http://mateusz.pl/czytania/2015/20150406.htmPrawdziwa miłość jest niezniszczalna i dyskretna.
Syn Boga zstąpił na ziemię i ukrył majestat swojego Bóstwa w śmiertelnym ciele. Bóg jest miłością, a więc sama miłość zamieszkała wśród nas i prawie nikt tego nie dostrzegł. Ponad trzydzieści lat Syn Boga żył na palestyńskiej ziemi, a nie znali Jego godności ani jego krewni, ani sąsiedzi, ani koledzy, ani ci, którzy zamawiali różne sprzęty, które jako stolarz wykonywał. Był samą miłością, ukrytą miłością. Gdybyśmy mieli aparat do mierzenia natężenia miłości, odkrylibyśmy, że Nazaret został tak napromieniowany miłością, iż do skończenia świata będzie nią promieniował.
Druga prawda: prawdziwa miłość jest nie do zniszczenia. Im bardziej jest niszczona, tym bardziej się krystalizuje i potęguje. To jest tajemnica Wielkiego Piątku. To nie przypadek, że zło postanowiło uderzyć włócznią w serce Chrystusa. Tak jakby chciało udowodnić, że to serce zniszczy. Nie zniszczyło, lecz otwarło i uczyniło źródłem miłości dla miliardów.
To było wielkie święto. W Jerozolimie zgromadziło się kilkaset tysięcy pobożnych Żydów. Wędrując w pielgrzymkach do świętego miasta śpiewali psalmy, modlili się wielbiąc Boga.
Ludzi było więcej aniżeli na Jasnej Górze w dni odpustowe. Każdy z tych pobożnych Żydów odmawiał trzy razy dziennie: „Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich sił swoich”. To byli pobożni Żydzi. Zjedzono wtedy na świętej uczcie kilka tysięcy baranków ofiarowanych Bogu. I w samym środku tego pobożnego zgromadzenia umierał na krzyżu Syn Boga.
Taka jest tajemnica Wielkiego Piątku. Ta śmierć Syna Bożego na podstawie wyroku najwyższych kapłanów, w środku rozmodlonego tłumu jest głośnym ostrzeżeniem pod adresem wszystkich religii, w których został zabity duch. Taki jest wymiar Wielkiego Piątku.
Wielka uroczystość w Izraelu. Wszyscy zapatrzeni w literę Prawa. A oto zupełnie w tajemnicy, nieznany prawie dla nikogo, w ludzkim ciele, zniszczony i upokorzony do ostateczności umiera Boży Syn. W poranek Wielkiej Niedzieli opuszcza grób. Robi to bardzo dyskretnie. Nikogo nie obudził w Jerozolimie. Trochę strachu dla straży, która zobaczyła odsunięty kamień, i niepokoju w sercu Marii i jej towarzyszki poszukujących ciała Pana.
Sam Bóg przyszedł na ziemię. Żył z nami ponad trzydzieści lat w ukryciu i wielkiej pokorze. Zmartwychwstał i nawet wtedy nie objawił światu swojej chwały. Uczył miłości.
Jego nauka należy do najpiękniejszych, jakie słyszała ziemia. Jego przykład jest tak wzniosły, że nikt nie potrafi Go idealnie naśladować.Postawmy pytanie jasno.
Jak doszło do tego, że pobożni ludzie w imię swojej religii w tak straszliwy sposób rozprawili się z Synem samego Boga? Co stoi u podstaw tego przerażającego błędu? Pycha, pycha i jeszcze raz pycha! Przez pychę człowiek jest niezdolny do otwarcia się na prawdę. Tworzy sobie swój własny świat, łącznie z religijnym wyobrażeniem, i nie zgodzi się na to, aby Bóg go poprowadził w nieznane, w tajemnice.
Człowiek, który odkrył w sobie moc Bożej miłości, wie, że jest wolny, i nikomu nie będzie służył tylko samemu Bogu.
Ks. Edward Staniek