Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 944 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 ... 19  Następna strona
  Drukuj

Re: Słowo na każdy dzień:)
Autor Wiadomość
PostNapisane: piątek 16 maja 2014, 15:09 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

… aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał.

Kto towarzyszył ciężko chorej osobie, świadomie odchodzącej z tego świata, a zwłaszcza osobie bliskiej, kochanej ten doskonale pamięta każde wypowiedziane przez nią zdanie w ostatnich dniach, a nawet w ostatnich godzinach jej życia. Te słowa, ostatnia wola, ostatnie wskazówki, dyspozycje… zapadają głęboko w sercu, do nich się wraca, o nich się pamięta, je się przekazuje następnym jak wielki rodowy skarb. Jezus przed swoją męką i śmiercią w mowie pożegnalnej też przekazuje swoim uczniom to co najważniejsze, to co dla Niego jest szczególnie ważne -modli się o jedność. Od tamtej chwili minęło ponad 2 tys. lat. Kolejne pokolenia przekazują swoim następcom słowa modlitwy-testamentu Jezusa, a mimo to świat staje się coraz bardziej podzielony. Trudno nie zauważyć, że nawet chrześcijanie, ludzie wierzący w jednego Boga, kłócą się i rywalizują między sobą o to, kto ma monopol na prawdę, kto ma rację, kto ważniejszy… Ten same słowa jakże różnie bywają rozumiane, interpretowane… i zamiast budować- burzą, zamiast wyjaśniać- sieją kolejne wątpliwości… czasem, zdarza się to niestety również na naszym podwórku. Modlitwa, pragnienie Jezusa… aby i oni stanowili jedno… zobowiązuje każdego z nas do podjęcia wysiłku, a może i ofiary… by chrześcijanie stanowili jedno, by zgoda i miłość miedzy ludźmi stała się rzeczywistością. Trzeba czasem nie widzieć, nie słyszeć, milczeć… zrezygnować z własnych racji, przekonań, przyzwyczajeń…, To trudne zadanie i wciąż aktualne, abyśmy i MY, pomimo różnic stanowili jedno, aby świat uwierzył.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: wtorek 20 maja 2014, 14:25 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Jezus powiedział do swoich uczniów: Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka.

Lęk, strach… kto z nas nie zna tego uczucia? To nieodzowny towarzysz życia, nie tylko naszego. Nie był on obcy Jezusowi, Jego uczniom… i nam też codziennie towarzyszy. Może dlatego Jezus w dzisiejszej Ewangelii kieruje do nas te słowa: Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka. Co zrobić, aby się pozbyć wszechogarniającego lęku, strachu przed niepewnym dniem jutrzejszym? Podpowiada papież Franciszek …Zamiast więc lękać się o swoją przyszłość, zamiast podejmować nieroztropne decyzje pod wpływem różnych lęków, lepiej zaufać Panu. Ta ufność zmniejszy lub pokona wszystkie obawy, jeśli będzie wielka….Jesteśmy słabi, ale musimy być odważni w naszej słabości… Nie lękać się i zawsze spoglądać na Pana!. ( z homilii Papieża z 2.07.2013).
ZAWSZE SPOGLĄDAĆ NA PANA!. Co to znaczy? To przyjąć poprzez wiarę i zaufanie Jezusa do codziennego życia,… to otworzyć najszerzej, tak jak to tylko jest możliwe, przed Nim drzwi swojego serca,… to przyjąć Jego pokój-owoc codziennych wyborów, ciągłego nawracania się, powstawania,… czyli podążania za Jezusem, z Jezusem. To Jezus obecny w sercu wypełnia je swoim pokojem, radością… pozwala, pomimo trudności i kłopotów dnia codziennego, z optymizmem patrzeć w przyszłość i dostrzegać poza horyzontem doczesności prawdziwe szczęście i radość bez końca. I nie ma się co oszukiwać-jeśli pomiędzy człowiekiem a Bogiem pojawi się obojętnie „co” lub ”kto” znika pokój w sercu, rodzi się cierpienie, lęk, strach, obawa…Owszem, świat też nam oferuje pokój, radość, przyjemność… która, pomimo wysiłków, starań…już przy lekkim podmuchu wiatru pęka i znika jak kolorowa bańka mydlana. Co pozostaje? Pustka, rozczarowanie… Każdy z nas, wiele razy w swoim życiu tego doświadczył… i wielu, by się przekonać zaryzykuje. Pamiętajmy - Jezus zawsze nas kocha i nie ma większej radości jak odpowiedzieć na Jego wezwanie i otworzyć MU drzwi do swego serca, by na nowo odzyskać utracony pokój. To jedyny sposób; żadne inne oferowane „środki znieczulające i przeciwbólowe” niewiele pomogą, bo „Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu!”


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: czwartek 22 maja 2014, 14:36 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Jezus powiedział do swoich uczniów: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem.

Powoli kończy się najpiękniejszy miesiąc maj... Temperatury zaczynają rosnąć. W parkach coraz więcej widać zakochanych par… nie tylko ptaków. Przyroda swoim bogactwem kolorów, kwiatów… śpiewa radosne Te Deum swojemu Stwórcy, swoisty hymn uwielbienia… Jezus w dzisiejszej Ewangelii, wykorzystując tą przepiękną porę roku, zapewnia nas o swojej miłości do człowieka- do każdego z nas „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem”. Was: słabych, grzesznych, „kochających inaczej”, przez wielu potępionych, odrzuconych skazanych… JA WAS UMIŁOWAŁEM. Niesamowite! Bóg znając doskonale nasze wszystkie czyny, również te wołające o pomstę do nieba, mówi do każdego z nas KOCHAM CIĘ! I nie są to puste słowa, rzucone przelotnie, pod wpływem emocji… bo przecież zostały potwierdzone ofiarą na krzyżu. I nie ma co czekać, zwlekać, stawiać opór…- na darmo ofiarowaną Miłość trzeba odpowiedzieć miłością, trzeba się całkowicie zakochać w Jezusie! Nie bać się, bo to jedyny, akceptowany intymny związek dwóch mężczyzn. Nie udawajmy samowystarczalnych twardzieli, bo tak naprawdę potrzebujemy Jego nieustannej pomocy, siły, wsparcia… by poradzić sobie z samym sobą, by każdego dnia zaczynać od nowa i coraz bardziej mądrze, świadomie, odpowiedzialnie… kochać Boga i człowieka. Każdego dnia na swojej drodze życia spotykamy kilkadziesiąt różnych osób. Do każdego z nich, bez wyjątku, Bóg nas posyła, by, dzielić się Jego miłością. To trudne zadanie. Jezus podpowiada co robić: „Wytrwajcie w miłości mojej!… zachowujcie moje przykazania, by radość moja w was była i aby radość wasza była pełna”.
Trzeba zrezygnować z własnej wizji, koncepcji…. niektórych marzeń, pragnień… trzeba uwierzyć słowom Jezusa, przyjąć Jego dary i nimi się dzielić, by zyskać radość i pokój, po to, by przestać narzekać, biadolić… myśleć tylko i wyłącznie o sobie… i móc każdego dnia, sercem śpiewać Bogu hymn dziękczynienia za dar życia /swojego/.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: piątek 23 maja 2014, 09:57 
Offline

Dołączył(a): czwartek 22 maja 2014, 13:44
Posty: 11
Miejscowość: śląsk
Słowo z dzisiejszej ewangelii..:
Jezus powiedział do swoich uczniów:
"To jest bowiem moje przykazanie,abyście się wzajemnie tak miłowali,jak Ja was umiłowałem.."
Jezu,proszę naucz mnie kochać drugiego człowieka poprzez czyny a nie tylko słowa...


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: piątek 06 cze 2014, 08:48 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

…Czy kochasz Mnie?... Pójdź za mną.

To samo pytanie Jezus kieruje do każdego z nas. Kochać- co to znaczy? O co Jezus pyta? Jak to pytanie rozumiem? Jaka jest moja odpowiedź?
Kochać to życiem odpowiedzieć miłością na Miłość, to oddać swoje życie, plany, zamiary… Jezusowi; temu „współczesnemu”, żyjącemu wśród nas, którego podobnie jak 2 tys. lat temu świat odrzuca, spycha na margines, niesłusznie osądza, skazuje na śmierć… Kochać to iść, poprzez swoje codzienne wybory i decyzje, za Jezusem, to mieć zawsze otwarte oczy, uszy i serce dla drugiego człowieka. Przyznam, to bardzo trudne zadanie i wielokrotnie przeze mnie zawalone. Znany z Ewangelii przykład, gotowy wzór i dziesiątki konkretnych, jasnych, prostych wskazówek: głodnych nakarmić , spragnionych napoić, nagich przyodziać, chorych nawiedzać itd… a mimo to wciąż nie wychodzi. Upośledzenie umysłowe? Chyba nie, to bezgraniczna miłość „bliźniego”, tego, którego codziennie widzę w lustrze. To on jest najważniejszy, najbardziej potrzebujący, … dlatego innym mam niewiele do zaoferowania, dlatego czasem drażni mnie wyciągnięta ręka w moją stronę; wolałbym jej nie widzieć; i wołanie, którego też wolałbym nie słyszeć. A Jezus, nie zawsze ogolony, pachnący,… bez lśniąco białej szaty, niekiedy w łachmanach staje na mojej drodze, w najmniej oczekiwanym momencie i przyciszonym, drżącym głosem pyta: Czy kochasz Mnie? Co Mu odpowiem? Czy kolejny raz zamiast słowa wsparcia, pokrzepienia…usłyszy niesłuszny wyrok: pijak!, ćpun!, oszust!...sam sobie jest winien, bo... Może dlatego, już nie ma siły, odwagi,… by kolejny raz podejść, prosić, …zrezygnowany, osamotniony milczy i smutnymi oczami, nieśmiało spogląda w moją stronę, czeka. Czy Go zauważam? Co zrobię? Kolejny raz przejdę obojętnie, udam, że nie znam tego człowieka, czy też pochylę się nad nim, jak miłosierny samarytanin?
Pójdź za Mną- czyli razem ze Mną, nie sam, i zawsze za Mną, tą samą drogą i w ten sam sposób, naśladuj Mnie i czyń podobnie: uzdrawiaj chorych, wskrzeszaj umarłych, nakarm głodnych… słowem, gestem, przykładem, swoją obecnością… dziel się tym, co masz, co otrzymałeś. To chyba najbardziej prawidłowa odpowiedź na pytanie o miłość.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: wtorek 10 cze 2014, 11:25 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

…Wy jesteście solą dla ziemi… Wy jesteście światłem świata.

Co to znaczy? W ramach refleksji nad dzisiejszym Słowem Bożym proponuję powrót do Orędzia Ojca Świętego Jana Pawła II na XVII Światowy Dzień Młodzieży z lipca 2001 roku. Cieszymy się z kanonizacji naszego Wielkiego Rodaka. Niech i On, patrząc teraz z okna Domu Ojca na nas, „ucieszy się” z naszego powrotu do Jego nauczania. W duchu Jego posługi, nauczania, przykładu życia… podejmijmy na nowo trud podążania za Jezusem. Myślę, że będziemy wówczas najdoskonalszą solą, najbardziej widocznym - jasnym światłem dla zagubionych i poszukujących naszych braci… i najcenniejszym, bo żywym, pomnikiem wdzięczności dla Papieża.

…Nie dajcie się zniechęcić tym, którzy rozczarowani życiem, nie słyszą najgłębszych i najbardziej autentycznych pragnień swego serca. Macie rację, gdy nie godzicie się na banalne rozrywki, przelotne mody i propozycje, które was poniżają. Jeśli zachowacie wielkie pragnienie Boga, zdołacie uchronić się przed miernotą i konformizmem, tak powszechnymi w naszym społeczeństwie…

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP ... 72001.html


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: środa 11 cze 2014, 12:35 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie…

Czytając dzisiejsze Słowo Boże chyba większość z nas uważa, że jest ono skierowane do księży, biskupów, misjonarzy, sióstr zakonnych. Tymczasem każdy ochrzczony człowiek, bez wyjątku, zobowiązany jest do głoszenia Chrystusa, słowem i przykładem życia, do dawania świadectwa, w tym miejscu i w czasie, w którym się znajduje. Jak dziś skutecznie głosić Ewangelię? Czynem, tak jak każdy z nas potrafi. Nie trzeba teologicznych wywodów, potoku wielkich słów…, wystarczą z pozoru drobiazgi, niby niewielkie, a jednak bardzo ważne. To jak uczestniczymy we Mszy Świętej, jak czynimy znak krzyża, sposób w jaki klękamy itd… to nasze świadectwo czym dla nas jest Eucharystia, Kim dla nas jest Jezus, przecież to Ten sam co dwadzieścia wieków temu, a jednak czasem poprzez niestosowne zachowanie, ubiór i nie tylko,… bywa lekceważony. Niedzielna Eucharystia – największy cud Bożej Miłości, przedsmak Nieba… dla wielu to najcięższy, przykry obowiązek, pusty rytuał. To widać, to przykład (anty) świadectwa, jeden z wielu. Paradoksem dzisiejszych czasów jest fakt, że ludzie ochrzczeni wstydzą się być ludźmi ochrzczonymi nie tylko w środowisku w którym żyją, pracują,…. ale wśród najbliższych, w gronie rodziny, bo co o mnie pomyślą. W imię źle pojętej tolerancji zbyt łatwo i szybko rezygnujemy z prawa i zaszczytu dawania świadectwa przynależności do Jezusa. Zapominamy, że nasz przywilej, w określonych sytuacjach staje się OBOWIĄZKIEM. Niestety, najczęściej wtedy jak Piłat umywamy ręce, po co się narażać


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: czwartek 12 cze 2014, 23:24 
Moderator
Offline

Dołączył(a): poniedziałek 07 kwi 2014, 20:15
Posty: 422
Miejscowość: Warszawa
cezary napisał(a):
... zbyt łatwo i szybko rezygnujemy z prawa i zaszczytu dawania świadectwa przynależności do Jezusa. ... Niestety, najczęściej wtedy jak Piłat umywamy ręce, po co się narażać

I dokładnie tak jak Piłat dajemy wtedy przyzwolenie na ponowne ukrzyżowanie Jezusa. Jakby to Piłat nakazał nam "to czynić na jego pamiątkę".

_________________
Mądrość jest wspaniała. Kto dla niej wstanie o świcie, ten się nie natrudzi, znajdzie ją bowiem siedzącą u drzwi swoich. (Mdr 6, 12;14)


Góra
 Zobacz profil  
 

Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: niedziela 06 lip 2014, 12:36 
Offline

Dołączył(a): niedziela 18 gru 2011, 14:40
Posty: 176
Lokalizacja: Górny Śląsk
Miejscowość: Katowice
W dzisiejszym czytaniu Ewangelii, Jezus zapewnia, że pragnie zaspokoić moje wszelkie pragnienia, ale nie oznacza, że zdejmie ze mnie wszelkie obciążenia życia. Owszem, jak będzie trzeba, to zdejmie to i owo z naszych barków i chętnie dotrzyma nam towarzystwa w tej naszej życiowej wędrówce.
Zauważcie na przyklad, że we fragmencie Ewangelii opisującym spotkanie Jezusa z kobietą przy studni, zanim Jezus zaoferuje jej WODĘ ŻYCIA, sam prosi tę Samarytankę by zaczerpnęła dla Niego wody ze studni. Jezus pragnie tylko minimum wysiłku z naszej strony, czyli otwarcia się na Niego.
Ostatnio słyszałem taką autentyczną historyjkę z misji. Jeden z misjonarzy wybrał się w podroż z jednego punktu misyjnego do drugiego. Zabrał ze sobą osiołka, który niósł na swoim grzbiecie wszelkie niezbędne w podróży rzeczy. Podroż jednak była dość długa i w pewnym momencie osiołek stanął z wyczerpania jak wryty i jak to osły, uparcie odmawiał zrobienia najmniejszego kroku w przód. Wtedy misjonarz popatrzył na ciężary, które dźwigał na sobie ten osiołek i postanowił część z nich zdjąć i wziąć na swoje ramiona... Wtedy osiołek ruszył dalej w drogę i w towarzystwie objuczonego misjonarza doszli do zamierzonego celu podróży. Bez urazy, wszyscy jesteśmy takimi "osiołkami", a Pan Bóg wie kiedy trzeba nam ulżyć. Co więcej , On sam niesie na swoich ramionach nasze cieżary...

_________________
IN OMNIBUS CARITAS

http://www.youtube.com/watch?v=4L0eM4tODYc


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: poniedziałek 07 lip 2014, 18:48 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

…żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa…Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła!
Wielu z nas, za św. Tomaszem powtarza … dokąd nie zobaczę, nie uwierzę. W Ewangelii dość często, dzisiaj również, spotykamy się z opisem dokonanych przez Jezusa cudów; w życiu współczesnym cudów jak by mniej, a te, dość powszechnie znane, poddawane są szczegółowym analizom i nawet poparte przez największe współczesne autorytety świata nauki, medycyny… wciąż budzą wątpliwości. Dlaczego? Dlaczego współczesnemu człowiekowi tak trudno doświadczyć cudu? Czyżby Jezus zobojętniał? nie dostrzega potrzeb człowieka? nie czyni cudów? Wielu niestety tak uważa. Wydaje mi się, że odpowiedź jest prosta: nie może być cudu, gdy nie ma wiary. Cud to odpowiedź Boga na głęboką, bezgraniczną wiarę wykraczającą poza granice wyobraźni, możliwości nauki, medycyny, techniki…i posuniętą aż do granic absurdu. Taki wniosek wynika z relacji cudów; sam Jezus na ten fakt zwraca uwagę „Kobieto! Wielka jest twoja wiara! Niech więc się stanie tak, jak chcesz" „Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła”. „Nie bój się, wierz tylko!” „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: „Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze!”, a byłaby wam posłuszna”….dla Boga nie ma nic niemożliwego”. My wciąż pytamy: Panie jak to się stanie? Jak ja skończę te studia? Jak się obronię? Jak znajdę pracę? mieszkanie? Jak żyć? Jak…. Tyle pytań, tyle w nas wątpliwości, lęku, obaw, strachu…. a tak mało wiary, zaufania. Jezus to dostrzega i pyta: „Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?” i dodaje „Nie bój się, wierz tylko!”…. jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą”

Panie, przymnóż nam wiary… by i w naszym życiu… to co wydaje się nam niemożliwe, nierealne… poprzez wiarę… i razem z Jezusem stało się faktem-cudem.

„Tam, gdzie jest nasza niemoc, tam też jest siła. Tam, gdzie jest nasza nędza, tam też jest nasza wielkość. Tam, gdzie jest ciemność, tam także panuje światło…Jednak tylko wiara może nam o tym powiedzieć i jedynie nadzieja pozwala nam to usłyszeć” - Jean Landriere


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: środa 09 lip 2014, 20:33 
W Ewangelii w tych dniach jest powiedziane że Jezus chodził po świecie i leczył WSZYSTKIE choroby i WSZYSTKIE słabości... Dzisiaj posyła Apostołów na swoje żniwo i "udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli WSZYSTKIE choroby i WSZELKIE słabości."
Jak się to więc ma do mojego/ Twojego życia? Skoro Jezus leczy KAŻDĄ chorobę i KAŻDĄ słabość to czy fakt iż dalej jestem gejem (homoseksualistą - zwał, jak zwał) wynika z braku mojej modlitwy, zrobienia przestrzeni do uzdrowienia tej słabości, czy może ona w dziwny sposób nie zawiera się w owych WSZYSTKICH i nie podlega uzdrowieniu? A może (idąc za św. Jakubem) nie otrzymuję o co proszę Jezusa, bo proszę źle, modlę się źle. Może nie wierzę w to że Jezus może mnie uzdrowić, czy z nowotworu, czy z gruźlicy, czy z jakiegoś innego cholerstwa, czy ze słabości jaką jest moja skłonność; może nie mam takiej wiary którą miała kobieta cierpiąca na krwotok przez lat 12, a która zostałą uzdrowiona gdy spotkała Jezusa, Odkupiciela.

Może za szybko przyjmuję rolę niosącego krzyż, tego który łączy swoje cierpienia z cierpieniem Chrystusa, a która to rola mnie wykańcza. Może powinienem zacząć wierzyć w to że nas Bóg jest Bogiem mocy, Bogiem uzdrowienia, Bogiem życia a nie śmierci, Bogiem który jednak pokazuje swoją chwałę i czyni liczne cuda, ale może współpracować z nami na tyle, na ile my wierzymy


Góra
  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: czwartek 10 lip 2014, 10:40 
Moderator
Offline

Dołączył(a): poniedziałek 07 kwi 2014, 20:15
Posty: 422
Miejscowość: Warszawa
Frustrat napisał(a):
...Może za szybko przyjmuję rolę niosącego krzyż, tego który łączy swoje cierpienia z cierpieniem Chrystusa, a która to rola mnie wykańcza. Może powinienem zacząć wierzyć w to że nas Bóg jest Bogiem mocy, Bogiem uzdrowienia, Bogiem życia a nie śmierci, Bogiem który jednak pokazuje swoją chwałę i czyni liczne cuda, ale może współpracować z nami na tyle, na ile my wierzymy

Może tak być, że za szybko. O. Adamski pisze o czasie w relacji z Bogiem:

    Michał Adamski OP, Miłość, która się spóźnia

    Rekolekcje głoszone przez dominikanina Michała Adamskiego. Niezwykłe źródło pomocy dla wszystkich tych, w których życiu pojawiają się takie dni, kiedy nie można dostrzec miłości, bo, jak pisze autor, "miłość przychodzi, choć spoźniona. Ona nas szuka, choć my ją nieustannie gubimy". "Skoro Bóg jest Miłością i skoro doskonale zna czas i porę przychodzenia i naszego nawiedzenia, to dlaczego cała Biblia jest najeżona takimi słowami jak: „przyjdź i nie zwlekaj”? Jeżeli ktoś wydusił z siebie prośbę zapisaną w psalmie, a pokolenia skrybów pieczołowicie przepisywały ten krzyk modlącego: „Przyjdź, Panie, i dłużej nie zwlekaj”, czy: „Przyjdź i się nie spóźniaj”, to znaczy, że ten wołający człowiek we własnym życiu doświadczył jednak zwlekania Pana Boga."

    http://wdrodze.pl/indexe.php?mod=opisy&id=1023#.U73AkPmKViQ

_________________
Mądrość jest wspaniała. Kto dla niej wstanie o świcie, ten się nie natrudzi, znajdzie ją bowiem siedzącą u drzwi swoich. (Mdr 6, 12;14)


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: czwartek 10 lip 2014, 18:57 
Tylko że tu nie o czas (np. w ujęciu astronomicznym) chodzi - a o jakiś znak poprawy mojej sytuacji. Jak na razie uświadamiam sobie jak mam popieprzone życie i jak jestem wewnętrznie sprzeczny. Łaska gdzieś się schowała, a może raczej jest, tylko że czara goryczy z mojej strony się przelała, by nie kłócić się ze Stwórcą....

Dzisiaj w Ewangelii Jezus mówi jak powinien wyglądać Jego uczeń : bez kasy, bez dodatkowych ubrań.... Jednak nic nie mówi o grzechu w sercu, który ma i którego nie może się pozbyć na dłużej, nic nie mówi o skłonnościach, z którymi ma się uczeń borykać, jeśli taka jest wola - czy więc uczeń jest wybranym ideałem, przygotowanym do misji?


Góra
  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: czwartek 10 lip 2014, 23:44 
Moderator
Offline

Dołączył(a): poniedziałek 07 kwi 2014, 20:15
Posty: 422
Miejscowość: Warszawa
Skoro chodzi o znak, którego nie doświadczasz jeszcze (bo przecież nie możesz wykluczyć go w przyszłości), to znaczy że chodzi o czas. Astronomiczny czy duchowy - po co to roztrząsać? Może Twój czas (cokolwiek to znaczy) jeszcze nie nadszedł? Nasz czas ziemski, historyczny, krzyżuje się (i to w obu chyba znaczeniach tego czasownika) z czasem Boga, który jest nieskończonością. Czasami oznacza to bardziej Krzyż Chrystusa, czasami bardziej nasz krzyż codzienny. Czy jakiś czas temu nie radziłeś sobie lepiej z tymi nieszczęsnymi skłonnościami, z którymi dzisiaj tak boleśnie się borykasz?

"Przelanie się czary goryczy" prowadzące do kłócenia się ze Stwórcą nie jest chyba czymś obiektywnym, jak zmiana pogody, lecz czymś wyłącznie w nas. Czasami może nas to trafić z pomocą Złego, lecz nie z bezpośredniej woli Boga. Vide Hiob. Więc jeśli pod wpływem tego zaczynamy się kłócić z Bogiem, to chyba sami sobie zmniejszamy szansę odsunięcia tej czary. Gorycz to chyba nie najlepszy pomocnik duchowy. Kłócić się z Bogiem NIE MUSISZ!

W dzisiejszej Ewangelii Chrystus wysyłając uczniów na misję, instruuje ich jedynie w sprawach "bytowych", lecz nie ze względu na "ideał ucznia" (o tym, że są w stanie łaski uświęcającej powiedział Piotrowi już przy myciu nóg), lecz ze względu na wiarę tych, do których są posłani. Brak drugiej sukni nie jest próbą dla Jego uczniów, lecz dla ludzi, do których idą - czy uznają, że wart jest robotnik swej strawy. Gdyby uczniowie podróżowali karawaną z własnymi namiotami i zapasami, to jak ludzie mogliby im "zapłacić"? Bóg daje nam rzeczywistą wolność wyboru odpowiedzi na Jego ofertę - z możliwością odpowiedzi czynem, nie tylko słowami "Bóg zapłać". Ale jeśli kłócimy się akurat - i to głośno - z Bogiem, to możemy nawet nie usłyszeć pukania Jego ucznia do naszych drzwi :oops:

_________________
Mądrość jest wspaniała. Kto dla niej wstanie o świcie, ten się nie natrudzi, znajdzie ją bowiem siedzącą u drzwi swoich. (Mdr 6, 12;14)


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: poniedziałek 04 sie 2014, 15:03 
Ciekawe i zastanawiające sa poranne, codzienne notatki,
ktore publikuje profil 'Banity" na Facebooku, prowadzony
przez Jezuitów. Ewangeliczny a zarazem zyciowy. Polecam.


Góra
  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: poniedziałek 04 sie 2014, 16:46 
Moderator
Offline

Dołączył(a): poniedziałek 07 kwi 2014, 20:15
Posty: 422
Miejscowość: Warszawa
ks.tymoteusz napisał(a):
Ciekawe i zastanawiające sa poranne, codzienne notatki,
ktore publikuje profil 'Banity" na Facebooku, prowadzony
przez Jezuitów. Ewangeliczny a zarazem zyciowy. Polecam.


To już i o Panu Bogu też tylko na Facebooku?! Cyfrowe wykluczenie w Kościele? Ale jeszcze nie dam się złamać i nie zapiszę się tam. A może te notatki są też dostępne dla niesfacebookowanych?

_________________
Mądrość jest wspaniała. Kto dla niej wstanie o świcie, ten się nie natrudzi, znajdzie ją bowiem siedzącą u drzwi swoich. (Mdr 6, 12;14)


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: piątek 22 sie 2014, 20:53 
Moderator
Offline

Dołączył(a): poniedziałek 07 kwi 2014, 20:15
Posty: 422
Miejscowość: Warszawa
Dla wszystkich otwarta jest strona eremmaryi.blogspot.com. Eremita codziennie zamieszcza aktualny wpis, wiele z nich trafia jakby szczególnie w nasze problemy, choć bez ich etykietowania. Warto czytać - dla przykładu post wczorajszy:
http://eremmaryi.blogspot.com/search?up ... -results=1

Link do blogu zawdzięczam jednemu z naszych braci, bywającemu na tym forum. Dziękuję Mu za to, a dług spłacam, dzieląc się tym adresem ze wszystkimi. Każde źródło refleksji natchnionej od Boga może nam służyć wsparciem w codziennym, mozolnym dążeniu do Królestwa Bożego.

_________________
Mądrość jest wspaniała. Kto dla niej wstanie o świcie, ten się nie natrudzi, znajdzie ją bowiem siedzącą u drzwi swoich. (Mdr 6, 12;14)


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: wtorek 26 sie 2014, 17:07 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

…Matka Jego powiedziała do sług: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie.

Dziś, Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej, uroczystość jedna z wielu. Przyzwyczailiśmy się do tradycji i chyba większość z nas nie zastanawia się na sensem obchodzonych w taki czy inny sposób dość częstych świąt, uroczystości, czy wspomnień Maryjnych. Dlaczego tak często, i w tak różny sposób oddajemy część Maryi? Myślę, że niejedną rozprawę doktorską i niejedną homilię poświecono szukaniu odpowiedzi na to pytanie. Na pamiątkowym obrazku z niedawnej II Ogólnokrajowej Pielgrzymki Żywego Różańca widnieje napis „Błogosławiona która uwierzyła”…, to jedna z odpowiedzi na postawione pytanie, „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana” (Łk 1, 45). Jak ogromną wiarę musiała mieć ta prosta dziewczyna, która w chwili zwiastowania uwierzyła w dziwne, nierealne, niemożliwe „opowieści” anioła. Była to, chyba największa i decydująca próba wiary w życiu Maryi, a jednak uwierzyła wbrew logice, prawom natury… zgodziła się, i wytrwała w Betlejem przy żłobie… i na Golgocie przy krzyżu. Maryja jest wzorem dla każdego, kto chce iść z Jezusem przez życie. I trzeba, Ją zacząć naśladować, uczyć się od Niej: wiary, pokory, zaufania… Trzeba słowa - „zdrowaśki”, litanie…- zamieniać w czyny, bo przecież przyrzekaliśmy uczynić wszystko… aby Polska była rzeczywistym królestwem Jej i Jej Syna… strzec w każdej duszy polskiej daru łaski, jako źródła Bożego życia… aby cały Naród żył bez grzechu ciężkiego, aby stał się Domem Bożym i Bramą Niebios, …walczyć w obronie każdego dziecka i każdej kołyski, stać na straży nierozerwalności małżeństwa, bronić godności kobiety, czuwać na progu ogniska domowego, strzec prawa Bożego, obyczajów chrześcijańskich i ojczystych, wychować młode pokolenie w wierności Chrystusowi, bronić je przed bezbożnictwem i zepsuciem i otoczyć czujną opieką rodzicielską, usilnie pracować nad tym, aby w Ojczyźnie naszej wszystkie dzieci Narodu żyły w miłości i sprawiedliwości, w zgodzie i pokoju, aby wśród nas nie było nienawiści, przemocy i wyzysku, dzielić się między sobą ochotnie plonami ziemi i owocami pracy, aby pod wspólnym dachem domostwa naszego nie było głodnych, bezdomnych i płaczących itd… Co z tych przyrzeczeń-ślubów zostało do dziś spełnione? Dlaczego, twarz Matki wciąż pozostaje smutna?, choć tysiące pielgrzymów wokół Niej każdego dnia…choć na Jej głowie złote korony, a na ramionach bogato zdobione szaty… dlaczego, Ona wciąż niezmiennie powtarza te same słowa: Zróbcie wszystko cokolwiek wam powie… zróbcie wszystko! Jej pragnienia są takie same jak oczekiwania Jej Syna; a słowa choćby najpiękniejsze to zbyt mało.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: wtorek 09 wrz 2014, 15:22 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu; przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia.

A 20 wieków później, ponad 60 % zaproszonych przez tego samego Jezusa na cotygodniową ucztę Eucharystyczną nie przychodzi… Dlaczego? Dlaczego pustoszeją kościoły? Brak czasu… nadmiar obowiązków, a może…
... 20 wieków temu było inaczej… Czy dziś już człowiekowi Jezus nie jest potrzebny? Dlaczego człowiek nie chce Go słuchać?... bo to nie taka prosta sprawa, jak się na pozór wydaje. My bowiem zwykle słuchając, słyszymy samych siebie. Owszem, słuchamy, ale słyszymy przede wszystkim to, co nam odpowiada, co nam potwierdza nasze wyobrażenia i plany. Nie chcemy słuchać tego, co wzywa nas do prawdziwej zmiany życia, co nas wyrywa z naszych przyzwyczajeń i odbiera nam naszą codzienną pewność, nasze ludzkie bezpieczeństwo. Nie chcemy słuchać Jezusa, dlatego Go nie szukamy, ukrywamy się przed Nim i samym sobą. A przecież Jezus zna nasze słabości, nasze upadki, grzechy… naszą prawdę i bez nas. Lecz On nie uzdrowi nas, dopóki my się sami na to nie otworzy¬my, dopóki sami nie odsłonimy przed Nim i przed sobą naszych ran, dopóki nie uwierzymy w bezwarunkową Miłość. To grzechem zraniona nasza duma, pycha… a nie nasze skłonności, sprawia, że czujemy się skompromitowani, boimy się, że „takich” nie da się kochać, boimy się odrzucenia przez innych…i przez Boga. Ze strachu, z obawy uciekamy od Jezusa, od kościoła, od szczerej prawdy o sobie i chowamy się do kryjówek, w których czujemy się bezpiecznie, choć to bezpieczeństwo jedynie pozorne i chwilowe.

… oni przyszli, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: czwartek 11 wrz 2014, 16:23 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają.

Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać? Miłujcie, błogosławcie, pożyczajcie, módlcie się, czyńcie dobrze, bądźcie miłosierni, odpuszczajcie, nie sądźcie, nie potępiajcie, dawajcie... i to nie tylko tym, którzy nas kochają, ale także nieprzyjaciołom naszym… piękne zasady, ale nie na dzisiejsze czasy, chciało by się powiedzieć po przeczytaniu dzisiejszej Ewangelii. Dlaczego Jezus jest taki bezkompromisowy? Dlaczego wzywa, zobowiązuje każdego do najtrudniejszej miłości-miłości nieprzyjaciół. Przecież są sytuacje, w których wydaje się nam, że nakaz przebaczenia i miłości jest ponad ludzkie siły, a mimo to Jezus nie czyni wyjątku. Dlaczego? Bo On kocha każdego miłością bezwarunkową / mnie też/, bo On za każdego bez wyjątku /za mnie również/ oddał swoje życie. Jezus pragnie, abyśmy przyjmowali Jego Miłość i nakazuje, byśmy ją przekazywali innym, również naszym nieprzyjaciołom, byśmy z każdym dzieli się tym, cośmy otrzymali. Ile to już razy w swoim życiu powiedziałem Bogu NIE!... pomimo zapewnień, deklaracji, przyrzeczeń…, ale NIGDY na prośbę o przebaczenie nie usłyszałem „NIE”. Co więcej, za każdym razem zostaję obdarowany radością, pokojem, poczuciem szczęścia…i zaproszony do stołu, na Ucztę. Czy mam prawo, czy mogę, doświadczając tej ogromnej Miłości Boga zachować ją tylko dla siebie? Czy mogę w stosunku do brata postępować inaczej niż uczy mnie Ojciec? Jeżeli, na zadaną mi krzywdę nie odpowiem miłością i przebaczeniem czy mogę oczekiwać na przebaczenie krzywd które ja wyrządziłem innym? …. To ufność, że mi Bóg wiele wybaczył, darował zobowiązuje mnie do tego samego, do przebaczenia innym, a świadomość własnych „zasług” nie pozwala mi nikogo potępiać, odrzucać, przekreślać, negować… bo pierwszym z nich byłbym ja sam. Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom… to często powtarzane słowa. Czy równie często-zawsze korzystam z prawa łaski wobec moich winowajców? Czasem potrzeba niewiele: uśmiechu, uścisku dłoni, życzliwego słowa…czy zawsze i w każdej sytuacji stać mnie na to?... potrafię kochać czy tylko akceptować, tolerować?
Kochać każdego, nawet swojego nieprzyjaciela to trudne, to prawda, ale z Jezusem-zawsze


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: niedziela 12 paź 2014, 09:01 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie. Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami.

…”Wszyscy jesteśmy zaproszeni tego wezwania: wyjścia z własnej wygody i zdobycia się na odwagę, by dotrzeć na wszystkie peryferie potrzebujące światła Ewangelii” podobne, do tych z Ewangelii, słowa papieża Franciszka. Czy i my nie jesteśmy sługami, których Król wysyła na „rozstajne drogi”? Przecież uczta, którą przygotował Bóg w Eucharystii, w Słowie Bożym, w Sakramentach… nie jest tylko dla wybranych! nie tylko dla porządnych, dla przede wszystkim dla tych co się źle mają, dla spragnionych, słabych… To oni potrzebują naszego świadectwa-naszego zaproszenia, naszej pomocy, bo być może, że o własnych siłach już nie potrafią się dowlec do suto zastawionego stołu. Naszą bezczynność, brak troski o potrzeby duchowe drugiego niech nie usprawiedliwia własne wygodnictwo skrywane za stwierdzeniem „każdy odpowiada za siebie… co mnie to obchodzi…” Idźcie na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich…to nasze zadanie, nasz obowiązek.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: poniedziałek 13 paź 2014, 00:42 
Moderator
Offline

Dołączył(a): poniedziałek 07 kwi 2014, 20:15
Posty: 422
Miejscowość: Warszawa
Z dzisiejszej Ewangelii: Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego? Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.

Ostatnio źle zrobiłem, uczyniłem zło. Przeprosiłem Pana i pomyślałem - chyba spowiedź?

Wolę iść przed mszą, żeby nie tracić czytań. Ale jakoś późno wyszedłem i to do najbliższego kościoła, gdzie nie spowiadam się. Po drodze rozważałem - spowiedź czy wystarczy "mea culpa"? Żeby z czystym sercem przyjąć Ciało, ale też nie robić z konfesjonału "pralki na grzechy". Posłucham, co mi Pan podpowie.

Na początku drugiego czytania idę do nawy konfesjonałów. Jest kilka, do wszystkich ktoś czeka. Ale dalej w kącie jeden wolny, jakby on (On?) czekał na mnie. Spowiednik wyraził radość Pana, że przyszedłem (dobrze zrozumiałem podpowiedź) i nawiązał do Ewangelii, którą za chwilę usłyszę (że ta szata godowa to nasza gotowość do pojednania z Panem). Dwukrotnie polecił mi żałować za grzech, pokuty jednak mi nie zadał, może nie uznał go za aż tak poważny(?).

Za chwilę w trzecim czytaniu słyszę o tym gościu, który nie założył stroju weselnego. Pewnie pomyślał, że skoro został już zaproszony, to nie musi przejmować się formalnościami. Zlekceważył Króla i sens Jego zaproszenia. Nawet nie zastanowił się, co robi, dlatego oniemiał, gdy usłyszał pytanie.

Bóg wysłał po mnie dzisiaj na rozstajne drogi i łagodnie zaprosił mnie do pojednania z Nim, a później jeszcze Słowem wyjaśnił, dlaczego to zrobił: żebym mógł przystąpić do Jego stołu. Jakże dobrze smakuje Ciało, którym właśnie przed chwilą stało się Słowo. Mysterium redemptionis!

_________________
Mądrość jest wspaniała. Kto dla niej wstanie o świcie, ten się nie natrudzi, znajdzie ją bowiem siedzącą u drzwi swoich. (Mdr 6, 12;14)


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: środa 22 paź 2014, 19:04 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie;

Komu wiele dano? Łato i szybko wskazać tych, którym dano więcej niż nam, bo mają lepiej płatną pracę, bo otrzymali w spadku piękne mieszkanie, luksusowy samochód, dochodową firmę… a ja muszę o wszystko starać się sam, żadnego wsparcia, pomocy znikąd, problemy w pracy, w domu… cały czas pod górkę. To niestety dość powszechne myślenie i muszę przyznać, że sam przez wiele lat myślałem podobnie, do czasu, kiedy zamiast wielkiej wygranej znalazłem się dość nieoczekiwanie w szpitalu, na oddziale neurochirurgii. W przeciągu kilku dni zrozumiałem jak wielkimi i bezcennymi darami zostałem obdarowany: dar mojego życia, mojego czyli takiego jakie ono jest, nie to wymarzone, inne, cudze życie … ale to moje własne, takie zwykłe - to największy, najpiękniejszy dar. Każdy rozpoczynający się nowy dzień to nie tylko nowe problemy, kłopoty… to dar, z każdym dniem coraz bogatszy, coraz wspanialszy, za który szczerze dziękuję Bogu, bo tylu wspaniałych ludzi stawia każdego dnia na mojej życiowej drodze, by za ich pośrednictwem mnie wesprzeć, ubogacić, obdarować… Jak wykorzystuję otrzymywane dary? Czy zawsze zgodnie z wolą Darczyńcy? Czy pamiętam, że mam się dzielić tym co otrzymuję? Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie. Czytając te słowa, nie sposób uciec od myślenia o odpowiedzialności - za bliskich, za współpracowników, za ludzi z którymi się spotykam, wśród których żyję tu i teraz. Świadomość otrzymania darów: wielkich, bezcennych, wyjątkowych… budzi w moim sercu szczerą wdzięczność i nie pozwala mi na bezczynność, każe mi z radością odwzajemniać bezwarunkową, bezgraniczną… Miłość Boga, poprzez życie zgodnie z Jego wolą. Jak to wygląda w praktyce?....
Mam nadzieję, że miłosierdzia Bożego wystarczy.... Wierzę i jestem przekonany, że Bóg mnie kocha takim jakim jestem i pomimo tego, że taki jestem, kocha mnie zawsze, to źródło mojej siły, by pomimo upadków, niepowodzeń… nie poddawać się, nie rezygnować, … ale wciąż na nowo podejmować trud życia z Bogiem, nie z nakazu, nie ze strachu, nie z lęku , nie po to, by się innym pokazać,… ale ze szczerej wdzięczności za to, czym zostałem i czym wciąż jestem obdarowywany. Nic co moje tak naprawdę moje nie jest; wszystko otrzymałem tylko na chwilę i wszystko oddać muszę, o czym moje ciało coraz częściej mi przypomina.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: wtorek 28 paź 2014, 19:19 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

…przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu,

Wśród wybranych mnie nie ma. Dlatego nie obchodzi mnie co się dzieje w kościele, nie obchodzi mnie drugi człowiek, co on robi, bo to jego prywatna sprawa, on odpowiada za siebie, po co mam się wtrącać w cudze sprawy- mam dość własnych problemów….- to niestety dość częste myślenie i postawa wielu chrześcijan. Cóż zatem znaczą w moim życiu słowa …wierzę w jeden Święty, powszechny i apostolski kościół? Jeśli naprawdę wierzę – to co z tej wiary wynika? W jaki sposób wspieram posłannictwo Kościoła? Najbardziej „troską” o moralność i majętność proboszcza, wikarych i co niektórych biskupów, bo… W podobnym duchu interesuję się drugim człowiekiem. Nic wiec dziwnego, że często wiemy o nich znacznie więcej niż o sobie. Tak często wgląda apostolstwo, odpowiedzialność za kościół, za człowieka… wielu z nas i moje również. Zapominamy, że wśród wybranych jest każdy, kto poprzez Chrzest został włączony do wspólnoty Kościoła. Duchowy egoizm, wzgląd ludzki, chęć scedowania swych obowiązków względem Kościoła na innych, nieustanne krytykanctwo … to wszystko powinno ustąpić miejsca szczeremu pragnieniu dobra, odważnemu i ciągłemu wysiłkowi zdobywania się na jakiś, choćby najmniejszy pożyteczny gest dla drugiego, na odwagę stawania po stronie prawdy i ludzi, tych najbardziej pokrzywdzonych, słabych, bezradnych… Nie tylko „oni” ja także, właśnie ja mam być apostołem w tym miejscu, w tych warunkach i pośród tych, wśród których jestem.
Każdego z nas, bez względu na wykształcenie, zawód czy stan cywilny Bóg wybrał, aby poprzez nas- poprzez nasze świadectwo, zbliżyć innych do Niego. Nie wyście mnie wybrali, ale Ja was wybrałem. Wszyscy, nie tylko „oni” jesteśmy powołani, wybrani przez Boga. To nie tylko wielki zaszczyt, przywilej…, to również wielki obowiązek i wielka odpowiedzialność!


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: poniedziałek 03 lis 2014, 19:04 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

… nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, … zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych, a będziesz szczęśliwy, ….

… nie zapraszaj swoich przyjaciół, braci, krewnych… zaproś ubogich, chorych…- zaskakujące słowa, trudne do zrozumienia, a jeszcze trudniejsze do wykonania. Jak je rozumieć? Zrezygnować z rodzinnych spotkań z okazji świąt, jubileuszy, ślubów…? odciąć się od znajomych, przyjaciół…? nie zapraszać bliskich?, chyba nie o to chodzi Jezusowi. … Zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych- po co? co ja z tego będę miał? Większość z nas tak myśli: co ja z tego będę miał? tylko kłopot, problemy… i nic więcej. Nic dziwnego, nawet na organizowanych śniadaniach wielkanocnych czy spotkaniach opłatkowych z bezdomnymi, chorymi… stoły choć nie raz bogato zastawione, tak naprawdę pozostają puste- brak szczerości, radości, zainteresowania drugim człowiekiem… Organizatorzy, bez względu na to z jakiej są opcji, są tak długo, jak długo jest telewizja- krótkie powitanie, życzenia… później szybko znikają pod pretekstem braku czasu. Egoizm i próżność, a gdzie prawdziwa miłość? Oczywiście są wyjątki, uogólniać, generalizować nie można. Jezus pokazuje, że sensem spotkania człowieka z człowiekiem nie jest zysk, tak czy inna korzyść, ale bez interesowana miłość. Każde spotkanie to okazja by się dzielić nią z innymi. Tylko takie spotkania ubogacają obie strony. Jezus ma racje; rewolucja obyczajowa jest konieczna, bo wielu ludzi choć żyje w tłumie, w rodzinie, w wielorodzinnych blokowiskach żyje samotnie i z trudem dźwiga swój życiowy krzyż. Pozbawieni pomocy, zrezygnowani, zaocznie osądzeni, skazani… poprzez ucieczkę w alkohol, narkotyki, przypadkowy nie zobowiązujący sex, itd. … wołają o prawdziwą MIŁOŚĆ, nie o litość, potrzebują drugiego człowieka, a nie jego łaski. Zaproś chociaż jednego z nich, jest ich tak wielu, podziel się tym, co sam otrzymałeś, a będziesz szczęśliwy, żart? bynajmniej NIE! "Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych Mnieście uczynili"
Nie z tego co posiadamy, ale z tego co innym rozdamy, co innym zaoferujemy będziemy sądzeni, bo liczą się nie słowa, choćby najpiękniejsze i najmądrzejsze, lecz czyny. Trzeba o tym pamiętać. Warto zaprosić, przyjąć jednego z „braci najmniejszych”, warto poświęcić im choćby niewielką cząstkę swojego życia, by móc poczuć smak szczęścia jakie daje prawdziwe-szczere spotkanie z człowiekiem /z Jezusem!/, by otrzymać odpłatę przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: wtorek 04 lis 2014, 15:59 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

„Szczęśliwy ten, kto będzie ucztował w królestwie Bożym”.

Każdy z nas na Chrzcie świętym otrzymał od Boga zaproszenie do Jego królestwa. Nikt nie został pominięty, nikt nie jest bardziej lub mniej oczekiwany, wszyscy są jednakowo ważni. To człowiek sam decyduje, czy skorzysta z zaproszenia czy nie. Boża Miłość respektuje wolność, prawo wyboru, także wtedy, kiedy człowiek decyduje się na definitywne odrzucenie Boga. Człowiek, wybierając trwanie w grzechach, ignorując wszelkie starania Boga o jego nawrócenie świadomie idzie drogą prowadzącą do piekła. Piekło nie jest karą dla człowieka, ale skutkiem jego świadomych wyborów i decyzji. Nikt, choćby największy grzesznik, nie jest z góry skazany na potępienie. Nie grzech jest tragedią człowieka, ale trwanie w nim, odrzucenie Bożego zaproszenia. Często wydaje nam się, że nasze grzechy są tak wielkie, że jest ich tak dużo i ciągle te same, że już nie ma dla nas najmniejszych szans. Ze strachem , z lękiem podchodzimy do konfesjonału, by przyciszonym głosem wyznać nasze niechlubne „dokonania i sukcesy”. To prawda, niektóre z nich mogą zaskoczyć, a nawet szokować człowieka, ale nigdy Boga. Strach, lęk… to objawy braku zaufania i wiary w Boże miłosierdzie, w Bożą dobroć, wszechmoc. Przypowieść o zaproszonych na ucztę to również kubeł zimnej wody na głowy tych, którzy pięknie mówią o przyszłym zbawieniu, głoszą, że pragną miłości, pokoju i sprawiedliwości dla świata, ale swoje życie budują na fundamencie pieniędzy, kariery i uznania w oczach innych. Przekonani o własnej „doskonałości” uważają, że niebo im się słusznie należy, tymczasem na ucztę wchodzą ubodzy, ułomni, niewidomych, chromi… - ci, którzy o uczcie nawet nie marzyli. Przyjdźcie, bo już wszystko jest gotowe. Nie rezygnujmy z tego zaproszenia! Miejmy odwagę z niego skorzystać, chociaż wielu uważa, że „takich” należy wieszać, palić… Swoim życiem pokażmy Bogu, że nam na Nim bardzo zależy!


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: czwartek 06 lis 2014, 16:01 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi.

Myślę, że życie wielu z nas było by o wiele bardziej radosne, udane, szczęśliwe… gdyby każdy właściwie zrozumiał sens dzisiejszej Ewangelii- Bóg kocha każdego człowieka, bez żadnego wyjątku, każdy jest arcydziełem Boga powołanym z Miłości do istnienia. To nie slogany to PRAWDA! Miłość i miłosierdzie Boga są zwrócone do każdego człowieka, także, a może przede wszystkim, do grzesznika. Bóg cierpi, gdy człowiek odrzuca Jego miłość, kiedy gardzi łaską Jego przebaczenia, ale mimo wszystko wytrwale szuka człowieka. Nie męczy się grzesznością człowieka. To grzesznik zmęczony swą nieprawością, ogromnie cierpi, traci smak, wartość i sens życia kiedy przychodzi mu w konfesjonale dziesiątki, może nawet i setki razy wyznawać jeden i ten sam grzech. To wymaga wielkiej pokory i siły by zwalczyć pokusę i nie powiedzieć sobie: „To już nie ma sensu! Ile można w kółko do tego wracać!”. Niekiedy dopiero doświadczenie swojej całkowitej bezsilności w walce z masturbacją, pornografią… czy jakąkolwiek inną słabością prowadzi do zrozumienia tej ewangelicznej prawdy, że tylko Bóg jest moim wyzwolicielem, bo mnie kocha!
Czasami trzeba zejść na samo dno, doświadczyć własnej niemocy, aby rozbić iluzję i zrozumieć, że istotą problemu nie są nasze skłonności, seks,.. itd , ale pycha i wiara we własne siły. Bóg nikogo nie zmusza do nawrócenia, szanuje wolność człowieka – to prawda, ale raduje się jego nawróceniem…gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go… i wzrusza się pokornym, szczerym wyznaniem grzesznika: Ojcze, zgrzeszyłem… My wszyscy jesteśmy grzesznikami i powinniśmy wiedzieć, że Bóg nas nigdy nie odepchnie, nie potępi… że nieustannie nas szuka, wychodzi naprzeciw, zaprasza… by obdarować nas swą miłością. Miłość Boża jest całkowicie darmowa i nie żąda niczego w zamian. Trudno nam w nią często uwierzyć, gdyż nasze doświadczenie „miłości” jest zupełnie inne. Bóg kocha nas takich, jacy jesteśmy. Kocha nas bardziej niż my sami siebie i chce naszego szczęścia bardziej niż my go pragniemy. Nie potrzebujemy wielkich zasług i wielkich osiągnięć, aby iść do Niego- wystarczy pokorne,otwarte serce, a zawsze zostaniemy przez Niego życzliwie przyjęci.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: środa 12 lis 2014, 15:36 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Jezus zaś rzekł: Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec.

Jedną z cech charakterystycznych polskiego społeczeństwa jest powszechne narzekanie. To nieodzowny element prawie wszystkich spotkań rodzinnych, towarzyskich… Narzekamy, bo wg nas, mamy ku temu zawsze uzasadnione powody. Trudniej dziś spotkać ludzi zadowolonych, radosnych, szczęśliwych… Nie inaczej jest w naszych relacjach z Bogiem. Narzekamy, bo innym lepiej się powodzi, lżej się żyje,… innym szczęście sprzyja… W natłoku codziennych zajęć nie zauważamy w swoim życiu powodów do zadowolenia, do wdzięczności wobec Boga i otaczających nas ludzi. Nie potrafimy się cieszyć tym co mamy, tym, czym zostaliśmy hojnie obdarowani. Ilu z nas, tak naprawdę szczerze, nie słowem ale sercem, postawą, dziękuję Bogu za dar życia, za Miłość, za dzieło zbawienia… za rodziców, za bogactwo i piękno otaczającej nas przyrody, za tylu wspaniałych nauczycieli, wychowawców, kolegów… za ludzi codziennie spotykanych? Gdzie jest dziewięciu? Czy nie jestem jednym z nich? Czy nie o mnie Jezus pyta? Może tak samo jak owych dziewięciu trędowatych uważam, że wszystko mi się należy? W życiu przychodzi jednak taki moment, taka chwila kiedy we własnym krzyżu takim ciężkim, tak mocno dociskającym do ziemi, trudnym do zrozumienia… odkrywamy specjalnie dla nas skonstruowaną bezpieczną „drabinę” do nieba. To odkrycie rodzi w sercu wdzięczność wobec Boga i tych wszystkich ludzi, którzy pomagają tą „drabinę” właściwie ustawić, zabezpieczyć podtrzymać… bym mógł po niej bezpiecznie wspinać się co raz wyżej, i wyżej, by w końcu dojść do owej bramy prowadzącej do wiecznego szczęścia. Akceptacja własnego życia, własnego krzyża i siebie samego jest najpotężniejszym źródłem wdzięczność, pozwalającej żyć radośnie i cieszyć się, mimo wszystko, każdym dniem.

„Dziękuję ci, Panie Boże, za to, że zesłałeś na mnie taką właśnie chorobę. Mogłeś zesłać taką, że leżałbym, nie wiedząc, jak się nazywam i byłbym kłodą drzewa do końca życia. A ja kuśtykam, ale mogę przejść, funkcjonuję w jakiś sposób. Mogę sam umyć się w łazience i mogę sam pójść do toalety. Pan Bóg oszczędził mi też mowę, co jest sensem mojego życia, oraz pozostawił mi elektroniczną pamięć. To był szczęśliwy wypadek, a nie nieszczęśliwy” – to słowa Bogusława Kaczyńskiego /po udarze mózgu/, może dla niektórych szokujące, ale szczere-prawdziwe. Wiem, też z własnego doświadczenia, jak wielką radością jest samodzielne, choć z wielkim trudem i bólem, dojście do toalety, jak bardzo brakuje niedzielnej Mszy Św., choć czasem wydaje się taka nudna… i tego zwykłego, szarego dnia pracy…

Za każdą przespaną noc, za każdy rozpoczynający się dzień, za to, że jest tak, jak jest… i za tą moją „drabinę”, mimo, że tyle razy z niej upadłem… Dzięki Ci Boże!


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: poniedziałek 17 lis 2014, 19:45 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Co chcesz, abym ci uczynił?... Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła.

Pytanie Jezusa z dzisiejszej Ewangelii skierowane do niewidomego żebraka być może dla wielu wydaje się pytaniem niestosownym. Przecież to oczywiste, czego może pragnąć niewidomy – odzyskać wzrok, przejrzeć. Dlaczego Jezus pyta o coś, co jest wiadome, zrozumiałe, oczywiste…. czy tak do końca. Inny żebrak, imieniem….. kilka lat siedział na poboczu drogi. Jezus przechodził obok wiele razy, ale on nie wierzył, że Jezus może mu pomóc. Owszem słyszał o wielu Jego cudach, ale to było tak dawno… czy to samo jest możliwe dziś? w moim przypadku? Był ślepy… przyzwyczaił się do mroku i dobrze mu z tym było. Wiedział, że siedzi na poboczu drogi, ale nie widział, choć to doskonale czuł, że siedzi w bagnie, że powoli, powoli… zaczyna się w nim topić. Gdy zaczęło brakować powietrza, zdesperowany zaczął krzyczeć: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! I wówczas usłyszał pytanie Co chcesz, abym ci uczynił? Chcę wyjść z tego bagna!... z nałogu masturbacji, pornografii, bywania w lokalach tylko dla… Na pewno? Powtórzył Jezus. Tak! Mam tego dość! To dlaczego nie robisz nic by z tego bagna wyjść?, dlaczego nie odrzucasz tego, co cię ciągnie w dół? Dlaczego, ci tak trudno skasować kilka, a może i kilkanaście, pewnych, sprawdzonych i nigdy niezawodnych kontaktów: numerów telefonów, adresów mailowych, stron internetowych… tych, o których nie chciałbyś, aby ktokolwiek inny wiedział… ? Dlaczego ci trudno rozstać się, z gromadzoną przez lata, kolekcją „ciekawych” filmów, różowych gadżetów,… i innych zabawek tylko dla „dorosłych”?... Dlaczego wieczorami odwiedzasz miejsca, które powinieneś omijać szerokim łukiem? Chcesz wyjść? Uwierz, że jest to możliwe! Odrzuć to wszystko co cię czyni ślepym, co cię spycha na pobocze drogi raz na zawsze i nigdy do tego nie wracaj! Chcesz wyjść?...zaufaj Jezusowi, słuchaj co On ci podpowiada i miej odwagę wołać do Niego , nawet wtedy, gdy inni będą próbować cię skutecznie uciszać, zniechęcać… miej odwagę wołać, gdy, mimo wszystko, znów się potkniesz i upadniesz... pamiętaj jesteś tylko człowiekiem… Dokąd walczysz- jesteś zwycięzcą!
Co chcesz, abym ci uczynił? To pytanie do każdego z nas


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: poniedziałek 24 lis 2014, 16:36 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

…z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie.

Oto, co w praktyce znaczy uwierzyć, zaufać… po ludzku sądząc zachowanie mało rozsądne, nierozważne, sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, bo jak można świadomie, dobrowolnie pozbawić się środków na utrzymanie, oddać to, co do życia jest nieodzowne i konieczne. A jednak właśnie taka postawa, inna niż pozostałych, zyskuje uznanie. Jezus nie liczy ile kto da, nie oczekuje na przelewy na swoje konto naszych często z wielkim trudem uczciwie zapracowanych pieniędzy. On chce czegoś więcej- naszych poranionych, rozdartych, spragnionych miłości serc … i naszego życia takiego jakie ono jest… czyli nas samych. „Resztki”, to co zbywa, co nie narusza stanu posiadania, oferowane przez bogatych, i często przez nas również, Go nie zadawalają. Często w codziennym życiu i na stronach naszego forum słychać narzekanie, bo ciężko żyć, bo zły poniewiera, bo z pięknych, szlachetnych planów, zamiarów niewiele wychodzi… bo wciąż to samo… rozgoryczenie, poczucie osamotnienia, wyrzuty sumienia… to uczucia doskonale znane większości z nas. Świadomość własnych słabości i wyrosłe za podłożu pychy usilne pragnienie bycia doskonałym i moralnie poprawnym rozrywa nas, powodując trudny do zniesienia wewnętrzny ból. I może trzeba, tak jak owa Ewangeliczna wdowa oddać Jezusowi wszystko- swoje serce i swoje życie. To nieważne, że inni uznają nas za nierozsądnych, naiwnych, zacofanych…tak było, jest i tak będzie zawsze. Uwierzyć i zaufać Jezusowi to pozwolić Mu, aby to On przyjął to wielkie „nic”-owe dwa pieniążki-moje serce i moje życie we własne władanie. Nie potrzeba nic zmieniać, poprawiać… wystarczy szczerze oddać. On je z wielką radością przyjmie, by je uleczyć, uzdrowić, uczynić szczęśliwym… i pozwoli doświadczyć wewnętrznego pokoju i radości. To prawda, że czasem zaboli i to bardzo, że nie raz może trzeba będzie popłakać, by choć na chwilę było lżej,… ale innej pewnej drogi nie ma. Nie bójmy się i nie lękajmy się Jezusa. On każdego z nas zna po imieniu, zna naszą przeszłość…. przecież jesteśmy Jego dziećmi. Otwórzmy przed Nim szeroko drzwi naszych serc i najbardziej skrywane zakamarki naszego życia, miejmy odwagę przyznać się do własnych czynów, bo to iż się przed Nim ukrywamy, że się Go boimy…boli Go znacznie bardziej, niż nasze „odlotowe numery”… wrzuciła wszystko, co miała…
A co ja oddam Jezusowi?


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: niedziela 14 gru 2014, 10:27 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską…

Kolejna, trzecia już niedziela adwentu. Którego z kolei? Z pozoru dość łatwo policzyć, bo ile minęło lat życia, tyle było adwentów. Czy oby na pewno? Adwent, to przecież nie tylko okres czasu poprzedzający Święta Bożego Narodzenia, to nie tylko okres przygotowania do świąt. Adwent to czas radosnego oczekiwania na przyjścia Pana. Czy był, czy jest taki, okres w moim życiu kiedy oczekiwałem/oczekuję Pana, kiedy za Nim tęsknię za Nim marzę. A może odwrotnie, przerażają mnie nadchodzące święta i nieuchronna perspektywa spotkania z Panem teraz i w wieczności. Czy Jezus znajdzie miejsce dla siebie w moim sercu? w moim życiu? Czy tak na poważnie, na serio i na zawsze otworzę Mu drzwi swojego serca, by tam na stałe zamieszkał? A może już za kilka dni po świętach będzie musiał uciekać, bo znajdę inną ciekawą ofertę, innego „gościa” który wreszcie spełni moje oczekiwania? Kim dla mnie jest Jezus? To ważne pytania. Trzeba znaleźć czas i odwagę, by sobie uczciwie na nie odpowiedzieć , by po nadchodzących świętach nie pozostała jedynie zeschnięta choinka, jakiś drobiazg z którym nie wiadomo co zrobić, pusty portfel i żal, że kolejny raz minęliśmy się z Jezusem. Jeśli trwający adwent i moje życie ma mieć jakikolwiek sens, to jego owocem winno być, świadome spotkanie z Panem, bo tylko wówczas będzie to spotkanie oczekiwane i radosne. Nie lękajmy się przyjąć Jezusa. On nie wzgardził ubogą stajenką i nie wzgardzi naszymi sercami, może i mocno poranionymi, i nie do końca uporządkowanymi… On je zna, ale mimo to, przyjdzie i zamieszka, jeśli tylko zastanie je otwarte dla Niego. Od nas zależy co będzie już za dni? Boże Narodzenie? Czy tylko Święta- pamiątka, wspomnienie, tradycja, zwyczaj… Bożego Narodzenia?


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: piątek 09 sty 2015, 17:38 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Kiedy Jezus nasycił pięć tysięcy mężczyzn…. wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył.

Późna pora, miejsce puste-odludne, brak samochodu, telefonu… 5 tys. wygłodniałych mężczyzn do nakarmienia i tylko pięć chlebów oraz dwie ryby. Wy dajcie im jeść! Te słowa Jezusa, w tej sytuacji można odczytać jako niestosowny żart. Jak można dać jeść nie mając nic? A jednak można… Jezus wziął „nic”, spojrzał w niebo, połamał/podzielił i ...jedli wszyscy do sytości. Chyba każdy z nas w swoim życiu znalazł się w sytuacji bez wyjścia, w sytuacji niezwykle trudnej- skomplikowanej, kiedy wydaje się, że dokoła ciemno, pusto… i w którą stronę by nie próbować iść dokoła mur. Co robić? Myślimy w dzień i w nocy, bo trudno zasnąć. Pytamy „mądrzejszych”, bardziej doświadczonych… usilnie szukamy jakiegoś wyjścia, zapominając zwykle o Bogu, a jeśli już, to zwykle z wyrzutem pytamy dlaczego mnie to spotkało?, dlaczego mnie się to przytrafiło? Zapominamy, że nie ma sytuacji, z której Bóg by nas nie wyprowadził. Może dlatego czasem doświadczamy jakieś z pozoru beznadziejnej sytuacji, abyśmy mogli się o tym przekonać. „Beznadziejne sytuacje" są dla nas wielką szansą doświadczenia działania Boga. Trzeba tylko tego chcieć, trzeba Boga dopuścić do tego, co przeżywamy i zaangażować Go we wszystkie nasze zwykłe ludzkie codzienne sprawy, trzeba oprzeć swoje plany, zamiary, postanowienia na Bogu, nie na sobie. Często na stronach forum słychać wołanie o ratunek ludzi młodych- zdrowych, silnych a jednak przegrywających z własnymi słabościami- chcę dobrze, staram się jak mogę, tyle wysiłku, modlitwy… i nic z tego…ciągle to samo; już nie widzę sensu życia, nic tylko strzelić sobie w głowę.... Każdy z nas, bez żadnego wyjątku, póki żyje będzie upadał i to wielokrotnie. Wyjście z nałogu, obojętnie jakiego, nie jest ani proste ani łatwe. Za każdym razem te same grzechy i być może tak będzie do samego końca. Czy warto w ogóle się starać, spowiadać, jeśli nie widać żadnych efektów? Warto, bo chrześcijanin choć grzeszy jak poganin, to różni się od niego tym, że chce powstawać ze swoich upadków, że w sytuacji, po ludzku sądząc bez wyjścia, wierzy, że to co jest niemożliwe, nierealne może stać się faktem. Odwagi. Ja jestem, nie bójcie się! choć wiatr wieje mocno w oczy… choć wokół ciemno… choć łódź mocno się kołysze i zaczyna tonąć. JA JESTEM! Trzeba zaakceptować siebie, zgodzić się na swoją słabość, grzeszność i pozwolić Bogu, by to On wziął nasze „beznadziejne sprawy” w swoje wszechmocne dłonie, by uciszył burze w naszych sercach, umysłach, by to On odszukał, odnalazł i cudownie rozmnożył tkwiące w nas nikłe drobiny dobra.

Nie płacz w liście
nie pisz że los ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
odetchnij popatrz
spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz
/J. Twardowski /


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: niedziela 11 sty 2015, 10:54 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Tyś jest mój Syn, w Tobie mam upodobanie.

Nie wiem czy mam rację, ale wydaje mi się, że te same słowa wypowiedział Bóg do każdego z nas w trakcie naszego chrztu. Myślę, że wypowiedział je świadomie, chociaż wypowiadając je znał przyszłość każdego z nas, nasze słabości i nasze „dokonania”. Każdy kto został ochrzczony, bez wyjątku, stał się Jego ukochanym dzieckiem. Bóg kocha każdego z nas, ale nie każdy z nas potrafi w to uwierzyć i przyjąć na serio tą prawdę, tą darmo ofiarowaną Miłość i godność. Wystarczy, że wiatr nieco mocniej dmuchnie w oczy, że na życiowej drodze potkniemy się…i już nasz świat zaczyna się walić, bo jest nieco inaczej, niż my tego chcemy. Czy Bóg, który swoją Miłość do człowieka potwierdził ofiarą na krzyżu może o kimkolwiek zapomnieć? Z kogokolwiek zrezygnować? Odrzucić? Pozostawić samemu sobie? Trudno nam zrozumieć tą Miłość, bo my szukamy innej miłości, nie tej, która daje pokój w sercu, radość, nadzieję na wieczne szczęście, ale tej, która daje przyjemność, która bardzo szybko ulatuje, pozostawiając smutek, pustkę, czasem rozgoryczenie i ból. Jestem łajdakiem to prawda, ale mimo to Bóg mnie kocha, bo jestem Jego Ukochanym Dzieckiem i to jest NAJWSPANIALSZA PRAWDA, która z ziemi, z pobocza drogi, z bagna… podnosi mnie w górę i zaprasza na wspaniałą ucztę. Wielka, niepojęta Miłość Boga do człowieka, do każdego człowieka! Tyś jest mój Syn, w Tobie mam upodobanie.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: czwartek 12 lut 2015, 16:48 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

…usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, upadła Mu do nóg,…, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej córki.

Dzisiejsza Ewangelia… to czytelny drogowskaz, którego nie można przeoczyć. Gorąco zachęcam do dłuższej chwili refleksji, medytacji nad dzisiejszym Słowem Bożym…usłyszała o Nim kobieta…czy tylko usłyszała? Nie tylko, ona rozpoznała w osobie Jezusa Chrystusa wszechmocnego Boga, w Którego uwierzyła, Któremu całkowicie zaufała. Bezgraniczna wiara była zarówno powodem jak i siłą radykalnego działania. Ani przez moment nie zastanawiała się czy to, o co z pokorą prosi jest możliwe, czy tak wypada, czy tak wolno, co powiedzą, co pomyślą inni … to nie było dla niej ważne. Przyszła do Jezusa i upadła Mu do nóg z całkowitym przekonaniem, że tylko On może uzdrowić jej dziecko. Jezus spełnił jej prośbę chociaż była poganką i nie należała do narodu wybranego. Każdy człowiek może stawać przed Bogiem, bez względu kim jest i jaki jest stan jego duszy. Jego łaska nie jest zarezerwowana tylko dla "wybranych", "pobożnych", "sprawiedliwych", "godnych". Człowiek grzeszny, słaby, zniewolony przez nałogi, potrzebujący uzdrowienia…ma prawo wołać o ratunek. O ile to czyni z wiarą i z pokorą, Bóg nie pozostaje obojętny wobec takiej prośby. Wielu z nas twierdzi, że jest inaczej. Warto się zastanowić dlaczego i odpowiedzieć sobie szczerze na kilka pytań. Czy ja rozpoznaję Jezusa w widzialnych znakach realnej Jego obecności? w Eucharystii, w sakramencie pojednania… czy jestem całkowicie przekonany, że to ten sam Jezus, który ponad dwa tysiące lat temu chodził po ziemi? Czy moja wiara jest równie radykalna, bezkompromisowa, nieustępliwa jak wiara tej kobiety - poganki? Czy przychodzę do Jezusa z wszystkimi swoimi sprawami i szczerze o nich rozmawiam ? a może chciałbym by o niektórych On nie wiedział? Czy z otwartym sercem przyjmuje Jego słowo? Jego naukę? … również to, które dla mnie jest przykre, bolesne, wzywające do zmiany…Co dla mnie jest tak naprawdę w życiu ważne? Pokornie proszę… czy raczej żądam?.... Niejednego chrześcijanina, i mnie również, zawstydza ta kobieta-poganka: prostota jej wiary, pokora, nieustępliwość w dążeniu do celu, …


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: środa 18 lut 2015, 11:48 
Offline

Dołączył(a): środa 28 gru 2011, 19:56
Posty: 12
Środa Popielcowa
*MÓDL SIĘ DO OJCA TWEGO.(Mt6,1-6i16-18 )*
"Dziecko Moje, nie uciekaj od Ojca Swego; chciej r o z m a w i a ć ze Mną, Bogiem Miłosierdzia. O, jak droga Mi jest dusza twoja".(Dzienniczek św. Faustyny)


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: wtorek 17 mar 2015, 19:17 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Czy chcesz stać się zdrowym?

Powoli dobiega końca okres Wielkiego Postu 2015 r. W wielu parafiach zakończyły się już rekolekcje, w niektórych trwają, w innych dopiero się rozpoczną. Wielu z nas, a być może i wszyscy staniemy w kolejce do kratek konfesjonału, by skorzystać z sakramentu duchowego uzdrowienia. Wszystkich Jezus pyta: Czy chcesz stać się zdrowym? I może warto, a może koniecznie trzeba zadać sobie podobne pytanie: czy ja chce być zdrowym? Czy ja chcę być uzdrowionym? Czy ja ze wszystkich swoich sił pragnę uzdrowienia ? Czy robię wszystko co możliwe, by wejść do sadzawki gdy poruszy się woda? A może już zrezygnowałem, przyzwyczaiłem się, nie widzę sensu, nie czuję potrzeby…. i wygodniej mi leżeć, nie ważne gdzie, w moralnym bagnie, w rynsztoku, w przydrożnym rowie… byle tylko… a tyle „ciekawych” imprez, codziennie setki nowych ofert, różowych propozycji, powoli robi się ciepło… i tłoczno w niektórych parkach. Trzeba to wykorzystać, przecież wiecznie młodym nie będę… Po co rezygnować?, próbować powstać?, przecież wygodniej leżeć, udawać ciężko chorego i stale narzekać: Gdy ja sam już dochodzę, inny wchodzi przede mną, ja nie mogę, bo… Jezus każdemu z nas zadaje to samo pytanie Czy chcesz stać się zdrowym? Czy chcesz? To ważne pytanie, na które trzeba szczerze i uczciwie odpowiedzieć sobie i Jezusowi. Inaczej, okres Wielkiego Postu będzie czasem bezpowrotnie straconym, a nadchodzące Święta będą jedynie czasem wolnym od pracy, być może spędzonym w gronie najbliższych, być może przy suto zastawionym stale, ale bez radosnego alleluja w sercu. Warto znaleźć czas, by się nieco dłużej przyjrzeć sobie.. i odwagę, by się zmierzyć z prawdą o sobie, nawet jeśli ona okaże się trudna, bolesna. Jezus nikogo nie odrzuca, nikogo nie potępia, nasze słabości, nasze upadki z pokorą wyznane Go nie przerażą. Jezus czeka na mnie i na Ciebie Drogi Bracie, by się z Miłością pochylić nad nami, by opatrzeć nasze, być może niektóre stare, bardzo rozległe i mocno ropiejące rany, by nas uzdrowić, …. Ja odpuszczam tobie grzechy… wstań, weź swoje łoże i chodź…Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło… Warto zaufać Jezusowi i pozytywnie odpowiedzieć na zadane pytanie, po to, by razem z Nim Zmartwychwstać i na nowo cieszyć życiem.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: czwartek 19 mar 2015, 15:24 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło… Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański.

Nie bój się… choć nie rozumiesz dlaczego, choć wydaje ci się to niemożliwe, nie realne, nie logiczne, choć inni twierdzą, że to bzdura, bajka… choć dla innych pozostaniesz dziwakiem,.. nie bój się, rób to, co Bóg ci podpowiada. To konkretna wskazówka dla nas wypływająca z dzisiejszej Ewangelii. Bóg nie obiecuje św. Józefowi i nam również, że nie będziemy odczuwać strachu, ale pomimo lęku, niepewności, obawy, mamy realizować powierzone nam zadanie, iść naprzód. Trzeba o tym pamiętać zawsze, a zwłaszcza wtedy, kiedy trzeba podejmować trudne, skomplikowane, życiowe decyzje, wybory… tak, aby były zgodne z wolą Boga. Myślę, że o wiele mniej było by w moim życiu błądzenia, upadków wewnętrznego rozdarcia, bólu, rozczarowań … gdyby moje oczy i serce było zawsze otwarte na szukanie woli Bożej, a nie szukanie „uzasadnienia” do własnych teorii. Św. Józef zaufał i zawierzył Bogu, chociaż chyba niewiele rozumiał. Nie pytał dlaczego, nie narzekał… Uwierzył słowu Boga. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański. Każdemu z nas Bóg mówi: nie cudzołóż, nie pożądaj… Czy przyjmujemy te słowa z otwartym sercem? Co w nich dostrzegamy? Zatroskanie Boga- Kochającego Ojca o nasze Szczęście? czy bezduszny nakaz ograniczający naszą wolność- trudny, niemożliwy do spełnienia? Czy potrafimy zrezygnować z własnych planów, koncepcji sposobów na życie, by realizować Boży plan? Czy nasze cierpienie, krzyż… zboczenie… z którym się zmagamy /nie ważne jak je nazwiemy/ zbliża nas do Boga? czy też odwrotnie, jest powodem odrzucania Boga? To prawda, że świadome wypowiedzenie słów modlitwy, „bądź wola Twoja” czasem wymaga wielkiego wysiłku, niekiedy heroicznej wiary, bo Boże plany są i pozostaną tajemnicą zakrytą przed ludzkim umysłem. Św. Józef jest autentycznym wzorem dla każdego wierzącego, uczy szacunku, pokory wobec tajemnicy działania Boga, czasem trudnej, niepojętej, zaskakującej, … bolesnej. Nie bój się…usłyszeć głos Boga…uwierz, zaufaj.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: piątek 20 mar 2015, 18:47 
Offline

Dołączył(a): czwartek 07 sie 2014, 18:57
Posty: 233
Miejscowość: Szczecin
Dzięki, Cezary ;) !


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: poniedziałek 23 mar 2015, 17:04 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
dzisiejszej Ewangelii:

Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień.

Ileż razy uzurpujemy sobie prawo do wydawania sądów o bliźnich? Czy nie zdarza nam się osądzić kogoś na podstawie jego wyglądu? Czy w postawie, w zachowaniu Piłata nie rozpoznajemy siebie? Czy wydając wyrok nie rozpoczynamy drogi krzyżowej naszego brata? Czy podburzani przez innych - sprawiedliwych, porządnych.. nie krzyczymy razem z tłumem - UKRZYŻUJ GO! – Ten nie ma prawa chodzić po ziemi, bo….! Czy nie krzyczymy tak czasem ślepo naśladując innych, bądź bezmyślnie powtarzając frazesy podawane nam przez ludzi uznawanych przez nas jako autorytety? Czy czasem nie krzyczymy, aby zagłuszyć głos Boga i nie słyszeć głosu swojego sumienia? Tak łatwo przychodzi nam krytykowanie i osądzanie innych, a nie widzimy belki w swoim oku. Jakie mamy prawo oceniać naszych braci, skoro sami jesteśmy słabi i grzeszni? A jednak zbyt często i zbyt szybko bierzemy kamień do ręki by nim uderzyć, wystarcza, że ktoś inaczej myśli, inaczej uważa. Trudno w milczeniu wysłuchać do końca i przyjąć z pokorą krytyczną opinię o sobie, tak bardzo boli niesprawiedliwy wyrok, fałszywe zeznania, samotność, opuszczenie przez bliskich… znamy ten smak, a mimo to, czasem brakuje nam odwagi, by stanąć po stronie niesłusznie skazanego, by wyjść z tłumu i podać rękę, by cudzy krzyż, choć na chwilę, wziąć na swoje ramiona- wolimy umyć ręce, po co się narażać, … i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom…

Jezu, Ty chcesz abyśmy zawsze najpierw spojrzeli na swoje grzechy, zanim wytkniemy je innym; oby nigdy z naszych ust nie wyszły słowa potępienia.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: niedziela 03 maja 2015, 09:42 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity…

Jaką ja jestem latoroślą? … bujną, zieloną, przynoszącą dorodne smaczne owoce… czy chorą, słabą… a może już całkowicie uschniętą, bezużyteczną… Jakie są owoce mojego życia? Czy są one dobre, prawdziwe i trwałe czy tylko pozorne, ułudne i gorzkie? Co znaczy trwać w Jezusie i przynosić owoc? To według Niego kształtować swoje życie i swoje postępowanie, to codzienna, czasem bardzo trudna, wymagająca, mało popularna, niezrozumiała… decyzja podążania za Jezusem, choć dziesiątki innych ofert, choć pokusa czasem nie daje spokojnie spać, choć szatan w różny sposób podpowiada inne, przyjemniejsze rozwiązania. Trwać przy Jezusie - to przyjąć i zaakceptować Prawdę sobie, o swoich słabościach, o drugim człowieku i o Bogu –o Jego bezgranicznej, bezwarunkowej Miłości do każdego człowieka, również do tego, który zmaga się /nie ważne z jakim skutkiem/ z niechcianymi skłonnościami. Ta darmo oferowana Miłość przyjęta z ufną wiarą, to życiodajny sok, który ożywia latorośl, pozwala jej obficie owocować , nawet jeśli czasem lekko zwiędnie, nadaje właściwy smak jej owocom. Nie deklaracje, nie zewnętrzny wygląd… , ale owoce mojego życia świadczą o mojej przynależności do winnego krzewu – do Jezusa. Drzewo rozpoznaje się przecież po owocach. Jeśli jedynymi owocami mojego życia jest zgorzknienie, wieczne pretensje do wszystkich i o wszystko, niezadowolenie, obłuda, kłamstwo, egoizm, pycha, zarozumiałość, wyniosłość, pogarda, lekceważenie Boga i innych… i nic więcej, to dalsza perspektywa jest dość jednoznaczna…

Panie, naucz mnie jak na co dzień przynosić dobre owoce radości, życzliwości, pomocy, serdeczności, delikatności, uczciwości…bym nie został odcięty i wyrzucony


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: czwartek 21 maja 2015, 14:43 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

…aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał…

…Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół… choć z coraz to z większym trudem. Czy rzymsko-katolicki Kościół w Polsce jest tak naprawdę Kościołem rzymsko-katolickim? Czemu tak trudno usłyszeć w polskim Kościele słowa Papieża Franciszka? Czy wypowiedzi polskich hierarchów kościelnych i Papieża, to ten sam Chrystusowy Kościół? Wystarczy posłuchać, by się samemu przekonać, że nasz Kościół nie podąża śladem wytyczanym przez Papieża Franciszka. Polscy hierarchowie, boją się nowych myśli, zmian, innego niż dotychczas spojrzenia… i przy każdej okazji straszą "genderyzmem i seksualizacją dzieci". Ale z drugiej strony o czy mają mówić? O widocznych gołym okiem chorobach duchownych? o poczuciu nieśmiertelności, niezbędności, o skamienieniu umysłowym i duchowym, o narcyzmie, poczuciu wyższości, rywalizacji i próżność, o prowadzeniu podwójnego życia i duchowej pustce, o gromadzeniu dóbr materialnych , o pogoni za zyskiem i coraz wyższą pozycją… I co z tego, że Papież wskazuje błędy, że stawia nowe wymagania, że zachęca i prosi? Przecież o tym mówić nie wypada, przecież łatwiej nawracać, oceniać kogoś, niż samego siebie. I co pozostało z tak bardzo licznych spotkań z Papieżem Janem Pawłem II? Czy przyjmowane z tak wielkim entuzjazmem Jego słowa i przykład życia zmieniły nas?, nasze życie?, nasze decyzje i wybory? Czy patrząc na nas z góry Papież- nasz Rodak uśmiecha się? błogosławi?... a może grozi podniesionym palcem? bo spora grupa katolików za najważniejszy warunek zbawienia uważa posypanie głowy popiołem i poświęcenie jajek na Wielkanoc, bo nie potrzebny jest sakrament chrztu, bierzmowania, małżeństwa,…bo pustoszeją kościoły, klasztory, seminaria…bo wielu świetnie zapowiadających się kapłanów rezygnuje- odchodzi…Nie brak i takich, którzy z takich czy innych powodów odmawiają posługi sakramentalnej, bo biskup/prymas/ się obraził, bo proboszcz nie otrzymał zapłaty, bo kapłan zmęczony w Wielkim Tygodniu dzieci spowiadał nie będzie. W niedzielę ślub? Msza Święta w intencji chrześcijan homoseksualnych? To niemożliwe! …i można by tak długo wymieniać, choć bardzo bym chciał by były to jedynie nieliczne wyjątki. Brak czasu, zmęczenie, skrót myślowy… a może jednak rację mają ci, którym się skutecznie zamyka usta? Smutna, bardzo smutna i bolesna to rzeczywistość. Warto się nad tym zastanowić i podjąć trud szukania przyczyn w postawie, w zachowaniu… nie innych, ale w swoim. Dlaczego tak się dzieje? Może i moje świadectwo o Chrystusie nie jest jednoznaczne,… może moje życie i moje czyny były, a może wciąż są powodem zwątpienia i odrzucenia Boga przez innych?
... aby wszyscy stanowili jedno…


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: wtorek 16 cze 2015, 19:39 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują;… Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.

Bardzo trudne zadanie, wysokie wymagania. Chyba każdy chciał by być doskonałym, ale jak być doskonałym, kiedy bez grzechu trudno wytrwać? Pycha podpowiada: nie jesteś najgorszy, inni są gorsi od ciebie bo… nie przejmuj się. Pokora pozwala dostrzec we własnej osobie grzesznika, człowieka słabego, potykającego się wciąż o te same kamienie. Podejmowany wysiłek taki czy inny by było lepiej czasem przynosi odwroty skutek. Z jednej strony poczucie klęski, przegranej… z drugiej strony coraz większa świadomość własnych słabości, bezradności… Zrezygnować? Poddać się?...bo taki jestem, bo inni tak postępują, bo trzeba korzystać z życia,… a może zawierzyć-oddać Jezusowi wszystko, całkowicie wszystko bez żadnego wyjątku, całego siebie. On wie najlepiej co jest dla nas dobre i chce każdego z nas do pełni szczęścia doprowadzić. Przecież nikogo nie odrzucił, nikogo nie potępił… przecież mnie kocha, bo oddał za mnie życie! dlaczego mnie miał by odrzucić?. Być doskonałym to nie żądanie, oczekiwanie wielkich czynów, sukcesów.. to akceptacja siebie-nie tylko swoich zalet, ale również swoich wad, słabości, braków… i całkowite świadome oddanie, zaufanie Jezusowi. Tylko z Nim, każdy z nas może być doskonałym Jego Doskonałością, może miłować Jego Miłością. Może zamiast dyskutować, polemizować, szukać usprawiedliwienia… trzeba nam często z pokorą powtarzać za łotrem „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa” Obyśmy tych słów dających w godzinie śmierci nowe życie, nigdy nie zapomnieli


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: niedziela 26 lip 2015, 18:37 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał.

Od opisanego w dzisiejszej Ewangelii wydarzenia minęło ponad dwa tysiące lat. Zmieniły się czasy, większości z nas dziś chleba nie brakuje, chociaż są kraje w których z braku kromki chleba niejedno życie przedwcześnie gaśnie… brakuje jednego chłopca, który podzielił by się z innymi. My choć mamy chleba pod dostatkiem często cierpimy inny głód: miłości, szczęścia, zrozumienia, akceptacji, życia bez końca, bez bólu, bez cierpienia… Zapominamy jednak, że najgłębsze pragnienia naszych serc tylko Bóg może zaspokoić. On tak samo jak ponad dwa tysiące lat temu dostrzega nasze potrzeby, pragnienia.. i przychodzi w każdej Eucharystii, by nas posilić już nie chlebem, ale swoim ciałem. Czy często i chętnie, z głęboką wiarą i przekonaniem, korzystam z darmo ofiarowanego pokarmu duchowego? Czy czuję głód Boga? Potrzebę spotkania z Nim sam na sam? Czy Eucharystia i Komunia święta jest dla mnie naprawdę upragnionym spotkaniem z Jezusem? a może tylko przykrym obowiązkiem, zwyczajem… Czy naprawdę jest dla mnie pokarmem w mojej drodze do życia wiecznego? Czy moja Komunia święta przymusza mnie do tego, żeby dzielić się wiarą i miłością z innymi? Czy jest dla mnie źródłem szczęścia, radości… To pytania na które muszę sobie uczciwie i szczerze odpowiedzieć. Zbyt szybko zapomniałem, że głód Boga jest trudny do wytrzymania, bo organizm pozbawiony pożywienia zamiera, karmiony niedostatecznie zaczyna słabnąć, karmiony niepełnowartościowym pożywieniem, namiastkami, chwilowo nie odczuwa głodu, ale zaczyna po pewnym czasie chorować. To własne doświadczenia. Być blisko suto zastawionego stołu i umierać z głodu to duchowe samobójstwo! tragiczne i niestety dość powszechne. Dlaczego?


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: piątek 07 sie 2015, 20:09 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje...

Co znaczy zaprzeć się samego siebie? … to w centrum swojego życia, w miejscu własnego „JA” postawić Boga, to zrezygnować z własnych planów, koncepcji na „szczęśliwe życie” i życie, wcale nie łatwe, ani proste, wg planu, koncepcji wskazań…samego Boga. Jeśli chcę świadomie iść za Jezusem to tylko drogą nawrócenia, z własnym krzyżem na ramionach. Łatwo jest iść za Jezusem uzdrowicielem, nauczycielem… łatwo składać deklaracje: "Pójdę za Tobą" gdy wszystko się układa i idzie po naszej myśli . Wielkością jest jednak pójść za Jezusem wymagającym, żądającym rezygnacji z tego co oferuje świat, stawiającym jednoznaczne trudne wymagania szczególnie wtedy, gdy krzyż mocno dociska do ziemi, gdy wokół brak zrozumienia, wsparcia,… gdy w tłumie trudno znaleźć Szymona, Weronikę.. Najczęściej wtedy buntujemy się, chodzimy smutni, zrezygnowani, rodzi się w nas niezadowolenie i pretensje do ludzi, że nas zawiedli, i do Boga, że nie spełnił naszych próśb i naszym jakże słusznych oczekiwań. Krzyża nie akceptujemy i nie jesteśmy wyjątkiem, sam Jezus modlił się "Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!"Dla nikogo nie jest łatwo wziąć krzyż i iść za Jezusem. Myślę, że wielu z nas nie raz i nie dwa postanawiało zmienić swoje życie, uwolnić się od takiej czy innej słabości. Pomimo podejmowanego wysiłku, trudu prawie zawsze takie postanowienia kończą się fiaskiem. Czy się poddać? zrezygnować? bo taki jestem, bo taką mamy naturę,… To prawda nie wypracujemy sobie nawrócenia. Nawrócenie to nie nagroda za odmówione „zdrowaśki”, za czas spędzony w kościele, na rekolekcjach…to łaska, o którą musimy codziennie, z pokorą i z głęboką wiarą prosić, to codzienne decyzje i wybory, niektóre trudne, wymagające, mało popularne, niezrozumiałe dla innych…to codzienne-zawsze,choć niekiedy ze łzami w oczach i z bólem serca wypowiadane życiem, postawą słowa… nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie. Zaakceptowanie własnego krzyża bez względu na to jaki on jest, daje, pomimo upadków, potknięć… wewnętrzny pokój i pozwala doświadczyć bliskości kochającego i troszczącego się Ojca.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: piątek 07 sie 2015, 20:17 
Offline

Dołączył(a): niedziela 13 paź 2013, 20:18
Posty: 400
Miejscowość: Katowice
Idealne w sam raz dla nas.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: sobota 08 sie 2015, 17:27 
Offline

Dołączył(a): czwartek 25 cze 2015, 22:41
Posty: 129
Lokalizacja: okolice Warszawy
Miejscowość: Mazowsze
cezary napisał(a):
Nawrócenie to nie nagroda za odmówione „zdrowaśki”, za czas spędzony w kościele, na rekolekcjach…to łaska, o którą musimy codziennie, z pokorą i z głęboką wiarą prosić, to codzienne decyzje i wybory, niektóre trudne, wymagające, mało popularne, niezrozumiałe dla innych…to codzienne-zawsze,choć niekiedy ze łzami w oczach i z bólem serca wypowiadane życiem, postawą słowa… nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie. Zaakceptowanie własnego krzyża bez względu na to jaki on jest, daje, pomimo upadków, potknięć… wewnętrzny pokój i pozwala doświadczyć bliskości kochającego i troszczącego się Ojca.


Piękne i prawdziwe!
Bardzo mnie wczoraj ruszyło to Słowo, bo niestety sama we własnym życiu widzę jak wiele rzeczy jest "moich", takich których boję się oddać Jezusowi tak na serio.
Do nie dawna zaliczała się do nich również kwestia seksualności, teraz w końcu zobaczyłam, że to nie daje życia. Tylko przyjęcie swojego krzyża z otwartością na Boże działanie daje nadzieję.
W kwestii egoizmu, kojarzycie piosenkę Luxtorpedy:" J.U.Z.U.T.N.U.K.U." ?
"Przygotowałem zamach
Na siebie samego
Uderzę w czułe miejsce
Wiem, gdzie je mam
Na celowniku
Wymierzone moje ego
Wystrzelę i zamienię
"Ty" przed "ja" ". (...)
Jeśli umrę
Zanim umrę
To nie umrę
Kiedy umrę
I uwolnię się z kajdan..."

_________________
"Zacznij od robienia tego co konieczne,potem zrób to co możliwe.
Nagle odkryjesz,że dokonałeś niemożliwego"

św.Franciszek


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: poniedziałek 10 sie 2015, 19:28 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Ten, kto kocha swoje życie, traci je….

Dzisiejsza Ewangelia krótka, niby zrozumiała a zarazem bardzo trudna, jakby nie pasująca do dzisiejszego świata i współczesnego stylu życia. Można ją przetłumaczyć inaczej: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Miłować bliźniego to przestać kochać siebie, to przestać myśleć wyłącznie o sobie, o swoich problemach, kłopotach… i dostrzec potrzeby innych, to stracić część darmo otrzymanych darów: czasu, zdrowia, umiejętności… by bezinteresownie oferować je innym. Często można usłyszeć skargę: jestem samotny, jestem sam, wokół mnie pustka… dlaczego? bo jestem egoistą kocham siebie, bo to moje problemy są największe, najważniejsze, bo to ja muszę zabiegać by mieć, bo nikt mi nie pomoże, bo życie tak szybko mija, coś mi się przecież należy…Owszem chcemy kochać, ale inaczej i tylko tego, który żyje w naszych nieuporządkowanych pragnieniach, który spełnia nasze wymagania, oczekiwania… również te pod względem wzrostu, wagi, wielkości… określone niekiedy z dokładnością 1 cm. Nic więc dziwnego, że na widok „atrakcyjnego …” czujemy zawroty głowy, gwałtownie wzrasta nam ciśnienie, nie tylko w tętnicach… A później czujemy się zawiedzeni, rozżaleni… bo marzenie kolejny raz pryska jak mydlana bańka. Nie potrafimy docenić, cieszyć i dzielić się tym, czym zostaliśmy hojnie obdarowani przez Kochającego Ojca. To dla wielu wciąż mało, to nam się należy, inni otrzymali znacznie więcej, lepiej im się wiedzie... Ciągle nie zadowoleni gonimy za pozornym szczęściem, kochamy siebie i swoje życie, nie dostrzegamy, że z każdym dniem je bezpowrotnie tracimy, co jest nieuchronne, ale tragedią jest, gdy tracimy je bezowocnie, gdy przecieka ono przez nasze palce. Nikt z nas nie żyje dla siebie … Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili… Oby dla nikogo, dla mnie również, ta prawda i te słowa nie były zaskoczeniem.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: wtorek 11 sie 2015, 15:32 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.

Dlaczego dziadkowie mają lepszy kontakt z dziećmi niż rodzice? bo dziadkowie i dzieci mają taki sam rozum. Jeśli to prawda, to z czasem każdy stanie się dzieckiem, o ile przed nadejściem jesieni życia nie zostanie powołany do wieczności. Myślę, że nie o to chodzi Jezusowi w dzisiejszej Ewangelii. Każde małe dziecko bezgranicznie kocha swoich rodziców /później jest z tym niestety różnie/, chętnie przebywa w ich towarzystwie, najlepiej na ich kolanach, a pozostawione choćby na chwilę głośnym płaczem wyraża swoje niezadowolenie. Dziecko bezgranicznie ufa rodzicom, z wszystkiego szczerze im się zwierza, czasem nawet bez użycia słów. Zagrożone tuli się do matki z którą czuje się bezpieczne, szczęśliwe, zadowolone, radosne…
Czy nasze relacje, relacje dzieci Bożych, z naszym Ojcem są podobne? Co w moim życiu codziennym znaczą wypowiadane przeze mnie słowa: wierzę w Boga Ojca, Ojcze nasz… ? Słowa tylko czy wiara? Jeśli wiara, czy za nią idzie postępowanie? Jakim jestem dzieckiem Bożym? Czy fakt, że nim jestem jest dla powodem radości, dumy… a może przeciwnie powodem niezadowolenia, bo…. Niezależnie, ile lat mamy za sobą, trzeba sobie zadać te pytania i trzeba na nie sobie uczciwie odpowiedzieć, by wiedzieć kim jestem i kim dla mnie, tak naprawdę, na serio jest Bóg. Wyuczone w dzieciństwie katechizmowe formułki, nawet jeśli je do tej pamiętamy nie mogą zastąpić odpowiedzi, na pytanie o rzeczywiste moje relacje Bogiem Ojcem. Myślę, że dobrym „sprawdzianem” faktycznych relacji jest spotkanie z Ojcem w sakramencie pojednania. Jeśli relacje oparte są na prawdziwej wzajemnej szczerości, miłości, zaufaniu… to nie ma lęku, wstydu, strachu, obawy… Owszem, nie jest to komfortowa sytuacja dla „niegrzecznego” dziecka, szczególnie wtedy kiedy sporo narozrabiało, co jest oczywiste i zrozumiałe, ale głębokie przekonanie i świadomość, że w konfesjonale spotykam się nie tylko z księdzem ale przede wszystkim z kochającym mnie Bogiem Ojcem czyni to spotkanie, mimo wszystko, radosnym, oczekiwanym, dającym wewnętrzny spokój… Jeśli jest inaczej, to niestety „coś” nie jest tak, jak być powinno i muszę nad tym popracować.
Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego- to słowa Jezusa!


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: czwartek 13 sie 2015, 16:20 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z Ewangelii:
Jezus powiedział do swoich uczniów: Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy.
Panie, ile razy mam przebaczyć… Czy aż siedem razy? Jezus mu odrzekł: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy

Bogu dzięki za wypowiedziane przez Jezusa słowa. Słuchając wypowiedzi wielu powszechnie znanych ludzi, nieważne z prawej czy lewej strony, nabierałem przekonania, że te słowa we współczesnym mi czasie zostały wykreślone z Ewangelii albo przynajmniej zostały czasowo zawieszone. Świat o nich zapomniał i zapomnieli o nich też chrześcijanie. I o ile można zrozumieć ludzi, którzy z Ewangelią mają niewiele wspólnego to wypowiedzi i postawy ludzi Kościoła będące zaprzeczeniem tych słów zrozumieć, usprawiedliwić nie sposób. Komu i czemu ma służyć powszechna praktyka upomnienia nie w cztery oczy, ale przed kamerami telewizji, mikrofonem radia czy na łamach prasy? Przykłady są zbędne, wystarczy włączyć telewizor lub radio by posłuchać wypowiedzi pełnych „miłości bliźniego”, wypowiedzi bez najmniejszej próby zrozumienia drugiej strony. To nie pojedyncze przypadki ale powszechna zaraźliwa choroba dotykająca znacznej części także ludzi Kościoła. Zapomina się o tym, że słowem szczególnie wypowiedzianym publicznie, można człowieka zniszczyć, zabić, przekreślić… Nie mam zamiaru ani nikogo oceniać, potępiać… ani też nikogo bronić czy usprawiedliwiać. Jako członek tego samego Kościoła grzeszny, słaby, zmagający się od wielu lat wciąż z marnym efektem z własnymi słabościami piszę o tym z wielkim bólem. Nie mogę milczeć bo widzę jak nie przemyślane wypowiedzi, choć niektóre później prostowane, tłumaczone… są sprytnie wykorzystywane do podważania jedności Kościoła, prawd wiary, zasad moralnych itd… Efekty są widoczne. Przecież jeśli się to nie zmieni to za kilka może kilkanaście lat kościoły będą zbędne i zostaną wydzierżawione na cele komercyjne. Czy ta smutna, ale realna perspektywa Was nie przeraża? bo mnie tak i to bardzo. Może przesadzam, może się mylę, może nie mam racji… oby tylko tak było!
A z drugiej strony: Czy uczciwym jest prosić Boga o przebaczenie, o darowanie własnych win jeśli drugiemu człowiekowi nie oferuje się tego samego? Dlaczego tak łatwo, tak szybko dostrzegamy błędy, wady, słabości… nie swoje, ale drugiego człowieka? Dlaczego nie dostrzegamy tego, co w nim dobre, piękne, szlachetne…? Kto z nas, żyjących na tym świcie jest bez winy, by zgodnie z nauką Jezusa w innych publicznie rzucać kamieniem/słowem? Zwalczajmy zło, ale szanujmy człowieka, każdego, bez wyjątku, bo jeśli to człowiek ochrzczony, to niezależnie od swoich „dokonań” jest i pozostanie na zawsze dzieckiem Bożym. Pamiętajmy, że pierwszym świętym nie został żaden złotousty mówca, utytułowany dostojnik, człowiek z pierwszych stron gazet…. ale pokorny łotr. Choć słusznie został skazany przez człowieka na śmierć, to mimo wszystko został kanonizowany przez samego Jezusa. I choć człowiek odebrał mu życie doczesne to Bóg dał mu życie wieczne- Dziś ze Mną będziesz w raju.
Oby każdy z nas, gdy stanie u wrót wieczności usłyszał podobne słowa, czego Wszystkim z całego serca życzę, /bo jeśli w piekle jest tak gorąco jak za oknem, jeśli nie ma klimatyzacji i napojów chłodzących… to naprawdę ciężko wytrzymać i nie warto, choćby tylko z tego powodu, tam się pchać!/


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: Słowo na każdy dzień:)
PostNapisane: niedziela 23 sie 2015, 11:01 
Offline

Dołączył(a): niedziela 05 lut 2012, 10:13
Posty: 312
Miejscowość: Katowice
Z dzisiejszej Ewangelii:

Czyż i wy chcecie odejść? …Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego.

Nie jest łatwo iść za Jezusem, ani też wiernie, pomimo problemów, kłopotów… trwać przy Jezusie. Jego mowa trudna, wymagająca… a człowiek słaby, bezradny wobec własnych słabości i pokus świata. Czasem podejmowany trud, wysiłek… przynosi zupełnie inne niż oczekujemy owoce, zamiast sukcesu kolejny upadek, ból porażki, rozgoryczenia sam sobą... Kolejna próba powstania, resztkami sił, czasem z braku zrozumienia bardzo trudna, bolesna… serce pęka z bólu a rany wciąż mocno krwawią. Pojawia się zwątpienie: czy to ma sens? tyle razy szczerze próbowałem i wciąż to samo. Zniechęcenie, rozczarowanie…i pokusa by odejść, by zrezygnować… przecież inni odchodzą i korzystają z tego co oferuje im świat, są szczęśliwi, radośni, zadowoleni…. Jezus każdego z nas pyta: Czy i ty chcesz odejść? Każdy ma prawo wyboru. Tak to prawda! Odejść? Czy pozostać? To zasadniczy wybór i ważna decyzja. Odejść czy pozostać? Dlaczego odejść?, dlaczego pozostać? Dziesiątki gotowych odpowiedzi wraz z obszernym uzasadnieniem, a jaka jest moja odpowiedz wypowiedziana nie słowami, ale sercem, postawą, życiem… ? jakie jest moje własne uzasadnienie?


Góra
 Zobacz profil  
 

Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 944 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 ... 19  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 21 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
cron

Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group studio kuchni warszawa

Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL