Drogi Przyjacielu,
Chcę poniżej tego listu do Ciebie napisać Ci kilka słów o tym, jak Jezus Chrystus zmienił moje życie. Nie jest to bełkot religijny czy fanatyzm, ale żywa relacja funkcjonująca jak z drugim człowiekiem, ale w pełni Miłości, która bez Boga nie jest możliwa między ludźmi!
Zapraszam do lektury
Pochodzę z katolickiej, „religijnej” rodziny, która z całą pewnością na co dzień nie żyła w relacji z Bogiem. Zarówno ja, jak i mój brat zostaliśmy ochrzczeni z „tradycji” płynącej raczej z opinii mieszkańców małego miasta. Dokładnie to samo dotyczyło I komunii świętej i innych religijnych obrzędów. Jako dziecko uczęszczałem na religię w szkole, jednak rodzice nie nakładali na nas obowiązku czy nie pokazywali nam, dlaczego warto brać udział w niedzielnej mszy, modlić się czy czytać Pismo Święte. Od czasu do czasu mama wysyłała mnie do kościoła, czasem mam wrażenie, że być może dlatego, że czuła taką potrzebę, ale zawsze mówiła, że „musimy wiedzieć, co dzieje się w naszej parafii” Od czasu do czasu czułem potrzebę pójścia do kościoła, lubiłem tą atmosferę ciszy, skupienia, czasem się modliłem – uczyła mnie tego moja babcia.
Mój tata zmarł, kiedy miałem 17 lat, jednak nasza relacja nie była łatwa - przez większość czasu tata był tylko fizycznie. Z mamą większość czasu w domu były kłótnie, które nasiliły się po śmierci taty – ze strony rodziców widziałem 2 skrajności – ojciec, który praktycznie mało czym się interesował i mama, która nazbyt, może z dobrymi intencjami, ingerowała w każdą sferę mojego życia.Rodzice przez większość czasu nie rozmawiali ze sobą, a jeśli już, to zazwyczaj kłócili się – o zajmowanie się mną i bratem, częste nasze choroby, kłopoty w szkole, ciągły brak pieniędzy i ubóstwo w domu, do tego dochodził często pity alkohol i stały nałóg nikotynowy. Moja relacja z rodzicami była mocno zaburzona Kiedy tylko miałem okazję, wyprowadziłem się z domu. Mimo otaczania się taką nieprawdą, czułem się wtedy bezpiecznie, czułem jakąś opiekę nad sobą, nie wiadomo skąd, jakby aktualnie z zewnątrz tego, w czym obecnie byłem. Po latach wiem, że tą szczególną opiekę, która mogłem odczuwać fizycznie, roztaczał nade mną Jezus, nawet wtedy, kiedy byłem daleko od Niego, On zawsze był blisko mnie. Pokazał mi to po tym, jak do Niego przyszedłem.
Miałem wiarę w siebie, ale czułem, że czegoś mi brakuje w życiu. W pewnym momencie życia zaprzyjaźniłem się z ludźmi mocno zaangażowanymi w działalność Kościoła Katolickiego. Poznałem ludzi, którzy byli wierzący, modli się, robili te wszystkie rzeczy, które były, jak wtedy myślałem, dla fanatyków. Widziałem jednak jedno – dobrzy z nich ludzie i zależy im na mnie. Opowiadali mi o Bogu, który mnie kocha, słuchałem zawsze z uwagą, natomiast nie zawsze to przyjmowałem - może nie zawsze chciałem to przyjąć. Przyjaciele mówili jednak do mnie, żebym się modlił, jeśli mi na nich zależy. Zgadzałem się na to, mówiąc, że jest mi to bez różnicy. Modląc się, mówiłem za każdym razem, Boże ja nie wiem, czy Ty jesteś, ale jeśli jesteś, to mi to Pokaż!.
Kilka miesięcy później pojechałem na szkolenie, w którym brała też udział pewna kobieta, Ula, która przyjechała z instytucji, która w swojej nazwie miał słowo „chrześcijańska”, Po szkoleniu poszedłem na spacer, a wracając z niego spotkałem Ulę, która szła na kawę, zabierając mnie ze sobą. W czasie rozmowy spytałem, dlaczego oni mają w nazwie słowo „chrześcijańska”. Ula odpowiedziała, że chce, aby każdy znał ich poglądy - chrześcijańskie. Ja odpowiedziałem, że chyba też jestem wierzący… Ula zapytała „jak to chyba?” i zaczęła opowiadać mi o tym, że Bóg jest moim Ojcem, że bardzo mnie kocha, że nie Pozwoli, żeby działo mi się coś złego, że Jezus, Syn Boże, z Miłości do mnie umarł na krzyżu, żebym nie musiał iść do piekła, a co najlepsze, jedyne, co trzeba zrobić, to uwierzyć w to w swoim sercu i wyznać to swoimi ustami. Ula spytała, czy chcę to zrobić i przyjąć wielki dar Jezusa, jakim jest Zbawienie – bezpłatnie, za darmo, bez wykonywania religijnych praktyk, starania się „kupowania zbawienia dobrymi czynami”. Odpowiedziałem, że tak – bez zastanowienia się chciałem oddać życie Jezusowi i przyjąć dar Zbawienia. Było niesamowitym dla mnie to, że ktoś, a tutaj – sam Bóg – chce mi coś dać za nic, po prostu z MIŁOŚCI. Dlaczego? BO MNIE KOCHA!
Modliliśmy się krótką modlitwą:
„…Panie Jezu, potrzebuję Cię, dziękuję, że umarłeś za mnie na krzyżu, uznaję Ciebie jako mojego Jedynego Pana i Zbawiciela, jako Jedynego Pana i Zbawiciela mojego życia”
Poczułem wielki pokój w sercu, a oczy strasznie mi się zeszkliły. Przestały mnie martwić moje kłopoty, przestałem się przejmować tym wszystkim, co mnie martwiło na co dzień.
Wtedy Ula położyła ręce na moje ramiona i dalej się modliła o Ducha Świętego dla mnie, a ja poczułem fizycznie napływające do mojego ciała, do duszy i do umysłu ciepło, ale nie było to zwykłe ciepło, to było coś więcej, to było Dobro i Miłość w czystej postaci, czułem jednocześnie, jak wiele złych spraw odchodzi z mojego życia.
TO BYŁ PO PROSTU BÓG – KTÓRY STAŁ SIĘ WTEDY ŻYWY, REALNY I NAMACALNY I TAKI JEST DO DZISIAJ!
Nie chciałem, by ta chwila się skończyła. Kocham Jezusa i kocham nieść Jego Ewangelię innym! Jeśli chcesz poznać Prawdę o świecie, który nas otacza, zachęcam Cię do podjęcia takiej samej decyzji i zrobienia tego, co ja w czasie modlitwy z Ulą,a było to kilka lat temu.
W 10 rozdziale Listu do Rzymian napisane jest, że „Jeżeli ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami - do zbawienia” Chcę jednak zwrócić tutaj uwagę, że nie jest to powiedzenie, ale wyznanie. Jaka jest różnica? Wyznanie czegoś płynie prosto z serca! Tak jak wyznajesz miłość ukochanej osobie nie są to puste słowa. Nie musisz się też martwić, że kiedy wyznajesz to w stosunku do Jezusa, Twoje uczucia płyną tylko z emocji – po prostu wtedy będziesz wiedział, że to nie Twoje uczucia, ale ON, Prawdziwy, Święty i Nieskalany Bóg, Jezus Chrystus!
Ponownie Zachęcam również Ciebie do oddania swojego życia Jezusowi i powierzenia Mu swoich problemów, ponieważ kiedy sercem przyjmujemy wiarę w Jezusa, prowadzi do usprawiedliwienia, a kiedy wyznajemy to naszymi ustami – daje to nam zbawienie. Możesz to zrobić w modlitwie podobnej do mojej, modląc się szczerze na głos, w taki sam sposób, jak ja to zrobiłem kilka lat temu:
Panie Jezu, potrzebuję Cię! Dziękuję Ci za to, ze umarłeś za mnie i za moje grzechy. Otwieram Ci drzwi mojego serca i uznaję Ciebie jako mojego jedynego Pana i Zbawiciela i przyjmuje do mojego serca Twoją miłość. Wyznaję, że sam kierowałem moim życiem i dlatego zgrzeszyłem przeciwko Tobie. Przepraszam Cię za to. Chcę Ci zaufać i rozpocząć nowe życie z Tobą. Dziękuję za wybaczenie moich grzechów. Proszę, uczyń mnie takim, jakim chcesz, abym był!
To była chwila mojego prawdziwego nawrócenia i przyjścia do Boga. Nie wszystkie moje problemy zniknęły, ale ze wszystkimi, przy Bożej pomocy daję sobie radę… Bóg przez Ducha Świętego działa dzisiaj realnie i namacalnie w moim życiu: uzdrawia mnie z moich poranień, leczy choroby i bóle fizyczne, wyciąga z wielu kłopotów, daje wspaniałych ludzi na mojej drodze i posługuje się mną w służbie dla innych ludzi! Mówi do mnie na wiele sposobów, m. in. przez Jego Słowo, czyli Biblię!
To oczywiście był tylko początek mojej drogi z Jezusem. Jeśli chcesz zapytać o coś lub dowiedzieć się więcej o tym, w jaki sposób działa on w moim życiu, napisz proszę do mnie.
Pozdrawiam Cię i błogosławię, kimkolwiek jesteś!
Miłek