chrzescijanin-homoseksualny.pl
http://chrzescijanin-homoseksualny.pl/forum/phpBB3/

Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?
http://chrzescijanin-homoseksualny.pl/forum/phpBB3/viewtopic.php?f=6&t=994
Strona 1 z 2

Autor:  latifah [ sobota 08 kwi 2017, 17:06 ]
Tytuł:  Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Czy pogodziliście sie z myślą, żeby do końca być samotnym/samotną?

Autor:  danielz8 [ poniedziałek 10 kwi 2017, 15:23 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Znowu ja ;) To tylko nasze ludzkie postrzeganie, że jesteśmy samotni, bo ludzie nas nie otaczają, czy tam jedna konkretna osoba dla nas ważna. Wiem, że czasem bywa ciężej, ale człowiek nie dopełni twojego życia, jeśli będziesz tego pragnąć, zamiast relacji z Bogiem to się wykończysz. Może to źle zabrzmi, zresztą mnie samego to dotyczy jak mam gorszy dzień, ale rozpatrywanie tego w ten sposób, że będzie się samotnym to trochę egoizm i egocentryzm, zwłaszcza przy tym, co oferuje nam Jezus i wręcz pogarda tym, trzeba to sobie uzmysłowić. On też był opuszczony, zostawili go w najtrudniejszym momencie, w getsemane modlił się, żeby Ojciec odsunął od niego to co ma przyjść, ale zakończył tak, żeby to jednak jego wola się działa. I zrobił to, żebyś teraz mogła w nim mieć odpoczynek z tego co cię gnębi w jakikolwiek sposób, tylko też go proś, żeby było tak jak on chce, ufaj mu.

Autor:  latifah [ poniedziałek 10 kwi 2017, 19:43 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

odpoczynek w Bogu nie polega na byciu happy i wpatrywaniu się jedynie we wszystko, co niesie za sobą religijne treści... może to być głupie patrzenie się na najmniejszy kwiatek, który rośnie na upór pomiędzy kawałkami betonowego chodnika... a poza tym może czasem trzeba się zgodzić na brak odpoczynku i nieść ten ciężar w imię czegoś ważniejszego i potrzebniejszego... koniec tematu

Autor:  danielz8 [ poniedziałek 10 kwi 2017, 20:57 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Szczęśliwym nie musi się być zawsze, ale gdzieś nawet głęboko pod skórą miej radość, mimo uczucia bycia nieszczęśliwym. Odpocznienie tylko w Jezusie.

Autor:  @si@ [ niedziela 16 kwi 2017, 16:56 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Moja odpowiedź na pytanie z wątku-nie.
Nie chcę się z tym godzić. Mam nadzieję, że skoro Bóg dał mi pragnienie wiernej i czystej oblubieńczej miłości to pozwoli te pragnienia realizować(pozwoli spotkać sensowną kobietę i nauczy kochać w relacji). Jak to będzie wyglądać? Pojęcia nie mam. Ale może na razie nie muszę wiedzieć, tylko zaufać, że On to poprowadzi.
Samotności sobie nie wyobrażam. Ok. Zgadzam się, że bez związku nie trzeba być samotnym...ale ja widzę siebie w wiernej, jedynej, czystej relacji.

Autor:  danielz8 [ niedziela 16 kwi 2017, 23:26 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

@si@ napisał(a):
ale ja widzę siebie w wiernej, jedynej, czystej relacji.


taka relacja jest tylko z Jezusem.

Autor:  IaanPO [ poniedziałek 17 kwi 2017, 08:24 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

... a małżeństwa służą tylko wzrostowi liczby przybranych dzieci (?)

Autor:  xaves [ poniedziałek 17 kwi 2017, 18:29 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Bardzo mi się podoba odpowiedż "@si@"

Ja również mam nadzieję tak jak Ty, że Pan Bóg w pewien wiadomy dla siebie sposób spowoduje, że będę miał jeszcze żonę i dzieci. Nie potrafię się pogodzić z byciem samotnym i chyba dlatego mi się tak dobrze mieszka jeszcze u rodziców. Chociaz mam już 30 lat i trochę już to dziwnie zaczyna wyglądać, a jakiś nierozgarnięty chłopak nie jestem.

Nie potrafię sobie wyobrazić, że będę wracał do domu po pracy, a tam cicho, pusto.... Nie wiem sam, jeszcze nie mam na siebie pomysłu, ale chyba porządnie wkrótce muszę się nad tym zastanowić.

Autor:  latifah [ wtorek 18 kwi 2017, 17:04 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

też się pod tym podpisuję - liczy się otwarte stanięcie w prawdzie przed samym sobą... jesteśmy różni i każdy ma swoją drogę, potem się okaże czy słuszną... tylko pamiętajmy o nowym wykaze grzechów, wśród których właśnie można znaleźć też bycie w bliskości fizycznej (a może bardziej psychicznej również) osób tej samej płci...
ecie pecie ach te płecie :(
lepiej posłuchać "Lost" Anouk i odejść od tematu

Autor:  Gość [ czwartek 20 kwi 2017, 17:10 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Jestem ciekaw co dokładnie autor pytania rozumie pod pojęciem bycia samotnym? Jeśli chodzi o brak żony/męża, to ja jak najbardziej przyjmuję taką wizję swojej przyszłości i nie jest ona dla mnie w żaden sposób przygnębiająca czy wręcz przerażająca. Nie będę pierwszy, ani ostatni. Choć nie ukrywam, że tak jak niektórzy z moich przedmówców liczę po cichu, że Bóg inaczej ułoży moje życie. Ale koniec końców najważniejsze jest dla mnie życie w zgodzie z przykazaniami. A co do reszty to "niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba". ;)

Autor:  damianq [ czwartek 20 kwi 2017, 19:01 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Ja nie akceptuje, ale mam nadzieję że Bóg wypełni tę pustkę.

Autor:  @si@ [ czwartek 27 kwi 2017, 23:04 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

danielz8 napisał(a):
@si@ napisał(a):
ale ja widzę siebie w wiernej, jedynej, czystej relacji.


taka relacja jest tylko z Jezusem.


Danielz8 nie zgadzam się. Wierzę że skoro Pan daje Wielkie (niemożliwe po ludzku) pragnienia, to da też siły żeby je realizować. A miłości uczymy się całe życie

Autor:  danielz8 [ piątek 28 kwi 2017, 14:07 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

@si@ jeśli człowiek za wszelką cenę będzie dążył do zbudowania relacji z drugim człowiekiem to będzie pusty w środku, bo pustkę o której niektórzy tu piszą może wypełnić tylko Bóg.
Nie wiem o jakich pragnieniach i siłach do ich realizacji piszesz.

Autor:  latifah [ piątek 28 kwi 2017, 14:40 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

"nasze plany i nadzieje ktoś niweczy raz po raz"...
czasem nasze wyobrażenia wydaja sie być czymś najlepszym na świecie, co nas uszczęśliwi i wypełni a potem okazuje się, że jest bardziej pusto i samotnie i bez zrozumienia
czasem stracić znaczy zyskać
czasem zrezygnować znaczy mieć i być więcej
po ludzku trudno się z tym zgodzić, bo brak ciepła mrozi krew w żyłach i prowadzi nawet do rozpaczy, gdzie nie widać już żadnego światła i żadnej wyciągniętej ręki
czasem warto odpuścić, nie szukać i przeczekać... a może kiedyś się zrozumie, albo pozna właściwych ludzi lub odpowiedniego człowieka

Autor:  danielz8 [ piątek 28 kwi 2017, 14:56 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Nie rozumiem niektórych ludzi z tego wątku. Jesteście na tym forum chyba nie po to, żeby kombinować ludzkimi sposobami, a to zawsze wygląda jak koniem pod górę.
Jezus powiedział nie trwóżcie się, ale latifah wie lepiej - "warto odpuścić". Mam ważenie, że nie każdy chce pomocy Jezusa tutaj, tylko woli użalać się, albo szukać pocieszenia w jakichś ludzkich czczych pogadankach, które tu są wypisywane co trochę. Przecież Jezus oferuje rzeki wody żywej.

Autor:  latifah [ piątek 28 kwi 2017, 16:54 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Danielz8, weśże się Ty nie wypowiadaj co autorka ma na mysli, bo zupełnie nie wiesz o co mi chodzi... odpuścić w Twoim rozumieniu i w moim to dwa różne pojęcia... dlatego łopatologicznie napiszę, że czasem wystarczy odpuścić po ludzku, by własnie Jezus mógł działać... żeby się samemu nie szarpać i nie nastawiać na ludzkie działanie i szukanie osób, ale powierzenie się Jemu... jeśli nie chwytasz co piszę, to proszę nie czytaj, bo tylko mnie wkurzasz a to jest zgoła odwrotnością tego, co robi Jezus... nie nadużywam tylko dlatego Jego Najświętszego Imienia na każdym wpisie, żeby Nim sobie nie wycierać ust jak robią to ci, którzy czasem nawet nie otarli się o doświadczenie Jego pięknej i miłosiernej relacji do stworzenia tak podłego i niegodziwego jakim się czuję i jestem
może omijajmy siebie i nie nawiązujmy do swoich wątków, bo najwyraźniej nie nadajemy na tej samej fali
może odpocznę nieco od forum, bo jeszcze komuś sprawię przykrość i urażę jego odczucia religijne... uczucia, bo przeżycia to za dużo powiedziane sądząc po ocenianiu i osądzaniu czegoś zupelnie odwrotnie do intencji i co najważniejsze - myślenia, z którym się szanowny Forumowicz rozmija, gdy próbuje analizować moje teksty
Pokój z Tobą Bracie inaczej myślący, ale przez to nie gorszy czy lepszy, tylko inny od mojej inności

Autor:  damianq [ piątek 28 kwi 2017, 21:06 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

nie przejmuj się latifah, ja Cię rozumiem ;)

Autor:  latifah [ sobota 29 kwi 2017, 07:53 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

dzięki, Damianq... czyli ktoś czyta tymi samymi literami, którymi piszę... przywracasz mi wiarę w mężczyzn ;)

Autor:  IaanPO [ sobota 29 kwi 2017, 08:58 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Przy okazji tego wątku widać, jak bardzo trzeba uważać na forach chrześcijańskich, by nikogo nie urazić (pisałem już o gorliwości, która odpycha innych). Dla mnie jest to miejsce, w którym mogę wysłuchać właśnie użalania i sam się czasem pożalić, w innym zaś wątku mogę popisać, poczytać o kwestiach stricte związanych z relacją z Bogiem, a w innym o (przepraszam za kolokwializm) dupie Maryni, albo kontrowersyjnych tematach. Jezusa spotkam w kościele, w sakramentach, w Piśmie, nie muszę wchodzić na forum, żeby Go spotkać.
Fajnie, że są ludzie, którzy tak wspaniale czują się z Bogiem, że mają siłę, by wyrzucać komuś prosto w oczy, że mało ufa, że za dużo chce swoimi siłami i za dużo się użala, skoro by mógł przyjść do Jezusa (pozostaje kwestia rady jak to zrobić w konkretnej sytuacji, a nie w ogólnikach). Powtórzę raz jeszcze z własnego doświadczenia (bo w tym, albo innym wątku to pisałem) - też tak robiłem i bardzo tego żałuję.

Można być samotnym także w związku homoseksualnym. Dziś jest piękny poranek, mam bardzo ciekawe zajęcia przed sobą, które bardzo lubię, ale cóż z tego, skoro nie umiem się cieszyć tym? Jakbym był sam, może też bym się nie cieszył, bo z kim miałbym radość tę dzielić? Jedynie z Bogiem, od którego to pochodzi. Ale inni wokół ludzie, mogą dzielić te radości serca z kimś kogo kochają i z Bogiem jednocześnie. Ja nie mogę... jestem zatem osamotniony zawsze, niezależnie co wybiorę. Chyba że stanę się ateistą. Wówczas jedyna obecność to będzie obecność kochanego, a obecności Boga nie będę uważać za rzeczywistą.
TO jest smutna prawda. Czy można z nią żyć? Wielu z nas żyje, daje świadectwo swojego poświęcenia. Inni "kombinują", jak być jednocześnie wierni Bogu i jednocześnie nie skazywać się na samotność, brak przytulenia, wsparcia, uczucia. Inni przestali kombinować i prawdę (mówię o prawdzie o samotności) wypychają i udają że wystarcza im tylko ta ziemska miłość.
Czy komukolwiek (w tym sobie) powiem: za mało ufasz, kombinujesz zamiast uwierzyć? Bałbym się. Bo rozumiem to cierpienie z każdej strony

Autor:  @si@ [ sobota 29 kwi 2017, 21:51 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

IaanPO, dzięki za szczera i piękne słowa. Za swiadectwo pokory, której mi tak często brakuje. Dziękuję.
Twój wpis otwiera oczy i uspokaja serce. Oby więcej ludzi, którzy patrzą jak Ty. Obym ja należała do tych co wybrali drogę nieoceniania i zrozumienia.
Dzięki

Autor:  Maks [ niedziela 30 kwi 2017, 11:29 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Ja nie do końca rozumiem pytanie.
Dlaczego miałbym się pogodzić z byciem samotnym? A raczej - dlaczego miałbym być samotny?
Jestem osobą homoseksualną, tak. Nie zamierzam jednak podążać za moimi skłonnościami ze względu na wiarę. Ale czy to oznacza, że mam być samotny? Przecież życie w przyjaźniach nie oznacza samotności...
Pomijam już nawet fakt, że Bóg zawsze będzie przy nas i nigdy nie będziemy samotni. Pomyślmy jak ateiści. Po ludzku. To, że nie będę w relacji małżeńskiej z płcią przeciwną lub bliskiej relacji z osobą tej samej płci nie znaczy, że mam być samotny. Jeśli się postaramy, możemy mieć obok siebie wielu wspaniałych ludzi. Często nawet kochających - oczywiście w sposób duchowy. Czy można to nazwać byciem samotnym?

Autor:  latifah [ niedziela 30 kwi 2017, 13:40 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Maks, chodzi o to, że jest różnica pomiędzy przyjaźnią a związkiem, nawet tym najczystszym... z przyjaciółmi się nie jest na codzień, a w związku, w relacji dwojga osób wspólnie żyjących dochodzą różne obowiązki poza przyjemnościami i przyjemności, które wystawiają czasem na ogromną próbę silną wolę, gdy na przykład pociąg jednej ze stron do drugiej staje się nie do zniesienia i ma się ochotę sam wiesz na co ;) przyjaciel a partner to dwie różne role, które czasem są oddzielne a czasem - jak to w związku - jednocześnie obecne i tu dla osób homoseksualnych rozpoczyna się cała dramaturgia, która takich niszczęśników sprowadza m.in. na to forum ;)

Autor:  Viciu21 [ czwartek 04 maja 2017, 14:48 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Czasami pojawia się u mnie trudność z tym, że nie uda się mi się stworzyć związku. Ale nie będę sam! Mam grupę osób, z którymi spędzam fajnie czas i mnie lubią. Jednak pojawia się myśl, że przez moją orientację ich stracę i tu pojawia się lęk. Wiem to trudne :(

Muszę nie poddawać się , ale jak?

Autor:  latifah [ piątek 05 maja 2017, 18:57 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

niestety Viciu21 nie znam odpowiedzi na to pytanie "jak"... warto mieć coś swojego, jakieś zajęcie, pasję i wtedy jest to coś konkretnego, co pomaga w chwilach trudnych czy samotnych bez względu na to czy ktoś jest czy nie

Autor:  silent [ wtorek 04 cze 2019, 06:32 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Pozwolę sobie odświeżyć wątek. Myślę że trudno pogodzić się - tak na prawdę - z samotnością. W momentach szczęścia, kiedy jest się wśród ludzi i z ludźmi wydaje się że samotność to żaden problem, bo przecież i tak mogę nawiązywać przyjaźnie itp. Co to za zmartwienie - te kilka samotnych wieczorów - skoro i tak dużo pracuję...
Problemy zaczynają się gdy znajomi/przyjaciele zaczynają zakładać rodziny, rodzą dzieci i (co zrozumiałe) zmieniają im się priorytety, nie mają już tyle czasu dla innych. To samo dzieje się wśród rówieśników w rodzinie, a starsze pokolenia zaczynają odchodzić...
Nagle (choć jest to oczywiście proces) uświadamiamy sobie że tkwimy po uszy w samotności. I nikt nas nie pyta (nikogo nie interesuje) czy jest nam z tym dobrze czy nie... Stwierdzenie że nikogo to za bardzo nie interesuje jest jednym z symptomów bycia samotnym. Czasem przeraża mnie myśl że tak ma już być do końca.
Dopóki jestem w pracy, czymś się zajmuje jest w porządku. Ale zawsze przyjdzie jakiś dłuższy wieczór, samotny weekend i przychodzą różne myśli do głowy. Staram się nie podążać za nimi, bo użalanie się nad sobą nie przynosi nic konstruktywnego, ale nie jest to łatwe.
Wierzę (a czasami chcę wierzyć) że Bóg przygotował jakąś specjalną drogę właśnie dla mnie (i nie będzie to droga w chaszcze). Drogę która pozwoli mi nawet jeśli nie na szczęście to pokój w sercu, co w gruncie rzeczy jest chyba ważniejsze (a może tożsame ze szczęściem)... Tylko jak tę ścieżkę odnaleźć?

Autor:  StudentS [ wtorek 30 lip 2019, 21:49 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Pięknie napisane. Pozostaje mieć nadzieję, że może jakies oparcie znajdziemy w sobie nawzajem.

Autor:  bielszczok [ wtorek 30 lip 2019, 22:42 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Kiedyś dawno byłem przerażony myślą, co będzie gdy przed trzydziestką nie wyjdę z homoseksualizmu i nie założę rodziny (nawet Platonicznie, ale głęboko kochałem taką jedną), potem była już rozpacz, gdy się okazało, że była na nie, potem czarność... Krawędź życia.... Mniej słów mniej szkód. Nieśmiało w modlitwie oddawalem Bogu to moje najczystsze i niespełnione pragnienie, moje jedyne ziemskie światełko w tunelu. Po dwóch latach moje emocje przestały je "pamiętać". I co, ulga, pokój. Wielki pokój. Pojawiło się grono kumpli od serca, w pracy, stali się swego rodzaju rodziną dla mnie. Świetnie się z nimi czuję, choć jeden tylko wie o mnie. Nie odczuwam juz potrzeby posiadania żony ani dzieci, przyznaję, czasem mnie trochę smuci los pamiątek rodzinnych, fotografii stuletnich oraz wspomnień o przodkach, bo wygląda, ze mam tego najwięcej w famili. Hmm, może jakiś krewny się kiedy znajdzie i poniesie to dalej. Widzę, że mam trochę naturę towarzyskiego pustelnika, ale Przyznaję, miejscem gdzie samotność potrafi boleć to ciało, skóra, głód dotyku, bliskości męskiej. Pewnie skończyłoby się to grzesznym przywiązaniem fizycznym i /lub emocjonalnym. Czasem boli też samotność w prowadzeniu domu, kiedy nikt za ciebie nie zrobi obiadu po tyraniu w robocie, nikt nie pomoże w praniu p o górskiej eskapadzie albo po pomocy udzielonej kumplowi w rolnictwie, nikt nie dorzuci do domowego budżetu gdybym został bez roboty. Cóż staram się to znosić, czasem bywa ciężko, ale może tak musi być, żeby nie zagubić się. Nie zawsze wszystko się udaje, ale staram się po sztormu wracać na kurs.

Autor:  michal7891 [ niedziela 18 sie 2019, 10:16 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Próbujemy radzić sobie z samotnością wypełniając życie Bogiem, odkrywając jego plan wobec nas, pogłębiamy religijność coraz mocniej i mocniej - różańce, modlitwy wstawiennicze, długie samotne wieczory i puste ściany w których chcemy usłyszeć głos Boga. Zastanawiamy się czy to nie jest egoistyczne, że po prostu chcemy dzielić z kimś życie i że rozważamy życie w odniesieniu do teraźniejszej kondycji psychicznej.

Ale czy nie jest trochę tak, że tym samym staramy się odseparować od niezaprzeczalnych prawideł ludzkiej psychologii, że oto człowiek potrzebuje bliskiej osoby obok, a gdy jej nie ma wg badań żyje krócej. Otóż samotność zabija!

Zobaczmy, przecież w przypadku prawilnego małżeństwa heteroseksualnego Kościół nigdy nie twierdził że jedyną wartością jest posiadanie potomstwa. Jest oczywiste i bezdyskusyjne jak ważne jest wsparcie małżonków w codziennym życiu, jak wielkim błogosławieństwem jest dzielenie ze sobą chwil smutku i radości, wspólne wyjazdy itd. To jest pochwalane i uznawane za cnotę. Przecież Kościół błogosławi też małżeństwa osób starszych, które wiadomo, że nie mają szans na dziecko.

Czy nie jest trochę tak, że podejmujemy gigantyczny wysiłek duchowy, (bądźmy szczerzy) nieobecny w życiu większości akceptowanych przez Kościół małżeństw, aby odłączyć się od naszej psychiki, od naszego ziemskiego człowieczeństwa i stać się jakby aniołami żyjącymi tu na ziemi? Krzyż, droga Hioba, wielcy święci, ja to wszystko rozumiem, ale widzimy że obok nas żyją ludzie hetero którzy w ogóle tych rozkmin nie mają, po prostu wracają do domu, razem gotują obiad, dają całusa wychodząc do pracy. I nikt w Kościele się ich nie czepia że są egoistyczni, że radowanie się obecnością drugiego człowieka jakoś odseparowuje ich od Boga.

Przyjaźń jest fajna, ale dla wielu to za mało, szczególnie gdy przyjaciele się żenią/wychodzą za mąż i zaczynają żyć życiem swoich dzieci i małżonków. Mój dramat jest właśnie taki, że Kościół nie pozwala mi na tak wielką bliskość do drugiego człowieka. Że przyjaźń jaką mi oferuje to zwyczajnie niewystarczająca bliskość drugiego człowieka.

Autor:  Wiki [ niedziela 18 sie 2019, 12:35 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

A co z przyjaźniami?
Szukacie "zwykłych" przyjaciół, znajomych?
Czy system tutaj jest zero jedynkowy. Parter/partnerka albo nic?

Autor:  silent [ niedziela 18 sie 2019, 13:13 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Oczywiście że szukam i mam pewne grono bliższych mi osób.
Nie wiem co to znaczy "zwykłych" - każdy jest na swój sposób niezwykły (ze mną włącznie) ;)
Życie byłoby straszne gdyby panował system 0/1 - partner/partnerka albo nic! Nie wyobrażam sobie.

Autor:  nowyuzytkownik7 [ poniedziałek 19 sie 2019, 21:50 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

michal7891 napisał(a):
(...)
Przyjaźń jest fajna, ale dla wielu to za mało, szczególnie gdy przyjaciele się żenią/wychodzą za mąż i zaczynają żyć życiem swoich dzieci i małżonków. Mój dramat jest właśnie taki, że Kościół nie pozwala mi na tak wielką bliskość do drugiego człowieka. Że przyjaźń jaką mi oferuje to zwyczajnie niewystarczająca bliskość drugiego człowieka.


Jest jeszcze kwestia bliskiej relacji i współdzielenia życia bez współżycia seksualnego.

Autor:  Ania [ poniedziałek 19 sie 2019, 22:04 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Kiedyś modląc się w kościele ukazał mi się w głowie taki obraz. Siedzę sobie na ławce przede mna piękna piaszczysta plaża i fale morza, obok mnie przytulony do mnie Jezus. Obok lawki stoi mój Anioł Stróź, a za ławką Matka Boska, której jedna dłoń spoczywa na moim ramiemiu, a druga na ramieniu Jezusa. Wtedy to było dla mnie takie namacalne - to Bóg mówił do mnie - nigdy nie jesteś sama.

To było na modlitwie, w życiu czasami czuję sie samotnie i to chyba normalne. Nie jestem z tym do końca pogodzona. Większość czasu jestem zadowolona z życia w pojedynkę, jestem introwertykiem, ale zdarzają się dni , gdy samotność doskwiera i wtedy się Bogu żalę, że mi smutno.

Kiedyś słyszałam (u Szustaka), że nawet w super udanych małżeństwach czuje się czasami samotność. Dopiero w Niebie jej nie będzie !

Autor:  Wiki [ środa 21 sie 2019, 09:11 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Tak siw zastanawiam, czy jest cos takiego jak pogodzenie się z samotnością....
Może jest to oswojenie jej, może dobre radzenie sobie w sytuacji bycia samej, ale czy pogodzenie, tego nie wiem...

Autor:  Sheldon90 [ niedziela 03 lis 2019, 21:25 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Raz na jakiś czas samotność uderza w człowieka, zwłaszcza jak jest się otoczonym ludźmi żyjącymi w związkach. Pojawia się czasem taka mała zazdrość, bo całe życie jestem singlem, nigdy nie doświadczyłem ich szczęścia. Ciężko nie wpaść wedy w pułapkę użalania się nad sobą i stanów melancholii :P Ale takie chwilę są potrzebne, żeby docenić bardziej te, w których spędzamy czas z bliskimi i jesteśmy szczęśliwi. Dzisiaj mam gorszy dzień ;)

Autor:  Wiki [ poniedziałek 04 lis 2019, 17:31 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

gorąco polecam audiobook o samotności i osamotnieniu

Pójdźcie na miejsce osobne. Audiobook

Krzysztof Grzywocz, Jacek Prusak SJ

Autor:  Krzyś42 [ poniedziałek 04 lis 2019, 20:33 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Witajcie :)
Byłem w trzech związkach , które zakończyły się , powodem była z mojej strony zbyt duża wiara . Partnerzy ciagle byli niezadowoleni , ciagle słyszałem krytykę w kierunku kościoła , wiary :( teraz jestem sam , staram się jak najwiecej poświęcać czas Bogu. Na dzisiejszy dzień podjąłem decyzje by być sam i nie czuje się samotnie gdyż jest ze mną Jezus i Maryja

Autor:  nowyuzytkownik7 [ poniedziałek 11 lis 2019, 23:14 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Bardzo dziękuję Tobie za świadectwo, że mimo wejścia w związki i negatywne zdanie partnerów odnośnie Twojej wiary nie zaparłeś się jej i potrafiłeś te relacje zerwać. Zerwać ze względu na dochowanie wierności wyznawanym wartościom. To wielki heroizm. Człowiek generalnie jest stworzony do życia z drugim człowiekiem i ta potrzeba, szczególnie w naszej sytuacji bardzo łatwo może doprowadzić do zaparcia się wiary, kiedy na szali mamy życie w pojedynkę i życie z drugą osobą, która tych wartości nie wyznaje, ale powoduje, że nie jesteśmy samotni. Jednak o tym właśnie mówi przypowieść o budowaniu domu na skale i piasku - potrzeba budowy jest dana od Boga, jest dobra, jednak musi być oparta na odpowiednim fundamencie - budować na pisaku nie warto.

Autor:  Unbroken [ czwartek 09 sty 2020, 20:38 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Do wczoraj byłem pewny że tak, coś jednak pękło. Zwyczajnie nie potrafię tego "posklejać".

Autor:  Ania [ środa 15 kwi 2020, 12:47 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

latifah napisał(a):
"nasze plany i nadzieje ktoś niweczy raz po raz"...
czasem nasze wyobrażenia wydaja sie być czymś najlepszym na świecie, co nas uszczęśliwi i wypełni a potem okazuje się, że jest bardziej pusto i samotnie i bez zrozumienia
czasem stracić znaczy zyskać
czasem zrezygnować znaczy mieć i być więcej
po ludzku trudno się z tym zgodzić, bo brak ciepła mrozi krew w żyłach i prowadzi nawet do rozpaczy, gdzie nie widać już żadnego światła i żadnej wyciągniętej ręki
czasem warto odpuścić, nie szukać i przeczekać... a może kiedyś się zrozumie, albo pozna właściwych ludzi lub odpowiedniego człowieka


O jak bardzo jestem wdzieczna za ten wpis, daje nadzieje i uspokaja serce. Tak latwo jest sie czasami przejechac na naszych wyobrazeniach jak na skorce od banana.

Autor:  Wiki [ środa 15 kwi 2020, 18:57 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Unbroken napisał(a):
Do wczoraj byłem pewny że tak, coś jednak pękło. Zwyczajnie nie potrafię tego "posklejać".


Aktualnie mam podobnie....

Autor:  Ania [ środa 15 kwi 2020, 19:31 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Wiki, On Cie poskleja. Ja kilka dni temu czulam ogromny smutek. Nie wiedzialam juz co ze soba zrobic. Bylo ze mna zle. Przyszedl pomysl do glowy - wez do reki Biblie. Otworzyla mi sie na psalmie 38, a tam : "przez caly dzien chodze smutny" a potem :
"Nie opuszczaj mnie, Panie,
moj Boze, nie badz daleko ode mnie!
Spiesz mi na pomoc,
Zbawienie moje - o Panie"

Te cztery wersy czytalam po kilka razy lezac w lozku.
Tak mi braklo ludzkiego dotyku, ze doslownie przytulilam sie do Biblii i z Biblia spalam.

Autor:  Ania [ czwartek 16 kwi 2020, 13:16 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Błogosławieństwo w zwątpieniu.

Wątpisz w sens życia. Wątpisz w siebie, w to, czy podołasz życiu, w to, czy uda ci się spełnić życiowe marzenia. Wątpisz w swoje zdolności. Wątpisz w miłość ludzi, którzy są ci bardzo bliscy. Bardzo często wątpisz też w Boga. Tyle razy się modliłeś, a On nie spełnił twoich próśb. Poproś Boga, by pobłogosławił ciebie i twoje wątpliwości. Wyobraź sobie, że Boże błogosławieństwo jest silniejsze niż twoje wątpliwości. Niech ono niesie cię z twoimi wątpliwościami jak ojciec, który bierze wątpiące dziecko w objęcia, żeby pokazać, że je kocha i że to dziecko jest dla niego ważne. Niech Boże błogosławieństwo przemieni twoje wątpliwości w nową nadzieję, że życie ci się uda. Niech Boże błogosławieństwo przemieni twoje wątpienie w Boga w głębszą wiarę. Wątpliwości nie powinny oddzielać cię od Boga - one mają ci pomóc przezwyciężyć obrazy Boga, które w sobie pielęgnowałeś. Boże błogosławieństwo nie jest obrazem. Jest rzeczywistością. Ono cię niesie i otacza. Zaufaj temu błogosławieństwu, zaufaj, że otoczony nim, możesz dopuścić wszystkie wątpliwości. One nie mogą oddzielić cię od Boga - mogą cię tylko coraz bardziej zanurzać w Jego błogosławieństwie, w Bogu, który obejmuje cię jak ojciec lub matka, przytulając swoje dziecko ze wszystkimi jego wątpliwościami. Amen.
(Błogosławieństwa na ważne chwile. Anselm Grun)

Autor:  konradek [ sobota 18 kwi 2020, 12:51 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Ania napisał(a):
Wiki, On Cie poskleja. Ja kilka dni temu czulam ogromny smutek. Nie wiedzialam juz co ze soba zrobic. Bylo ze mna zle. Przyszedl pomysl do glowy - wez do reki Biblie. Otworzyla mi sie na psalmie 38, a tam : "przez caly dzien chodze smutny" a potem :
"Nie opuszczaj mnie, Panie,
moj Boze, nie badz daleko ode mnie!
Spiesz mi na pomoc,
Zbawienie moje - o Panie"

Te cztery wersy czytalam po kilka razy lezac w lozku.
Tak mi braklo ludzkiego dotyku, ze doslownie przytulilam sie do Biblii i z Biblia spalam.


ja czasami jak już naprawde nie wiem co robić a czuje że upadam ściągam Krzyz ze ściany, taki duży, chyba z pół metra ma, i przytulając się do Jezusa zasypiam.
Są to najlepsze noce

Autor:  Ania [ sobota 18 kwi 2020, 17:24 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Konradek

To też mi się zdarzło robić ;)

Tylko, że ja mam taki około 30 cm krzyż i kładłam go sobie na sercu i zasypiałam z nim trzymając prawą ręką.

Autor:  flp92 [ sobota 18 kwi 2020, 21:21 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Jestem z natury samotnikiem więc może łatwiej mi znosić ogólną samotność. Na co dzień jakoś zagłuszam ten problem - dlatego odpowiedź na główne pytanie brzmi: nie. Nie jestem pogodzony. Dopóki mam napady smutku związanego z aktualną sytuacją oraz perspektywą samotności to nie mogę mówić o pogodzeniu się z tym faktem.

Oprócz tego mam problemy z wszelkimi innymi relacjami. Udawanie hetero jest ogromnym ciężarem. Z tego udawania stałem się oziębły dla innych mężczyzn przez co nawet nawiązanie relacji koleżeńskiej jest utrudnione.

Co kilka tygodni mam kryzysy. Wtedy nic nie pomaga. Wyrzucam natomiast Bogu to co czuję i z czym się nie zgadzam. Zasypiam prowadząc z Nim tę "rozmowę". Rano jest zazwyczaj lepiej.

Autor:  Ania [ sobota 18 kwi 2020, 22:19 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

flp92 napisał(a):
Udawanie hetero jest ogromnym ciężarem. Z tego udawania stałem się oziębły dla innych mężczyzn przez co nawet nawiązanie relacji koleżeńskiej jest utrudnione.


Jejku - nigdy bym nie pomyślała, że to może być aż taki ciężar. Może coś by się udało zmienić w tych relacjach. Mam nadzieję , że chłopaki dorzucą coś od siebie na ten tamat - a może warto założyć osobny wątek ? Ja po prostu jestem sobą. Owszem ludzie ogólnie wiedzą, że trochę odstaję od przeciętnej wersji kobiecości, czy jak wolisz , że jestem lekko zakręcona.

Ja też niby jestem samotnikiem/introwertykiem, ale to i tak bólu samotności nie zagłusza. Dziś pomogło mi głośne wielbienie na całe gardło razem z zespołem, który grał na żywo w necie. Mam nadzieję, że znajdziesz swoje sposoby na oswojenie samotności, bo jak to napisała Wiki : nie wiadomo czy da się z tym pogodzić

Autor:  Ania [ niedziela 19 kwi 2020, 13:26 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Z dzisiejszych czytań

Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od niszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa Chrystusa. ( 1P 1:6-7)

Autor:  Ania [ środa 29 kwi 2020, 14:31 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Dziś Święto Katarzyny ze Sieny, więc podzielę się z Wami jej modlitwą, którą od jakiegoś czasu odmawiam po przebudzeniu, to taka moja pigułka na samotność :)

O Duchu Święty, przyjdź do mego serca.
O Boże żywy, mocą swoją świętą pociągnij me serce ku sobie.
Racz mi udzielić daru roztropnej miłości razem ze świętą bojaźnią.
Zachowaj mnie od wszelkiej złej myśli.
Niech miłość Twoja będzie mi żarem i światłem,
ażeby każdy ciężar stał mi się lekkim ciężarem.
Święty mój Ojcze i słodki mój Panie!
Wspomóż mnie w każdej Twej służbie.
Daj mi miłość Twoją. Amen.

Autor:  diakon [ piątek 07 sie 2020, 13:30 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Ja odróżniam samotność od osamotnienia. Samotność jest czymś pozytywnym, bo potrzebujemy pobyć sami, aby np. poczytać w spokoju książkę, medytować czy po prostu odpocząć. Osamotnienie jest czymś przykrym, bo jest to przeświadczenie czy odczucie, że jesteśmy sami, nie mamy kogoś, komu możemy zaufać. Często osamotnienie jest uczuciem, które pojawia się w brew pozorom i w związku. Ludzie są tak emocjonalnie oddaleni, ze łącza ich tylko codzienne sprawy wokół dziecka, rachunków i Bóg wie czego. Ostatecznie każdy z nas gdzieś w środku czuje się osamotniony. Wynika to z tego, że pierwotnie stanowiliśmy jedność z matką, kojarzyliśmy tę sytuacje jako bardzo przyjemną i korzystna dla nas, bo pozwalała nam przeżyć. I chyba gdzieś w psychice pozostał ślad tego momentu rozdarcia, gdy uświadomiliśmy sobie że jesteśmy różni od matki i otoczenia. W duchowości mówi się o tym, że tylko Bóg jest w stanie maksymalnie spełnić nas. Kiedyś czułem się osamotniony. To był czas, gdy miałem parcie na miłość do mężczyzny, poznanie tego jedynego i budowanie z nim związku. Ale z czasem się otrząsnąłem, gdy moją naiwność pokonały realia czym w większości jest to środowisko. Jezus jest zawsze wierny.

Autor:  Sai86 [ piątek 26 lut 2021, 22:27 ]
Tytuł:  Re: Czy pogodziliście się z myślą bycia samotnym/samotną?

Moje doświadczenia pokazują, że nie potrafię żyć w osamotnieniu.
Przez 4 lata mieszkałem sam. Pod koniec czułem się strasznie osamotniony.
Gdy wracałem w 4 puste ściany, to nie chciałem nic prócz kogoś bliskiego. Żadnych pieniędzy, samochodów, mieszkania, pracy.
Wiem, że życie tylko dla siebie nie ma sensu - przynajmniej dla mnie.
Jestem stworzony dla Boga i dla ludzi - problemem jest to, że nie jestem mistrzem nawiązywania relacji. Ale pracuję nad tym :D
Pomożecie? ;)

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/