chrzescijanin-homoseksualny.pl
http://chrzescijanin-homoseksualny.pl/forum/phpBB3/

Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?
http://chrzescijanin-homoseksualny.pl/forum/phpBB3/viewtopic.php?f=6&t=741
Strona 1 z 1

Autor:  poi13 [ środa 16 wrz 2015, 19:51 ]
Tytuł:  Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Jak radzicie sobie z brakiem bliskości - co jest równiez powodem samotności....


cięzkie sa takie dni kiedy to narasta.....

czy mamy zgadzać się na samotność ? czy wybrać samotność , której nie chcę...??

Autor:  szaweł-paweł [ czwartek 17 wrz 2015, 08:22 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Jeśli czegoś nie chcę, to trudno nazwać to wyborem.
Zastanawiam się, na ile pojawia się tu chęć zwyczajnej bliskości (jakiejkolwiek, bo bliskość okazana przez przyjaciół, znajomych, czy "misiek" itd. są też bliskością, która np. mi wystarcza), a na ile jest to chęć bliskości która swe źródło ma w wyobrażeniu jaką ona mogłaby być.
Może mnie jest łatwiej, bo przeszedłem długą drogę (doświadczyłem różnych relacji - jest o tym w dziale 'Świadectwa'), z perspektywy czasu wydaje mi się, że źródłem cierpienia odnośnie bliskości jest jej wyobrażenie. Mam na myśli to, mówię za siebie, że żadna bliskość której doświadczałem kiedyś nawet w stałym związku, nie dawała mi poczucia wolności, radości.
Nie neguję w żaden sposób zwykłego pragnienia bliskości, to normalne. Natomiast może warto pogrzebać trochę głębiej - jakiej bliskości bym oczekiwał, jak ją widzę, jak ją sobie wyobrażam, może spojrzeć na ewentualne doświadczenia z życia, które też dają jakiś obraz.

Jak był czas, że lubiłem oglądać filmy fabularne o naszej tematyce, to po naoglądaniu się słodkich, kolorowych scen, podświadomie (bo na poziomie świadomości mówiłem, że tego nie chcę) poszukiwałem tego.
Gdy zdecydowałem, że nie będę nawet takich zwykłych filmów oglądać, to okazuje się, że wystarcza mi wspólnota, w której jestem, znajomi dalsi i bliżsi, dobre słowo, uśmiech, itd. Zdaję sobie sprawę, że może to brzmi, jak starszy ksiądz w konfesjonale - ale tak jest w moim przypadku.

Konkludując, pragnienie - ważna rzecz, nie można wypierać !
Propozycja - czy nie gloryfikuję WYOBRAŻENIA bliskości ?

Autor:  absurd [ sobota 19 wrz 2015, 20:54 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Ja sobie w ogóle nie radzę z osamotnieniem, takim postępującym już od czasu studiów...
Czasem szukam prawdziwych przyjaciół dając anons na gejowie, ale ludzie mi nie dowierzają, że naprawdę szukam ludzi bliskich - bez sexu:-(
Ktoś jeszcze tak ma i chciałby o tym pogadać?

Autor:  beniamin.w [ niedziela 20 wrz 2015, 21:26 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Na portalach gejowskich nie ma się co łudzić, że ktoś znajdzie tam cokolwiek. Dając świadectwo we wspólnocie (jeśli się już zdecyduje do jakiejś wstąpić) daje pole do popisu Duchowi Świętemu, który mnie osobiście zaskakuje otwartością ze strony moich braci (heteroseksualnych) na różne ciekawe wydarzenia, spotkania, rozmowy, odwiedziny itp.
Żyjąc w strachu przed innymi, przed społeczeństwem, przed Bogiem? Nie pójdziemy naprzód. Potrzeba bliskiej i głębokiej relacji z innym mężczyzną nie z niknie w Nas, ponieważ sam Bóg ją włożył w nasze serca. Heteroseksualni mężczyźni pragnienie to zaspokoili w okresie dorastania (z ojcem, z przyjacielem) i w nich pojawiło się następne, pragnienie poznawania tajemnic kobiet, ich natury, w całkiem inny sposób niż dotychczasowe przyjacielskie, swobodne kontakty. Ja osobiście podzielam zdanie Freuda.
Moje skłonności wynikają w większej mierze z niedorozwoju emocjonalnego. Brzmi to trochę upokarzająco ale głęboko widzę sens tego wszystkiego. Oczywiście to tylko trochę wiedzy, ona dopiero rodzi wyzwanie, rozwój osobisty nie jest rzeczą łatwą a już na pewno nie szybką. Ja ufam Panu i widzę jak kieruje moim życiem, co dziwnego On nie skąpi mi przystojniaków w codziennym życiu. Ba. Posyła ich do mnie żebym nie czuł się nieważny dla nikogo. Za tych przyjaciół Mu bardzo dziękuję :) wierzę, że kiedyś nie będę musiał patrzeć na moich braci przez pryzmat moich skłonności. Takiej czystości pragnę:) czy teraz czy po śmierci, Amen!

Autor:  @si@ [ poniedziałek 21 wrz 2015, 21:48 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

potrzeba bliskości to piękna i dobra rzecz. Nawet potrzeba fizycznej bliskości to nie jest nic złego. Człowiek żeby przeżyć i sie rozwijać potrzebuje dobrego, czułego niosącego troskę dotyku. I to jest piękne! Jasne, są dni gdy potrzeba dotyku jest silna i niezaspokojona, gdy za tą potrzebą jest duży brak. Brak bliskości i fizycznej i emocjonalnej. Gdy włączają mi się czasami myśli "nie ma nikogo, nikogo nie obchodze itp."to bardzo często Pan Jezus pokazuje mi konkretnych ludzi, którym ja mam dawać czułość,wsparcie, właśnie szczególnie wtedy, gdy mam wrażenie,że mam tylko pustkę, dziurę. A z tego nic, z tego braku On chce robić wielkie rzeczy.
Bardzo pomaga również wspólnota, bo uczę się nie zasługiwać na dotyk,czułość,troskę. Przyjmować i ofiarowywać jako coś normalnego.

Autor:  absurd [ wtorek 22 wrz 2015, 00:21 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

beniamin.w napisał(a):
Na portalach gejowskich nie ma się co łudzić, że ktoś znajdzie tam cokolwiek. Dając świadectwo we wspólnocie (jeśli się już zdecyduje do jakiejś wstąpić) daje pole do popisu Duchowi Świętemu, który mnie osobiście zaskakuje otwartością ze strony moich braci (heteroseksualnych) na różne ciekawe wydarzenia, spotkania, rozmowy, odwiedziny itp.
Żyjąc w strachu przed innymi, przed społeczeństwem, przed Bogiem? Nie pójdziemy naprzód. Potrzeba bliskiej i głębokiej relacji z innym mężczyzną nie z niknie w Nas, ponieważ sam Bóg ją włożył w nasze serca. Heteroseksualni mężczyźni pragnienie to zaspokoili w okresie dorastania (z ojcem, z przyjacielem) i w nich pojawiło się następne, pragnienie poznawania tajemnic kobiet, ich natury, w całkiem inny sposób niż dotychczasowe przyjacielskie, swobodne kontakty. Ja osobiście podzielam zdanie Freuda.
Moje skłonności wynikają w większej mierze z niedorozwoju emocjonalnego. Brzmi to trochę upokarzająco ale głęboko widzę sens tego wszystkiego. Oczywiście to tylko trochę wiedzy, ona dopiero rodzi wyzwanie, rozwój osobisty nie jest rzeczą łatwą a już na pewno nie szybką. Ja ufam Panu i widzę jak kieruje moim życiem, co dziwnego On nie skąpi mi przystojniaków w codziennym życiu. Ba. Posyła ich do mnie żebym nie czuł się nieważny dla nikogo. Za tych przyjaciół Mu bardzo dziękuję :) wierzę, że kiedyś nie będę musiał patrzeć na moich braci przez pryzmat moich skłonności. Takiej czystości pragnę:) czy teraz czy po śmierci, Amen!


Bardzo mi się podoba ta myśl, bo to w końcu sens naszego życia: wyzwolenie się od wszystkiego, co nie jest dla Pana...

Autor:  szymonekdb [ środa 13 sty 2016, 23:36 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Ja do tej pory uczucie samotności zastępowałem pornografią, co było obrzydliwym czynem. Teraz więcej się modlę i czuję, że sam nie jestem

Autor:  endi [ czwartek 14 sty 2016, 18:59 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

gdy czuję się samotny i odrzucony ze względu na moje skłonności to co jakiś czas uciekam wtedy w nieczystość, tani substytut, który sprawia że rany jeszcze bardziej gniją a do tego dochodzi poczucie winy. Nie zmienię tego, że jestem homoseksualny. Byłem na 3 spotkaniach terapii ale zaprzestałem tanimi wykrętami (że terapeutka jest irytująca, że metoda bez sensu, ze nie mam czasu)... chciałbym wrócić, bo myślę że to może pomóc, ale nie jestem przekonany

pozdrawiam

Autor:  konradek [ sobota 16 sty 2016, 20:06 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

a jak powrócić na ścieżke czystości?
dłuższy czas żyłem w czystości (pół roku) ale upadłem i nie potrafie sie podnieść,
moja fizyczność wygrywa, ciągle myśle o seksie, facetach....
bardzo sie dołuje....

Autor:  AlexFromPoland [ niedziela 17 sty 2016, 16:08 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

konradek napisał(a):
a jak powrócić na ścieżkę czystości?

Idż do spowiedzi, żałuj za grzechy i zacznij od nowa. Nie dołuj się..dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą !

Autor:  konradek [ poniedziałek 18 sty 2016, 16:15 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

AlexFromPoland napisał(a):
konradek napisał(a):
a jak powrócić na ścieżkę czystości?

Idż do spowiedzi, żałuj za grzechy i zacznij od nowa. Nie dołuj się..dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą !

a jak już nie mam siły walczyć???????????

Autor:  StudentS [ poniedziałek 18 sty 2016, 18:00 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Masz na pewno ;) poproś Pana Jezusa żeby Ci pomógł i do spowiedzi marsz!;)

Autor:  cezary [ poniedziałek 18 sty 2016, 19:44 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

a jak już nie mam siły walczyć???????????... wyznaj tą prawdę Jezusowi, bo jeśli tak jest naprawdę, to nie masz czego ukrywać, ani tym bardziej czego się wstydzić... i powtarzaj Jezusowi to samo codziennie rano. Jestem przekonany, że Twoja modlitwa zostanie wysłuchana.

Autor:  absurd [ środa 20 sty 2016, 18:27 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

cezary napisał(a):
a jak już nie mam siły walczyć???????????... wyznaj tą prawdę Jezusowi, bo jeśli tak jest naprawdę, to nie masz czego ukrywać, ani tym bardziej czego się wstydzić... i powtarzaj Jezusowi to samo codziennie rano. Jestem przekonany, że Twoja modlitwa zostanie wysłuchana.



Dokładnie, taka słabość ma swoją wartość, jest w niej potencjał nowego początku: "... już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus."
Nasz cel.

Autor:  Dami [ piątek 22 sty 2016, 13:46 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Niby proste pytanie, ale ja nie umiem na nie odpowiedzieć jednoznacznie.Spróbuję. Co to znaczy radzić sobie z brakiem bliskości?
Stoję przed dylematem (który wywołał mój terapeuta). Wybór między samotnością( ona jest kusząca), a otwaciem się na ludzi (co jest ryzykiem, bo mogę się pomylić, np: otworzyć się przed kimś kto mnie zdradzi.)
Teraz, na chwilę obecną ,,nie radzę sobie''. Jeśli chodzi o sferę fizyczną- ostatnio brakuje mi bliskości. Nawet nie ostatnio, przez całe moje zycie brakowało bliskości (takiej zdrowej w relacjach). Co jakiś czas przychodzi moment, że brak mi czułości, kogoś ... Na dzień dzisiejszy mam głębokie pragnienie przytulenia się...

Autor:  StudentS [ piątek 22 sty 2016, 13:53 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Dami nie tylko Ty masz takie pragnienia i problemy z tym jak je zaspokoić :)
Moim zdaniem, mimo wszystko, warto jednak otworzyć się na ludzi. Żyjąc w społeczeństwie nigdy nie unikniemy ryzyka związanego z odrzuceniem, zdradą i wszystkim tym co kojarzy nam się jak najgorzej. Jednak czy nie warto zaryzykować? Myślę, że tak - szczególnie, źe sam Pan Jezus wymaga od nas wypłynięcia na głębię. Oczywiście wszystko trzeba robić z głową i najpierw dobrze poznać (a przynajmniej starać się dobrze poznać) zanim zaczniemy opowiadać innym o swoich sekretach.
Masz jakichś znajomych, przyjaciół?

Autor:  Dami [ piątek 22 sty 2016, 21:52 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

StudentS napisał(a):
Dami nie tylko Ty masz takie pragnienia i problemy z tym jak je zaspokoić :)
Moim zdaniem, mimo wszystko, warto jednak otworzyć się na ludzi. Żyjąc w społeczeństwie nigdy nie unikniemy ryzyka związanego z odrzuceniem, zdradą i wszystkim tym co kojarzy nam się jak najgorzej. Jednak czy nie warto zaryzykować? Myślę, że tak - szczególnie, źe sam Pan Jezus wymaga od nas wypłynięcia na głębię. Oczywiście wszystko trzeba robić z głową i najpierw dobrze poznać (a przynajmniej starać się dobrze poznać) zanim zaczniemy opowiadać innym o swoich sekretach.
Masz jakichś znajomych, przyjaciół?


To temat rzeka jeśli chodzi o mnie i te sprawy...
Dzięki za odzew. Powiem tak: Faktycznie rozdarcie było gdzieś ostatniej jesieni się to pojawiło. Jako osoba wierząca widzę pełno znaków, które przeważyły na szali z napisem ,,otwarcie się''. Przez długie lata nie miałem nikogo. To zaczęło się zmieniać. Jest już lepiej. Ostatnie dwa lata mojego życia to szereg ,,przypadków'' i przełamywania się.
Mam przyjaciół (nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będę mógł to stwierdzić). Są osoby, które wiedzą o mnie wszystko, podkreślam wszystko- to też (skłonności).
Wracając do głównego wątku. Jeśli rozumieć przez pojęcie bliskość- bliskość fizyczna, to... Co tu będę więcej pisać. Chyba rozumiecie?

Autor:  StudentS [ piątek 22 sty 2016, 22:12 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Dami rozumiemy rozumiemy :) tak to już człowiek ma w życiu, że i te potrzeby się ujawniają ale jakoś musimy z nimi żyć. Najlepiej próbować sobie tak zapełnić dzień żeby mieć jak najmniej czasu na myślenie ale różnie z tym bywa.

Autor:  xaves [ sobota 23 sty 2016, 04:39 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Ja niestety często sobie z tym nie radzę i niestety ale ulegam pokusom. Zawsze dochodzę do tego samego punktu, czuje się upodlony przez mój grzech...

Tutaj chyba większość z was z trudem bo z trudem ale chyba sobie jakoś radzi, nie wiem jak wy to robicie. Ja nawet nie potrafię zbudować bliskiej relacji z Panem Bogiem i z Jezusem, choć mam pragnienie to grzech ciągle wraca jak bumerang :/

Autor:  Dami [ sobota 23 sty 2016, 09:12 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

[quote="StudentS"Najlepiej próbować sobie tak zapełnić dzień żeby mieć jak najmniej czasu na myślenie ale różnie z tym bywa.[/quote]

Fajnie, że się rozumiemy. Stosuję, stosowałem podobną taktykę. Udało mi się i zyję w czystości. Pokusy i tak są. Ochota na seks się pojawia- ale to dobra oznaka. Brak bliskości to szerokie pojęcie. A granica między przytulaniem a czymś więcej jest bardzo cięka, zwłaszcza w osamotnieniu.

Autor:  StudentS [ sobota 23 sty 2016, 14:38 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Mimo wszystko brak takiej ochoty mógłby świadczyć o tym, że coś z nami nie tak. To prawda, granice mają to do siebie, że często lubimy je przesuwać :D

Autor:  rooq [ niedziela 24 sty 2016, 00:32 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Ja za to jestem dziwny. haha Seksualność na chwilę może ok, ale zaraz mnie obrzydza, więc potrzebuję chyba bardziej bratniej duszy, niż czegoś więcej. A to chyba najtrudniej znaleźć

Autor:  AlexFromPoland [ niedziela 24 sty 2016, 13:55 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Ponieważ nie ma fizycznych doświadczeń ;) przypuszczam, że jeżeli chodzi o seks mogłoby być podobnie do fantazji masturbacyjnych tzn. fajnie, do momentu orgazmu po którym zostajemy z mokrymi spodniami i wyrzutami sumienia...Z kolei przyznam, że bardzo brakuje mi bliskości a więc i osoby dla której byłbym kimś szczególnie ważnym (gdyż przecież nie ze wszystkimi okazujemy sobie czułość). Zastanawiam się co bym wtedy czuł..

Autor:  StudentS [ niedziela 24 sty 2016, 14:15 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Haha Alex chyba lepiej nie można było tego ująć :D nie chcę za bardzo wnikać w szczegóły żeby nie budzić niepotrzebnych fantazji ale zastanawiam sie właśnie czy taka bliskość fizyczna w stosunku do bardzo bliskiej osoby też powodowałaby takie wyrzuty sumienia ;)

Autor:  AlexFromPoland [ niedziela 24 sty 2016, 14:37 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

StudentS napisał(a):
Haha Alex chyba lepiej nie można było tego ująć :D nie chcę za bardzo wnikać w szczegóły żeby nie budzić niepotrzebnych fantazji ale zastanawiam sie właśnie czy taka bliskość fizyczna w stosunku do bardzo bliskiej osoby też powodowałaby takie wyrzuty sumienia ;)

Ciężko powiedzieć, Brachu. To chyba kwestia postawienia sobie jasnych granic, i może my, geje zbyt się na tym fiksujemy tzn. fajnie byłoby z takim kumplem-bratem poćwiczyć, spocić się, mocno go przytulić ale z kolei np. wspólne spanie jest a) niewygodne ;) b) no wiesz..ludzie są słabi, bodźce silne :D

Autor:  Dami [ poniedziałek 25 sty 2016, 21:09 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Chłopaki... Jest w nas wiele podobieństwa, schematów itp. Co można by uznać za jakiś argument, że to nabyte. (skąd ta reflaksja? Ano to co przeczytałem powyżej w jakiejś mierze mogę odnieść do siebie).
Znacie Jacka Pulikowskiego? Mówił, że sex homoseksualny to nie współżycie tylko wzajemna masturbacja. Idą takim rozumowaniem, wnioski nasuwają się oczywiste.

Kwestia spania razem. Wielce ciekawe. O ile się nie mylę to na forum natknąłem sie na wzmianki o ,,białym związku''. Ach to spanie- No sumienie mi podpowiada, że to wyraźna okazja do grzeczu, a takich trzeba się wystrzegać. Jednak mam w sobie taką pokusę. Na tyle siebie znam, że wiem, że to ryzykowne. Dla mnie biały związek jest bez sensu, igranie z ogniem, po co? Mówiąc o białym związku mam namyśli nie tyle wspólne spędzanie czasu co mieszkanie, wszystko ale bez sexu. Dobrze rozumiem?

Autor:  cinusz [ czwartek 28 sty 2016, 23:31 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Hmm, pytanie łatwe do udzielenia odpowiedzi. Ja sobie z tym nie radzę. Myśle, że nie jestem z tym sam. Mając na myśli bliskość, pisze o obecności drugiej osoby, o przytuleniu się, wsparciu, rozmowie. Przede wszystkim o tym. Owszem z seksem też jest problem, ale jakoś nie gra dla mnie kluczowej roli, chociaz na pewno też ważną.

Autor:  AlexFromPoland [ sobota 30 sty 2016, 14:49 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Jak to drzewiej bywało ;) :

http://www.artofmanliness.com/2012/07/2 ... affection/

Autor:  fenix [ środa 03 lut 2016, 19:07 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Wydaje mi się, że jest to jedno z najcięższych pytań, jakie można zadać osobie homoseksualnej żyjącej w czystości.
Cóż...ja sobie w miarę radzę, nie byłem nigdy aktywny ani uczuciowo, ani fizycznie. Cieszę się, że udało mi się.
Każdy z nas ma koło ratunkowe, bezpieczną przystań, która nie pozwala nam się poddać.
Dla mnie oczywiście siłą jest wiara, stąd czerpię siłę do czystości.
Nie zmienia to faktu, że jest mi mega ciężko żyjąc w samotności. Nigdy nie ujawniałem się z mojej seksualności, tylko przyjaciółka wie.
Sądzę, że mam potrzebę męskiej przyjaźni (czystej) i poczucia, że jestem dla kogoś mega ważny. Jest to niewątpliwie jedna z większych potrzeb.
Niedługo wyjeżdżam do wielkiego miasta na studia i mam nadzieję, że uda mi się zachować wypracowane wartości.

Autor:  cinusz [ wtorek 09 lut 2016, 15:23 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Dla mnie sprawa jest jasna. Człowiek bez bliskości nigdy nie będzie szczęśliwy. Jeśli twierdzi inaczej, to według mnie stara się oszukiwać. Człowiek jak każda istota jest stworzona do bycia po pierwsze w grupie, po drugie z bliską i kochającą osobą. Przynajmniej taka jest moja opinia, i póki co nic tego w stanie jest zmienić. Uważam, że nie da się z tym poradzić. Pytanie też co to w ogóle znaczy "radzić sobie", no i co ma kryć się pod pojęciem bliskości.

Autor:  karl [ sobota 13 lut 2016, 16:19 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Dobrze jest miec osobe (osoby) z ktorymi mozna porozmawiac, spotkac sie raz na jakis czas - obecnie dla mnie to wystarcza. Wiadomo, ze czasem przychodza trudne chwile kiedy samotnosc bardzo dokucza, ale to szybko mija. Czasami chcialbym miec przyjaciela/przyjaciolke - kogos z kim moglbym porozmawiac o wszystkim i moc zawsze na taka osobe liczyc - moze takiej bliskosci potrzebuje kazdy czlowiek ?

Autor:  fenix [ piątek 19 lut 2016, 16:40 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

karl, sądzę podobnie, że warto mieć osoby, z którymi można porozmawiać. Ja rozmawiam z moimi przyjaciółmi o moim życiu, decyzjach, radościach, ale temat mojego homoseksualizmu jest tabu. Nikt o nim nie wie. Z jednej strony chciałbym bardzo być sobą i żeby mnie akceptowali (i wiem, że gdybym im o tym powiedział, zaakceptowaliby mnie), ale z drugiej strony po co mam się tym chwalić.
Brakuje mi kontaktu z kimś, kto przeżywa podobnie, stąd też napisałem tutaj.
Zawsze sobie tłumaczyłem mój homoseksualizm jako krzyż. Do tej pory nie wiem czego Bóg ode mnie oczekuje. Chcę bardzo żyć w czystości i karmić się Jezusem, ale mam w sobie ogromną pustkę.

Autor:  Tomasz32 [ sobota 20 lut 2016, 21:07 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Ja z brakiem bliskości radzę sobie poprzez odwiedzanie znajomych i przyjaciół z którymi można porozmawiać na różne tematy. A jak osoby, z którymi mam kontakt nadają na tych samych falach co ja, wówczas ból związany z brakiem bliskości znika.

Autor:  karl [ piątek 26 lut 2016, 23:59 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Zauwazylem, ze zbyt duzo czasu poswiecam namyslenie o sobie i swojej samotnosci. Dzis doszedlem do wniosku, ze ten czas moge wykorzystac na wiele innych wspanialych rzeczy: pomoc innym, podroze, koncerty, wycieczki gorskie. Trzeba wziac sie za siebie, a nie caly czas uzalac sie nad soba ( w koncu ilez mozna... :-P)p

Autor:  IaanPO [ piątek 08 lip 2016, 12:24 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Mój "przyjaciel" zapytał mnie kiedyś co to jest wg mnie szczęście. Było to w kontekście homoseksualizmu, w kontekście tego, że się stara żyć w czystości (przez dłuższą część życia tak postępowałem). Czy to nie jest udawanie sam przed sobą szczęścia - bo się ma pracę, wspólnotę, obowiązki, pada się wieczorem na twarz i na nic nie ma czasu i jest się tzw "spelnionym". To była dyskusja bez celu, nie doszliśmy do niczego ciekawego. Ale się rzeczywiście zastanowiłem, czy przez te wszystkie lata byłem szczęśliwy czy tylko szczęśliwego udawałem, nie potrzebowałem przytulenia, pocałunku, ciepła ciała drugiego mężczyzny czy udawałem że nie potrzebuję bo to grzeszne, a gdzieś w głębi serca pragnąłem tego bardziej niż życia we wspólnocie z Bogiem. Dobre pytanie, na które nie umiem odpowiedzieć. Można grać herosa ale lepiej nim być. Tylko czy terapia (nie mówię o reparatywnej terapi wg np. R. Cohena) albo cokolwiek innego może ze mnie takiego uczynić?

Autor:  Esperanza [ piątek 08 lip 2016, 18:11 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Dla mnie bliskość to jest uczucie , trzymanie za ręce ,spojrzenia , pocałunki itd.
Zawsze uczucie było dla mnie najważniejsze , to daje sens życia , w ogóle inne patrzenie na
świat, poczucie ,że świat stoi przede mną otworem.
Nurtuje mnie jedna kwestia , w Biblii napisane jest ,że współżycie jest grzeszne a więc
całowanie , przytulanie , chodzenie za rękę wszystko w kontekście emocjonalnym też jest grzeszne czy nie??

Autor:  xyz [ poniedziałek 11 lip 2016, 21:49 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Esperanza napisał(a):
Nurtuje mnie jedna kwestia , w Biblii napisane jest ,że współżycie jest grzeszne a więc
całowanie , przytulanie , chodzenie za rękę wszystko w kontekście emocjonalnym też jest grzeszne czy nie??


Nie mam pojęcia. Też się zastanawiam.

Autor:  przemka [ środa 13 lip 2016, 11:47 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

w większości pewnie nie radzimy sobie... znalazłam pewien sposób jako mol książkowy zajęcia umysłu czymś optymistycznym, ale nie wiem co by to mogło być dla mężczyzn - na tolle.pl jest wiele cennych propozycji... wiesz, warto zaznajomić się z dorobkiem o. Adama Szustaka - rzuca wiele światła na Słowo, które wraz z zastaną rzeczywistością wybitnie komentuje czy to we vlogu, w rekolekcjach czy książkach... prawdziwy facet, bardzo facetowy a przy tym ciepły i miluśny z charyzmą i erudycją... takich facetów jak najwięcej... i czasem trzeba się przełamywać, wychodzić gdzieś dla samej/samego siebie do kina, ogrodu botanicznego, na wyjazd zwiedzaniowy jakiegoś miasta (koniecznie polskiego :))... Polacy są fajni, spotykani w różnych rejonach mówią nam skąd jesteśmy i że wszyscy mamy coś wspólnego... no i oczywiście nasi bohaterowie, od których można się nauczyć nie tylko męstwa i męskości, ale człowieczeństwa w ogóle... to może na tyle rad zosi-samosi ;)
pozdrawiam

Autor:  noemimoabit [ niedziela 14 sie 2016, 21:12 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

xyz napisał(a):
Esperanza napisał(a):
Nurtuje mnie jedna kwestia , w Biblii napisane jest ,że współżycie jest grzeszne a więc
całowanie , przytulanie , chodzenie za rękę wszystko w kontekście emocjonalnym też jest grzeszne czy nie??


Nie mam pojęcia. Też się zastanawiam.

Zależy od intencji czy to prowadzi do dalszych czynów.
Całowanie takie cmokniecie nie ale,,pompa ssąco -tkocząca " sami pomyślcie
To samo z przytulaniem, zależy czy ubrana jesteś czy nie. ;)

Autor:  Grisza [ poniedziałek 13 gru 2021, 09:16 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Coraz bardziej brakuje mi tej romantycznej sfery w życiu. Nie wiem czy przytulenie i pocałunek są grzechem? Wydaje mi się to raczej objaw naszego uczucia, naszego zaangażowania. Białe związki według mnie nie wkluczają czułości, która przecież nikogo nie rani, nie odziera z godności.

Autor:  Wiki [ poniedziałek 13 gru 2021, 15:55 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Grisza napisał(a):
Coraz bardziej brakuje mi tej romantycznej sfery w życiu. Nie wiem czy przytulenie i pocałunek są grzechem? Wydaje mi się, że to raczej objaw naszego uczucia, naszego zaangażowania. Białe związki według mnie nie wkluczają czułości, która przecież nikogo nie rani, nie odziera z godności.


Właśnie od tego się zaczyna, od pocałunku...

Autor:  Grisza [ poniedziałek 13 gru 2021, 16:05 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Grisza napisał(a):
Coraz bardziej brakuje mi tej romantycznej sfery w życiu. Nie wiem czy przytulenie i pocałunek są grzechem? Wydaje mi się, że to raczej objaw naszego uczucia, naszego zaangażowania. Białe związki według mnie nie wkluczają czułości, która przecież nikogo nie rani, nie odziera z godności.


Ale czy pocałunek, trzymanie za rękę musi od razu prowadzić do aktywności seksualnej? Moim zdaniem nie. Każdy z partnerów może postawić granice. Wspierać się duchowo, przytulić bez zabarwienia erotycznego.

Autor:  nowyuzytkownik7 [ poniedziałek 13 gru 2021, 23:27 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Grisza napisał(a):
Ale czy pocałunek, trzymanie za rękę musi od razu prowadzić do aktywności seksualnej? Moim zdaniem nie. Każdy z partnerów może postawić granice. Wspierać się duchowo, przytulić bez zabarwienia erotycznego.


Myślę, że to kwestia czegoś, co nazywam temperamentem. Różnie jesteśmy skonstruowani i różnie reagujemy na te same sytuacje, a także zmieniamy się w trakcie życia. Dobrym stwierdzeniem jest wyznaczenie granic, ale trzeba też pamiętać, że dla różnych osób te granice mogą leżeć gdzie indziej.

Dla części osób realny kontakt z innymi osobami z forum jest bardzo ważny, bo mogą otwarcie porozmawiać o tym co się u nich dzieje, a nawet nie poruszając stricte tematyki homoseksualizmu nie muszą po prostu obawiać się pytań typu czemu mieszkają samemu itd. Inni za to po przepracowaniu tematu samoakceptacji i nabyciu przekonania, że można być osobą homoseksualną i żyć w zgodzie z nauczaniem Kościoła dzięki świadectwom na forum, nie decydują się na realny kontakt z forumowiczami bo chcą skupić się w życiu na innych sprawach, wykorzystać swój czas angażując się w innych miejscach.

Jedna osoba mówiła mi, że nie nie chodzi na plażę czy basen bo rozbudza to w nim seksualność. Kto inny, że dużo chodzi na basen i siłownię bo spożytkowuje swą energię na wysiłek fizyczny.

Znam osoby żyjące w białych związkach w tym mieszkające ze sobą, znam osoby, które czują, że to nie dla nich, znam osoby które próbowały i im się to nie udało. Dla kogoś przytulenie będzie mogło być braterskim uściskiem, inna osoba będzie je odczuwać w inny sposób. Pocałunek w czoło, policzek będzie jak rodzicielskie okazanie czułości, ale z pocałunkiem w usta może być różnie. Natomiast powodem rezygnacji z takiej relacji nie tylko było nieradzenie sobie z zachowaniem czystości. Ktoś mi mówił, że u niego pojawił się problem silnych męskich temperamentów - każdy z nich chciał robić różne rzeczy po swojemu, mieli problem z dogadywaniem się w zwykłych codziennych sprawach, pójściem na kompromis. Kilka lat temu na wieczerzy wigilii paschalnej ksiądz podał w homilii taką definicję miłości - "miłość jest wtedy, kiedy chcemy by u tej drugiej osoby było coraz lepiej i lepiej". W relacji takiej czy innej mamy wspierać siebie nawzajem - bardziej skupić się na tym co ja mogę dać innej osobie, niż na tym to co mogę uzyskać. Ludzie mają tendencje do egoizmu, egocentryzmu - tacy jesteśmy, trzeba badać się pod tym względem bo niestety ławo jest kogoś wykorzystać zapominając, że druga osoba nie jest urządzeniem, które ma dobrze działać i mi służyć, ale jest drugą, żywą osobą, a do tego jest kimś innym niż ja ze swoim sposobem patrzenia na świat, potrzebami, wadami i zaletami.

I tu są sprawy najważniejsze. Musimy pamiętać aby naprawdę Bóg był na pierwszym miejscu, aby to nie był pusty frazes. Ta relacja powinna przede wszystkim przybliżać nas do Boga. Mówią "jak trwoga to do Boga", nie możemy zwracać się do Boga tylko jak mamy problem, w tym temacie samotność, a kiedy już się problem rozwiąże to Boga odłożyć na dalszy plan. Szczególnie w przypadku budowania relacji z drugą osobą zapomnienie o fundamencie wiary może powodować stopniowe odchodzenie od niej, bo jest nam przecież razem dobrze. I tak, w momencie kiedy by się to już wszystko udało, żyjemy z kimś wpierając się i jest razem raźniej, łatwiej, nie może to być celem samym w sobie. Ta wspólna pomoc w codzienności powinna przekuć się w siłę do służenia innym, wyjścia poza swoje cztery kąty. A pamiętajmy, że relacja nie jest po prostu rozwiązaniem problemu samotności - ona jest zamianą problemów wynikających z samotności na problemy wynikające z relacji. I trzeba będzie je wziąć na swoje barki, nie oczekujmy sielanki.

Autor:  Wiki [ wtorek 14 gru 2021, 10:34 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

nowyuzytkownik7 napisał(a):


]Kilka lat temu na wieczerzy wigilii paschalnej ksiądz podał w homilii taką definicję miłości - "miłość jest wtedy, kiedy chcemy by u tej drugiej osoby było coraz lepiej i lepiej". W relacji takiej czy innej mamy wspierać siebie nawzajem - bardziej skupić się na tym co ja mogę dać innej osobie, niż na tym to co mogę uzyskać. Ludzie mają tendencje do egoizmu, egocentryzmu - tacy jesteśmy, trzeba badać się pod tym względem bo niestety ławo jest kogoś wykorzystać zapominając, że druga osoba nie jest urządzeniem, które ma dobrze działać i mi służyć, ale jest drugą, żywą osobą, a do tego jest kimś innym niż ja ze swoim sposobem patrzenia na świat, potrzebami, wadami i zaletami.




Pięknie napisane.

W 100% zgadzam się z Tobą. Mamy myślenie 0-1 albo samotność albo związek romantyczny.
Mieszkanie pod jednym dachem z kimś kogo się kocha i pożąda prędzej czy później zaprowadzi do zachowań seksualnych. Wystarczy chwila słabości, a fala hormonów poniesie....To już Sw. Paweł (?) pisał, że ciało jest mocniejsze iż duch.
Okazji do grzechu dobrze jest unikać a nie je stwarzać.

Autor:  Paintthesky [ sobota 18 gru 2021, 14:12 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Po wielu latach zrozumiałem w czym powinna przejawiać się prawdziwa czułość. Dla mnie pewną niedojrzałością jest sprowadzanie tak głębokiej wrażliwości do przytulania czy pocałunków. W takim przedstawieniu biały związek jest wyłącznie pewnym usprawiedliwieniem dla braku zrozumienia samej jego podstawy. Mam jedocześnie świadomość, że romantyczne ujęcie tematu seksualności jest pociągające, ale czy niezbędne do budowania trwałej relacji? Jeśli kołem napędowym jest myślenie sprowadzane w pierwszej kolejności do sfery romantycznej, nie będzie z tego wynikać wspólne umocnienie w wierze, a jedynie egoistyczne spełnianie wtłoczonych wyobrażeń rodem z popularnego harlequina.

Przed postawieniem kolejnego kroku, warto zastanowić się nad tym czego naprawdę pragniesz. Instynktowne działanie jest działaniem o tyle niebezpiecznym, że prędzej czy później trafia swoimi konsekwencjami do naszego wnętrza.

Autor:  Grisza [ niedziela 19 gru 2021, 15:20 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Jesteśmy ludźmi. Przytulenie przyjaciela, przyjaciółki bez podtekstu erotycznego daje dużo radości. To ulotne obdarowanie czystym dotykiem wzmacnia i pociesza.
Ale rozumiem, rzeczywiście szukałbym w relacji z mężczyzną również dotyku bliższego niż przyjacielski. Pocałunki być może też zamieniłby się w namiętne, a to już droga do seksualizacji, do jakiegoś pozorowania stosunku.
Trudna jest dla mnie myśl, że nie mogę zbudować platonicznej relacji, że prędzej czy później dotyk i czułość mogą przerodzić się w pożądanie.
Związek z kobietą byłby dla mnie może łatwiejszy? Ale przez całe życie być hipokrytą? Budować relację z kobietą, nie czując do niej żadnego, nawet duchowego przyciągania?

Autor:  Oasis [ niedziela 19 gru 2021, 17:04 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Myślę, że znajdziecie dla siebie wiele, bo ja odkryłem naprawdę dużo, w książce "Zaplątani w pożądanie" - Mirosław Maliński.
(Mam w pdfie, mogę przesłać)

Autor:  Ania [ środa 09 lut 2022, 18:02 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Ja się przytulam do i głaszczę koty moich rodziców. Szarik jest gentelmanem i nie narzeka , za to Ula ma mnie już dość i po prostu idzie tam, gdzie mnie nie ma...

Autor:  Peace [ piątek 11 mar 2022, 23:00 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Czasami próbuję skupić swoje myśli na muzyce. Wtedy "przytulam się" mentalnie. Brakuje mi bliskości, nawet tej bliskości fizycznej: dotyku, trzymania za rękę.

Autor:  Eyjalin [ niedziela 13 mar 2022, 00:05 ]
Tytuł:  Re: Jak radzicie sobie z brakiem bliskości?

Tej fizycznej bliskości mi rzadko brakuje. Zawsze w pokrętny sposób była mi sprawą dość odległą i przede wszystkim łatwo przeze mnie trzymaną w dystansie. Gorzej jest z bliskością emocjonalną bo można mieć oddanych przyjaciół, ale to nie to samo co ktoś kogo kocha się w romantyczny sposób i ta osoba kocha nas tak samo.
A najgorsze jest to, że ciężko to zrealizować, bo osób chcących żyć w związkach bez fizycznych uniesień jest jak na lekarstwo...

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/