starterów współczesnych telefonii komórkowych limit rozmów jest tu nieograniczony. Tym starterem jest pieczęć, którą zostałem naznaczony przy Chrzcie świętym. Bóg daje mi tym samym niewyczerpane źródło darów, z którego będę mógł w pełni skorzystać jeżeli zdobędę się na świadome przyjęcie Go jako swego jedynego Pana i Zbawiciela. Niezbędne jest to właśnie, aby zdobyć się na to pierwsze „połączenie”, które uruchomi intymny, bezpośredni kanał komunikacji z Panem. Jest to minimalne działanie jakiego ode mnie oczekuje.
Jezus obiecuje, że przemieni moją duszę przypominającą puste naczynie pod warunkiem, że najpierw wypełnię je wodą, choćby o mdłym smaku. Wtedy on dokona cudu przemiany.

Ważne jest, abym się nie zniechęcał, bo jak pisze św. Teresa z Avila: Nie potrzeba tu martwić się brakiem pobożnych uczuć, ale raczej należy dziękować Panu, iż utrzymuje w nas święte pragnienie podobania się Jemu, jakkolwiek uczynki nasze słabo temu pragnieniu odpowiadają. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo, wszak w Kanie Galilejskiej słudzy musieli nieźle się namęczyć, aby stągwie napełnić wodą, którą następnie nasz Pan przemienił w ok. 600 litrów wybornego wina!

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia - MODLITWA KULAWEGO
PostNapisane: czwartek 20 wrz 2012, 15:31 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Witajcie Bracia,

Już jakiś czas minął od zakończenia naszych tegorocznych rekolekcji, które unaoczniły mi jeszcze wyraźniej, że mimo własnych słabości warto wciąż podejmować wysiłek, aby podać Panu rękę kiedy się potknę lub kiedy leżę na łopatkach; zaufać i pozwolić Mu, aby mnie podniósł, kiedy zaryję nosem w ziemię...
Odpowiadając na prośbę Admina przetłumaczyłem z francuskiego swoistą modlitwę, dla takich jak my, utykających, bo wierzę, że zawsze na naszej drodze możemy na Niego liczyć :)


MODLITWA KULAWEGO

Zawaliła się, moja drabina czystości i doskonałości,
A ja połamałem się razem z nią.
Czy to było potrzebne, aby Doświadczenie zrzuciło mnie tak nisko,
Mnie, który pragnąłem dołączyć do Aniołów?
Od teraz będę musiał stąpać po ziemi
W wielkim tłumie kulejących.

«Idź naprzód! Idź, mówi głos, nie oglądaj się za siebie»

Od dawna moje serce ciągle powtarza: «szukaj swojego własnego oblicza»
A to ja Twojej twarzy szukam, Panie.
Wokół mnie stado złowieszczych kruków
Krążąc krzyczy: «Ci ludzie nie idą prostą drogą!
Jakżeż ich tułaczka mogłaby prowadzić ku Najwyższemu?»

«Kontynuuj, podążaj dalej, mówi głos, i nie zatrzymuj się»

W odpowiedzi nie znajduję słów – nie znajduję kamienia,
Jedyne co posiadam to pragnienie.
Jak rdza, obawy trawią mnie do szpiku kości.
Dzień i noc wstrzymuję oddech.
Boże mojego zbawienia, szybko! Oto jestem!
Trzeba więc, abym potępił swoją drogę?

«Kochaj! Kochaj, mówi głos, idę wraz z tobą»

Jak woda tryskająca ze skały, pojawiło się Twoje Słowo.
I dzięki Niemu rozpoznałem w końcu Twą twarz.
Jesteś Bogiem Najwyższym, ale Twoja wysokość jest z Miłości.
Bez pogardy dla takich kulawych jak ja, towarzyszysz mi dyskretnie.
Będąc daleki od potępiania, to jakieś szaleństwo , Ty mnie posyłasz!

«Ufaj! Ufaj, mówi głos, naśladuj mnie»

Wciąż słaby i niepewny wyruszam w drogę
Chwytając się liny Twej łaski, którą tak często rwałem.
Czymże jest cierpienie na mojej drodze, czym krzyk kruków,
Kiedy na zawsze jest ze mną Twoja Miłość!
Tak, wierzę, że kiedyś jeszcze zatańczę na miejscu mojej słabości.


Pozdrawiam serdecznie i zapewniam o modlitewnej pamięci.

Karmelito

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia
PostNapisane: czwartek 20 wrz 2012, 16:19 
Nieaktywny/-a od ponad 3 m-cy
Offline

Dołączył(a): poniedziałek 19 gru 2011, 17:27
Posty: 24
Heja Karmelito, dzięki za dobrą robotę ;-))))


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia OSOBA A POSTAĆ
PostNapisane: wtorek 25 wrz 2012, 17:11 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Święty Paweł w swoim słynnym Hymnie o Miłości mówi, że teraz widzę rzeczywistość jakby w zwierciadle, w sposób niejasny . Potem jednak zobaczę wszystko takie jakie jest, twarzą w twarz. Będzie to jednak możliwe jeśli swoje „oczy serca” zacznę ćwiczyć w pokorze tzn. w oglądzie rzeczy zgodnie z prawdą już teraz, na tej ziemi. Dla świętej Teresy z Avila temat pokory był zawsze zasadniczy. Jest to warunek sine qua non wszelkiego rozwoju duchowego i tworzenia przyjacielskiej relacji z Bogiem. Nie powinienem ciągle udawać, nieustannie grać. Potrzeba, abym odrzucał propozycje świata odgrywania POSTACI, aby stawać się coraz pełniej OSOBĄ.
Ktoś to trafnie ujął: „Postać nie jest niczym innym jak zepsuciem osoby. Osoba ma twarz, a postać maskę. Osoba jest radykalną nagością, a postać samym ubiorem. Osoba kocha to, co prawdziwe i istotne, postać żyje udawaniem i sztucznością. Osoba jest uległa swoim przekonaniom, postać słucha scenariusza. Osoba jest jest pokorna i lekka, postać ciężka i zawadzająca”.
Teatr nie jest niczym złym, ale jak mówi o. Cantalamessa, nowość, która dziś niepokoi polega na niwelowaniu różnicy między niewinną „hipokryzją” teatralną a hipokryzją w codziennych relacjach, na przekształcaniu życia w przedstawienie.

Pozdrawiam i pozostaję z Wami w duchowej łączności.

Karmelito

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia. ANIOŁOWIE
PostNapisane: sobota 29 wrz 2012, 09:26 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Niekiedy czuję się taki ociężały duchowo, chociaż w sercu ciągle płonie pragnienie wzniesienia się ponad moje codzienne trudności. Zauważam, jednak, że tym trudniej walczyć z przeciwnościami im bardziej się na nich koncentruję, im bardziej liczę tylko na siebie.
Modlę się, błagam Boga o cud a On posługuje się zazwyczaj prostymi zwyczajnymi środkami. Najczęściej Jego narzędziem jest człowiek stojąca nieopodal mnie, na dodatek nie taki jakiego się spodziewam. Żeby latać trzeba, bym pamiętał, że "wszyscy jesteśmy aniołami z jednym skrzydłem, możemy latać wtedy, gdy obejmujemy drugiego człowieka."
Dziś obchodzimy święto Archaniołów Michała, Gabriela i Rafała. Pamiętajmy o możliwościach aniołów. Mają minimum dwa skrzydła :)

Pozdrawiam i życzę udanego weekendu.

Karmelito

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia. ANIOŁOWIE
PostNapisane: środa 03 paź 2012, 13:12 
Pisz, pisz... Trzeba mi tego. Może też trzeba "nam", ale wolałbym raczej
pisać o sobie... Szczególnie Cie wspominałem w modlitwie 1 października,
kiedyśmy to wspominali naszą... "Małą Karmelitańską Przyjaciółkę" :)


Góra
  
 

Karmelitańskie zamyślenia: ŁASKA BOŻA A JEJ OWOCE W NAS.
PostNapisane: sobota 13 paź 2012, 18:53 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Już nie raz zastanawiałem się ja sam, ale jeśli dobrze pamiętam, to również tego rodzaju pytania pojawiały się w dyskusjach na forum, dlaczego nie widzę zadowalających efektów w moim codziennym postępowaniu, takich jakich bym sobie życzył, pomimo jednoznacznego opowiedzenia się za Chrystusem. Przystępuję do sakramentu pojednania, w miarę możliwości jak najczęściej uczestniczę w Eucharystii, przeznaczam określony czas na modlitwę, człowiek stara się przebywać w obecności Bożej itp., itd. Wydaje się, że pewne minimalne warunki chyba są zachowane, aby w końcu móc się spodziewać satysfakcjonujących rezultatów i zobaczyć jakieś trwałe owoce. No to jak to jest w końcu z działaniem tej łaski Bożej?! Dlaczego istnieje taka dysproporcja pomiędzy olbrzymią siłą odnawiania człowieka jaką posiada łaska Boża a uświęceniem osobistym? I dzisiaj przygotowując pewną pracę pisemną natknąłem się w dziełach św. Teresy z Awila na takie stwierdzenie, które daje dość interesującą odpowiedź na te moje wątpliwości i tę moją charakterystyczną niecierpliwość: Pochodzi to może - jak nieraz mi się zdaje - stąd, że nawiedzenie łaski nie od razu zastaje duszę całkiem gotową. Dopiero Pan powoli ją kształtuje przyprowadzając ją do stanowczego postanowienia i dodaje jej siły męskiej, aby bez podziału wszystko porzuciła i zdeptała nogami, jak to w jednej chwili sprawił w Magdalenie. W innych to samo sprawia według miary swobody, jaką Mu same pozostawiają, aby mogła w nich działać boska moc i łaskawość Jego.
Teresa zauważa więc, że moc łaski Bożej jest czasem tak wielka, że nasza dusza nie jest gotowa na jej przyjęcie w tak „silnej dawce” i stąd trzeba czasu, aby się przygotować, zwiększając stopniowo możliwość absorpcji Bożej miłości. Jest to zatem proces. Oczywiście są ludzie, których Bóg obdarza łaską natychmiastowej przemiany, ale taką sytuację należy traktować raczej w kategoriach cudu. Poza tym:Ostatecznie, wszystko tu zależy od woli i upodobania Pańskiego i od tego, komu On zechce tej łaski użyczyć. Potrzeba stale uczyć się pokory, ćwiczyć w cnocie cierpliwości, ale także należy zdać się całkowicie z ufnością na Pana i pamiętać równocześnie: Ale wiele też znaczy dobra wola tego, któremu ta łaska już zaczyna się udzielać, aby zdobył się na postanowienia i cenił sobie dar Boży według jego wartości.

Pozdrawiam Was gorąco z zapewnieniem stałej pamięci modlitewnej.

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia
PostNapisane: niedziela 14 paź 2012, 10:12 
Nieaktywny/-a od ponad 3 m-cy
Offline

Dołączył(a): poniedziałek 19 gru 2011, 17:27
Posty: 24
Hej Karmelito,
faktycznie niezły fragment udało Ci się odnaleźć - zauważyć.
Dużo i sporo wyjaśnia, a mi osobiście przypomina, że tak właśnie jest o czym już wiedziałem.
Czasami faktycznie wydaje się tak jak mówisz, że spełniliśmy przesłanki "dostania kredytu" to powinniśmy go dostać. Tyle, że kredyt to nie łaska Pana a kredytodawca to nie Pan Bóg. A nadto, kredytodawca żeruje na naszej niecierpliwości i nas poniekąd wyzyskuje, zaś Pan chroni naszą niecierpliwość dbając o nasze dobre samopoczucie :-)
Piękny cytat,
dzięki
miłej niedzieli


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia - Nasza mała droga pokory
PostNapisane: niedziela 21 paź 2012, 10:31 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Współczesny świat dąży do wszelkiego rodzaju maksymalizmów. Tylko to jest cenne w jego oczach, co posiada przyrostek NAJ. Najlepsza praca, najatrakcyjniejsze ubranie, najwięcej pieniędzy, najbardziej egzotyczne wakacje itp. Jednakże to NAJ według logiki świata jest o tyle uprawomocnione, jeśli powiązane jest z odmienianym na wszelkie sposoby zaimkiem JA. To NAJ ma się odnosić do „ja”, bo „ty”, to już radź sobie sam. Efekt końcowy: egoizm.

Ileż razy nieświadomie poddajemy się takiej wizji świata także na polu rozwoju duchowego. Ileż to mamy pretensji do Boga, że „odwzorował” nas na podstawie jakiegoś niewydarzonego prototypu. Czujemy się jacyś tacy zakompleksieni porównując się nieustannie z tymi, którym podług naszych wyobrażeń wszystko się udaje: prowadzą głębokie życie modlitewne, mają siły w opanowaniu własnych namiętności, są herosami w walce z grzechem... A my ciągle tacy mizerni na tej drodze rozwoju duchowego. Owszem trzeba dążyć do własnej doskonałości, ale nie poprzez odnoszenie się do mojego ja tworząc z niego pępek wszechświata, ale poprzez zwracanie się do TY – TEGO, który jest naszym Stwórcą i który nieustannie w nas działa zamieszkując w głębi naszej duszy. Po raz kolejny pragnę podkreślić wagę pokory, czyli widzenia siebie w prawdzie, takimi jakimi jesteśmy. Niektórzy z doktorów Kościoła, jak św. Hieronim, św. Augustyn czy św. Bernard powiedzieli, kiedyś bardzo mocne słowa: „Lepszy niewstrzemięźliwy pokorny, niż pyszna dziewica”. Pewien wizytator po inspekcji w jednej ze wspólnot dziewic bardzo wykształconych i surowych miał powiedzieć: ”Kobiety te są czyste jak aniołowie, lecz pyszne jak szatani”.

Zatem wejdźmy na naszą małą drogę codziennych potyczek, radości i zawodów, by kroczyć z pokorą i nadzieją ku przemieniającej Doskonałości.

I na koniec genialny cytat z Małej Tereski: „Spodobało Mu się stworzyć wielkich świętych, których można porównać do Lilii i róż; lecz stworzył także tych najmniejszych, którzy winni się zadowolić, że są stokrotkami i fiołkami, przeznaczonymi, by radować oczy dobrego Boga, gdy je skieruje na ziemię. Doskonałość polega na tym, by czynić Jego wolę, by być tym, czym On nas chce mieć”.

Życzę Wam radosnej niedzieli i dobrego nowego tygodnia :)

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia
PostNapisane: poniedziałek 22 paź 2012, 00:28 
Offline

Dołączył(a): środa 21 mar 2012, 00:44
Posty: 57
...Doskonałość polega na tym, by czynić Jego wolę, by być tym, czym On nas chce mieć”.

piękne słowa na drodze pokochania swojej seksualności
tak, nic bez Boga się nie dzieje, a co dopuszcza jest najlepsze dla mnie
dla mojego uświęcenia
Bądź Błogosławiony Panie przez mój homoseksualizm


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia
PostNapisane: poniedziałek 22 paź 2012, 01:09 
atadeusz napisał(a):
piękne słowa na drodze pokochania swojej seksualności
tak, nic bez Boga się nie dzieje, a co dopuszcza jest najlepsze dla mnie
dla mojego uświęcenia
Bądź Błogosławiony Panie przez mój homoseksualizm

Dopuszcza, co nie znaczy, że taki był jego pierwotny zamysł, że tego chce... Dopuścił też obozy koncentracyjne, choć nikt nie powie, że przyłożył do tego rękę i nie woła "bądź błogosławiony przez ich śmierć w męczarniach, bo ona była najlepsza dla ich uświęcenia"
Błagam, już tak nie odjeżdżajmy w tej akceptacji, w tym pławieniu się w naszej sytuacji, bo dochodzimy do absurdu...


Góra
  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia
PostNapisane: poniedziałek 22 paź 2012, 17:25 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
To, że stajemy w prawdzie względem naszej kondycji moralnej nie oznacza gloryfikacji grzechu jako takiego. Miko trafnie podkreśla, że Bóg czasem dopuszcza pewne sytuacje, a nawet zło, co nie oznacza, że jest sprawcą tego zła lub naszego grzesznego działania. Nie wiemy dlaczego tak się dzieje i nie ma sensu tego dociekać, gdyż stanowi to tajemnicę. Z pokorą zatem możemy powiedzieć za św. Pawłem, że ilekroć niedomagamy, tylekroć jesteśmy mocni. Grzeszna sytuacja ma nas odsyłać do Boga jako Tego, który jest władny nas ze zła wyprowadzić, a przeżycie w doświadczeniu "bliskiego spotkania" z grzechem ma stać się dla nas okazją do zawierzenia Panu polecając Mu naszą słabość do uleczenia w sposób jaki będzie najlepszy dla nas.
Reasumując mój ostatni post nie miał na celu w żadnej mierze wychwalania grzechu czy nawet homoseksualnych inklinacji, ale dać nadzieję, że mimo bardzo trudnych nieraz okoliczności nie należy tracić nadziei w Boża miłość i jego pomoc. Faktem zaś jest, że aby coś móc uzdrawiać trzeba wpierw umieć uznać swój grzech. Każdy z nas ma z pewnością świadomość, że są między nami osoby, dla których odczucia homoseksualne stanowią spory problem i stąd poszukują one różnych metod, aby się z tym zmierzyć np. poprzez terapie. Wszyscy jednak, w tym osoby pogodzone ze swoimi homoseksualnymi inklinacjami wezwane są do czystości serca oraz wstrzemięźliwości seksualnej. Nie jest to łatwe i pewnie nie raz padniemy, ale mamy wiedzieć, że mimo grzechu stale jest do nas wyciągnięta dłoń Jezusa, by nas podźwignąć, pod warunkiem żalu i mocnym postanowieniem poprawy.

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia
PostNapisane: poniedziałek 22 paź 2012, 23:36 
Offline

Dołączył(a): środa 21 mar 2012, 00:44
Posty: 57
...a co dopuszcza jest najlepsze dla mnie
dla mojego uświęcenia...-
(KATARZYNA ZE SIENNY)

trudno może to przyjąć,co Bóg na nas zsyła
trudno też przyjąć, iż innym homoseksualizm to tylko z grzechem się kojarzy
a my sami ,czyż nie tak samo postrzegamy homoseksualizm?


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia
PostNapisane: środa 24 paź 2012, 09:24 
atadeusz napisał(a):
trudno może to przyjąć,co Bóg na nas zsyła
trudno też przyjąć, iż innym homoseksualizm to tylko z grzechem się kojarzy
a my sami ,czyż nie tak samo postrzegamy homoseksualizm?

Nie chodzi nawet o grzech, bo przecież wielu z nas żyje, a przynajmniej stara się żyć w czystości i nikt nie mówi, że same skłonności są grzeszne. Różnimy się w kwestii terapii, możliwości zmiany, ale myślę, że zgadzamy się w tym, że po drodze coś poszło nie tak.
Czym innym jednak jest zaakceptowanie tego, co dla wielu jest niezmienne, nauczenie się życia z tym i próbowanie wyciągnięcia z tej sytuacji czegoś dobrego i pozytywnego, a czym innym jest apoteoza homoseksualizmu (czyli de facto tego, że coś poszło nie tak, że staliśmy się tacy) jaką tu zaprezentowałeś. Dla niektórych traumatyczne przeżycie śmierci kogoś bliskiego bywa przełomem i początkiem pozytywnych zmian, ale przecież nikt tej śmierci nie traktuje jako błogosławieństwa i nie dziękuje za nią Bogu.
A poza tym - jeśli wszystko jest ściśle zaplanowane, wynika z woli Boga i nic nie dzieje się poza nią, to gdzie tu miejsce na wolną wolę?


Góra
  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia
PostNapisane: środa 24 paź 2012, 19:08 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Drodzy Bracia,

Bardzo sobie cenię komentarze i przemyślenia dotyczące tego czym staram się z Wami dzielić, dlatego prosiłbym, aby tu odnosić się wyłącznie do poruszanej tematyki bez uciekania się do polemik na które jest miejsce w dziale KONTROWERSJE. Chciałbym (mam nadzieje, że nie odbierzecie tego jako bufonadę), aby Karmelitańskie zamyślenia zbliżały do Boga, dostarczały "materiału" do przemyśleń lub inspiracji, aby łączyły a nie powodowały podziały. Dziękuję za zrozumienie.

Pozdrawiam Was serdecznie i pamiętam w modlitwie.

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia - Pod Górą Świętości
PostNapisane: niedziela 28 paź 2012, 10:55 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Realnie patrząc na to jaki jestem. Ile we mnie niedoskonałości, wad, grzesznego pyłu, który tak ciąży mi na ramionach, że wspinaczka na „Górę” Świętości” wydaje się być nie dla mnie. A jednak Kościół twierdzi, że świętość jest dla każdego. Mało tego, dochodzenie do niej jest moim obowiązkiem i jeszcze podobno możliwe. W takim momencie, to śmiech mógłby mnie ogarnąć podobnie jak Sarę, kobietę po osiemdziesiątce, kiedy Bóg obiecał Abrahamowi potomka. Cóż za „niedorzeczność” Boska! Tak też obydwoje trzęśli się ze śmiechu. Pan jednakże woła, że nie chodzi tu o doświadczenie, ale o zawierzenie: „Kto niedoświadczony, niech przyjdzie!” (Prz. 9,4). Wiem Boże, że jeszcze prawie nie potrafię chodzić po drodze wiodącej do świętości. Tylekroć upadam, rozbijając sobie kolana i raniąc swoje dłonie. Czasem do krwi... Ty jednak Panie jak matka wołasz i upewniasz: „Będziesz karmiona jak niemowlę, będziesz noszona na rękach i pieszczona na kolanach. Jak matka pociesza syna, tak ja będę was pocieszał!” (Iz 66, 12-13). Stoję więc u podnóża góry i szukam sposobu, aby się jakoś na nią wdrapać. Podobny dylemat miała Mała Tereska, która została doktorem Kościoła. Pytała sama siebie jakże dokaże wejść na szczyty doskonałości będąc tylko marnym prochem, w porównaniu z tyloma wielkimi świętymi? Jakich to sił potrzeba, aby się dostać na tę górę!? Odnalazłszy swoją „mała drogę” daje taką wskazówkę: „ Żyjemy w dobie wynalazków, nie potrzeba już wspinać się po schodach; w przypadku ludzi bogatych, skutecznie ich w tym wspomaga winda (...). Windą, która mnie wyniesie do Nieba, są Twoja ramiona, o Jezu!”. Teraz pojawia się na mojej twarzy uśmiech, ale tym razem jest to uśmiech z radości!

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia - On stoi tuż koło Ciebie Bracie
PostNapisane: wtorek 30 paź 2012, 05:51 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Witajcie,

Dziś niem mogłem się powstrzymać, aby się nie podzielić tekstem napisanym przez Matkę Teresę, a który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Sami z resztą oceńcie starając się wejść z Nim w dialog:

PRAGNĘ

(Ap 3, 20)

I Thirst for You

To prawda, stoję u drzwi Twego serca dniem i nocą. Jestem tam, nawet kiedy nie słuchasz, nawet kiedy wątpisz, że to mógłbym być JA. Oczekuję na najmniejszy znak Twojej odpowiedzi, przynajmniej na wyszeptane zaproszenie, które pozwoli abym wszedł.

Chcę, abyś wiedział, że kiedykolwiek mnie zapraszasz, przychodzę – zawsze i niezawodnie. Przychodzę cichy i niewidzialny ale z nieskończoną mocą i miłością przynoszę wiele darów MOJEGO DUCHA. Przychodzę z Moim miłosierdziem, z Moim pragnieniem przebaczenia i uzdrowienia Cię, z miłością do Ciebie ponad Twoje zrozumienie – miłością tak samo wielką jak ta, którą sam otrzymałem od OJCA („Jak Mnie umiłował Ojciec tak i JA was umiłowałem…" J 15,9). Przychodzę – pragnąć pocieszyć Cię i dodać Ci siły, podnieść Cię i opatrzeć wszystkie Twoje rany. Przynoszę Ci Moje światło, aby rozproszyć Twoje ciemności i wszystkie Twoje wątpliwości. Przychodzę z Moją mocą, abym mógł nieść Ciebie i wszystkie Twoje problemy; z Moją łaską, by dotknąć Twego serca i przemienić Twoje życie; z Moim pokojem, by uspokoić Twoją duszę.

Znam Cię na wskroś – wiem wszystko o Tobie. Policzyłem każdy włos na Twej głowie. Nie ma nic w Twoim życiu co by nie było dla Mnie ważne. Przez lata podążałem za Tobą, zawsze kochając Cię, nawet w Twojej tułaczce. Znam wszystkie Twoje problemy. Znam Twoje potrzeby i zmartwienia. Znane Mi są również wszystkie Twoje grzechy. Jednak powtarzam, że Cię KOCHAM nie za to co zrobiłeś lub czego nie zrobiłeś – kocham Cię dla Ciebie samego, za piękno i godność, które Mój Ojciec Ci dał stwarzając Cię na swój własny obraz. To jest tę godność, o której często zapominałeś, to piękno, które zacierałeś grzechem. JA Cię jednak kocham takim jaki jesteś i przelałem nawet Moją Krew, aby Cię odzyskać. Jeżeli tylko poprosisz Mnie z wiarą, Moja łaska dotknie wszystkiego co potrzebuje przemiany w Twoim życiu; dam Ci również siłę byś uwolnił się od grzechu i wszelkiej niszczącej jego mocy.

Wiem, co kryje się w Twoim sercu – znam Twą, samotność i wszystkie Twe zranienia – odrzucenia, osądy, upokorzenia. JA zniosłem to wszystko przed Tobą i zniosłem to wszystko dla Ciebie, abyś również i Ty mógł dzielić Moją moc i zwycięstwo. W szczególny sposób znam Twą potrzebę miłości – jak bardzo pragniesz być kochany i pielęgnowany . Jakże często pragnąłeś nadaremnie, szukając tej miłości egoistycznie, starając się wypełnić wewnętrzną pustkę przemijającymi przyjemnościami bądź grzechem, który tylko pogłębiał tę pustkę. Czy pragniesz miłości? "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy spragnieni jesteście…" (J 7,37). JA Cię zaspokoję i wypełnię. Pragniesz być otoczony czułością? Kocham Cię bardziej niż możesz to sobie wyobrazić – aż do śmierci na krzyżu – dla Ciebie.

PRAGNĘ CIĘ. Tak, to jedyny sposób, w jaki mogę rozpocząć opisywanie Mojej miłości do Ciebie: PRAGNĘ CIĘ. Pragnę Cię kochać i być przez Ciebie kochanym – oto jak drogim Mi jesteś. PRAGNĘ CIĘ. Przyjdź do Mnie, a wypełnię Twoje serce i uzdrowię Twoje rany. Uczynię Cię na nowo i dam Ci pokój, nawet we wszystkich Twych trudnościach. PRAGNĘ CIĘ. Nie wolno Ci nigdy zwątpić w Moje miłosierdzie, moją akceptację Ciebie, Moje pragnienie przebaczenia, pragnienie błogosławienia Ci i życia Moim życiem w Tobie. PRAGNĘ CIĘ. Jeżeli czujesz się nieważnym w oczach świata - to wiedz, że jest to w ogóle bez znaczenia. Dla Mnie, w całym świecie nie ma nikogo ważniejszego od Ciebie. PRAGNĘ CIĘ. Otwórz Mi, przyjdź do Mnie, pragnij Mnie, daj Mi swoje życie – a udowodnię Ci jak bardzo ważnym jesteś dla Mojego serca.

Czy nie zdajesz sobie sprawy z tego, że Mój Ojciec już posiada doskonały plan przemiany Twojego życia, poczynając od chwili obecnej? Ufaj Mi. Proś Mnie każdego dnia, abym wszedł i pokierował Twoim życiem – a uczynię to. Obiecuję Ci przed Moim Ojcem w niebie, że będę czynił cuda w Twoim życiu. Dlaczego miałbym to robić? Ponieważ PRAGNĘ CIĘ. Wszystko o co Cię proszę to to, byś całkowicie powierzył Mi siebie. Sam natomiast zajmę się resztą.

Już teraz troszczę się o miejsce, które Ojciec Mój przygotował dla Ciebie w Moim Królestwie. Pamiętaj, że jesteś pielgrzymem w tym życiu zdążającym do domu. Grzech nigdy nie jest w stanie Cię zadowolić lub przynieść Ci pokój, którego poszukujesz. To wszystko czego szukałeś poza Mną uczyniło Cię jedynie bardziej pustym, tak więc nie trzymaj się kurczowo rzeczy tego świata. Nade wszystko jednak nie uciekaj przede Mną kiedy upadasz. Nie zwlekając – przyjdź do Mnie. Dając Mi zaś Twoje grzechy, dajesz Mi radość bycia Twoim Zbawicielem. Nie ma niczego, czego nie mógłbym przebaczyć lub uzdrowić więc przyjdź i ulżyj swojej duszy.

Nie ma znaczenia jak bardzo się oddaliłeś, nie ma znaczenia jak często zapominasz o Mnie, nie ma znaczenia ile krzyży nosisz w tym życiu. Jest tylko jedna rzecz, o której chcę, abyś zawsze pamiętał, jedna rzecz, która nigdy się nie zmieni: PRAGNĘ CIĘ – takim jaki jesteś. Nie potrzebujesz się zmieniać, by uwierzyć w Moją miłość, bo to będzie Twoja wiara w Moją miłość, która Cię przemieni. Zapominasz o Mnie, JA jednak szukam Cię w każdej chwili dnia i nocy. Stoję u drzwi Twego serca i kołaczę. Czy trudno Ci w to uwierzyć? Popatrz więc na Krzyż, popatrz na Moje Serce przebite dla Ciebie. Czyż nie zrozumiałeś Mojego Krzyża? Wsłuchaj się ponownie w wypowiedziane tam słowa, ponieważ one mówią Ci wyraźnie dlaczego zniosłem to wszystko dla Ciebie: "PRAGNĘ…" (J 19, 28). Tak, PRAGNĘ CIĘ – jak werset psalmu, którym się modliłem mówi o Mnie: „... na współczującego czekałem, ale go nie było, i na pocieszających, lecz ich nie znalazłem" (Ps 69,21). Całe Twoje życie czekałem na Twoją miłość. Nigdy nie przestałem Cię kochać i pragnąć, aby być kochanym przez Ciebie. W poszukiwaniu szczęścia próbowałeś wielu różnych rzeczy. Dlaczego więc nie spróbujesz otworzyć dla Mnie swego serca, właśnie teraz, o wiele bardziej niż kiedykolwiek przedtem?

Gdy tylko otworzysz drzwi Twego serca, gdy tylko podejdziesz wystarczająco blisko, wówczas usłyszysz Mnie powtarzającego ciągle nie w zwykłych ludzkich słowach, lecz w duchu: "Nie ma znaczenia to, co uczyniłeś, kocham Cię dla Ciebie samego. Przyjdź do Mnie z Twoją nędzą i Twoimi grzechami, z Twoimi kłopotami i potrzebami, z całym Twoim pragnieniem bycia kochanym. JA stoję u drzwi Twego serca i kołaczę… Otwórz Mi, ponieważ CIĘ PRAGNĘ…."

“Jezus jest Bogiem, dlatego Jego Miłość, Jego Pragnienie są nieskończone. On, Stworzyciel wszechświata, prosi o miłość swoich stworzeń. On pragnie naszej miłości….
To słowo: P R A G N Ę –
czy dźwięczy ono w naszych duszach?".

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia - ZWYCZAJNI NADZWYCZAJNI
PostNapisane: niedziela 18 lis 2012, 13:36 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Bracia i Siostry,

Ileż to razy powtarzamy sobie, że nie stać nas na nic nadzwyczajnego, gdyż jesteśmy tacy zwykli, przeciętni. A czy zastanawialiśmy się, co o nas myśli Bóg? Za kogo Ciebie i mnie uważa? Czy jesteśmy kimś niezwykłym? Odpowiedź często jest taka, że widząc siebie na tle grzechów, które popełniamy, nawet nam do głowy nie przyjdzie, że moglibyśmy się jakoś nadzwyczajnie zbliżyć do Boga. Dążenie do świętości ok, to jeszcze można ewentualnie zaakceptować. Ale, żeby przeżywać Jego bliskość na wzór mistyków, to nie dla nas. Mistyka nie jest dla „zwyczajnych” ludzi. A co Bóg na to? Bóg nie prowadzi żadnej polityki dyskryminacji. Dla Niego wszyscy są zwyczajni, albo może raczej nadzwyczajni! Bez względu na to czy będzie to święty kanonizowany, czy też mój kolega z pracy, albo sąsiad, czy też Ty lub ja. Do każdego z nas Pan kieruje słowa: „Tyś moim” (Iz 43,1). Pamiętajmy nadto, że wiara jest przyjaźnią a Chrystus nie nazywa nas sługami, lecz przyjaciółmi (J 15,15)! Bóg z pewnością nie zakreśla nikomu granic na zbliżenie się do Niego. A więc odwagi! :)

Pozdrawiam serdecznie i zapewniam o modlitewnej pamięci.

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia - KIM JEST DLA MNIE BÓG?
PostNapisane: środa 21 lis 2012, 15:01 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Kim jest dla mnie Bóg? No cóż, mam pewien problem z udzieleniem odpowiedzi na to pytania, ( chociaż wiem, że i tak ostatecznie przed udzieleniem jej sobie nie wymigam się). Tak często Go zawodzę, że każda deklaracja z mojej strony wydaje się być jeśli nie naznaczona jakąś obłudą to z pewnością mogłaby zabrzmieć mało szczerze. Bo jeśli powiem, że jest moim Przyjacielem, to ja jestem hipokrytą, gdyż tylekroć się odwracam od Niego. Jeśli uważam Go za Ojca, to jestem nieznośnym, nieposłusznym synem. Takie zestawienia mógłbym mnożyć. Jedno jednak wiem, że dla Niego jestem kimś ważnym i niepowtarzalnym. Z całym tym moim bagażem niedoskonałości. Właśnie świadomość tego faktu pozwala mi jakoś przy Bogu trwać. Bóg pragnie, abym Mu zaufał. Chce, abym był przeświadczony, że Jego troska obejmuje mnie we wszystkich chwilach i aspektach codziennego życia. Niestety w tym temacie, też słabo mi idzie. Chociaż muszę przyznać, że nie raz czuję się zawstydzony, że pomimo mojego nieustannego polegania wyłącznie na sobie, wciąż doświadczam Jego starań, co przejawia się w takich zwykłych, codziennych z pozoru błahych wydarzeniach. A kim jest dla Ciebie Bóg?

Pozdrawiam :)

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia - Lektury
PostNapisane: niedziela 25 lis 2012, 21:06 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Witajcie :)

Jako świadomi swojej wiary katolicy, jesteśmy posłani do naszych środowisk, aby dawać świadectwo o naszej przyjaźni z Jezusem. Najważniejsze oczywiście jest, abyśmy byli wiarygodni poprzez nasze postawy prezentowane w codziennym życiu. Gdy nas zapytają dlaczego wierzymy, to najlepszym, najbardziej przekonującym argumentem będzie świadectwo o tym czego w naszym życiu dokonał Jezus. Spotkamy się prawdopodobnie również z sytuacjami, gdy będziemy zmuszeni odpowiedzieć na pytanie w co wierzymy. Jak mniemam, nie wystarczą tu definicje wyuczone podczas przygotowań do I Komunii św. Proponuję zatem zajrzeć na poniższa stronę, na której znajdziecie dziesięć pierwszych bookletów pod ogólnym tytułem "W co wierzą katolicy". Moim zdaniem jest to świetnie napisana pomoc, która w sposób ciekawy przygotuje nas do spotkań z ludźmi, dla których wiara jeszcze nie przynależy do osobistego doświadczenie.

http://www.rycerzekolumba.com/polska/in ... olicy.html

Życzę przyjemnej lektury i pozdrawiam jak zwykle gorąco.

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia - W CO WIERZĄ KATOLICY (KOMPLET)
PostNapisane: czwartek 29 lis 2012, 21:18 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Moi Drodzy,

W nawiązaniu do poprzedniego mojego wpisu dziś tylko wklejam link do kompletu, 30 bookletów z serii "W co wierzą katolicy".

http://www.kofc.org/un/pl/cis/index.html

Pozdrawiam :)

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia - Boże Narodzenie
PostNapisane: środa 19 gru 2012, 10:17 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
W tym pięknym czasie oczekiwania na narodziny naszego Pana chciałby podzielić się z Wami opowiadaniem, które ostatnio przeczytałem:

Pewien roznosiciel wody miał dwa duże gliniane naczynia zawieszone na żerdzi, którą nosił na swoich barkach. Jedno z nich było wszakże nieszczelne i przeciekało. Codziennie, kiedy roznosiciel wody wracał ze studni do domu okazywało się, że to pęknięte naczynie było tylko do połowy wypełnione wodą, natomiast drugie wypełnione było po brzegi. Wstyd było uszkodzonemu naczyniu z powodu swojej niedoskonałości. Po pewnym czasie naczynie tak rzecze swojemu roznosicielowi: „Przykro mi bardzo, że nie masz ze mnie wielkiego pożytku, a nawet w pewien sposób wyrządzam ci szkodę”. Roznosiciel zaś tak odparł: „ Czy zauważyłoś, że na drodze, którą codziennie chodzimy rosną kwiaty tylko po twojej stronie? Wiedziałem, że jesteś pęknięte i dlatego po twojej stronie rozrzuciłem nasiona roślin. Podczas drogi powrotnej codziennie były przez ciebie podlewane a ja teraz mogę je ściąć i ozdobić nimi swój dom. A to tylko dzięki tobie.

Niech ta historia będzie częścią moich życzeń Bożonarodzeniowych dla Was, ale i dla mnie, aby zawsze w Bogu pokładać nadzieję i nigdy nie wątpić w Miłość. Jezus przychodzi na świat, ponieważ każdy z nas z osobna jest dla niego bezcenny. Czerpmy więc obficie z tego źródła radości podczas nadchodzących Świąt.

WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA BRACIA! :)

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia
PostNapisane: czwartek 20 gru 2012, 07:33 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Jest taka noc, na którą człowiek czeka i za którą tęskni.
Jest taki wyjątkowy wieczór w roku,
gdy wszyscy obecni gromadzą się przy wspólnym stole.
Jest taki wieczór, gdy gasną spory, znika nienawiść…
Wieczór, gdy łamiemy opłatek, składamy życzenia…
To noc wyjątkowa… Jedyna… Niepowtarzalna… Noc Bożego Narodzenia.

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia wszystkim Siostrom i Braciom, z którymi się spotykam na forum składam szczere, serdeczne życzenia:
życzę Wszystkim /i sobie również/ by w naszych sercach na nowo narodził się Jezus, by został przez nas przyjęty z taką wiarą, z jaką przyjęła Go Maryja,
a wobec życiowych trudności, wątpliwości,…, abyśmy tak jak Józef,
umieli zawsze zachować pokorę i spokój płynący z wiary.

Bracia ! Radujmy się - BÓD SIĘ RODZI !

Przyszedł, aby nam pomóc żyć:
żeby poprzez naszą małość, podłość, nędzę,
poprzez chęć prześlizgnięcia się przez świat w wygodzie i spokoju,
potrafiła się przebić nasza wspaniałość;
żebyśmy, mali spryciarze, potrafili rzucić
na szalę służby Dobru -siebie samych.
ks. Mieczysław Maliński


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia - Puste dłonie...
PostNapisane: piątek 04 sty 2013, 09:23 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Mam puste ręce. Żadnych „osiągnięć” w zdobywaniu doskonałości. I ty Panie mnie kochasz? Taki Ci wystarczam?
Jest takie opowiadanie: W czasach Heroda, nocą, w której narodził się Jezus, aniołowie zanieśli dobrą nowinę pasterzom. Był pośród nich pasterz bardzo biedny - tak biedny, iż nie miał nic do ofiarowania. Kiedy jego przyjaciele zdecydowali się pójść do groty, aby zanieść dary, zaprosili także jego. Jednak on mówił: „Nie mogę iść - nie mam nic, mam tylko puste ręce, co mogę dać?”. Jednak pozostali uczynili wszystko, żeby go przekonać i na koniec wyruszył z nimi. I tak przybyli do miejsca, gdzie było dziecko wraz ze swoją mamą i Józef. Maryja trzymała dziecko w swoich ramionach i uśmiechała się widząc ich hojność w darach otrzymanych: ser, wełna, chleb, owoce… Dostrzegając pasterza „z pustymi rękoma” zawołała go. Stanął przed nią zawstydzony… Maryja, aby przyjąć dary pasterzy potrzebowała uwolnić swoje ręce, i włożyła łagodnie Dzieciątko w ramiona pasterza „z pustymi rękami”.
Jeśli mamy wrażenie, że ciągle mamy puste dłonie, to pamiętajmy, że Bóg niczego od nas nie potrzebuje. Wręcz przeciwnie sam Siebie nam daje. Jedynie, co trzeba zrobić to tylko stanąć przed nim.

Dziś po sakramencie pojednania bardzo pocieszające dla mnie okazały się słowa o. Pio: «Przeszłość moją, o Panie, polecam Twemu miłosierdziu.
Teraźniejszość moją polecam Twojej miłości.
A moją przyszłość oddaję w ręce Twojej Opatrzności.»


Pozdrawiam Was i życzę, aby w Nowym Roku stale towarzyszyło nam zaufanie do Boga w każdych okolicznościach.

Z modlitewną pamięcią,
Karmelito

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia - Pragnę kochać...
PostNapisane: piątek 11 sty 2013, 08:37 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Tak bardzo pragnę kochać i być kochanym. Będąc zranionym, wciąż odczuwam w tym zakresie ogromny niedostatek. Miłości trzeba się stale uczyć i jak wiemy kochać to nie takie proste a często wręcz bardzo trudne. Dla nas chrześcijan jest to jednak fundamentalne zadanie.
Większość z nas jest osobami bezżennymi, nie posiadającymi dzieci i prawdopodobnie przyznacie tak jak i ja, że w głębi serca pragnęlibyśmy doświadczyć miłości ojcowskiej do własnego potomka... Bóg to widzi. Zna nasze pragnienia i potrzeby. Sam będąc Miłością przyszedł na ziemię, aby nauczyć nas kochać i dać się pokochać. Jesteśmy teraz w okresie, gdy możemy kontemplować małego Jezusa, niemowlę owinięte w pieluszki. Papież Benedykt XVI powiedział: ”Średniowieczny teolog Wilhelm z klasztoru św. Teodoryka powiedział kiedyś: Bóg - począwszy od Adama – widział , że Jego wielkość budziła w człowieku opór, że człowiek czuje się ograniczony w byciu samym sobą i zagrożony w swej wolności. Bóg zatem wybrał nową drogę. Stał się dzieckiem. Nie możecie już bać się Mnie, teraz już możecie mnie tylko kochać”.
Pójdźmy zatem do stajenki i adorujmy Małego. On przyszedł do nas jako dziecko. Obdarzmy Go naszą miłością jaką mają do dzieci ich ojcowie i matki. On tego pragnie, a my będziemy mieli okazję poczuć się rodzicami :)

Pozdrawiam Was i zapewniam o szczególnej pamięci modlitewnej w dniu jutrzejszym.
Karmelito

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Karmelitańskie zamyślenia - Pragnę kochać...
PostNapisane: sobota 12 sty 2013, 01:57 
Nieaktywny/-a od ponad 3 m-cy
Offline

Dołączył(a): niedziela 16 gru 2012, 15:00
Posty: 124
Miejscowość: Warszawa
Karmelito napisał(a):
Pójdźmy zatem do stajenki i adorujmy Małego. On przyszedł do nas jako dziecko. Obdarzmy Go naszą miłością jaką mają do dzieci ich ojcowie i matki. On tego pragnie, a my będziemy mieli okazję poczuć się rodzicami :)


Różne są rodzaje pobożności. Niektórzy tak jak Ty Karmelito i Św Krzysztof, noszą Dzieciątko Jezus na swoich ramionach. Niektórzy dotykają Jezusa cierpiącego i umierającego, tak jak Matka Teresa, w ubogich, cierpiących i umierających. Niektórzy ozpoznają Go w żebraku, jak Siostra Faustyna. Wreszcie niektórzy doświadczają Jezusa w ludziach samotnych, potrzebujących miłości. Myślę, że najpiękniejsze jest to, gdy każdy rozpozna swoje powołanie, odnajdzie swoją wrażliwość. Wtedy wszyscy razem się uzupełniamy i tworzymu jedno.


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia - Pozłacanie ducha
PostNapisane: wtorek 15 sty 2013, 10:28 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Bardzo trudne w realizacji przykazanie. I to nie nawet ze względu na bliźniego, ale na mnie. To jaki mam stosunek do bliźniego wynika z tego jakie mam podejście do siebie. Paradoksalnie trudniej jest wybaczyć sobie niż drugiemu człowiekowi, gdyż z bliźnim nasz kontakt jest ograniczony czasowo do danego zdarzenia natomiast ze sobą jestem bezustannie. Ba, z tego towarzystwa zrezygnować się nie da. Może się zdarzyć, że będziemy stale wyrzutem dla siebie samego. Cóż nam zatem pozostaje? Prosić Boga o łaskę wyrozumiałości dla własnej niedoskonałości i zabrać się za własne serce. Będzie to żmudna, prawdziwie jubilerska robota, wymagająca cierpliwości a polegająca na „pozłacaniu ducha”. Jak to robić? Techniki są rozmaite. Oto jedna z nich.
Pewnego razu dwóch przyjaciół wyruszyło w drogę przez pustynię. Po pewnym czasie doszło między nimi do sprzeczki, która przerodziła się w wielką kłótnię i doszła do takiego poziomu, że jeden z nich wymierzył drugiemu siarczysty policzek. Spoliczkowany przyjaciel, ku zaskoczeniu nie odpłacił pięknym za nadobne, ale palcem na piasku napisał: „ Mój najlepszy przyjaciel dał mi po gębie...” Po tym incydencie jednakże dale postanowili kontynuować podróż prze pustynię. Przez długi czas nie mogli znaleźć wody, aż pewnego dnia udało im się napotkać oazę. Mężczyzna, który poprzednio został uderzony, z rozbiegu wskoczył do wody. Nagle zaczął tonąć. Gdy ten drugi to zobaczył, nie wahając się ani przez chwilę, skoczył na pomoc, ratując swoje przyjaciela. Kiedy uratowany się ocknął, wziął kamień leżący obok jego głowy i wyciosał napis: „Mój najlepszy przyjaciel dziś uratował mi życie.” Stojący obok towarzysz podróży zadał mu pytanie: „Kiedy ostatnim razem cię uderzyłem napisałeś informację na piasku . Teraz z wysiłkiem wyciosałeś napis na kamieniu. Dlaczego? Uratowany pielgrzym odpowiedział: „Postanowiłem, że kiedy ktoś mnie skrzywdzi w jakikolwiek sposób, napiszę o tym tylko na pisaku, aby silny podmuch wiatru rozwiał moje słowa. Natomiast, gdy ktoś wyciągnie do mnie pomocną dłoń pragnę pamiętać o tym do końca życia.”

Przesyłam braterskiego pozdrowienia,

Karmelito

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia - Czas dla niedoskonałych
PostNapisane: niedziela 17 lut 2013, 11:17 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Bracia,

Rozpoczął się nowy okres liturgiczny w Kościele – Wielki Post. Dla niektórych z nas kojarzy się on z wszechogarniającym smutkiem, a nawet z czasem, który zdominowany jest przez depresyjne nastroje, dodatkowo wzmagane nostalgicznymi melodiami kościelnych pieśni. Owszem, powinien być to czas refleksji i zadumy nad sobą samym oraz własnym życiem w perspektywie eschatologicznej. Czy ma jednak być to okres umartwienia rozumianego jako coś, co ma wymiar fatalistyczny, przyjmujący barwę beznadziei? Czy posypanie głów popiołem ma być tylko odprawianym rytuałem dla wywarcia dobrego wrażenia? Pan Bóg nie ma szczególnego upodobania w obłudnych, religijnych smutasach. Mateusz Ewangelista pisze tak: Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mt 6, 16-18).
Porzućmy obraz Boga jako „tropiciela”, czyhającego na najmniejsze ludzkie potknięcie, aby następnie biednego grzesznika z rozkoszą ukarać. To nie tak! Nijak ma się ten obraz z obrazem Boga jako Ojca, przekazanym nam przez Jezusa. To Bóg biegnie ku nam jako pierwszy, z własnej inicjatywy, z rozpostartymi ramionami, przepełniony radością, że w końcu ja grzesznik, zechciałem podnieść głowę, by moje oczy natrafiły na pełen miłości i przebaczenia wzrok Boga, aby nasze oczy mogły się w końcu spotkać. Ileż to razy czując się niegodny Bożej łaski, ze względu na moje winy i grzechy, odmawiałem Bogu prawa kochania mnie! Czy nie jest to straszne? Jezus przyszedł do tych którzy się źle mają, aby ich wziąć w swoje ramiona i uleczyć nasze serca stosując jedyny, w stu procentach skuteczny lek - MIŁOŚĆ. Każdy człowiek bez wyjątku może się nawrócić, ba, nawet zostać świętym! Bóg nie stawia absolutnie żadnych granic dla swojego miłosierdzia. Człowiek może powrócić do Ojca, może to uczynić w każdej chwili, kiedy tego zapragnie, «choć na zewnątrz, w oczach świata, jest tylko zlepkiem występku i błota», jak pisze Maxence Van der Mersch. Nawet człowiek zaplątany w sidła najcięższych grzechów ma prawo do Bożego miłosierdzia, «nikt bowiem nigdy nie stoczy się zbyt nisko dla Boga!». My potrafimy odrzucać drugiego człowieka, ale Bóg woła, że tego «wyrzutka (...), którego wy ludzie, już nie chcecie, który już nie chce samego siebie – dajcie go Mnie, (...) niech tylko zechce pokornie uznać swoją nędzę, nieść ją i walczyć. A wówczas to życie, okryte wstydem i hańbą w oczach wszystkich, spalę jak kadzidło. Poranieni życiem, słabi, alkoholicy, narkomani, wszelkiego rodzaju nałogowcy, biedacy, którzy godzą się cierpieć swoją nędzę i walczyć mimo wszystko: jeśli otworzą się na miłosierdzie, wejdą, jak dobry łotr, do królestwa Bożego – przed czystymi, którzy pokładają ufność w samych sobie, licząc na swoje cnoty naturalne».
Postarajmy się wzbudzić w nas ogromną nadzieję na otwarcie bram świętości, dla nas zagubionych grzeszników, dla nas biednych i poranionych, których Chrystus osobiście zaprasza na ucztę przez siebie przygotowaną. Nie smućmy się więc, ale nawracajmy się, ciesząc się i wychwalając Boże Miłosierdzie.

Z braterskim pozdrowieniem,
Karmelito

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Karmelitańskie zamyślenia - Zakochany Skazaniec
PostNapisane: czwartek 21 lut 2013, 19:30 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
Bracia,

Dziś pragnę Was zachęcić do udziału w wielkopostnych rekolekcjach internetowych prowadzonych przez znakomitego rekolekcjonistę, dominikanina o. Adama Szustaka, którego większość chyba już poznała. Tytuł tegorocznych rekolekcji to: ZAKOCHANY SKAZANIEC.

http://gloria24.pl/internetowe-rekolekc ... -zapowiedz

Życzę wielu dobrych, duchowych owoców :)

Pozdrawiam i pamiętam w modlitwie,

Karmelito

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 65 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 7 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  

Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group studio kuchni warszawa

Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL