Jeszcze parę zdań z dzisiejszego zakończenia.
Ksiądz dziś nawiązał że 70% katolików nie czuje się godnymi przyjmować Komunię Świętą. "Ale Komunia Święta to nie cukierek dla grzecznych dzieci. To nie jest na tej zasadzie że ty byłeś grzeczny, a ty nie to idź sobie na bok. Komunia Święta to pokarm dla naszej duszy, Ona ma dać nam siłę do bycia lepszymi. Powinniśmy starać się Ją często przyjmować."
"Kilka lat temu już kończyłem kolędę, zostało mi parę mieszkań, wchodzę, przyjmuje mnie młode małżeństwo, ale patrzę w kartotekę, jest dziecko, chłopczyk 7 lat. Pytam jak tam syn, dlaczego go nie ma z nami. Rodzice odpowiadają, śpi w drugim pokoju, no to może go obudzić aby był tutaj, mam obrazki, pobłogosławię. To nic nie da odpowiadają rodzice. Ale jak to, może jednak? Proszę Księdza, nasz syn ma wodogłowie, nie widzi, nie słyszy nie czuje, nie wie co się dzieje, ale my go kochamy takim jakim jest, całym sercem.
Skoro rodzice bezwarunkowo kochają swoje dziecko, to dlaczego Bóg nie ma nas kochać takich jakimi jesteśmy, z naszymi wadami i ułomnościami."
"Jesteśmy trochę jak alpiniści, którzy postanowili się wybrać w góry, najpierw postanowili dojść do pierwszego schroniska, ale było im mało, szli dalej wyżej, zaskoczyła ich burza śnieżna. Schowali się w starym nieczynnym schronisku, padało, padało, zasypało budynek tak że nie dało się z niego wyjść. Znaleziono ich później martwych, całą piątkę. Gdy dokładnie przeszukano izbę, znaleziono w rogu zapasy jedzenia, przygotowane specjalnie na tę okoliczność. Ale oni nie szukali poddali konsternacji, nie podjęli żadnych kroków, nie próbowali. A mieli jedzenie na wy sięgnięcie ręki."
Moje przemyślenia: Bardzo żałuję że wcześniej nie wiedziałem o tych Dniach Skupienia, te cytaty są z pamięci, mam nadzieję że nic nie przekręciłem. Moje odczucie jest takie, że zły chce nasz przekonać że nie jesteśmy godni, że jesteśmy śmieciami, niegodnymi Miłości Boga. Dziś kreuje się obraz, że jak wierzący, to musi być święty i nawiedzony, że Bóg jest tylko od karania i że nie mamy co tam szukać. Mi osobiście nikt nigdy nie powiedział że Bóg mnie kocha, zawsze było tylko nie jedz mięsa bo piątek, idź do Kościoła bo niedziela. 10 Przykazań to Dziesięć Przykazań i MUSISZ być idealny. Jesteś homoseksualistą to jesteś zboczeńcem, jak rodzina się dowie, mógłbyś być gwałcicielem ale nie homo, bo Matka i Ojciec zapadną się ze wstydu pod ziemię, nie masz co szukać w Kościele,a wara do spowiedzi, no chyba że chcesz usłyszeć wiązankę. Wiem że jest inaczej (powinno być) ale odnoszę wrażenie że ogólnie nazwijmy to "ludzi wierzący" mają większą wyrozumiałość dla morderców i katów niż ludzi z skłonnościami homo. A nasze grzechy, nie chcę usprawiedliwiać, bo grzech to grzech, wynikają z czegoś co jest częścią ludzkiej natury, seksualności. Zwykle nie jest to zaplanowana zbrodnia z chęcią zysku, tylko ulegnięcie naszym słabością, a po tym wszystkim czujemy się szmaty, nie liczymy zysku, nie ostrzymy sobie zębów na więcej, tylko żałujemy że znów wpadliśmy w to bagno. A potem wstyd nam iść do konfesjonału, bo chyba łatwiej powiedzieć, "zabiłem człowieka", niż jestem "homoseksualistą i spałem z facetem". Wiem że są ludzie którzy mają spowiedników którzy znają problem, ale wydaje mi się że w wielu przypadkach kończy się to odejściem od Kościoła, zagłuszeniem sumienia, człowiek godzi się że będzie potępiony i zapomina o tym, omija Kościół z daleka. Musi mieć wiele szczęścia by usłyszeć, "Bóg Cię kocha takiego jakim jesteś", przyjdź wyspowiadaj się i zacznij życie od nowa, przyjmij Komunię Świętą która da ci siłę do walki. Nie chcę odbijać piłeczki, ale myślę że Kościół ma wiele do zrobienia w kwestii duszpasterstwa osób homoseksualnych, a wiem osobiście że ten problem również występuje i w samym Kościele, i Księża którzy mają ten problem i go rozumieją, boją się wychodzić z inicjatywą, oczywiście nie generalizuję, ale problem jest. I uważam że w dobie kryzysu rodziny, kryzysu ojcostwa, braku wzorców i promowania gender, problem osób homoseksualnych będzie narastał.
|